niedziela, 9 lipca 2017

W drzwiach wejściowych dam witraże

moje relację z mamą ,są dziwne....jesteśmy zupełnie różne....i na szczęście ja potrafię wiele rzeczy przemilczeć ,wiele rzeczy zachować dla siebie,wiele rzeczy znieść .....mama czasami jest irytująca...

ostatnio ...zaczynają mnie irytować jej wizyty.....nagłe wpadanie ,bo akurat byli w pobliżu....na kawę zbytnio nie mają czasu....zakręci się,poogląda kąty i musi już biec....

takie naloty dywanowe....

nasze relacje na tzw. moim terenie są jeszcze dziwniejsze niż zwykle....

nawet jak zostanie na dłużej....nie mamy o czym rozmawiać....bo ona zawsze wie najlepiej....albo wcale mnie nie słucha ,albo nie rozumie...

albo irytuje....


cieszę się ,że moje relację z córką ,są zupełnie inne.....mamy zawsze o czym gadać ,o czym się kłócić....i rozumiemy się.....a dzisiaj upiekłyśmy tort...
gdyby moja mama była inna .....nie popełniłabym tylu błędów.....ale nigdy jej tego nie powiem....


p.s. mam nadzieję ,że o tym wie....


.....z mojej kamienicy wyprowadzili się następni....robi się coraz dziwniej....bo na ich miejsce ,czyli na miejsce wspaniałych ,ciepłych i ciekawych ludzi ,wprowadziło się małżeństwo ,mówimy na nich 500+..... mają czwórkę dzieci....głośnych ,piskliwych i płaczliwych....

rodzicie młodzi i jacyś tacy nieobecni ....w wychowaniu pomaga im kilka osób....a i tak dzieciaki czasami puszczane są w samopas....a obok ruchliwa ulica ....sąsiadka z góry mówiła mi ,że kilka razy już  przyprowadziła im małego pod drzwi ,bo gdzieś się wybierał na miasto....ponoć jego mama ,czyli ta nasza nowa sąsiadka ,ani nie podziękowała ,ani nawet się nie uśmiechnęła....i jakby z wyrzutem tylko spojrzała....

kiedyś wyrzucając śmieci ,słyszałam jak coś gotowała....głośno czytając spis składników...co chwila leciały jakieś gary .......zaśmiałam się pod nosem ....

widać ,że pieniędzy im nie brakuje ,temat ciuchów i mebli okej.....ale wszystko im się jakoś " rozłazi"....wiecznie gdzieś biegną....wiecznie wymieniają się przy dzieciach...często słychać na korytarzu jak wymieniają się informacjami....co dzieci już jadły ,które ma iść na zajęcia itd....

nasza kamienica dawno nie była zamieszkiwana przez małe dzieci...to dla nas nowość....


brakuje mi moich sąsiadów.....jedni wyjechali do Anglii ,drudzy wyprowadzili się do innego miasta....

niech jeszcze  wyprowadzi się moja ulubiona sąsiadka z parteru z przeuroczym psem i przyjacielem ....(kolejność dowolna) .....i będzie dziwnie bardzo....

zresztą ....

ktoś  ostatnio pokazał mi dom....stary dom...

ten ktoś jest krewnym tej pani co chce go...sprzedać....

wracałam z nim z zebrania ,on zajechał pod ten dom ,żeby coś z tego domu zabrać....

zaproponował ,żebym sobie zobaczyła...

i zobaczyłam....

piękny stary dom...zniszczony ...bo rzadko tu ktoś mieszka....ale ten dom ma to coś....

coś co uwielbiam....

i piękne podwórze ,gdzie sąsiedzi nie zajrzą....gdzie szumią drzewa ....zagajniki....

tak fajny skrawek raju ,całkiem blisko centrum....

dużo trzeba tam remontować....ale zakochałam się....


i myślę o nim cały czas.....

a może by tak w końcu się odważyć....i kupić dom....

cena nie jest wygórowana ,bo to stare ,zniszczone....a teraz wszyscy chcą nówkę ,pokazówkę.....


powiedziałam w domu....chce im go pokazać....

hmm....



latem zawsze silnie bierze mnie na dom.....nawet kredyt nie przeraża....ale czy warto......






.....