piątek, 29 grudnia 2017

I tak w drugi dzień Świąt miałam rodzinny nalot....

Ktoś napisał że święta cudne baterie
naładowane ...?! Jak można naładować baterię w rodzinnym kotle w dodatku okraszonym niby świąteczną atmosferą

Jedynym słowem Świąt nie cierpie....

A teraz zaczyna się ten czas gdzie wszyscy
mają się szampańsko bawić...



czwartek, 21 grudnia 2017

art.7

w tym  roku olewam rodzinne święta .....moja mama nie nawiedziła mnie od miesiąca ,bo ważniejsze są sprawy inne...nawet jeśli zadzwoni i pyta się co u nas ,to w ogóle nie słucha....

zresztą ,mam dosyć tej męczarni przy wigilijnym stole....mama sprasza wszystkich ,jest nas za dużo....mam dosyć docinek ciotki i wiecznych pytań mojej babci ,skierowanych do mojej kuzynki : a kiedy to przyprowadzisz kawalera jakiegoś???

dlaczego takie babcie myślą ,że pełnią szczęścia jest przyprowadzenie kawalera?

już nie raz miałam jej odpowiedzieć zamiast kuzynki ,która znosi te pytania bardzo cierpliwie...chociaż robi się przy tym purpurowa.....

mam dosyć wujka pisiora ,którego zawsze prosi się o nie rozpoczynanie tych politycznych gadek...rzygać się chce od jego teorii i racji...i pokazuje zdjęcie : on  razem z Tarczyńskim, tym przygłupem w futrze... 

uwielbiam swojego ojca ,ale ostatnio nie mogę patrzeć jakim jest " pantoflem"....matka robi z niego ofiarę ,a przecież gdyby nie on ....szkoda gadać...

mam takiego nerwa na tą moją rodzinkę ,że nie chce mi się z nimi spędzać tego wieczora...

mam zamiar spędzić go pierwszy raz u siebie...mam przecież wielki stół i wielki salon  ,a krzeseł się pożyczy....

będzie moja córka z chłopakiem...w sumie to dorosły facet ,po polsku nic a nic ,ale od czego mamy ręce :P

będzie mój syn- ukochany człowiek ,który wczoraj zapytał się czy może zaprosić swojego kumpla z kapeli ....
chłopak mieszkał w bidulu ,teraz go przenieśli do takiego domu dla dzieciaków ,którzy są już za starzy na dom dziecka....chłopak przecudowny ,zawsze się zastanawiam ,dlaczego jego rodzicie go porzucili....

dziewczyna syna ma też "wpaść" gdzieś potem....oby nie "wpadała" tak wiecie jak...jakoś nie widzę ich na całe życie ...on szalony ona też....o jeden szał za dużo....

i będą moi kochani sąsiedzi...zaprosiłam ich ,bo oni zawsze we dwójkę spędzają wigilię ,bo zwyczajnie...nie mieli dzieci....rodzina gdzieś daleko...
moi sąsiedzi to tak ciekawi ludzie,że  mogłabym ich słuchać bez końca....oczytani ,opodróżowani, obeznani....mówimy na nich  Haliki ....

chłopaki  przyniosą gitary będą nam grać...będziemy śpiewać

zamówiłam uszka u pani Krysi....to najpyszniejsze uszka na świecie....będzie barszcz i karp i ciasto i dużo innych pyszności....

młoda podjęła się dekoracji mieszkania...pomaga jej w tym Bielicka ,czyli jej przyjaciółka...mówimy na nią Bielicka ,bo ona nigdy nie przestaje mówić....nigdy...

spędzę ten czas inaczej niż zawsze....dzieciaki nawet nie protestowały....tam ,czyli u mojej mamy jest za dużo ludzi ,za dużo  emocji ,za mało chęci do spokoju.przeżywania ,nikt nikogo nie słucha.......

na prawdę mam dosyć na siłę spędzać z ludzmi ,którzy mnie męczą ,wieczór który uwielbiam....

i ta radość w oczach sąsiadki kiedy ją zaprosiłam....

i te przygotowania mojego syna ,co by tu zagrać....i jego telefon do tego kolegi z bidula, ze słowami" :-słuchaj Oski zapraszam cię na wigilię!!!  tak ,tak na Wigilię.....





poniedziałek, 11 grudnia 2017

Coraz mniej

Człowiek jest już w takim wieku,że szkoda mu czasu na marnowaniu go z głupkami...

No i z roku na rok coraz mniej
Cieszą mnie święta....

Tak gdzieś uciec.....

wtorek, 5 grudnia 2017

Po coś

Dzisiaj dostałam dowód, że nic nie dzieje się
przypadkiem, że jednak wszystko
Jest po coś.......


Oczywiście nadal będę wątpić
Chociaż to dzisiaj..... Hmmm

Apropo dzisiaj to był dobry dzień
⛅ 

wtorek, 28 listopada 2017

Teraz

Pogodałam sobie dzisiaj z doświadczoną przez los kobietę, ( jest w moim wieku.).....wydawało mi się, że to co ją spotkało zniosła dzielnie, bo tak to wyglądało... Z wierzchu..... To co przeszła tam w środku....

Szacun....

Stres potrafi zniszczyć cały organizm, zabić.... Więc trzeba wyrzucać z siebie emocje, krzyczeć, płakać, kopać, biegać........

Radzi sobie, zbiera do kupy, nie obyło się bez leków, bo ona nie potrafi płakać.......

Poszłyśmy z młodą na zakupy, po co kisić kasę, odkładać jak można tu i teraz sprawić sobie przyjemność.... A może jutro już nas nie będzie....

Synowi dałam stówaka, ucieszył się tak jakbym mu kumulację totka podarowała......... Owszem coś tam trzeba mieć odłożone, ale nie kosztem tego, że teraz nie możemy sobie podarować tego co daje nam szczęście, choćby miała to być kolejna torebka 😉

poniedziałek, 27 listopada 2017

Gdy

Gdyby połowa naszych myśli wyświetlała się na czole..... Było by ciężko......jak dobrze, że za dziwną miną, albo uśmiechem numer pięć można ukryć jak się kogoś nienawidzi

niedziela, 5 listopada 2017

Brak... Na... Wszystko

Ostatnio mniej pisze więcej sprzątam i gotuje..... Mniej też czytam.... Mam nadzieję że,to nadrobie..... w końcu nastały długie zimowe wieczory ble ble ble.......

I tak wiadomo, że przeczytam kilka stron i zasnę.... Praca praca praca, a czas nie czeka....

Chce tym moim dzieciom pomóc ile się da, a wiadomo do tego potrzebna kasa, a żeby była kasa trzeba tyrać......a jak trzeba tyrać to nie ma czytania.... Pisania też nie ma....

Młody poznał cudowną dziewczynę, ja ją po prostu pokochałam..... Jest świetna, ale kociara....... dobrze, że w pralce mam tą funkcję na sierść....
A (młody lubi ciemne ubrania)

Moja ciotka ma problemy zdrowotne, właściwie teraz tylko tym zajmuje się cała rodzina, jedyne co dobre, bo odczepili się odemnie i mojej kuzynki, której życie tak jak moje ma inne priorytety tzw.szczęścia....

Swoją drogą nie wyobrażam sobie gdyby ciotka nagle odeszła, załamały by się priorytety szczęścia i życia w ogóle mojej mamy, babci i mamy mojej kuzynki..... Jutro mają być wyniki.... 

wtorek, 10 października 2017

Yhy

Chciałabym kiedyś pojechać do ciepłych krajów jak tu ziąb i wiatr..... Nigdy nie byłam.....


Czy wy też tak martwicie się o swoje dzieci, nawet jak to już stare konie są


Wracam znowu do diety paleo.... To jest dobrodziejstwo...... 

poniedziałek, 4 września 2017

wielka dupa ,wielka pustka i zumba

kilka razy w zastępstwie na zajęciach Zumby.....(tak tak zumba ,zumba ,ja i zumba ,ale jak Kacha może ,czemu nie ja )....prowadziła taka napakowana z siłki .....

dziwna osoba skupiona na sobie tak bardzo ,że wydawało się nam ,że ona nas nie widzi ,tylko wpatruje się w swoje wyćwiczone ciało w wielkim lustrze na ścianie...

 

po zajęciach przyjeżdżał po nią mąż.....w sumie widziałam go dwa razy....przystojny ,taki normalny....

widziałam go dwa razy ,bo więcej się nie pojawił ....zostawił tą sztuczną ,wyniosłą,muskularną kobietę....zostawił ją dla zwyczajnej dziewczyny ....chyba mu się już przelało ....


  widać ,że to przeżyła....nie przypuszczała ,że mu się przeleje...

najpierw zrobiła sobie usta(zemsta?)....napompowane barki ,napompowane usta i wielka wyćwiczona dupa....


uwielbiam Zumbę ,jak ona prowadzi....to istna śmiechoterapia....

tak się ubawimy z niej,że tusz nie wytrzymuje .... chyba kupię jej w podzięce kilo bananów i gorzką czekoladę ,bo widzę ,że się tym zajada ,w szatni....

napompowana na dodatek dostała jakby trądziku ,wysyp totalny....na te krosty smaruje coś brązowego .....

uwielbiam Zumbę....

dzisiaj kazała nam przynieść szpilki...-..jak to mówiła wpatrywała się w lustro,oczywiście  w swoje oblicze ,dziwnie wyginając swoje glonojadowe usta.......aż nam się nasze małe poschnięte usteczka rozdziawiły.....

..... ....ona na prawdę nas nie widzi....a jest nas prawie 25 sztuk....

tańczyłyśmy w szpilkach....znany układ...fajnie....


a ona w tym czasie nagrywała  swój układ kroków,chodząc do lusterka i od lusterka ,w obcisłych leginsach z tą nienaturalnie wielką dupą .....

popłakałam się ze śmiechu....uwielbiam zumbę....

dziewczyny pokazały mi jej istagram  .......domyślałam się co tam może być....

dupa ....usta ....dupa....dziwne miny....pozy ....kroki w szpilkach....samouwielbienie...nagrywa wszystko ,każdy swój ruch....na wielką dupę ,łyka wielką ilość sterydów(jak połyka nie nagrywa)....no i na to banany i czekolada.....

ale wręcz poirytowało mnie to ,że napompowana  jadąc samochodem też się nagrywa....codziennie ta sama poza ,na liczniku niezła prędkość ,a obok  siedzi jej mały synek....

niedziela, 3 września 2017

dobra tam

wkurza mnie to pieprzenie ,żeby nie bać się zmieniać życie....

teraz z gazety taka Torbicka mówi ,żebym nie bała się zmian ,rzuciła wszystko....Torbicka ,która nie musi się martwić o kasę....
a ja zwykły robol ,jak rzucę wszystko ,to nie będę miała na opłaty na chleb....i zanim się rozkręcę wyląduje pod mostem...

zmieniać życie mogą ci co mają ,dobrze płatną pracę i trochę odłożonej kasy....u mnie idzie na bieżąco....

starcza ,bo nie zmieniam życia ,nie rzucam wszystkiego, bo się zwyczajnie boję....więc ta moja marna kasa daje mi pewność ,że nie wyląduje w parku na ławce....

żyję sobie w toksycznym związku....mam ładne mieszkanie,swoje hobby i cudowne dzieci ,które ubóstwiam....i tak będę sobie trwać ....marząc o tym ,żeby coś się w końcu w moim życiu odmieniło...

chociaż,chociaż.....moja koleżanka rzuciła wszystko...czyli pierdolniętego męża ...zabrała syna...klepała bidę w jakiejś obskurnej kawalerce...jadła chleb z masłem....ale przetrwała....żyje teraz bidnie ,ale honorowo....i syn ma spokój....

dobra ,koniec marudzenia....w końcu toksycznego faceta zwanego moim munżem....widzę ,raz na tydzień....dwa dni wyobcowania ,a potem luz...i dobre dni....

...zrobiłam sobie pyszną kawę ....młoda opowiada mi niusy rodzinne ,bo akurat była z babcią na objezdzie familii ... 

a młody jest znowu zakochany...tym razem tak jakoś inaczej :)

szafę ,którą kupiłam za 400 zł i malowałam ją prawie 3 miesiące ,sprzedałam za 800!....to już druga szafa....obie miały stać u mnie w domu...ale kiedy zobaczyła ją taka pani Helena ,nie dała mi spokoju...

malowanie szaf wycisza mnie totalnie...mam gdzie to robić...

nasz sąsiad Romek ,cudowny facet,genialny wręcz...na naszym wielkim wspólnym strychu ,wpadł na genialny pomysł....wymierzył po równo i postawił ścianki działowe ,tak ,że każdy sąsiad ma swój kąt na strychu.....i to jest genialne....ja wylosowałam z oknem ....

obok mnie mają Staszki ....dzieciaki robią sobie tam małe schadzki ...zawsze jak maluje to niechcący słucham jak rozmawiają....młode Staszki są zajebiste...tacy młodzi z gatunku wymierającego...myśliciele i filozofy (jak to mówi Aneta z dołu) uwielbiam ich imprezki myślicielskie przy desperadosie ....czasem ,aż ryczę ze śmiechu...

także w sobotę muszę wybrać się na targi staroci i poszukać czego do malowania...mam teraz ochotę na jakiś kufer....i mam pomysł jak go obmalować....

....
 

Pustka małżeńska

W kwesti małżeńskiej doszłam do ściany
Nikt o tym specjalnie nie wie, bo pozory,pozory, pozory....
Dzieciaków nie chce martwić...
Powinnam coś zmienić, mniej się bać

Szkoda tego czasu z nim..... Ale chyba już tak
będę trwać, nie wiem jak to chwycić...
A może to już tak zostawić




Muszę lecieć po bułki..... Będą zapiekanki 

czwartek, 31 sierpnia 2017

Rozwody

Cały dzień w biegu.... Czasem tchu brakuje....
Miły punkt dnia nadpłata.... Jak to miło dla ucha....

Apropo ucha nie odebrane 20-ścia połączeń od Gochy.... Ona ma coś z głową.... Nic do niej nie dociera...

Tkiwmy w martwych związkach to dodaje nam zmarszczek i fałd....

A takie naprzykład gwiazdy -wiecznie młode... Rozwód im nie straszny... Nie tkwią zbyt długo z kimś kto ich zwyczajnie wyniszcza i zabiera energię, zamiast odwrotnie.... 

środa, 30 sierpnia 2017

Kupiłam sobie mnóstwo maseczek do twarzy na tych promocjach rossmana....co wieczór na nie patrze, rano zerkam.... Leżą
Sobie w szufladzie....

Muszę sobie wyryć na ścianie, że jest mi dobrze bez grzywki i jak mi znów przyjdzie pomysł, po rocznym jej zapuszczaniu , ściąć to sobie wyryje na czole....

Gocha dzwoniła dzisiaj do mnie 15razy, co minutę..... Potem napisała dramatycznego smsa, żebym po pracy zajechała....

Mam wiele ciekawszych zajęć i żal mi czasu na ludzi których zwyczajnie nie lubię
No ale zajechałam....(.dramaturgia jej smsa, wzbudzała dziwne wibracje...)


 pod jej dom w stanie surowym, od chyba 4lat?

Nie byłam jedyna zaproszona, było nas 3sztuki, wszystkie zmęczone po całym dniu, toszto wtorek potworek.....

Gocha powierzyła nam tajemnicę, niusa czy jak to zwał, której żadna z nas nie chciała usłyszeć... No może Anecia, ona lubi takie zadymy.... Jestem zła, że zajechałam, usłyszałam i wiem o tym....


wtorek, 29 sierpnia 2017

Wszędzie dobrze

To był dobry dzień, lubię takie.... Czas wykorzystany.... A jak wiadomo czas nie czeka..... Trochę padam z nóg, ale głowa zadowolona....

Przyszła do nas  nowa,tydzień już pracuje..zamieniła pracę, bo miała tamtej dosyć....
Jest jej ciężko, nie ogarnia.... Płakała w kiblu...myślała, że tu lekko, inaczej....

 jak wiadomo wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.....szczególnie w tym katolickim kraju gdzie jeden drugiego w łyżce wody itd.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Refluks tfu refleksja

Ale miałam piękny sen..... Taki z poranną refleksją.....
Cuda się nie zdarzają, trzeba docenić to co się ma.... Takie ble ble ble ale ten sen miał mi chyba coś pokazać.....


Trzeci wieczór bez kolacji i już poluzowałam pasek.... Ale jako obserwatorka diety Dąbrowskiej..... Znaczy nadal pozostanę obserwatorką.... 😉

Także od poniedziałku do boju, czas na nas nie czeka, a reszta ma nas w dupie..... 

sobota, 26 sierpnia 2017

Szyszki

Nie będę się denerwowała, bo będę się starzała... 

O 2 w nocy zjadłam ciasto przywiezione od cioci z jej imienin i
zasnęłam z uśmiechem na ustach 

To już ściana 

Mam jakieś wahania nastrojów... Chociaż do końca nie wiem 
Po prostu wkurwia mnie stary 

Ale może kupić sobie te szyszki na wyciszenie... Koleżanki już zażywają.... 

Od dziś nie jem po 18-stej. Amen 

sobota, 19 sierpnia 2017

jeden ślub ,ostatni zlot

wiecie rozumiecie....nawałnice w kraju....najgorzej ,że prądu brak ....

czas urlopów wyczerpuje się nieubłaganie...szczerze mówiąc mam już dosyć tej letniej nagonki....podróże ,plaże ,kawiarnie...ileż można...

na sam koniec zdecydowałam się uczestniczyćw dwóch wydarzeniach.... w ślubie (no na to zdecydowałam się dużo wcześniej ) i w zlocie klasowym  ( czego nie znoszę ,nie cierpię ,brrr)

ślub okazał się przereklamowany (chociaż sraczka przygotowawcza trwała cały rok...cały rok gadki jak to będzie)

już te atrakcje balonowe ,petardowe ,łącznie z podziękowaniami dla rodziców są tak wymyślne ,że aż śmieszne....i przewidywalne...banalne ...po prostu za każdym razem wyrywał mi się z ust ironiczny parsk....phhh....

ksiądz silił się na jakieś mądre kazanie ,bo przyjaciel rodziny ,a tak smęcił ,że miałam chęć buczeć buuuuu buuuu

 


na weselu...rodzina (jej część) podniosła mi tak ciśnienie ,że nie chce ich oglądać czas jakiś....
 przypomniało mi się powiedzenie : że jestem już za stara ,żeby tracić czas z ludzmi ,którzy mnie wkurwiają....


potańczyłam z ulubionym wujkiem ,pogadałam z ulubionymi kuzynami i ich żonami ,wypiłam dosłownie dwa drinki(jebutne)...
zjadłam przepieprzoną gulaszową.......i o 3 wymknęłam się po angielsku....
...

a teraz o zlocie klasowym...

na prawdę nie wiem po co to jest organizowane...ale ugięłam się poszłam...

aż się dziwiłam ,bo zlot jak zawsze organizowała znienawidzona przez wszystkich (no przez niektórych tolerowana) -miss Gocha...na początku podano pyszne spaghetti...(boskie)potem zimne wino (wyborne) 

gadka szmatka...Piotrek oczywiście musiał pochwalić jak mu się powodzi ( a powodzi mu się)  ,nie wiem jakim cudem był typowym głąbem ....
.....
słówka ,półsówka...i kiedy prawie już dopadała mnie myśl : co ja tu robię?

Gocha walnęła coś o swoim idealnym życiu ,idealnym mężu( a tajemnicą Poliszynela jest ,że to ściema) i kiedy walnęła coś w stronę Beaty....ta nie wytrzymała....

było warto przyjść...

polałam wszystkim wina...a Beata pięknie ,konkretnie ,płynnie i mądrze "wyrzygała " Gośce wszystko to co każdy z nas "wyrzygać " jej powinien...

ale to było słodkie....

Gochy też nie chce oglądać przez najbliższy miesiąc...będzie trudno ,bo pracujemy w jednej mordowni....ale udam ,że durnej nie znam....
oby do jesieni....może wydarzy się coś fajnego...




niedziela, 9 lipca 2017

W drzwiach wejściowych dam witraże

moje relację z mamą ,są dziwne....jesteśmy zupełnie różne....i na szczęście ja potrafię wiele rzeczy przemilczeć ,wiele rzeczy zachować dla siebie,wiele rzeczy znieść .....mama czasami jest irytująca...

ostatnio ...zaczynają mnie irytować jej wizyty.....nagłe wpadanie ,bo akurat byli w pobliżu....na kawę zbytnio nie mają czasu....zakręci się,poogląda kąty i musi już biec....

takie naloty dywanowe....

nasze relacje na tzw. moim terenie są jeszcze dziwniejsze niż zwykle....

nawet jak zostanie na dłużej....nie mamy o czym rozmawiać....bo ona zawsze wie najlepiej....albo wcale mnie nie słucha ,albo nie rozumie...

albo irytuje....


cieszę się ,że moje relację z córką ,są zupełnie inne.....mamy zawsze o czym gadać ,o czym się kłócić....i rozumiemy się.....a dzisiaj upiekłyśmy tort...
gdyby moja mama była inna .....nie popełniłabym tylu błędów.....ale nigdy jej tego nie powiem....


p.s. mam nadzieję ,że o tym wie....


.....z mojej kamienicy wyprowadzili się następni....robi się coraz dziwniej....bo na ich miejsce ,czyli na miejsce wspaniałych ,ciepłych i ciekawych ludzi ,wprowadziło się małżeństwo ,mówimy na nich 500+..... mają czwórkę dzieci....głośnych ,piskliwych i płaczliwych....

rodzicie młodzi i jacyś tacy nieobecni ....w wychowaniu pomaga im kilka osób....a i tak dzieciaki czasami puszczane są w samopas....a obok ruchliwa ulica ....sąsiadka z góry mówiła mi ,że kilka razy już  przyprowadziła im małego pod drzwi ,bo gdzieś się wybierał na miasto....ponoć jego mama ,czyli ta nasza nowa sąsiadka ,ani nie podziękowała ,ani nawet się nie uśmiechnęła....i jakby z wyrzutem tylko spojrzała....

kiedyś wyrzucając śmieci ,słyszałam jak coś gotowała....głośno czytając spis składników...co chwila leciały jakieś gary .......zaśmiałam się pod nosem ....

widać ,że pieniędzy im nie brakuje ,temat ciuchów i mebli okej.....ale wszystko im się jakoś " rozłazi"....wiecznie gdzieś biegną....wiecznie wymieniają się przy dzieciach...często słychać na korytarzu jak wymieniają się informacjami....co dzieci już jadły ,które ma iść na zajęcia itd....

nasza kamienica dawno nie była zamieszkiwana przez małe dzieci...to dla nas nowość....


brakuje mi moich sąsiadów.....jedni wyjechali do Anglii ,drudzy wyprowadzili się do innego miasta....

niech jeszcze  wyprowadzi się moja ulubiona sąsiadka z parteru z przeuroczym psem i przyjacielem ....(kolejność dowolna) .....i będzie dziwnie bardzo....

zresztą ....

ktoś  ostatnio pokazał mi dom....stary dom...

ten ktoś jest krewnym tej pani co chce go...sprzedać....

wracałam z nim z zebrania ,on zajechał pod ten dom ,żeby coś z tego domu zabrać....

zaproponował ,żebym sobie zobaczyła...

i zobaczyłam....

piękny stary dom...zniszczony ...bo rzadko tu ktoś mieszka....ale ten dom ma to coś....

coś co uwielbiam....

i piękne podwórze ,gdzie sąsiedzi nie zajrzą....gdzie szumią drzewa ....zagajniki....

tak fajny skrawek raju ,całkiem blisko centrum....

dużo trzeba tam remontować....ale zakochałam się....


i myślę o nim cały czas.....

a może by tak w końcu się odważyć....i kupić dom....

cena nie jest wygórowana ,bo to stare ,zniszczone....a teraz wszyscy chcą nówkę ,pokazówkę.....


powiedziałam w domu....chce im go pokazać....

hmm....



latem zawsze silnie bierze mnie na dom.....nawet kredyt nie przeraża....ale czy warto......






.....

wtorek, 27 czerwca 2017

piątek, 23 czerwca 2017

bo kawa

uwielbiam piątą nad ranem wtedy kawa smakuje najlepiej....i można jeszcze pójść spać....

p.s. cholera nie sprawdziłam totka ....może jestem obrzydliwą bogaczką

czwartek, 22 czerwca 2017

Nie jest łatwo

Jak coś idzie to musi być jakiś haczyk
Jak coś wychodzi to lepiej się za wcześnie nie cieszyć
Na sukcesy patrzeć podejrzliwie, fajnie jak się zdarzają, ale i tak podejrzane.....i takie to życie jest, przynajmniej moje...
Bo inni idą jak burza, sukcesy to dla nich norma....

Nie ma sprawiedliwości....

P.s. "puściłam" dziś totka

środa, 21 czerwca 2017

Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila.

niestety "szarańcza" dorwała moją wypatrzoną torebkę....pędziłam  ulicami rowerem po pracy,aby już
tam być...
szukałam ,szukałam....
o dziwo jedna ze sprzedających powiedziała do mnie :  -poszła ,ta torebka ,jakąś godzinę temu....

a mi się kurwa smutno zrobiło ,aż "rzuciłam mięsem" pod nosem...

zawsze jak mojemu synowi coś nie wyjdzie ,albo coś nie smakuje ( a nie smakuje mu często)
mówię mu: a w Afryce głodują dzieci i nie mają tego czy tego...

i tak sobie przypomniałam ,że w Afryce głodują dzieci ,a ja tu o torebce....

....zbliża się urlop....nie mam planów...
ogólnie nie lubię wyjeżdżać
mi tam dobrze w moim mieszkaniu,w mojej kamienicy ,w mojej przytulnej kuchni...w moich parkach dookoła ,z moim psem ....


mam wrażenie ,że cały czas jestem w swoim mieszkaniu ,przelotem ,spiesząc się,biegnąc ,że jeszcze nie nasyciłam się "pomieszkaniem" ...uwielbiam całą tą moją okolicę....szczególnie teraz ,szczególnie póznym popołudniem ,zielonym ,półcichym ,półleniwym,pachnącym lipą.....

jak wyjeżdżam to zazwyczaj mi się podoba ...a jak wracam to mam doła "powrotnego"

i po cholerę mi ten dół...

chciałabym zobaczyć Polskę...pojezdzić z miasta do miasta ...."wąchać" ich nastroje ,ich życie ,ich tempo....uwielbiam chodzić ,uwielbiam siedzieć w urokliwych miejscach i patrzeć,patrzeć ,patrzeć....popijając smaczną kawę....

po za tym  koszta wyjazdów moich dzieci ,raczej pozwolą mi na spokojne spacery z psem ,po moich okolicznych parkach....

ale zobaczymy...czym zaskoczy mnie mój domowy...który nie przepada za urlopami....on się na nich męczy.......





wtorek, 20 czerwca 2017

Nałóg z odwykiem

Obiecałam sobie mniej wizyt w
Second handach, ale dzisiaj zaszłam, akurat
dostawa.

Obłędna sukienka z "Zara",
nie wiem jakim cudem "szarańcza"
 jej nie zauważyła...

Oglądałam ją milimetr po milimetrze

Nówka...

Do przymierzalni kolejka
jak za salcesonem w PRLu...

Szarańcza pełne kosze....i nadal
rozbiegane oczy po lokalu...

Wzięłam bez mierzenia ,na oko

ale

wychodząc
zobaczyłam ją..

Torebkę:

Brązowa
Zamsz
Gruby pasek taki jak lubię
Listonoszka
I uwaga!
Frędzle!!!
Ciężka :(
Za droga
Oby wytrzymała do środy, najlepiej
Do czwartku
Wtedy będzie mnie stać
Będzie moja
Myślę o niej

czwartek, 15 czerwca 2017

Dzień

Kiedyś gdzieś usłyszałam, że warto każdy dzień 
Podsumować 
Przez chwile, przed snem, pomyśleć 
Jaki ten dzień był.... 
Podsumować i zamknąć :

Dzisiaj był dobry dzień 
Mam jakieś wezwanie 
do urzędu
Załatwie to w poniedziałek, nie 
Będę denerwowała się na zapas 

Chce celebrować wekeend i nic mi
Tego nie zepsuje, szczególnie wredne
Babsko z Zusu 
Ten dzień był dobry, taki jak lubię... 
Wtorek wytrącił mnie z mojej spokojnej
Drogi mlecznej,
 ale ten dzień już minął
I szkoda nim zawracać sobie głowy, 
Szczególnie wścibską ciotką, której
Odbija na starość 
a jej wewnętrzna
Żółć wylewa się przez uszy... 
Zawsze mnie zatka słysząc jej złośliwości
Ale czy warto na nie opowiadać?
Czy warto się zniżać.... 
Owszem potem cię gryzie to, że mogłaś jej
Odpowiedzieć tak, albo tak 

Ale jeśli nie odpowiedziałaś na jej 
Złośliwość od razu to znaczy, że zwyczajnie
Nie jesteś tak jak ona 
Jesteś dobra 

A dzisiaj był dobry dzień 

Dbaj aby żadna szuja nie zakłóciła ci
Jutra.... 

środa, 14 czerwca 2017

Nie porównuj

Nigdy nie porównuj swojego życia 
Z życiem innych... To całkiem inne historię... Żyj tak jak lubisz, nie tak jak lubią inni... Całkiem inne temperamenty,gusta i upodobania. Polub swoje życie jakie jest....innego mieć nie będziesz.... Chcesz odpocząć, 
Odpocznij.... Chcesz się bawić 
Baw się... Chcesz spokoju, zadbaj 
O to żebyś go miał 
Nie masz ochoty na urządzanie 
Urodzin, nie urządzaj ich... 
Zrób sobie święto i rób co chcesz
Nawet jeśli miało to być całodniowe
Wylegiwanie się.... To twój czas.. 

niedziela, 11 czerwca 2017

sprawa nie wygląda tak prosto

Podział jest faktem. Najwyższy czas się rozdzielić. Wielbiciele PiSu, Kaczelnika, biskupów, oraz zamordyzmu – na prawo. Ludzie o poglądach w miarę liberalnych – na lewo. Wykopać rów, postawić płot (można pożyczyć od Trumpa), i dać pięć lat na przesiedlenie. Biskupów przesiedlić przymusowo. Po pięciu latach rów napełnić wodą i podłączyć napięcie do płotu. Proste i jakże efektowne.
.
Po chwili namysłu sprawa nie wygląda tak prosto, ponieważ PiSowcy wcale nie chcą żyć po pisiemu. Oni chcą, żeby to inni żyli po pisiemu. Biskupi wcale nie chcą żyć po bożemu, tylko zmuszają do tego innych. Zamordyści nie chcą wziąć za mordę siebie, tylko tych, którzy się z nimi nie zgadzają. Można łatwo przewidzieć, ze w dziesięć lat po oddzieleniu Kaczystanu od Rzeczpospolitej, Kaczystan dokona zbrojnej agresji na Zachodnią Polskę, żeby ją z powrotem wcielić do macierzy.

czwartek, 8 czerwca 2017

Gdyby tak było, to jednak zostanie

nie jestem kucharką ,ale lubię tworzyć coś co akurat zrodzi się w mojej głowie....nie mam pamięci do przepisów i nie lubię jak ktoś mi je podaje ,tak pomału tłumaczy....słucham i wiem ,że ani tego nie zapamiętam ,a jak zapamiętam to i tak zmienię....


uwielbiam takie pózne wieczory ,kiedy wszyscy już śpią ,albo czytają coś leżąc w łóżkach.....snuję się po domu ,popijam wino ,coś czytam ,coś oglądam....tak cenię ten czas ,że aż szkoda iść spać....


w mojej ukochanej kamienicy ,do mojej ukochanej pani z góry wprowadziła się siostra z córką....nie wiedziałam ,że moja ukochana pani z góry ma tak bardzo doświadczoną cierpienie i bólem siostrę....

a my narzekamy na takie pierdoły....nie potrafimy cieszyć się zwykłym dniem....że jesteśmy zdrowi ,chodzimy ,słyszymy,mówimy.....

są ludzie,którzy cieszą się zwykłym dniem ,a oprócz tego nie mają nic.....



posprzątaliśmy mieszkanie mojej podopiecznej ,Pani Basi ,ona nie ogarniała tego bajzlu ,nie jest zbieraczem ,ani brudasem....to wszystko się nawarstwiło ,przestawiała z konta w kont ,zrobiła się graciarnia...

powiedziałam :Pani Basiu ,zamykamy oczy i wyrzucamy...nawet nie odczuje pani straty tej rzeczy ....

odgruzowałyśmy jej mieszkanie...umyłyśmy okna i zerwałam z wielką radością te okropne firany....

ja ogólnie nie jestem fanką firan....okno jest piękne samo w sobie ....po co je zasłaniać...

uwielbiam oglądać okna w domach ....są coraz piękniejsze ,wykwintne dekoracjami....ale... są też takie ,gdzie wiszą  bezpłciowe firany za krocie ,bez charakteru i pomysłu ......


piękne mieszkanie ma Pani Basia ,wypiłyśmy kawę na balkonie wdychając zapach bzu,który rośnie tuż pod nim  i świeżo umytej podłogi  cytrynowym płynem....


zapach wiosenny pobudza ,uwielbiam wstać skoro świt i wdychać te wiosenne powietrze....miasto jeszcze śpi ....spokój.....cisza....i śpiew ptaków obłędny....

lubię życie w mieście....kiedy mam go dość ,zamykam się szczelnie w domu....


byłam kilka dni na wsi ,w nowo wybudowanym domu na skraju lasu....
pierwszego dnia byłam zachwycona...spacerowałam ,czytałam książkę na tarasie a przede mną  tylko hektary pola na końcu las....cisza zupełna...


drugiego dnia cisza.....spacery ....znów cisza....sielanka zupełna......wieczorne spacery z psem ...a potem ciemno dookoła....i  jakoś tak straszno....my obie w tym wielkim domu....



trzeciego dnia obejrzałam serwisy informacyjne ,przejrzałam neta....za oknem ten sam widok....wieczorem wypiłyśmy kilka drinków patrząc na te pola i lasy....upiłyśmy się tak ,że nie pamiętam kiedy znalazłam się w łóżku.....

nad ranem otworzyłam okna ,żeby zaczerpnąć powietrza....znów pola i lasy ....cisza


i jakoś zatęskniłam do miasta....

na wsi ,wytrzymuje 3 dni.......

wytrzymałam w sumie 4 ,bo zjechało się więcej towarzystwa....zrobiliśmy ognisko ,pieczone kiełbasy ,wino i śpiew....

rano śniadanie na tarasie ,dookoła pola i las......i dzwoniące komórki... bo towarzystwo biznesowe.....i jakoś też ta cisza ,pola i lasy nie dla nich....

obserwowałam Łukasza ,przyjechał niby zmęczony ,kiedy padł na hamak ze słowami :tego mi trzeba było....spał bite 3 godziny....

potem te ognisko ,wino i śpiew .....też tego mu było trzeba...

spał do południa...na spacerze jeszcze był wyluzowany ,bo tego mu było trzeba...łaziliśmy  po tych polach ....posiedzieliśmy na górce ,oglądając widoki....Łukaszowi się przysnęło wśród traw....siedzieliśmy tam bardzo długo....miłe chwile....las ,pola...polna droga



 jak wróciliśmy Łukasz od razu dopadł do laptopa ,wykonał dwa telefony i chyba tego mu było trzeba.... :)

miał jechać rano ....pojechał wieczorem....



.....ostatnio bardzo dobrze sypiam....zaczęłam stosować się do metod ,które wyczytałam w jednym takim poradniku....nawet go nie kupiłam....spędziłam w empiku prawie godzinę ,ślęcząc nad tym poradnikiem....o dziwo zapamiętałam wszystko co chciałam ,co ważne...poradnik cholernie drogi...mam teraz inne wydatki....

ale metody super....wyciszają mnie...o ile się nie złamię....




z sąsiadką  spod piątki miałyśmy biegać ,raz się nam nawet udało....ale koniec ,końców  chodzimy z kijkami...chodzi nas trochę ,bo poznałyśmy fajną grupę ....uśmiejemy się do łez ,nagadamy  i  sporo kilometrów w nogach....one chodzą codziennie ,ja nie zawsze mogę.....ale uwielbiam....


za oknem ,na niebie kłębią się burzowe chmury...uwielbiam taką przedburzową aurę ,jest ciepło ,spokojnie....ulica  się wyludnia...słychać lekki  kawiarniany gwar i przyjemną muzykę......

uwielbiam otworzyć balkon....zasłona unosi się lekko muskana wiatrem....w tv akurat leci Troja.....też uwielbiam ....oglądałam 15 razy....

jutro muszę kupić sobie czerwone szpilki ....dostałam bajeczną kieckę od Pani Basi ,taką retro ,znalazłyśmy ją u niej w szafie,dostała ją w prezencie jak była młoda od swojej przyjaciółki,jak to Pani Basia powiedziała : pamięta jeszcze Lenina ....a Lenin jak wiadomo,wiecznie żywy...


założę ją na urodziny mojej przyszywanej cioci...urządza je z wielką pompą.....aż się dziwię ,że je się chce....

zawsze mówiła ,że jak będzie kończyć 50-tkę to  sama wypije szampana na plaży w jakimś pięknym kraju i będzie szła w białej przewiewnej sukience, boso brzegiem morza....

a tu zorganizowała imprezę ,sama piecze ,gotuje ...czyli urobi się jak wół ,nawet nie będzie miała ochoty dopić lampki szampana.....

pamiętam jak robiła wigilię ,nagotowała nastroiła,naprosiła  ,nie chciała od nikogo pomocy ...wypiła lampkę wina ,poszła zajrzeć do małego Tolka ,który co dopiero się urodził i zasnęła obok niego....potem Tolka zabraliśmy ,a ona spała do rana ...w tej sukni z wielkim białym kołnierzem...... nawet opłatkiem się z nami nie podzieliła


.......


ja moje urodziny w tym roku będę celebrować sama,postanowiłam zrobić sobie dzień dla siebie ,uwielbienie dla siebie,chce świętego spokoju....ale na pewno nie pojadę na wieś....





czwartek, 1 czerwca 2017

gdzieś.....

nie wiem czy kiedyś pisałam o Magdzie .....matce dwóch chorych synów....nie mają ani porażenia ,ani autyzmu to jakaś choroba genetyczna

lekarz gdy urodziła pierwszego syna ,chyba gdy Mati miał 4 lata ,powiedział ,że ten gen ,który jest odpowiedzialny ,że Mati leje się przez ręce ,dziedziczą tylko chłopcy ,gdyby miała dziewczynkę byłaby zdrowa...

kiedy przypadkiem zaszła w drugą ciążę ,nie poszła na specjalistyczne badania....
za to dużo chodziła do kościoła...
pchając przed sobą wózek z niesiedzącym ,niechodzącym i słabo mówiącym Matim....

dzisiaj jak chłopaki zasnęli ,posiedziałyśmy sobie u niej na balkonie.... ...

powiedziała patrząc beznamiętnie w dal :- moja lekkomyślność ,nawet nie poszłam się zbadać czy to dziewczynka...

-tylko wierzyłam ,że będzie dobrze....


bardzo się rozpłakała....nie powstrzymywałam jej....płacz był jej potrzebny....

gdyby wiedziała ,że to nie jest dziewczynka?

że będzie chłopiec i może odziedziczyć wadliwy gen ,który nosi i ona i jej mąż....


może nic by nie zrobiła....

jeszcze wtedy nie była tak bardzo wymęczona życiem....

a teraz?

jest ode mnie młodsza o prawie 3 lata ,wygląda jakby była starsza o 10 lat.....nie ma czasu dla siebie....nie ma czasu na nic...oprócz chłopaków....

obaj chłopcy nie chodzą...ręce wiotkie ,bez mocy....

mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu w bloku...


chłopaki się nudzą , potrzebują ruchu ,ona wozi ich na wszystkie możliwe ćwiczenia.....kocha ich....oni kochają ją....

przenosi ich ,prowadza, myje ,karmi ,czyta im ,rozmawia....całe dnie....jest wzorowa mamą.....

nie ma możliwości zabrać ich obydwu do sklepu ,przeważnie siedzą w aucie kiedy robi duże zakupy....

mówi ,że jeszcze by jakoś to ogarnęła ,ale spojrzenia ludzkie ją zabijają.....woli szybko przemknąć przez sklep ,kupić co trzeba...



 ....kiedyś przechodziłam obok galerii handlowej  i zauważyłam ich samochód ...
podeszłam bliżej ,siedzieli tam obaj....patrzeli jak zaczarowani na wejście do marketu ....a tam tłumy

 wychodziły i wchodziły....ludzie się śmiali ,gadali ,ktoś wsiadł na rower i odjechał ,ktoś głośno rozmawiał przez telefon ,taszcząc wielką torbę zakupów....jakaś zakochana para objęta, starszy pan z psem ....życie tętni ...a oni w tym aucie...bez sił na choćby jeden krok.....

chwile im się tak przyglądałam zanim zapukałam w okno....ucieszyli się....zaraz przybiegła Magda...

zaproponowałam jej ,że pomogę i pójdziemy z chłopakami na lody.....tak tylko rzuciłam ,że na lody.....Magda spojrzała jakoś tak....na mnie....

ale uparłam się....kiedyś słyszałam jak Mati mówił ,że chciałby być w empiku........

uparłam się....że pokaże Matiemu.....prowadziłam go tak jak ona prowadza,byłam cała mokra....Mati to kawał chłopa....
ale dotarliśmy 

ona prowadziła Tomaszka...


chłopaki mieli ubaw ,jak "piszczałam " na bramce i ochroniarz do nas podszedł z tym swoim pilotem...
a potem książki  ,chłopaki mają niesamowitą wiedze....


kupili 8 książek.....dziewczyny z empiku bardzo miłe ,bardzo pomocne....Tomaszek coś tam zwalił....ale podniosły.....
Mati się zahaczył ze mną ,ale się nie wywaliliśmy..... 

chłopaki po prostu łykali atmosferę empiku ....posadziliśmy ich na fotelach i donosiliśmy z dziewczynami z empiku książki ,które ich interesowały....

znali autorów ,tytuły....dziewczyny słuchały i rozumiały....akurat było mało ludzi ,więc miały czas dla nas.....fantastyczne kobitki....

to było fajne... ...do dzisiaj to wspominamy....

ale Magda cały czas podejrzliwa... cały czas nie do końca przekonana....

chłopaki prowadzone przez nas "płynęli" po korytarzu w galerii ,trzymając w ręku z wielką dumą ,reklamówkę z empiku a w niej książki....to były najcenniejsze trzy godziny

mogłabym jej pomagać gdyby chłopaki chcieli znowu po książki...

ale od tamtej pory ,cisza....






kiedyś miała jeszcze teściową ....czasem coś pomogła...ale zawsze na nią narzekała ,że pomaga z łaską....to nieprawda....pomagała bo kochała chłopców.....

mąż pomagał jak umiał ,ale jezdził na Tirach więc mało go było w domu....

a dzisiaj miał zawał.....


.........leży w szpitalu....

jej mieszkanie to więzienie....jej dzień ,jej dni są takie same...

Mati miał intensywną rehabilitację ,ale nie potrafi chodzić o kulach ,a ona broni się przed wózkiem inwalidzkim....jak jej ktoś wspomina ,zaraz się złości....

Magda była silna ,teraz taką udaje ....jej fizyczna siła się wyczerpała....


najgorsze ,że ona nie przyjmuje pomocy....kiedyś zgłosili się do niej wolontariusze....fajni ,na prawdę....
a ona codziennie pisała mi ,że są beznadziejni ,że chyba się brzydzą jej synów...

chcieli ich wziąć na spacer to Magda szła z nimi ...

potem zapisała sie do fundacji ,pojechałam tam z nią....

jeżdżę tam do dziś....

ona już po trzecim spotkaniu ,kiedy organizowali wyjazd,zrobiła awanturę o jakąś pierdołę....

i nie pojechała z nimi...

chłopaki bardzo chcieli...

nie płakali.....siedzieli cicho na kanapie w dużym pokoju....


lubie słuchać jak rozmawiają ze sobą ,powoli z zadyszką ,ale dają radę...

interesuje ich kino ,filmy....no bo to mogą....

znają aktorów ,scenarzystów ....

kiedyś wybraliśmy się do kina....

to była przeprawa przez zasieki z druta kolczastego....

ale zasiedliśmy na widowni i chłopaki byli przeszczęśliwi....


Magda potem powiedziała ,że wszyscy się gapili ,że słuchali jak chłopaki rozmawiali i się śmiali....

nic takiego nie odnotowałam

chłopaki znów siedzieli cicho na kanapie w dużym pokoju....



 Magda nigdy przy nich tego nie mówi ,nigdy też nie marudzi przy nich .....nigdy nie daje im odczuć,że są gorsi....






......dzisiaj Magda  rozpłakała się ,pierwszy raz....przy mnie

....

powiedziałam jej ,że jest dobrą matką ale przewrażliwioną...

chłopaki bardziej to znoszą ,to -czyli ludzkie spojrzenia ,oglądanie się za nimi...

i jesli kochają kino ,warto ich zawieść na ich ulubiony film.....


na mecz nie pojadą bo ich to nie kręci.....chociaż Magda twierdzi ,że ich to boli....bo sami nie mogą

mój syn też nie lubi tego sportu.....czy każdy musi lubić ?

....

płakała....

jest zmęczona....bardzo...
jej kręgosłup to miazga .....rano do auta prowadzi najpierw starszego ,prawie na niej leży....,sadza go w aucie i leci po młodszego i to samo....

gdyby jeden miał wózek....byłoby lżej....ale nie

....płakała bardzo....

pierwszy raz powiedziała ,że była samolubną idiotką ,że nie poszła się zbadać...

i nie chodzi tu o nią .....ale dała życie chłopcu i wiedziała ,że te jego życie będzie bardzo trudne....że będzie zawsze musiał liczyć na pomoc innych....

czy by usunęła ? nie wie...

ale zaufała ,że wszystko będzie dobrze:

--przecież tyle się modliłam .....

chciałam dzisiaj ,żeby poszła na zakupy ,żeby kupiła sobie buty czy jakiś krem ....

że zostanę z chłopakami...

i mały zaczął płakać ,bo jakaś pani w szkole powiedziała ,że powinna ich oddać....

tak powiedziała?

oddasz nas mamo gdzieś?



...........

jej mąż na razie jest szpitalu ....










niedziela, 21 maja 2017

Po co

Nie narzekaj.... Po co?    Niby katolicki kraj, dekalog, król Jezus, wszystko dookoła wyświęcone przez tłustego księdza... A syf w tym moim kraju, że tylko odwrócić wzrok i nie narzekać, po co? 

środa, 5 kwietnia 2017

chciałam podziękować

chciałam podziękować moim dziadkom z obu stron

 za gen optymizmu 
za gen szybkiego zbierania się do "kupy" 
gen uśmiechu i cudowny dar uciekania w swój własny świat ,pełen ciszy i spokoju.....z którego mogę w miarę mocna wrócić do tego wariatkowa.....

nie odziedziczyłam po moich przodkach domu z ogrodem i okrągłej sumki ,ale odziedziczyłam coś bardziej cenniejszego....umiejętność szybkiej regeneracji po kolejnym ciosie....szukania jaśniejszych stron i takie tam bzdety.....mam to ...dzięki przodkowie....




dzisiaj odwiedziłam koleżankę ,jest na zwolnieniu już pół roku....młoda dziewczyna ,fajny mąż,zdrowa córka ,a ona ma kłopoty z oddychaniem ,nie sypia...nerwica jest tak silna ,że co jakiś czas wybucha płaczem....

zawsze uważałam ,że depresje dostaje się z nudów...bo zapadali na nią ludzie którzy wszystko mieli ....dom...fajne dzieci ,oparcie w mężu ,kasę....

nie doceniając tego i szukając czegoś co sami nie mogli określić wpadali w coraz to nowe smutki....

moja koleżanka nawet nie wie czemu się smuci.....
mąż bardzo ją wspiera ...ale dorasta im córka i jej też jest potrzebny ,chcą normalnie żyć....

a ona zamknięta w pokoju....w tych dresach ,w tłustych włosach....przeraził mnie ten obraz...miałam jej chęć nawrzeszczeć ,żeby w końcu tak się na sobie nie skupiała....

nadal myślę.....że depresje dopadają ludzi którzy nie mają większych problemów.....

....chciałam podziękować miejscu w którym mieszkam....pięknej kamienicy ,w której mieszkają piękni ludzie....większość z nich nawet nie wie jacy są piękni w moich oczach...

rzadko się zdarza ,żeby różnić się tak pięknie....i rozumieć....

pana spod czwórki ,zawsze uważałam ,za spokojnego ,nie mieszającego się do niczego faceta....który zawsze ma elegancki płaszcz ,czyste buty i pachnie opium....
a tu zobaczyłam go w tv jak protestował i to bardzo odważnie...nie godząc się ,żeby ktoś ze swojej żałoby robił nam wszystkim comiesięczne szopki...

jestem pod wrażeniem...

pani z pod jedynki ,zawsze nosi broszki i słucha Radia Maryja ,czasem bardzo głośno...zawsze siadała na ławce na końcu alejki pod wielkim pięknym drzewem i karmiła ptaszki ....drzewa już nie ma....komu przeszkadzało?   bardzo mi żal tej naszej pani Jani....od paru dni nie słyszę sygnału RM.....

.....na samej górze ,na poddaszu wprowadzają się młodzi ludzie...remontują sobie właśnie...

niesamowicie fajni...orginalni ,on ma dredy i tunele w uszach ,ona burze rudych loków i kolorowe spódnice ,weseli ,pozytywni ....

wszyscy w kamienicy bardzo im pomagamy....ale tak nienachalnie ...oboje mieli niełatwy start....oboje wychowali się w domu dziecka...

jutro zaprosili mnie na kawę na dachu....posiedzimy z kubkiem gorącej kawy patrząc na miasto....
cieszy mnie to tym bardziej ,że w końcu wracam do żywych po zaliczeniu wiosennej grypy.....

.....chciałam podziękować naszej bibliotekarce za ciekawą lekturę....podsunęła mi  ją ,jakby znała moje aktualne myśli....nie mogę się oderwać....

 https://www.youtube.com/watch?v=hasKmDr1yrA



czwartek, 16 marca 2017

życie nas łamie, od nowa się nigdy nie zaczyna.

ostatnio mało pisze ,mało czytam,mało sypiam.....a miałam prowadzić  slowlife :)

szafa stoi dumnie w salonie ,jest piękna ,w jej renowacje włożyłam mnóstwo czasu i energii ,ale zwróciło się z nawiązką....

rozglądam się za kolejnym meblem....wydobywanie ze zniszczonego ,zapomnianego starego grata to "coś" co kiedyś miało ,bardzo mnie wycisza...

szkoda ,że to tak nie działa w przypadku ludzi ,nie wspominając o facetach ha ha ha...


córka pokochała Londyn ,wpadła do mnie w odwiedziny  8 marca...poszłyśmy w manifie ....mnóstwo cudownych ,pięknych kobiet ,na prawdę czuło się moc i to ,że jest nas wiele....

na rogu ,któryś z ulic stała grupa ze sztandarem ,że jest katolicka ,chrześcijańska ,ludzie twierdzący ,że Bóg jest ich wzorem i drogą....

kiedy przechodziliśmy koło tych babć i łysych panów słyszałyśmy wyzwiska z ,których raczej ich Bóg nie byłby zadowolony....niektóre nawet pluły w naszą stronę ,trzymając różańce w ręku....tyle nienawiści ,
szły z nami mamy z dziećmi ,kobiety w ciąży i niestety musiały słuchać przez jakiś czas ,słów tak przykrych .....z Bogiem w sercu ,z różańcem w ręku krzycząc: ty kurwo,morderczyni ,na łyso was ,na stos

jeśli ich wzorem jest Bóg to jaki on jest?

córka słysząc te epitety ,powiedziała mi : mamuś ,nigdzie nie ma takiej nienawiści jak tutaj ,może i znalazłabym tu pracę ,ale ja tu nie chce żyć....


a potem ,po manifie poszłyśmy na pyszny deser ,zjadłyśmy je w towarzystwie innych fajnych kobitek ,każda z nas wymazała z głowy tych niby obrońców życia ,rozmiłowanych w stwórcy....bo takich ludzi trzeba szybko wymazywać ,szkoda życia.....


na manife specjalnie kupiłam sobie czerwoną szminkę....i zakochałam się w niej.....uwielbiam mieć czerwone usta ,czuje się  tak elegancko....
nawet rano jak biegnę z psem ,przeciągnę po ustach jedwabistą czerwienią i od razu jest mi lepiej....

córka przywiozła mi z Anglii dwa flakony rozkosznie pachnących perfum....czerwona szminka i otulający zapach ....i mam gdzieś wszystkie dewotki i półgłówków myślących ,że patriotyzm to noszenie koszulek z flagą kraju i darcie mordy......

kiedyś widziałam takiego  patriotę ,najpierw obsikał w biały dzień ścianę pięknej kamienicy....potem dokończył kebaba i resztki wyrzucił na chodnik ,innym pod nogi....wsiadł w swoje bmw ,ruszył z piskiem nie patrząc ,że przejechał na czerwonym ,a na pasy już wchodziła rodzina z trójką małych dzieci ...ot taki patriota....



trzeba to wszystko przeczekać ,albo to pieprznie ,albo stanie się coś złego....

jeden mały człowieczek z drabinki ,zaszczuł nasz kraj ,do tego stopnia ,że ludzie zaczynają się bać.....

ja do strachliwych nie należę ....ale babcia bardzo prosiła mnie ,żebym nie chodziła na protesty ,bo mnie wywalą z pracy 

będzie tak jak za komuny ....babcia dobrze pamięta te czasy.....


czekam z utęsknieniem na wiosnę....nie chce już marznąć....chce jezdzić do pracy rowerem i pić kawę w ogródku mojej ulubionej kawiarni....

i czekam na lepsze czasy....



Uciekają rzędy drzew,
twarz mi chłodzi wiatru wiew,
Świat uśmiecha się, psiakrew,
bałamutnie,
A ja biorę gaz pod but,
raz na objazd, raz na skrót,
Byle dalej, byle w przód,
absolutnie, absolutnie.
Fa fa fa fa fa fa fa fa fa ra fa fa
Fa fa fa fa fa fa fa fa fa ra fa fa
Byle dalej, byle w przód,
absolutnie.