środa, 29 kwietnia 2015

jeszcze raz o Profesorze Bartoszewskim...jak można tak opluwać zasłużonych mądrych ludzi.

Onet zablokował komentarze, na WP takie morze nienawiści się wylało, że zgroza. Miłość większa jest niż śmierć - słyszymy na Mszy ... a tu co ? jeszcze większa jest dla nich nienawiść ?


 Jak można ,jak można tak opluwać zasłużonych mądrych ludzi.



 Pan Profesor krzyknął kiedyś "bydło".
Nikt, nawet Profesor Bartoszewski nie spodziewał się, że to będzie tak duża grupa



 On był jednym z najporządniejszych ludzi swojej epoki i nic tego nie zmieni. A już szczególnie te żałosne poszczekiwania miernot, podjudzanych przez ludzi niespełnionych w swoich marzeniach małych chłopców. Miernoty zdechną mniej lub bardziej pijane, dalej niczego nie rozumiejąc, a o Nim pewnie będą mówić podręczniki. Bo też kiedyś miernoty miały świadomość swojej nicości umysłowej i trochę się tego wstydziły, a dzisiaj, w czasach schlebiania głupocie ta ostatnia poczuła się na tyle odważna, że zabiera głos.

 nie dziwię się że przerażenie ogarnia zwykłych ludzi .. taka radość z cudzej śmierci to nie jest normalne, to nie jest dla socjologów tylko dla psychiatrów ... i ci ludzie mienią się katolikami ...

 poważnie obawiam pogrzebu,,co będzie jak te wszystkie hieny i wyjce wylegną na cmentarz i okolice?

 kiedyś śmierć to była świętość ... człowiek honoru szanował zmarłego wroga






p.s. pamiętajcie wszyscy ci którzy walczycie z głupotą ,szczególnie tą spod znaku PiS i Rydzyka : na każde słowo złe, nienawistne i podłe musimy dwa słowa dobre ...!

 Nienawidzę fałszu i zakłamania. Jeśli ktoś deklaruje,że jest katolikiem,to powinien wiedzieć,że Bóg jest miłością,a nie zapiekłą nienawiścia


 Wszystko teraz wolno zrobić motłochowi z człowiekiem,
Nawet po jego śmierci.



a na koniec perełka :

niedziela, 26 kwietnia 2015

Żegnaj Profesorze. Wielki, dobry Człowieku! Mam nadzieję, że choć w tej chwili nie będzie się lał jad

"Kto gardzi ludźmi, obojętnie, z powodów wyznaniowych, z powodów rasowych, z powodu ksenofobii wobec kogokolwiek, wobec ludzi pochodzenia ukraińskiego, białoruskiego, rosyjskiego, niemieckiego, żydowskiego – ten przede wszystkim gardzi sobą." / profesor Władysław Bartoszewski


 do 2005 roku szanowany przez wszystkich, po 2005 kochany przez jednych, znienawidzony przez drugich. Zupełnie wg tej samej linii, jak podzieliło się nasze społeczeństwo. W III RP pan Bartoszewski znalazł się po niewłaściwej stronie ; zamiast tu gdzie "MY" znalazł się tu gdzie "ONI" , stąd zawiść ...

Profesor Bartoszewski nazwał tylko po imieniu bydło gwiżdżące na cmentarzach



"Życie miało prawo nauczyć go nienawiści.
Nie nauczyło. Nauczyło go szukać w każdym tego co dobre, mądre, tolerancyjne..." piękne i mądre słowa o Profesorze Bartoszewskim.


i  Tacy ludzie powinni być chowani na Wawelu.....

ale prof.Bartoszewski na Wawelu nie złoży swych kości. Do tego potrzebny jest samolot, kiepskie lądowanie i brat blizniak



 Orły wymierają, much jest coraz więcej.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Najważniejsze to nie zgorzknieć, nie zgorzknieć

Fajne były ostatnie dni.
Weekend pełen gości, kolacje przy kuchennym stole,
świece, wino i dużo śmiechu.

niedziela, 19 kwietnia 2015

postanowiłam

że będę się mniej parała polityką.....co to zmieni ,że ja się nabawię wrzodów.....

na razie udało mi się przez tydzień.....słucham sobie muzyki....ćwiczę,pracuję i czytam....kocham ponad życie moje dzieci i uwielbiam swoje psy....domowego czasem też tam....lubię nawet.......

bo i tak........


p.s. Jeżeli na minusy życia spojrzeć przez wyprostowany środkowy palec - staną się one plusami.

niedziela, 12 kwietnia 2015

melisa z pomarańczą

R.napisał tak:
„… Wierzę, że tak jest, jeśli potrafimy choćby na krótką chwilę odrzeć rzeczywistość z brudów, które służą jedynie utrzymaniu się w bieżącym kursie cywilizacji. Wyrzec się rzeczy, za posiadanie których płacimy bardzo wysoką cenę. Zrezygnować z udziału, i tak najczęściej biernego, w tych publicznych wydarzeniach, którymi wewnętrznie gardzimy, a które przyciągają uwagę i aktywność jak czarna dziura, dając w zamian jedynie stres i gorycz. Jeśli nawet nie zrezygnować i wyrzec się, to przynajmniej zapomnieć o tym, zrobić sobie urlop i zdziecinnieć, wrócić do korzeni, do tego, co najistotniejsze, mimo że codzienność próbuje odciąć nas od tego, zarzucając nieprzejrzysty całun i tworząc z nas żywe trupy funkcjonujące na automatycznym pilocie. Droga z pewnością sprzyja takiej świeżości, więc warto na nią wstępować. I nie trzeba do tego przemierzać tysięcy kilometrów. Wystarczy chcieć wstać i wyjść. Tylko „wyjść” oznacza WYJŚĆ. Wywiesić tabliczkę „Nie ma mnie! Nie wiem, czy i kiedy wrócę”, nawet jeśli jest to oczywiste, że niedługo wrócimy, bo musimy z wielu powodów. Jeśli to się uda, zaczynają się zwykłe, proste cuda! Nasi kuzyni ze świata flory i fauny zaczynają przemawiać prostym i zrozumiałym językiem, który tworzy z nas jedną rodzinę, gdzie człowiek jest jedynie infinitezymalnym zjawiskiem, młodszym kuzynem, chętnym do wysłuchania, o co tu właściwie idzie. Zaczyna gapić się w miejsca, w których, wydawałoby się, niewiele się dzieje. Słucha prostych dźwięków, odkrywając w nich muzykę świata. Miałem takie chwile, tutaj na Hokkaido, szczególnie w ostatnich dniach. Był to absolutny stan zen, po który warto było przećwiczyć tę drogę. Wyobrażam sobie, że w takim stanie nawet obserwacja tańczącego w podmuchach wiatru plastikowego worka może być przeżyciem nie mniejszym od doskonałego baletu.
Piękno natury jest tutaj z pewnością na pierwszym miejscu, ale okazuje się, że również ludzie, odarci z brudnej codzienności, choćby to wrażenie po części było skutkiem bariery językowej, dzięki której nie słyszy się tego, co mają do powiedzenia o jakimś tam kolejnym polityku, nieważne – stają się piękniejsi. Biorą do rąk aparaty, malują, obserwują, słuchają. Otwierają się im oczy i uszy na to, co ginie w zgiełku ich miast. Przez ostatnie dwa wieczory na kempingu Arten w Tomakomai przed snem, który dopadał mnie około 21., mój sąsiad, oddalony o dobre 100 m, wyciągał wiolonczelę i grał cudowne, proste pasaże do podkładu, który cicho puszczał z odtwarzacza. Nie był wirtuozem, dźwięki były chrapliwe i fałszujące, a mimo to słuchałem ich jak najwspanialszej symfonii. Do tak pięknej muzyki jeszcze nie zasypiałem…”

czwartek, 9 kwietnia 2015

Doprawdy powiadam Wam

Miało być fajnie, wesoło, gloria dla Kaczyńskich – tego, który „zginął” dla ojczyzny i tego, który zbawia – a tu bach! Czarno na białym: były naciski generała Andrzeja Błasika na pilotów, czyli Lech Kaczyński przymuszał, aby za wszelką cenę lądować. Wylądował w wieczności.


 miałam już nie pisać o tych pisowskich bredniach ,ale niestety przebywam często w tym oparach absurdu i muszę to z siebie wyrzucić .Skąd takie pisiory się biorą? do nich nic nie dociera!


a tak po za tym zarobiona jestem.
Na szczęście nie wszystko idzie utartym torem,
dni wcale nie są podobne do dni,
a ilość rozrywek, nieoczekiwanych zmian, niespodzianek
i wpadania w szewską pasję przekracza roczną normę.
Ale czy muszę o tym pisać?

wtorek, 7 kwietnia 2015

stenogramy

jak ja lubię tą sektę świętego zamacha:)
niemiecka radiostacja!
kopie, nie oryginały!, Adonina!
i złodziej Hofman mówiący o podłości ;)


 też mi biegli ,eksperymenty się przeprowadza na puszkach i parówkach ,wtedy są wiarygodne


 Antoni : PO-MY-SŁY ! PO-MY-SŁY ! PO-MY-SŁY !


 Dla większości w tym kraju to tylko jeszcze jedno potwierdzenie tego, o czym było widomo od dawna.
Czekamy na wrzaski PiSiu. Na pewno odczyty przysłano z Moskwy? Dziadek prokuratora był w Wehrmachcie? Biegli są pchodzenia żydowskiego? Już tam PiSmani mózguja od rana, co tu swoim wyznawcom wcisnąć. Pustego miejsca starczy.

 Prawda jest coraz bardziej bolesna i wstydliwa.
Centrum decyzyjne nie mieściło się w kabinie pilotów, ale w salonce prezydenta RP.
Dla przypomnienia słowa dyrektora Kazana 10 minut przed katastrofą:
"08:30:32 A Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić. "
A nadzorcą prezydenckich decyzji, czy raczej też ich braku, był DSP czyli gen. Błasik, który zapewniał „faktem jest, że my musimy to robić do skutku” i niczym wróżka zapewniał „Zmieścisz się, śmiało!”. Wobec nowych faktów będzie obowiązywać jednak stara linia interpretacji głoszona przez Macierewicza; zaprzeczać faktom, deprecjonować ustalenia prokuratury i ekspertów wszak "ciemny lud to kupi."