czwartek, 1 czerwca 2017

gdzieś.....

nie wiem czy kiedyś pisałam o Magdzie .....matce dwóch chorych synów....nie mają ani porażenia ,ani autyzmu to jakaś choroba genetyczna

lekarz gdy urodziła pierwszego syna ,chyba gdy Mati miał 4 lata ,powiedział ,że ten gen ,który jest odpowiedzialny ,że Mati leje się przez ręce ,dziedziczą tylko chłopcy ,gdyby miała dziewczynkę byłaby zdrowa...

kiedy przypadkiem zaszła w drugą ciążę ,nie poszła na specjalistyczne badania....
za to dużo chodziła do kościoła...
pchając przed sobą wózek z niesiedzącym ,niechodzącym i słabo mówiącym Matim....

dzisiaj jak chłopaki zasnęli ,posiedziałyśmy sobie u niej na balkonie.... ...

powiedziała patrząc beznamiętnie w dal :- moja lekkomyślność ,nawet nie poszłam się zbadać czy to dziewczynka...

-tylko wierzyłam ,że będzie dobrze....


bardzo się rozpłakała....nie powstrzymywałam jej....płacz był jej potrzebny....

gdyby wiedziała ,że to nie jest dziewczynka?

że będzie chłopiec i może odziedziczyć wadliwy gen ,który nosi i ona i jej mąż....


może nic by nie zrobiła....

jeszcze wtedy nie była tak bardzo wymęczona życiem....

a teraz?

jest ode mnie młodsza o prawie 3 lata ,wygląda jakby była starsza o 10 lat.....nie ma czasu dla siebie....nie ma czasu na nic...oprócz chłopaków....

obaj chłopcy nie chodzą...ręce wiotkie ,bez mocy....

mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu w bloku...


chłopaki się nudzą , potrzebują ruchu ,ona wozi ich na wszystkie możliwe ćwiczenia.....kocha ich....oni kochają ją....

przenosi ich ,prowadza, myje ,karmi ,czyta im ,rozmawia....całe dnie....jest wzorowa mamą.....

nie ma możliwości zabrać ich obydwu do sklepu ,przeważnie siedzą w aucie kiedy robi duże zakupy....

mówi ,że jeszcze by jakoś to ogarnęła ,ale spojrzenia ludzkie ją zabijają.....woli szybko przemknąć przez sklep ,kupić co trzeba...



 ....kiedyś przechodziłam obok galerii handlowej  i zauważyłam ich samochód ...
podeszłam bliżej ,siedzieli tam obaj....patrzeli jak zaczarowani na wejście do marketu ....a tam tłumy

 wychodziły i wchodziły....ludzie się śmiali ,gadali ,ktoś wsiadł na rower i odjechał ,ktoś głośno rozmawiał przez telefon ,taszcząc wielką torbę zakupów....jakaś zakochana para objęta, starszy pan z psem ....życie tętni ...a oni w tym aucie...bez sił na choćby jeden krok.....

chwile im się tak przyglądałam zanim zapukałam w okno....ucieszyli się....zaraz przybiegła Magda...

zaproponowałam jej ,że pomogę i pójdziemy z chłopakami na lody.....tak tylko rzuciłam ,że na lody.....Magda spojrzała jakoś tak....na mnie....

ale uparłam się....kiedyś słyszałam jak Mati mówił ,że chciałby być w empiku........

uparłam się....że pokaże Matiemu.....prowadziłam go tak jak ona prowadza,byłam cała mokra....Mati to kawał chłopa....
ale dotarliśmy 

ona prowadziła Tomaszka...


chłopaki mieli ubaw ,jak "piszczałam " na bramce i ochroniarz do nas podszedł z tym swoim pilotem...
a potem książki  ,chłopaki mają niesamowitą wiedze....


kupili 8 książek.....dziewczyny z empiku bardzo miłe ,bardzo pomocne....Tomaszek coś tam zwalił....ale podniosły.....
Mati się zahaczył ze mną ,ale się nie wywaliliśmy..... 

chłopaki po prostu łykali atmosferę empiku ....posadziliśmy ich na fotelach i donosiliśmy z dziewczynami z empiku książki ,które ich interesowały....

znali autorów ,tytuły....dziewczyny słuchały i rozumiały....akurat było mało ludzi ,więc miały czas dla nas.....fantastyczne kobitki....

to było fajne... ...do dzisiaj to wspominamy....

ale Magda cały czas podejrzliwa... cały czas nie do końca przekonana....

chłopaki prowadzone przez nas "płynęli" po korytarzu w galerii ,trzymając w ręku z wielką dumą ,reklamówkę z empiku a w niej książki....to były najcenniejsze trzy godziny

mogłabym jej pomagać gdyby chłopaki chcieli znowu po książki...

ale od tamtej pory ,cisza....






kiedyś miała jeszcze teściową ....czasem coś pomogła...ale zawsze na nią narzekała ,że pomaga z łaską....to nieprawda....pomagała bo kochała chłopców.....

mąż pomagał jak umiał ,ale jezdził na Tirach więc mało go było w domu....

a dzisiaj miał zawał.....


.........leży w szpitalu....

jej mieszkanie to więzienie....jej dzień ,jej dni są takie same...

Mati miał intensywną rehabilitację ,ale nie potrafi chodzić o kulach ,a ona broni się przed wózkiem inwalidzkim....jak jej ktoś wspomina ,zaraz się złości....

Magda była silna ,teraz taką udaje ....jej fizyczna siła się wyczerpała....


najgorsze ,że ona nie przyjmuje pomocy....kiedyś zgłosili się do niej wolontariusze....fajni ,na prawdę....
a ona codziennie pisała mi ,że są beznadziejni ,że chyba się brzydzą jej synów...

chcieli ich wziąć na spacer to Magda szła z nimi ...

potem zapisała sie do fundacji ,pojechałam tam z nią....

jeżdżę tam do dziś....

ona już po trzecim spotkaniu ,kiedy organizowali wyjazd,zrobiła awanturę o jakąś pierdołę....

i nie pojechała z nimi...

chłopaki bardzo chcieli...

nie płakali.....siedzieli cicho na kanapie w dużym pokoju....


lubie słuchać jak rozmawiają ze sobą ,powoli z zadyszką ,ale dają radę...

interesuje ich kino ,filmy....no bo to mogą....

znają aktorów ,scenarzystów ....

kiedyś wybraliśmy się do kina....

to była przeprawa przez zasieki z druta kolczastego....

ale zasiedliśmy na widowni i chłopaki byli przeszczęśliwi....


Magda potem powiedziała ,że wszyscy się gapili ,że słuchali jak chłopaki rozmawiali i się śmiali....

nic takiego nie odnotowałam

chłopaki znów siedzieli cicho na kanapie w dużym pokoju....



 Magda nigdy przy nich tego nie mówi ,nigdy też nie marudzi przy nich .....nigdy nie daje im odczuć,że są gorsi....






......dzisiaj Magda  rozpłakała się ,pierwszy raz....przy mnie

....

powiedziałam jej ,że jest dobrą matką ale przewrażliwioną...

chłopaki bardziej to znoszą ,to -czyli ludzkie spojrzenia ,oglądanie się za nimi...

i jesli kochają kino ,warto ich zawieść na ich ulubiony film.....


na mecz nie pojadą bo ich to nie kręci.....chociaż Magda twierdzi ,że ich to boli....bo sami nie mogą

mój syn też nie lubi tego sportu.....czy każdy musi lubić ?

....

płakała....

jest zmęczona....bardzo...
jej kręgosłup to miazga .....rano do auta prowadzi najpierw starszego ,prawie na niej leży....,sadza go w aucie i leci po młodszego i to samo....

gdyby jeden miał wózek....byłoby lżej....ale nie

....płakała bardzo....

pierwszy raz powiedziała ,że była samolubną idiotką ,że nie poszła się zbadać...

i nie chodzi tu o nią .....ale dała życie chłopcu i wiedziała ,że te jego życie będzie bardzo trudne....że będzie zawsze musiał liczyć na pomoc innych....

czy by usunęła ? nie wie...

ale zaufała ,że wszystko będzie dobrze:

--przecież tyle się modliłam .....

chciałam dzisiaj ,żeby poszła na zakupy ,żeby kupiła sobie buty czy jakiś krem ....

że zostanę z chłopakami...

i mały zaczął płakać ,bo jakaś pani w szkole powiedziała ,że powinna ich oddać....

tak powiedziała?

oddasz nas mamo gdzieś?



...........

jej mąż na razie jest szpitalu ....