środa, 26 czerwca 2013

amen

czas płynie ....jak wiadomo....

okres letni nie sprzyja "notatkowaniu" chociaż tyle chciałoby się przelać na klawiaturę....

....małżenstwo na odległość nie popłaca...
....poranne bieganie to super sprawa....nawet jak się wiecej idzie ,niż biegnie....

prokuratura powinna zająć się rozgłośnią Rydzyka ....faceta który szczuje tych swoich z sekty na normalnych ludzi...

bo to sekta jest.....

koleżanka po długim ,bardzo długim staraniu się o dziecko w koncu zaszła w ciążę.....bardzo się ucieszylismy...

a ta stara babka z recepcji ,co nałogowo słucha ojca inkasenta i innych pasibrzuchów -zboczuchów....odrazu jak się dowiedziała to w te pędy do naszej kolezanki ,.....bo jak sie dlugo starala to napewno ta ciąza z in vitro....a to według niej grzech

na szczęście babkę zatrzymaliśmy w drzwiach i nie nawiedziła naszej koleżanki....

i wytłumaczylismy  babce.....

chociaż takim co sluchają radia maryja i tego trwam niczego się nie da wytłumaczyć....

oni jak takie szare bydło robią wszystko co im w tym radyjku powiedzą i jeszcze ostatnie pieniądze wpłacą na konto Rydzyka i spółki....

ale dzisiaj babki juz nie wyłapaliśmy i dziś dotarła do naszej koleżanki w poczatkowej ciąży ....z tekstem ,żeby nie usuwała dziecka ....
wpojono babce w tej rozgłośni ,że każda kobieta w ciąży chce usunąć...

tym powinien się ktoś zająć....

 ...nikt ot tak sobie nie usuwa dziecka....a in vitro to bardzo długo i trudna droga...

stare dziadki i babki z księżami na czele będą nam dyktować jak mamy żyć.....Ojciec dyrektor nie popuści, jest mściwy, jak na katolika przystało

prokurator niech posłucha Radia Maryja....piorą tam mózgi i drenują kieszenie i kiedyś z tego będzie coś niedobrego.Amen

czwartek, 6 czerwca 2013

sama

byłam dzisiaj u Małgosi.....mamy dwóch niepełnosprawnych chłopców....wyobrażacie sobie dwóch niechodzących ,prawie nie mówiących calkiem pokaznych ciałem facetów....


siedze dośc mocno w tym temacie....bardzo przejmuje się tymi chorymi dzieciakami....cholerny ,niesprawiedliwy los....

chce sie krzyczec z bezradności.....

działamy jak umiemy....organizujemy wycieczki ,zwykłe pogaduchy.....spotykamy się w gronie rodziców dzieci niepełnosprawnych i samych dzieci.....

wkrecili się tez w to księża....dwóch ,nikt ich specjalnie nie zapraszał....pewnie mieli wytyczne odgórnie....przychodzą i trzeba koło nich skakać,płacić za nich miejsca na wyjazdy ,żeby łaskawie byli....jeden nawet się stara,ale drugi patrzy na dzieci z jakomś dziwną odrazą.....
....tak to widzę.....
nie cierpie księży ,uważam ,że to zwykłe obiboki.....niespecjalnie wiemy jak się ich ze stowarzyszenia pozbyć.....
ale nie o tym....

lubie być na tych spotkaniach ,bo dają mi wiele sił.....

ale nie jak nie możemy zachęcić ,ja nie mogę,aby Małgosia ze swoimi synami też do nas przychodziła.....

ona odbiera to jako litość ,że my tam biadolimy tylko.....żeby wiedziała ,ile tam śmiechu i dobrej energii......

wpadam czasami do Małgosi....niestety nie mam czasu ,żeby robić to czesciej....
dom ,praca ,moje problemy.....wieczny bieg .....dzien przepływa mi przez palce....


Małgosia tez pracuje....musi ,bo porzucił ja na dodatek mąż.....może nie tyle ,że porzucił ,odszedł....jak to facet nie mógł znieść cierpienia swoich dzieci....najlepiej tak....nie może znieść i odchodzi.....a ona ,matka znieść musi.....

faceci zawsze idą na łatwiznę....jak jest dobrze ,to ok....jak trzeba powalczyć i trzeba zapomnieć o sielance to zwijają manatki i juz ich nie ma.....
tyle co dobre to przysyła Malgosi pieniądze....chyba ma wyrzuty sumienia....przesyła poczciwą sumę......
Małgosia zaczeła pracować ,jak on odszedł....trafiło jej się w dużej firmie...pracuje ,ciężko fizycznie....na pół etatu.....

w czasie jak jest w pracy ,chłopakami opiekuje sie niania....
rano ubiera je,karmi ,sadza na kanapie i załancza telewizor......tyle jej roboty.....chłopaki są wiotkie ,słabe .....przez te kilka godzin zwyczajnie czekają na mamą....
niania gotuje obiad ,jak sie jej chce troche posprząta ,jak jej się chce to wstawi pranie....
cięzko znaleśc nianie do dwóch niepełnosprawnych dzieci....

Małgosia kiedy wraca z pracy ,oni cieszą się jakby jej nie widzieli kilka lat.....
.......ona nie ma czasu ,żeby odetchnąć.....żeby odpić spokojnie kawe i zwyczajnie poleżeć na kanapie i obejrzeć gupkowaty serial....

pytają się jej odrazu czy wyjdą na dwór ,przez otwarte balkonowe drzwi ,docierają do ich uszu piski ,smiechy i inne odgłosy z placu zabaw.....

Małgosia broni się przed wózkiem inwalidzkim dla starszego....myśle ,że robi zle ....dałoby to mu w pewnym sensie wolność...ale ona chce ,zeby chodził o kulach....
nie radzi sobie z tymi kulami ,jest słaby ,nogi się rozjeżdżają....brak siły....
ale dzielnie sprowadza go po schodzach na dwór ...trwa to kupe czasu....ten mlodszy czeka cierpliwie w domu na kanapie...

kiedy juz go sprowadzi i posadzi na ławce przed blokiem....leci po mlodszego....tego prowadzi pod pachy ....mały ma slabe nogi ,leje sie przez ręce....ale ona nie daje za wygraną....

młodszego sadza na ławce i skonana siada obok nich....
siedzą i patrzą jak chłopaki w ich wieku grają w piłkę,jeżdzą rowerami ,biegają ,skaczą.....
jak Małgosia troche odpocznie ,prowadza chłopaków na zmianę....
sa bardzo grzeczni....starają się....mają potrzebę wygadania się....

znieczulica w naszym kraju sięgła zenitu....nikt z tych młodych ludzi z podwórka nigdy nie pomyślało,że może posiedzą z tymi chłopakami....pogadają o głupotach....jakie to byłoby przezycie dla tej dwójki....
oczywiscie stare babcie ,dewotki zawsze zdążą rzucić wredny komentarz ....a potem pędzą do kościółka.....

czasem Małgosia wsadza ich do auta i jezdzi po mieście....czasem bierze do marketu....mysle ,że gdyby mieli te wózki elektryczne dawaliby radę....ona nie chce...
raz idzie z młodszym do marketu ,raz ze starszym.....

całe szczęście ze Unia daje kase na rehabilitacje ,więc wozi ich do fajnych gabinetów i tam ich cwiczą....
całe popołudnie jest dla nich....wieczorem kładzie ich spać i pada jak kłoda ,a o 5 trzeba wstać....
i tak bez końca.....

najgorsze jest to ,że Małgosia nie chce ,żadnej pomocy....jest dumna ,dzielna ,ale niepotrzebnie chce sama wszystko nieśc na swoich barkach.....
kiedyś załatwilismy wolontariuszy ,bardzo chętynych ,chcieli pomóc....
samo wzięcie chłopaków na spacer ,albo zabawa jakas ,ogólnie przebywanie z młodymi ludzmi....Malgosia mogłaby odsapnąć...
ona jednak nie chciała.....

jest bardzo niechętna do jakiejkolwiek pomocy.....jak się taka trafi ,zawsze kręci nosem....

podziwiam ją,bo jest zawsze usmiechnięta ,zawsze ładnie uczesana ,ładnie ubrana...chłopaki zresztą też.....ale to ,że jest w tym wszystkim sama ,to zwyczajnie zasmuca.....nie dopuszcza nikogo....



ostatnio usłyszałam od niej dziwne jakieś stwierdzenia....jakby ci ludzie co deklarują pomoc ,to ona bez łaski ,nie chce i już....

chłopaki chorują na jakomś dziedziczną chorobę,nie jest to typowe porażenie ,albo inna niepełnosprawność....stwierdzono ,że gdyby urodziła dziewczynkę na 100% będzie zdrowa....ale jesli urodziłaby znow chłopca ,on też byłby niepełnosprawny.....

nie podobało mi się tez to ,że wolontariuszki na święta postanowiły przebrać się za śniezynki ,był Mikołaj i odwiedzić chłopaków i dać im paczę....sami się złożyli z własnej kasy na prezenty....mój syn tez wtedy poszedł,starannie się przebrał za Anioła.....

Małgosia przyjęła ich w lekko uchylonych drzwiach ,nie wpuściła ich do środka....

zraziła tych młodych ,przecież chcieli dobrze....

od tamtej pory dalismy spokój.....nic na siłę...

dzisiaj wpadłam do niej...bo chciałam ją zaprosić na działkę do moich znajomych ....mają dzialkę nad jeziorem....sami podsunęli mi ten pomysl....


wszystko zaplanowaliśmy ,będzie grill ,przejażdżka wozem z koniami,potem popływamy po jeziorze sporą łódką.....
moi znajomi ostanio widzieli ją jak szła z tym młodszym po parku....ciągła go prawie ,a on ledwo stawiał nogi....sami mi zaproponowali....
....
Małgosia na tą propozycję prawie nie zareagowała....
ma wolny wekeend ,mogłaby odpocząć,a chłopaki zmieniliby miejsce....
powiedziała ,że sie zastanowi...
ale juz wiem ,ze jutro zadzwoni i odmówi....
....
ludzie chca ją odciążyć ,pomóc ,ona tego nie chce....chociaż sama ledwo zipie....


kiedyś raz udało mi sie zabrać ją nad morze....jej młodszy syn mial wtedy trzy lata...
pojechały moje dzieci ,koledzy syna...i każdy stanął na wysokości zadania...
ten jej mały aż piszczał ze szczęścia ,kiedy budował zamki na piasku z moim synem i jego zwarjowanymi kolegami....
starszego jej syna długo namawialismy ,żeby się wykompał....chciał,bardzo....
ja trzymałam go pod ramiona ,Małgosia za nogi...potem pomału szlismy z nim do wody....
on sie śmiał ze szczęścia ,a mi łzy same leciały ciurkiem....
bal się ,ręce rozłożyl ,troche nas podrapał,ale potem się odprężył.....

ale się kompał .....i był na prawde szczęsliwy....

zamiast cieszyć się beztroską swoich synów Małgosia wyłapywała tylko złe i wścibskie spojrzenia innych ludzi....
tłumaczyłam jej ,że gapić się będą zawsze ....nic się na to nie poradzi....

Małgosia chce dobrze dla swoich synów,ale jest wewnętrznie poblokowana....nie chce żadnego kontaktu ,żadnej pomocy.....

podziwiam ją....jak opowiada o nich ,aż świecą jej sie oczy....bardzo kocha swoich synów...nic im nie brakuje....czasem opowiada tak jakby byli zdrowi ....troche to dziwne....tak jakby nie zauważała jak bardzo sa niesprawni....

kupiła komputer i namawiam ją na założenie internetu ....niech chłopaki sobie pograją......wyluzują się....

chłopaki nie rokują zbytnio....ale ona ćwiczy ich bez wytchnienia i twierdzi ,że będą chodzić....
może i będą,oby....
ale gdyby mieli wozki elektryczne ,mogłaby z nimi pojechać chodnikiem na miasto ,a nie tylko ta ławka na placu zabaw....przecież to tortura ,mogą tylko patrzeć jak inni zwyczajnie korzystają z życia ,są sprawni....
gdyby mieli wózki mogliby jedzić po domu sami....jeden sąsiad ,nawet zadeklarował sie,że zrobi podjazdy.....ale ona odrazu się obraziła....
mogą jezdzić na wózku ,ale nadal ćwiczyć chodzenie....

ich niania wychodząc powiedziała mi ,że bardzo lubi chłopców i też ubolewa nad faktem ,ze Malgosia sama ze wszystkim chce sobie poradzic....dziwga ich no stop...ile jej kregosłup  jest w stanie wytrzymać?

tyle ludzi chce jej jakoś ulżyć....
a ona nie chce....ona daje radę....

.....ja jako matka staram się jak najwięcej czasu poświęcać swoim dzzieciom....zawsze tak było...oni na pierwszym miejscu....
ale sama wiem po sobie ,że jak padam na pysk to musze odapnąć ,przejść się ,zamknąć na chwilę w ciszy.....
wtedy znów mogę działać...

a Małgosia nie odpoczywa ....chodzi tylko spać....
...........wolontariusze nadal są chetni ,chcą zwyczajnie trzy razy w tygodniu zabierać chłopaków na spacer ....w fajne miejsca....
na pieszo ,do tych fajnych miesc szliby z rok ,więc załatwią fajne wózki inwalidzkie z kolorowymi kółkami i bajerami i popędzą....
ale nie miałam odwagi powiedzieć o tym Małgosi......
pomogłam jej sprowadzić chłopaków na dół na ławkę na placu zabaw....
posiedziałam z nimi chwilę ,porozśmieszałam i niestety musiałam już jechać.....

nie wiem ,czy Małgosia cieszyła sie z mojej wizyty....
......
.....

środa, 5 czerwca 2013

ceń czas

dzis miałam czas na wszystko.....praca w granicach normy....czyli od 6-tej do 11-stej........

tak mogłabym pracować...



obrobiłam się ze wszystkim ,dla wszystkich....a że jestem taką Matką Teresą....teraz nie mam nawet sił zrobić coś dla siebie...oprócz spotkania z poduszką.....

każda chwila w tych zwarjowanych czasach powinna być spożytkowana bardzo rozsądnie.....


ciotka dzwoni ,że u nich powódz ,a u nas słońce ,aż mi głupio

niedziela, 2 czerwca 2013

niejadek

miałam okazję kilka dni pobyć w Berlinie ....uwielbiam to miasto ....czuje tam  wolność.....chociaż dziadek twierdzi ,że to miasto wroga....

ponoć w innych niemieckich miastach jest jeszcze fajniej....bywam tylko w Berlinie.....

szkoda,że Polacy to tacy ponuracy co palcami potrafią wytykać każdego kto odbiega od ich normy.....

na dodatek w pewnej galerii była wyprzedaż perfum ,więc opkupiłam się po pachy....

aż żal było wracać do tej wiecznie rozżalonej nad sobą Polski.....

na miejscu zastał mnie stek spraw i rodzinnych burz....

a że na wekeend córka pojechała do Dublina ,a syn wybył koncertować...zamknęłam się na trzy spusty i zrobiłam sobie czas dla siebie....


rano z moimi psami biegalismy po parko-lesie....potem robilam sobie sałatki , im wołowinę z biedronki....

piłam kawe ,troche wina,nakładałam sobie na twarz dziwnie pachnące maseczki ....
wieczorem szlismy na długi spacer ,cudną spacerową trasą...a noce zarywałam na necie.....dwa dni dla siebie to dobra rzecz......


niestety z takiej sielanki odrazu spada się na twardą dupę....

kanapowy wszedł w konflikt ze swoim szefem i jego praca wisi na włosku....u mnie tez bryndza....wydaje mi się ,że u nas kryzys dopiero puka do bram ,a w sumie już stoi w bramie z tym swoim gupkowatym uśmieszkiem....

jeść mamy co,prąd i woda jest.....ale jak ktoś żyje na wysokim poziomie niczego sobie nie odmawiając i nie ciesząc się ze zwykłych rzeczy to takiemu będzie ciężko.....

niedziela jest deszczowa i wietrzna ,wiec bez wyrzutów zalegam na kanapach....przeczytałam kilka stronnic książki ,obejrzałam "Małą Moskwę".....zdrzemłam się .....a teraz zaparzyłam kawę....

na fejsie obejrzałam fotki młodej z Dublina....szaleją dziewczyny .....ale są pod dobrą i mądrą opieką ,wiec jestem spokojna....

syna mam od godziny w domu .....odrazu dom zaczął żyć....o ciszy nie ma mowy....co chwila ktoś dzwoni do drzwi....i ta muzyka....

......mam jak na razie całkiem optymistyczne nastawienie....wypłukałam z głowy te wszystkie stresy.......
jestem gotowa na nowe....

.......mój dziadek  jest w kiepskim stanie ,chociaż funkcjonuje calkiem dobrze,byl nawet na spacerze....ale jego serce ,jak to powiedział lekarz ,ledwo kołacze.....

boję się takich chwil w życiu.....tych chwil.....


wykupiłam karnety na basen i cwiczenia "zdrowy kregosłup" wiec  będe wyginać śmiało ciało.....


sprowadziła się do nas do bloku córka sąsiadki.....jest odemnie o trzy lata mlodsza....
nie wiem czemu się sprowadziła....nieważne.....ale jest tak totalnie gruba....że strach z nią do windy wsiadać.....

i jak na nią tak patrze....jak ta ładna twarz jest tak obrośnięta tłuszczem ,jak jest jej ciężko,poci się i te jej ubrania....

to  mówie sobie w myślach :nie chce być gruba......

najsmiejszniejsze jest to ,że jej matka mówi ,że córka strasznie wybredna na jedzenie,tego nie tamtego nie .........

no popatrz no....niejadek