sobota, 31 lipca 2010

i sprawa się rypła.....

miałam sobie pospać nieziemsko długo...leniwić się z kawą poranną na tarasie....a tu dzwonek do drzwi obudził mnie o nieludzkiej piątej rano...
i stało się faktem...moja koleżanka ,została złapana na gorącym uścisku ze swoim kochankiem(posiadaczem pięknej willi nad jeziorem i żony w zaawansowanej ciąży)....
została nakryta standartowo juz mieli się zbierać do domu,gdyby rozstali się minuta dwie szybciej,no może dziesięc minut..........
ona nadal pławiłaby się w swojej dizajnerskiej łazience w wannie z hydromasażami,oblana olejkami z najwyższej półki.......a ja nadal pławiłabym się w pościeli...nieprawdaż....

jej mąż człowiek zaradny,oddany i co chciała to miała...poprostu wywalił ją na zbity pysk ...zdążyła złapać torebkę i majtki na zmianę....cała jej garderoba ,którą dla niej zbudował....bo tyle kiecek ,butów miała,że trzeba było osobnego pomieszczenia,wielkości mojej kurde sypialni....została w ich pieknym apartamencie w centrum miasta.....
...a kochanek?
....ponoć szybko odjechał z piskiem opon.....dobrze,że było dość ciemno i jej mąż nie rozpoznał w nim towarzysza śpiewów przy ognisku z ostatniej soboty....sąsiada zza jeziora naszej Jolandy....ale kto wie ,może i to wyjdzie na jaw?......
.....otworzyłam drzwi odartej z godności kobiecie....którą Mój zawsze stawiał na piedestale,bo piekła ciasta i robiła słoiki....
gdybym nie pracowała i miała tak wielką kuchnie,tak wyposażoną,w dodatku z takim widokiem...
.....ale ja jestem kobietą która nie robi słoików,nie widze w tym żadnego fanu ,tylko marnowanie czasu....szkoda życia na stanie przy garach ...w tym czasie można pojechać rowerem w moje ukochane miejsca...nieprawdaż....

...Mój słysząc jej szlochy i orjentując się mniej więcej co się stało,przewrócił się na drugi bok,głośno wzdychając....
....Olanda gadała całe trzy godziny...w koncu dałam jej szklankę wódki ...i usnęła...
...... zajrzałam na jej profil na nk.... każdy kto tam wchodził pewnie wzdychał z zachwytu....piekny dom ,piękny mąż (ona też śliczna)i sześcioletni synek(cudo)...wyjazdy,wiadomo podstawa Egipt....podstawa Zakopane zimą...jaka ta nasza klasa zakłamana i durna (calkowicie przenoszę się na fejsbuka)...i gupia krowa poszła w tango....oj głupia ty głupia...

...może wytłumaczyłaby się z tego ,że jej auto stało pod motelem za miastem...nieraz dawałysmy jej z dziewczynami alibi....ale to ,że jego wóz służbowy z całą ekipą remontową oświetlił jej wóz w bocznej drodze za motelem w momencie kiedy ona z zadartą kiecką ,on ze spuszczonymi spodenkami właśnie zaczynał penetrować jej macice...bo w hotelu przez całą noc było mało....na to alibi by nie pomogło żadne....nawet najbardziej wymyślne...
....jej mąż i jego ekipa ponoć z dzwadzieścia chłopa...stali w tym wielkim busie z eletryki w calkowitym osłupieniu kilkanaście minut ,zanim zorjenotwali sie ,że ta kobieta jakaś znana i wogóle miała być u swojej mamusi na wsi...

....teraz śpi na mojej kanapie ....ja nie śpie! a miałam spać nieludzko długo!!!zaraz mają przybyć posiłki ,musimy coś ustalić czy cóś sama nie wiem...
Mój pokemon pojechał na jakomś fuche...i tak na mnie łaskawym okiem spojrzał jak mu kawe zalewałam....że niby ja jednak porządna i nie poszłam na lewiznę....pokemon jeden....
....

piątek, 30 lipca 2010

po....

dawno nie byłam taka wypompowana,jak po tym tygodniu....nasz szef dobry człek puścił nas o dwie godziny wcześniej....widząc jak się słaniamy...na szczęscie szef to rodowity niemiec....bo szef polak miałby gdzieś,że jestesmy zmęczone ....i to przykre jest nieprawdaż.....

wypiłam z dziećmi po redsie na tarasie ,posłuchałam ich dziennych opowieści ,sama na gadanie sił już nie miałam....bo tyle co my dziś w pracy sie z dziewczynami nagadalim to sajgon....a praca sprzyjała,bo robilismy coś monotonnego....
....dobrze jak człowiek zmienia od czasu do czasu pracę...poznaje nowych ludzi,nowe historie....myślałam,ze zżyłam się z dziewczynami z poprzedniej tyrki,że będzie mi ich brakować....na początku dzwoniłysmy do siebie,to piwko na mieście...a teraz to nawet od tygodnia żadnego esa ani ja do nich ani one do mnie....
trzeba pracę zmieniać....trzeba wogóle zmieniać coś w tym szarym życiu....
...... meble przestawić od czasu do czasu...zmienić wystrój na parapecie,firankę ...kupić pierdółkę co oko cieszy,kolczyki mieniące się z każdej strony ......i nie przywiązywać się zbytnio do rzeczy i ludzi....

....jestem teraz na etapie rozpoznawczo-poznawczym w nowej firmie...naprawdę ciekawe historie sie zapowiadają....i czekam na jesień,bo ma się dziać....
...zyje nadal beztroskimi wakacjami moich pociech,bo to nie trzeba się martwić o książki,zeszyty,czy lekcje odrobione ,czy coś pomóc,nie trzeba ich zrywać bladym świtem i wysłuchiwać,że szkoła jest głupia...
laba...
...a ja mam tendencje o zamartwianie sie na zapas,wymyślanie i przesadzanie...
ogólnie boje się o moje dzieci...moim marzeniem jest mieć pewność,że nic im sie w zyciu zlego nie stanie i że przeżyją godnie i fajnie do stu dwóch lat...to jest dla mnie najwazniejsze....

....w pracy lubie Paule,zawsze ma historie z lekkim dreszczykiem...czasem przesadza,a czasem jest zabawna...młoda jest i zakochana i chętnie się poprzyglądam jej opowieści o życiu...
wporzo jest też Iw....miałam kiedys przyjaciółkę o tym imieniu...myslałam,ze naszą przyjazn nie ruszy nic i nikt...a teraz nie chce o tym czasie pamiętać....na co komu wczorajsza przyjazn? która zawiodła cię na calej lini?
....ostatni dzien pracy naszych praktykantów...i dobrze...bo jeden taki fajny,nawet bardzo fajny,który często mi pomagał,i często z nim rozmawiałam ...sprawiał swoim zachowaniem ,że zaczynałam się przy nim jąkać i czerwienić... czułam się lekko tym zniewolona i przypuszczam ,ze wiedział,ze tak na mnie działa,bo robił się coraz śmielszy...
fajnie byłoby mieć kogoś na boku....ale aż tak młodego?
mam nadzieje ,że odpoczne...przez wekeend
,że pojeżdże ukochanym rowerem z ukochanymi dzieciakami,pobiegam z psami,połaże po wirtulanym świecie i pobycze sie z książką na kanapie ,ale jak tu odpoczywać,jak TEN w domu....
mam chęc podciąć sobie włosy,bo mnie wnerwiają....ale boje się ,bo TEN zrobi mi awanturę...co za głupota ,ze moimi włosami zarządza łysy patafian...
ale co sie nie robi dla świętego spokoju...
podetne się kiedy wyjedzie...
na co czekam z utęsknieniem....

wiesci z pola bitwy

z pola walki donoszę....
tak wygląda mój tydzien....zapierdziel w pracy i szybka obróbka w domu....
pragnę wolności...a przynajmniej wekeendu....
pragnę chwili wytchnienia od faceta który mnie nudzi i wkurza,który łaskawie zostawia mi na stole parę złotych...oto dożyłam czasów ,że nierób kasę trzyma....wkurwia mnie to olbrzymio,że też się dałam tak zniewolnić...mam go ogólnie za nic...facet bez pracy jest niczym...facet wyliczający kobiecie kase jest zerem
......i całe szczęscie ,że moja rodzicielka wymysliła jakies malowanie u siebie ,bo musiałabym go znosić przed pracą....a ja przed pracą musze się zrelaksować nieprawdaż....tym bardziej ,że dzieci śpią ,cisza i cisza....
.....w pracy się dzieje...ja tam odpoczywam ,mimo,że zapierdzielam....dziwne nie?
....lubie obserwować ludzi,sluchać i przyglądać się jak wychodzi z nich prawdziwe ja....a więc babochłop-nie mówie tak ,że jest brzydka...ze jest chłopem...chociaż nosi wielki męski łańcuch ze złota ,co dla mnie jest obrzydlistwem ,pasek z ćwiekami i przymocowanym do tego pojemnikiem na fona i klucze,praktyczne ,acz męskie...no i te skrapety do sportowych butów i spodenki!....i to ,ze nie przebiera się po pracy,bo niby pod dom autem podjeżdża i stoi taka upieprzona ....nie no kurwa ona jest babochłopem! nie ma to tamto....kobieta jest bezwzględna...walczy o swój tyłek...i podnosi ciśnienie moim współtowarzyszkom...konkretnie im podnosi...ja mam zasadę ,nie zniżania się do pewnych poziomów,nie pchania się na siłę ,staje sobie z boku ,bo i tak co się nam nalezy będzie dane...
że tak powiem....
oczywiscie w pracy ...w zyciu róznie....
....Datta jest spokojna,acz czasem okazuje się typową krową....ku zaskoczeniu naszemu ma fajniego męża...że też chciał taką Fionę....a może on tylko tak z wierzchu ......okaże się przy jakimś zakładowym grillu...
....a małżenstwo moich znajomych posypało się standartowo....on wyjechał do Norwegii....ona została w Polsce....kasę słał....ona wydawała....czasem jezdziła do niego....udokoumentowane te wyjazdy były skrzętnie na naszej klasie...wydawało sie ,że miłość kwitnie,że tęsknią i teges...
a tu raptem okazało sie ze ona sobie na czacie zapoznała faceta z miasta stołecznego Łodzi....a ona ma tam jakiegoś(jak to powiedział jeden taki) paszteta i to ponoć gorszego od mojej przyszłej szwagierki....
....bo kurwa ,aż przeklnę i splunę ,moja szwagierka jest obrzydliwa...juz nawet skarpetki do adiadasów babochłopa mnie tak nie rażą ,jak jej trzy podbródki i to ,że ona mysli,że jest sexi....że młoda i że powinnismy dziękować jej ,że mego brata zechciała....
....matka moja zafascynowana niby ,bo się boi ,że brat moj zostanie starym kawalerem....a ja juz bym wolała,żeby został ,niż te leniwa flądra ma nosić moje szlachetne nazwisko....
żeby dziewiętnastoletnia dziewczyna była tak zapasiona i nie potrafiła coś z tym zrobić....przewracać się na drugi bok ,kiedy mój brat wstaje rano,żeby pobiegać...
bo mój brat (którego uwielbiam)to jest przystojny i co z tego,ze dawno powinien płacić bykowe...ona jeszcze do mnie z tekstem cobym się na świadkową szykowała....nie no ja będe tam za nimi stać i wyć jak bóbr....pasztet pomyśli pewnie ,że ze szczęścia...a to będzie czysta ,czyściutka rozpacz....
....musze ogrnąć chate ,swoje włosy i usmażyć jakiegoś biednego kurczaka....pragnę wolnej soboty i wylegiwania się na plaży....
....
.....

wtorek, 27 lipca 2010

Strona społeczności popierającej Janusza Palikota

http://www.liiil.pl/link/?url=eliza-dumoulin.blog.onet.pl%2FPalikot-Y-LOVE-YOU%2C2%2CID410631587%2Cn

niedziela, 25 lipca 2010

Dekalog PiS

1. Gdybysmy przyjeli zalozenia czysto moralne, to bysmy nigdy niczego nie mieli.
2. My stoimy tu gdzie kiedys, a oni tam gdzie stalo ZOMO.
3. Nasza jest Polska tylko! Tylko my – Polacy! Jest tylko jedna racja! I ja! My ja mamy!
4. Nasza jest tylko racja i to swieta racja. Bo nawet jak jest twoja, to nasza jest mojsza niz twojsza. Ze wlasnie nasza racja jest racja najmojsza!
5. I zadne krzyki i placze nas nie przekonaja, ze biale jest biale, a czarne jest czarne.
6. Jesli fakty przecza tezie, to tym gorzej dla faktow.
7. Dajcie mi czlowieka, a paragraf sie znajdzie.
8. Klamstwo powtorzone sto razy staje sie prawda.
9. Ciemny narod wszystko kupi.
10. Spieprzaj dziadu!
ogólnie mam kiepski nastrój....
potrzebuje skrzydeł i wolności i pieniędzy....
każdy zna taki "dodupy" nastrój ....gdzie nic tylko spakowałby manatki i zostawił to swoje zycie w pizdoo...
....czuje sie przytłoczona,zmęczona...i wściekła....
...
......

środa, 21 lipca 2010

byleby troche popadało

....nie wspomne ,ze jest gorąco....i to,ze kupiłam sobie boski zapach ,który nie ma szans z upałem ....
......w pracy była jakaś nagła inspekcja...pani inspektorka spociła sie po trzech sekundach i machała sobie panicznie zeszycikiem,żeby sie nie udusić....
....ale jak szefem jest niemiec ,mozemy liczyć na niedużą ,acz zawsze-premię ,za ten upał ,że nie buntujemy sie i robimy....płaci też niezle....a szef Polak ma to w dupie,jak ci sie nie podoba to na twoje miejsce jest sześć innych i o premi nie ma co liczyć....lato ma swoje prawa,nieprawdaż.....
....po pracy padam jak kawka ,wstaje mokra jak kaczka....i biorę ożezwiający prysznic z super płynem tym razem z Oriflejma...a co sie będe...tyle mojego....
potem ruszam między regały tesco,sprzątam ,gotuje ,i padam na ryj juz po 22....
a zycie leci szlag by to....a ja jeszcze młoda no....
wczoraj na dobitke ,miałam rocznice ślubu....nie dostałam nic....zabrał mnie do pizzy hat......gdzie zaszalałam i kupiłam sobie kawe za 7zł....chociaż młody skorzystał,bo się obżarł....
....żalu nie miałam,bo ta fajtłapa,jak zwykle czeka na pracę....on wiecznie czeka....
żal wziął mnie wieczorem ,jak mi kumpela powiedziala,że jej ją na rocznice do Egiptu zabiera....
i nie chodzi kurwa o ten Egipt...bo tam ponoć gorąc jak u nas tylko bardziej śmierdzi....chodzi o gest....o domyślenie się,o coś romantycznego...
a potem płaczą jak sie dowiedzą,że mamy kochanka...nieprawdaż....
.....jestem spokojna ,nic mu nie wyrzuciłam....ale ostatecznie na dzien dzisiejszy mam go głęboko w pięcie....całokształt mu nie wyszedł i już nie nadrobi niestety....
....gwozdziem do trumienki było okłamanie dziewczyn z pracy,że bukiet róż był,ajakże....i to czerwonych.....juz nie bajerowałam,o złotych kolczykach czy wisiorku....
zresztą zlota nie cierpie,uważam,że to wieś na kółkach sie tak obwiesić....za to kocham świecidełka Sffarowskiego i on o tym wie....a dobra olewam to,sama se kupie....no ale dziewczyny okłamałam....
..... niestety wczoraj pękło coś ,co wprowadzi w nasz związek nudę do upadłego.....bo ja nie zamierzam....
popisałam bym więcej ,ale upał mnie przytłacza....młody z kumplem grają Metalice na gitarze uporczywie w kółko ten sam kawałek,już setny raz.......a szuranie laczkami mojego po kuchni rozwala mnie całkowicie....
....a i jeszcze przygarnęlismy do naszej grupki Datte...bo ją nasza kumpela babochłop,zmiażdzyła swoją władzą....a takie były papużki....
....ciekawy obiekt ten babochłop...wszystko musi być jak ona chce...to wprost kurwa niebywałe,że są takie typy....wszyscy mają robić co ona chce....a juz najbardziej dziwi mnie fakt,że swoje dzieci traktuje jak powietrze,co ona opowiada,to sie nóż otwiera....
ja jako typowa matka-polka-kwoka nie mogę tego ogarnąć,tym bardziej ,ze ona żadnej matczynej milości i czułosci nie dostała,czemu powiela te błędy?
....wkurzyla sie na nas kiedy nie wykonalismy w pracy kilku jej poleceń,a ona żadna nasza szefowa taka jak my zwykła :-)nie odzywała sie,foch na całej lini ,dzis wzięła urlop,a jutro pewnie myśli,ze sobie przemyślałyśmy i że ona jest królową i może nawet uklękniemy na jedno kolanko ....będzie ubaw...ale obiecałam sobie nie komentować ....
byleby troche popadało....
...

niedziela, 18 lipca 2010

Dom nad Rozlewiskiem

dobra...dobre się skonczyło...."mój"mnie wkurfił totalnie....i tym razem nie pozwole mu zwalić całego kłopotu na moje barki....
faceci to tak mają....jak coś idzie nie tak ,to zapewne baba sobie jakoś poradzi ,a on choduu.....te jego słowa :..-oj,jakoś dasz radę,zawsze dajesz.....(aż sie we mnie gotuje).....
zbliżam sie do konca zawiłej historii i nigdy nie pozwole na powtórke...mam tez zamiar wyciągnąć daleko idące wnioski.......tyle,że ten cwaniak znów coś tam wykręcił....i pomysleć,ze kiedyś czułam się przy nim bezpieczna ....
pogoniłam bym gada,ale sama nie utrzymam dzieci ,wielkiego mieszkania i dwóch wiecznie głodnych piesów....bo kobieta w Polsce sie sama nie utrzyma,chyba ze jest się Hanną Pohanke....czy inną Młynarską...
.....a w TV mówią ,że będzie zaraz leciał hit nad hitami "Dom nad Rozlewiskiem" ....aż parskłam w monitor....to ci dopiero hit ha ha ha...książka-nudnaaaa....a ja w swoim zyciu wiele książek przeczytałam i mówie wam flaki z olejem to przy niej lajcik ....a film? kto wogóle miał pomysł obsadzić Brodzikową? czy my juz innych aktorek nie mamy?
mówie wam życie to nie Dom nad Rozlewiskiem....szkoda czasu antenowego...
....
jutro do pracy...mam nowe buty (cudo) to jakoś lżej się będzie wstawać hihihi....
i chciałabym sie zakochać....może tylko poflirtować....a moze znów wróci ten no jak mu tam było....no :-).....jestem kobietą do cholery....a która kobieta nie lubi mieć od czasu do czasu motyli w brzuchu....
....i

...

sobota, 17 lipca 2010

wyjechały na wakacje ....

z racji tego ,że :WYJECHAŁY NA WAKACJE WSZYSTKIE MOJE PODOPIECZNE....
skorzystalam z zaproszenia ogniskowego mojej kumpeli co się buduje nad jeziorem....
dom boski,kuchnia ogromna ,salon....ale ten ogród po lewej ,a po prawej wlasna plaża i jezioro...to dopiero bajka....osobisty jako ,że jest czlowiekiem zazdrosnym o wszelkie powodzenia ludzkie,nie powiedział nic ,bo jak mu się cos podoba to nic nie mowi....
ja jej powiedzialam odrazu....Ulka masz zajebisty dom....bo ma...
a ze ma tez kredyt na 30lat to juz szczegół....
zjechało nas sie sporo ,każdy z flaszką ,z kielbachą i chlebem ....
....popilismy na tym ognichu strasznie....to poprostu byla rozpierucha...nawet gitara i harmonia była .....tylko po 24-tej zaczął wkurzać nas facet z domku naprzeciw ,normalnie przez jezioro sie darł przez jakiś głosnik....żebysmy sie uciszyli bo noc....może i byśmy sie uspokoili...ale na koniec dodał ,że jestesmy swołocz i hołota....po tych słowach chlopaki rzucili się wpław przez jezioro,zeby mu sprać ryja....a my zamiast działać i chłopaków połapać- rozlożyłysmy się na cieplym piasku ,sącząc drinki,nawet tak sie spokojnie zrobiło bez nich można było poplotkować...tym bardziej ,że Ulka ma romans z jednym takim murarzem i chciałysmy znac szczegóły....kobieta idzie na całość ...kredyt ,mąż i kochanek...ze slodkiego plotkowania wyrwali nas te nasze glupie chłopy...o dziwo dopłynęli i zaczęli wydzierać się przez ten glosnik,ze nas kochają i wogóle jestesmy zajebiste....Ulka zaczeła płakać ,że suka z niej ,mąz ją tak kocha ,a ona się puszcza z tym murarzem.......co ma boskie ciało i jej tak mruczy do ucha......i wogóle to jej Łukasz to chyba niepłodny ,bo się badał i nawet do słoika zbierał te pleminiki z dwa razy ,albo z trzy ,a murarz to ma małego slicznego bobasa...(czyli płodny)....Aśka zaczęła ją pocieszać,że jedno zycie ,że robi coś dla siebie i w koncu wyznała ,że ona tez romans ma....i to z kim ! z nowym szefem........który niedlugo ma zostać ojcem...pierwszy raz był w biurze,a teraz to w motelu pod miastem.....nie zna go zbyt dobrze,ale sex z nim to magia różowa....(jak to ona mówi)
rozmowa się rozwinęła....nikt nie martwił się czy wszystkie chłopaki dopłynęli,czy się nie potopili i wogóle im sie tam najwyrazniej spodobało...bo zrobiło się tam glosniej niz tu bylo przedtem....
.....te romanse dobiły nas na tyle ,że żadnej nie chciało się iśc po jakiś napój i zaczęlysmy pić wódkę z gwinta....
nie wiem czy widzielismy Kac Vegas....mniej więcej tak wyglądał nasz poranek....chłopaki nocowali u sąsiada po drugiej stronie jeziora...Aśka spała na piachu na plazy,przykryta dziurawym materacem,my doczłapałysmy się do tarasu....
...o dziwo powietrze tam tak fajne,czy jakoś,że kac nie byl taki nieznośny....i po przebudzeniu ,nie było tak zle....
....po 8-smej z głosnika dobiegł przepity ,ochrypnięty głos ,któregoś z naszych z pytaniem czy wszystkie my som....
.....a że chłopaki narazie wracać nie chcieli zza brzegu....stwierdziłysmy,ze strzelimy sobie kompiel nago o poranku....
niesamowite uczucie...tym bardziej ,że burza zaczęła szaleć w najlepsze (idiotki z nas).....
.....
....popołudniu kiedy znów słonce zaczęło jarać....na jeziorze pojawiła się łodka....a w niej chłopcy i ten sąsiad....
szybko sie pozbierałysmy, bo po nagiej kąpieli ,nagie opalanko i obowiązkowo piwo....
....

o tu wyszły jaja jak berety....kiedy wyczekiwałysmy ,aż dopłyną stojąc rzędem na brzegu ,Aska wycedziła nam przez zęby,kiedy byli całkiem blisko....że : kurwa ten sąsiad to ten jej nowy szef czyli jej kochanek...otworzyłysmy wszystkie japy z wrażenia...bo on z Aski chlopem za szyje sie trzymali w tej łódce owinięci szalikiem z napisem jakiejś drużyny roześmiani od ucha do ucha...chociaż im byli bliżej tym usmiech tego sąsiada,czyli nowego szefa,czyli kochanka tez jakby przygasał,na widok Aśki.....
oczywiscie mozna zachowac pozory,udawać i teges ,ale ja z Pauliną nagle zapragnęlismy sie przejść......normalnie hoduuuu...moze i nic sie nie wydarzy ,ale my przy tym nie chcemy być....po parunastu szybkich krokach ... w trzcinach znalezlismy piekny kajak...bez dziury ,normalny....
wsiadłysmy z lekkimi przebojami ,bo jak mozna spokojnie wsiąśc do kajaka jak się czlowiek słania od śmiania ,alkoholu i wrażeń....i zaczęłysmy wiosłować....bo wiosła też były....
dopłynęlismy do jakiego zwężenia ,gdzie było pełno kajaków....ktos dał nam kapoki,ustawili nas w kolejce i normalnie ktos strzelił z kapiszona na start!
nie wierzyłysmy własnym kurde wiosłom....uczestniczyłysmy w wyścigu....
....nie był to typowy wyścig ,raczej spacerowy,wycieczkowy....
gdzies przed nami jakiś piąty kajak dalej....płynął mój kolega z pracy! zauwazył mnie ,drząc się ,że nie poznaje koleżanki,ze aktywny tryb zycia,a jakże....
ale on to on ,ale przed nim w kajaku siedzial mąż Ulki! który widząc,że go zauważyłyśmy ,rozłożył ręce w geście pt.: nie wiem skąd tu się wziąłem ,no ale płynę....
....ja to juz się śmiać nie miałam sił.....mąz Ulki z komórki towarzysza kajakowego zadzwonil do niej ,ze w trójkę bierzemy udział w spływie ,znaczy w wyścigu....zeby piwa dowiezła ,bo trzezwiejemy ....
a w tym czasie w domu Ulki mąz Aski rozczulał się nad poznanym sąsiadem znad przeciwka ,bo ten im wyznał w nocy,że żona ma ponoć dowody,że on ją zdradza z taką rudą....przejęty bidulek strasznie...za to...
....sąsiad juz się nie żalił, Aśka-rudzielec stwierdziła,ze chętnie pokosi trawnik przed domem....ona kosiła ,oni pili....a my wiosłowaliśmy...
....kiedy wrócilismy.......Aska nawet miala focha,że jej do druzyny nie wzięłysmy,ze świnie jestesmy....a kto kurde wiedział?.....
tym znalezionym kajakiem Ulka osobiście odwiozła sąsiada-kochanka na drugą stronę,śpiewając przy tym harcerską piosenkę o stokrotce......
cud ,ze nikt sie nie utopił,że romans sie nie wydał.....chociaż mąz Aśki długo stał wypatrując się jak Ulka wraca w tym kołyszącym się kajaku...
........

....a teraz mi Aśka dzwoni ,że ta jego zona to ponoć detektywa wynajęła...kto wie ,może ten znaleziony w trzcinach kajak to jego był?
....

piątek, 16 lipca 2010

Kaczyńskiemu już podziękujemy

każdemu dzisiaj opadły witki ,nawet tym co Kaczyńskiego nawet nawet ....
oto farbowany lis zrzucił swą owczą skóre (czy jakoś tak)....oglądając jego konferencje w zakładowej stołówce....uszom nie wierzylismy,az nam kawa zabardzo przestygła ,taki siok....że też facet ma gadane ,bajer i za duzo filmów kryminalnych....tu się juz raczej zakład zamkniety kłania...dobry psychiatra , biały kaftanik jak nic...i emeryturka gdzieś w lasach nadmorskich....
chłop nogami i ręcyma atakuje ,czyli broni ,żeby ludziska jak już wyjdzie całkiem na jaw ,ze Jarek dał przykaz lądowania ....nie wyrzucili go z hukiem z Wawelu w tej trumnie czerwonej,czarno czerwonej ,czy brązowej włoskiej na ,którą deszcz raczej nie padał......atak to ponoć dobra obrona....ale nie w takich warunkach.....
on nas Polaków ma za kompletnych kretynów....myśli,że "połkniemy"wszystko co wymyśli sobie w tej małej główce...głaszcząc wieczorem swojego kota.....
a mi dzisiaj jeszcze coś na myśl przyszło....czy aby on nie jest gejem?
tak jakoś w związku z tą paradą....
widzieliscie kto składa sprzeciw? dwie młode dziewczyny w sukienkach z głebokiej szafy babcinej i jakiś prawiczek co spi z rączkami na pościeli....
komu przeszkadza jakaś parada? a niech se idą....dajcie ludzie żyć.....
...no ale to ,że Jarek przesadza to juz fakt.....
jak to powiedział prezesio:Nie znam nikogo komu zależy na ukryciu prawdy o katastrofie Smoleńskiej ....oj chyba znasz Jarku ,znasz...zrobisz wszystko,żeby się nie wydało...bo ty doskonale wiesz jak to było....
i wtedy ratuje cie tylko male mieszkanko w Meksyku....
.....życzę sobie i wszystkim ,żebysmy nie zniżali się do jego poziomu....
...moherom precz.....harcerze też sa politycznymi pisowcami...nieładnie ,nieładnie....
nie wspomne o nierobach księżach....bo mi się nóż otwiera...obiboki....co nas uczą jak żyć...a sami o tym pojęcia nie mają....
dobrze mój brat kiedyś powiedział upasionemu księżulkowi po kolędzie....bo ten zaczął go pouczać jak dzieci wychowywać....-będzie miał ksiądz swoje dzieci,wychowa to pogadamy.....
amen.

wtorek, 13 lipca 2010

moje imieniny

z tym latem to deko przesadzili ,ale u nas tak jest ,jak już pada to do osrania ,jak ciepło to bez wytchnienia....nawet nocą nie ma spokoju....na dodatek mój jak piec martynowski,nogę zarzuci i zadowolony.....jedna wielka sauna
.....przypomniał sobie z samego rana ,że mam imieniny ,kupił jakomś różyczkę dziwną....dla mnie kwiaty to strata kasy,ale dobra,przyjęłam....zerkałam za prezentem ,ale on stwierdził,ze prezenty to na urodziny ,na imieniny kwiaty....zajebiscie ,tylko urodziny miałam całkiem niedawno i napisał mi tylko jakiegoś esa....i weś go tu szanuj....
postanowiłam sama sobie sprawić prezent....tym bardziej ,ze w tym roku nie wyprawiam imienin....szczerze mówiąc ,mam już dosyć tego bałaganu,gotowania i siedzenia po nocach....wkurzają mnie niektórzy znajomi....a juz przegięciem było ,że M....wyjechała sobie na swoje imieniny gdzieś(niewiadomo gdzie) potem wyjechała na imieniny swojego....ale do mnie ,do innych owszem przylazła....B.tez zaczeła kręcić ,że wyprawianie imienin wyszło juz z mody,że lepszy spontan....i dobrze...skoro tak....nie będę się wychylać....i ile mi w kieszeni zostaje....
oznajmiłam więc,że mam drugą zmianę...i nawet nie wspomnialam ,że przekładam....i oto historyczna chwila ,w naszym kregu znajomych przestano obchodzić imieniny....ewentulanie esemes ,lub telefon z życzeniami....
....moja mama jak ma imieniny wypożycza stoły i ławki z wiejskiej świetlicy...jest gwarno,hucznie i stoły się uginają od jadła....ale to inny rocznik ,ludzie z innych czasów....dziś jest jak jest....brak czasu,kasy i chęci....
.....
poszłam sobie więc do kosmetyczki....uchichrałam się z nią ,że dawno się tak nie uchichrałam....kupilam sobie bajeranckie sandaly i kiecke ....bardzo sexi....ubrałam się w to odrazu w sklepie i spotkałam się na mieście z moją najlepszą,odpiłyśmy lampkę wina w uroczej kawiarnii....odprowadziłam ją na busa ,bo wyjeżdza do Anglii.......
wrócilam do domu w dobrym humorze....mój zmierzyl mnie ,poprzyglądał,pomlaskał i oblizał....i tyle jego,niech spada....facet to myśli,że wszystko pójdzie w niepamięć....
a ja notuje wszystkie jego docinki ,braki prezentów,braki czulości ,wogóle wszelkie braki,żeby nasz związek miał jakiś sens(chociaż nie ma sensu od wielu lat)....on uważa ,że wszystko jest oczywiste....i się myli....i kiedyś się zdziwi jak powiem mu ,że calokształt się "przegiął"...i go nielubie .....

niedziela, 11 lipca 2010

nienawidze....

nienawidze tego swojego osobistego...im jestem starsza tym nienawidze go bardziej.....typowy egoista i samolub.....twierdzi ,ze miał trudno dzieciństwo....nigdzie nie jezdził,nikt go nie przytulał,nikt nie wyprawiał urodzin itp.itd. więc on też nie bedzie swoim dzieciom....
psychopata to mało....
nie chce mi się z nim dyskutować...bo po co ....i tak tego nie pojmie....
.....czekam z niecierpliwością,żeby w koncu wybył....żeby wróciła moja przestrzeń....i świeże powietrze w domu....
....nie wiem co ja w tym czlowieku widziałam....ale głupia byłam ....
....nienawidze jego dotyku ,jego glosu i tych jego ceremonii....
...........poprostu go nienawidze....
piszę to zerkając jak zalega na kanapie....jaki jest stary i brzydki....
nienawidze go

piątek, 9 lipca 2010

dzaiłkowiec

tak żę....lubie swoją pracę....bo mnie uszlachetnia ...urobie się jak dziki wół w kamieniołomach....ale skupisko tylu kobiet to jest to co lubie....jeszcze nie połapałam się kto z kim ....a romanse kwitną w naszej firmie-az dziw...rodzą się dzieci i obiekty wymieniane są na lepszy model....dwie kobitki ponoć biły się na hali o faceta(szkoda,że zdarzyło sie to nie na mojej zmianie).....
...kobiety ogólnie są zawistne i wredne ....ale jesli nie chodzi o kasę i faceta ,są poprostu fajne....i lubie z nimi sączyć kawę w zakładowej stołówce....
wogóle kobiety są silne i odpowiedzialne ....facet to taki obiekt ,który gdyby zamienił się z nami miejscem ,nie dałby rady nawet miesiąc....nie wiem czy tak ich nauczyłyśmy ,czy to taki marny pomiot....
jestem typową matką zakochaną w swoim synie do nieprzytomności....ale patrząc na niego widzę,kolejnego wygodnickiego...co liczy ,że jak sobie zaradną kobitę znajdzie to nie zginie i nic go obchodzić nie będzie....mierzy wysoko...bo liczy na wysoki standart....
....w pracy obserwuje kilka kobiet...bo ja taka obserwatorka jestem....
nasz babachłop ,jest zaborczy i wiecznie pokazuje nam palcem co mamy robić,chociaż jest na takim samym stanowisku co my....narazie wytrzymujemy i szeptamy po kątach....ale kobieta jest walnięta i jej opowieści o wrednej ,zawistnej matce,coś mówią nam ,że one siebie warte....
....za to marudna stara-ale młoda (młodsza) uwielbia swoją działkę....i to jest straszne ,żeby młoda osoba była zapalonym działkowcem,gadała tylko o plonach,opryskach ...a w super markecie była raz -bo tłok ....jeziora ją przerażają-bo tłok....a morze-to już wogóle tłok....
i kiedy nastają te dni...zwalnia się z pracy ,bo umiera...nie znam tego bólu ,bo się nie roztkliwiam nad tym tematem...uważam ,że sie kobiety czasem lubią z sobą "popieścić i poużalać"....oczywiscie prosto z pracy pojedzie zdychać na działkę....podziwiam.....ja lubie zmieniać miejsca ,poznawać nowe....przeisadywanie wekeendami i popołudniami na działce by mnie dobiło....aloha

upał mózgów

jestem wypompowana .....nienawidze prowadzić w takie upały,wszyscy mają jakomsik głupawkę ,każdy szuka zadymy na drodze....a faceci myślą ,że są geniuszami za kierownicą-dupki....
przesiadam się na podmiejski i mam w dupie gdzie zaparkuje,czy musze zatankować i czy ktoś mnie nie puknie i pokaże że go głowa boli....
....uwielbiam Palikota....uważam ,ze tacy ludzie muszą być...uważam że PiS powinien zniknąć z naszej areny politycznej ,bo to chorzy zawistni ludkowie....uważam ,że Polsce nalezy się spokój i kultura polityczna ....uważam ,że w koncu powinni zrobić coś dla nas szaraczków....a PiSowi zalezy tylko na zadymach ,akcjach i biorą za to nasze cięzko zarobione pieniądze!!!...

....z nudów słuchałam ostatnio w pracy Radia Maryja....normalnie się w pale nie mieści ,co oni tam wygadują....jad ,jad i jad sączy się do ucha...a w tle Bóg ,różaniec i złożone rączki...i te ich stwierdzenia ....PO to diabeł wcielony,tak samo Owsiak ,mamy na to dowody ,ale narazie ich nie podamy ,bo akcja w toku....wogóle mają na wszystkich haki,wymyślają cuda ,ale szczegółów nie podają ,żeby nie zapeszyć....a tak naprawdę ,to ich wlasne ,wymyślone i pokolorowane Niuuusy ,mogą sobie gadać co chcą ,wymyślać co chca i kłamać -tak jak PiS....i pytam się czy w koncu ktoś się tym zajmnie? gdyby PO ,albo inna partia miała takie radyjko....PiS grzmiało by ,jak mój sąsiad w kiblu o szóstej rano....ale o pedofili i zboczonych księżach cichosza....hipokryci
....
boję się ludzi-psychopatów....szczególnie w tym upale ....skąd tacy ludzie się biorą....patologia powinna mieć zakaz rozmnażania się....w bloku mojej ciotki ,są az trzy takie rodziny....do pracy się nie garną,bo MOPS da,brat Albert nakarmi ,a wieczorami się grzmocą i dzieci robią.....jak się urodzi to taka radość i miłość,a potem dzieciaka wychowuje ulica...kradnie ,demoluje i oby nie cos więcej.....
....

wtorek, 6 lipca 2010

nie mam na nic czasu

to jest dramatyczne ,ale nie mam czasu na neta...praca ,dom ,gary ,a wieczorem jezioro....
w pracy gorąco ....fizycznie i psychicznie....co tam Datta.....Anetta jest dopiero dziwnym przypadkiem....
za to moja ulubiona strasznie lubi obgadywać nieobecnych.......nie lubie takich akcji....dzisiaj ja byłam nieobecna....ciekawe jak po mnie jechali....
ogólnie nie mogę się dogadać z osobistym....znaczy jesli byśmy usiedli i poważnie pogadali ,może byłoby lepiej....ale mi się poprostu z nim gadać nie chce...nie lubie strasznie ludzkiej głupoty połaczonej z wielkim ego i jeszcze większą nieomylnością własną....no poprostu witki opadają.....
....ciesze się ,że Komar wygrał....nie wiem co zrobi ,a czego nie zrobi....ale przynajmniej będzie spokój ,kultura i świat nie będzie się z nas śmiał.....
.....
....a i kocham małe przyjemności....zdecydowanie sprawiają czlowiekowi radość w tym posranym życiu....

sobota, 3 lipca 2010

wer

cisza wyborcza jak amen w pacierzu....ale oby mohery nie poszły na wybory....
....cięzki tydzien za mną....kobieta ma wogóle ciężkie życie....musi zarabiać na dom,gotować ,prać,być zawsze wyspaną ,piękną i usmiechniętą,no i pachnącą....facet tylko pracuje....nie martwi się co zrobić na obiad i nie ma okresu.....
mój syn pięknie gra na gitarze....każda dziewczyna ,której zagra odrazu robi się "miętka"....facet powinien umieć grać na gitarze....powinien zabiegać o kobietę....czasem naskrobać pieknego esemesa ,a nie mysleć,że ona napewno wie ,że on ją nadal kocha....
faceci lubią zmiany ,nie lubią starych kobiet....kobiety lubią czasem poflirtować....faceci omijają flirtowanie a chętnie zaliczyliby szybki numerek.......
....mam okazje obserwować takie "obiekty"...i co z tego wyjdzie nie wie nikt.........czuje się tez obserwowana ,ale ja lubie tylko flirtować.....
wogóle ta nowa firma słynie z romansów i historyjek tego typu....że też im się chce i mają czas.....ale ciekawie nie powiem....
....jutro zamierzam smażyć się na plaży i pluskać w chłodnej wodzie....mam dosyć ukropu na wielkiej hali produkcyjnej....gdzie wszędzie buzują męskie hormony

piątek, 2 lipca 2010

Kaczynski z kotem

polece politycznie....bo mnie baba w osiedlowym sklepie wkurzyła...nie dosyć,że zablokowała kolejkę ,to jeszcze wymachiwała ręcyma,krzycząc : a co to ,ze kawaler to zle!!! ze nie ma dzieci to zle!!!!

ja tam mysle sobie,boje się nawet ,że ten karakan fałszywy wygra .....
i niech wygra niech ród Kaczynskich zostanie znienawidzony tak totalnie do konca.Bo jak wygra nie zrobi NIC!
skłóci caly naród,skłóci nas z sąsiadami i zawetuje wszystko co sie da.... i jego wyborcy juz po kilku miesiącach spuszczą głowy.....spokornieją...bo ja w tą jego przemianę nie wierzę...........
...a tak do tej baby co tak morde darła...sama może i prowadziła sie dobrze(chociaż nie jestem pewna),ale jej córcia jest jak ten Kaczyński....kota ma,który ma swój pokój osobisty! ...oprócz kota strzaskaną skóre na asfalt ,bo mysli ,ze to ładnie....przynajmniej osiedlowe solarium prosperuje dzięki niej.....i treske blond doczepianą do samego pasa....baba po 40 wygląda jak upiór...czyli z tyłu liceum z przodu kurwa prehistoria ....miala fajnych facetów(na chwile) i jej krzycząca matka liczyła na wnuków(teraz twierdzi ,że nie)....ale niestety za bardzo skupiona na sobie , w młodości za dużo się "skrobała" ,więc potem nie wyszło....zobaczyć ją ciemną nocą-zawał....

i taka baba chwali w niebiosa Kaczynskiego...bo on kawaler ,a jego corcia rozwódka...oboje kotki kochają ,zawistni,wredni,fałszywi ....nie uwazam ludzi bez rodziny,cos z nimi musi być nieteges........
będe głosować na Bronka....bo on jak mój ojciec...dobry,fajny i wie co to życie....ale trudno jak przegra ....to nie wiem czy nawet w tej pięciolatce wyniosą z hukiem z Wawelu parę prezydencką....bo to nastąpi napewno kiedyś kiedyś....ale kto wie ,może calkiem niebawem....
bo nadal uwazam i uważać będę ,że w kokpicie siedział Leszek i z zaciśniętymi zębami mówił: ląduj ,ląduj ,mówie ci kurwa ląduj!