środa, 31 grudnia 2014

Stary Rok... Wysadź go z fajerwerkami!

w Nowym Roku obiecuje więcej pisać....chociaż zaczęłam pisać pamiętnik ,taki ręczny ,więc trudniejszy :-).....wyrzucanie nadmiaru myśli z głowy pomaga.....




Wigilię miałam cudowną....całkiem przypadkiem trafiła do mnie mama z trójką uroczych dzieci...nie mieliśmy jej gdzie ulokować...a przecież Wigilia....



a swoją drogą ile jeszcze w tym kraju będziemy godzić się na to ,że oprawca zostaje w domu ,a ofiara z trójką dzieci musi uciekać....




zabrałam ją do siebie....kobieta ,mama ,Hania okazała się przecudowną ,przeciekawą osobą....a jej dzieci zauroczyły moje.....cała ta czwórka wlała w nasze serca coś czego do dziś nie mogę bliżej określić....ale słowo :docenić to co się ma....nabrało większej wartości....


jakoś otarliśmy im łzy i wygoniliśmy smutki ,przynajmniej na czas tego wigilijnego wieczoru.....duzo by pisać,chciałoby się

....ale było magicznie....chociaż zawsze uważałam ,że magia tego wieczoru jest przereklamowana....



i dziękuje moim bliskim ,że zachowali się tak pięknie....


 mały Kajtek przepięknie śpiewał ....mój syn przepięknie grał....oprawa muzyczna cudo!......nigdy nie przeżyłam tak budującej wigilii....nawet moja wymagająca mama i babcia  wzdychały głośno ,a oczy im błyszczały.......




a teraz siedzę w kiecce uszytej przez moją sąsiadkę z ósmego.....a na domówkę schodzę na czwarte.....

jak zawsze będzie fajnie i jak zawsze wylądujemy na drugim końcu miasta...... wiadomo "szwędacz noworoczny"

.... 

piątek, 19 grudnia 2014

przepaść

zrobiłam dzisiaj obiad przedświąteczny.....sporo sił mnie to kosztowało,bo praca ,praca i brak czasu ,no i praca....a chciałam ,żeby było na bogato.....




żelazny skład wigilijny nam się posypał i lekkie zaskoczenie....więc na przedświąteczny obiad zaprosiłam tych bezstronnych....żeby przedyskutować sytuację.....






było ok ,wypiliśmy nawet kilka drinków....

było ok do momentu kiedy moja osobista matka powiedziała ,że na lecha wawelczyka to był zamach...

aż mi się z nerwów cofnęła ość z zeszłorocznego karpia...
ojciec dodał ,że :-no bo kto by sie w mgłe pchał....(no właśnie! a oni się pchali)



mam zasadę nigdy nie gadać o polityce przy stole...bo to bez sensu....

i nie wiem jak się to stało ,że moim cudowni rodzice tak mnie podkurwiwszy....

przytkało mnie ,ale im odpowiedziałam...

uważam ,że trzeba być totalnym debilem ,żeby uważać że był jakikolwiek zamach....no chyba ze zamach na rozum....

nie dość ,że rodzina się posypała to mnie moi staruszkowie wkurwyly.....koncertowo i  przedwigilijnie....



przepaść ....

młody mówi ,że dobrze ze się odezwałam ,bo trzeba te głupoty prostować...ale ja strasznie nie lubie psykować ojcu....


ojciec głosuje na prezesa ,a  dla mnie pisowcy to wyprane mózgi ,mają swoją wolskę ,swoje media ,prasę ....i nic do nich nie dociera....beton i średniowiecze.....



jeszcze wczorajsza żrąca w sejmie Pawłowicz.....ciekawe czy na jej wykładach studenci wpierdalają sałatki ,albo kanapki .....

i ten kurdupel :-)....






przedświąteczny obiad był smaczny ,tylko "wapno gaszone " podniosło mi ciśnienie...nie wiem jak temat zeszedł na polityczny....



miałam się zająć ratowaniem wigilijnej atmosfery ,a totalnie mam to w dupie...babcia chce ,żeby było rodzinnie jak wszędzie ....i żeby te kryzysy ugasić ,najlepiej zatuszować........czyli pod dywan....

..




 rodzinnie jak wszędzie.....babcia myśli ,że wszędzie mają sielankę....tylko u nas posypało się małżeństwo jej wnuka....a jego dziecko okazało się nie jego....






babcia nie może zrozumieć dlaczego jej wnuk się rozwodzi,przecież ślubował w kościele...

czyli jak ślubował w kościele to ma się męczyć  do konca życia z kobietą która jest beznadziejna na całej linii?



teraz są inne czasy ,inne myślenie....

moje dzieci i moja babcia czy mama ,przepaść totalna...

....niestety skończyły się czasy kanonów i :tak trzeba ,bo co ludzie powiedzą....




i słowa o zamachu ,no szlag by to trafił....

..... Inna jednak rzecz spodobała mi się z tego całego incydentu w sejmie:
"Panie pośle, PROSZĘ DO MNIE!" - wezwał marszałek Sikorski POSŁA KACZYŃSKIEGO, w celu przywołania go do porządku.





za rok na święta wyjadę jak najdalej od rodziny....

święta rodzinne przy wspólnym stole są przereklamowane

sobota, 13 grudnia 2014

emerytura

wczoraj zorganizowałyśmy huczne pożegnanie pani Jadzi....
idzie na zasłużoną emeryturę...
nie spodziewała się ,tak hucznego pożegnania........prezent też ją zaskoczył....




popłakała się.....w końcu wydukała....dziewczyny ,mogę jeszcze z wami popracować? nie chce jeszcze iść na emeryturę.....







 

Rydzyk....i wielki nieinternowany

TVTrwam się nie przyznaje do marszu. Ojciec Dyrektor, może musiałby znów się tłumaczyć z cegiełek zbieranych na stocznie :D


 Fiolet -Depo żadnej łaski nikomu nie czyni. Bo Konkordat tego owemu zabrania. Zatem obecna 'Targowica' niektórym biskupom raczej nie powiedzie się. Generalnie - najwyższy już czas ,by polski rząd boskich przedstawicieli na 'nogi postawił'.

kartoflany obrońca mediów niech sobie przypomni :   http://wiadomosci.onet.pl/kraj/obronca-mediow/1yqs8


Na czym polega słabość polskiego Prawego Sektora? Na nienawiści. Chorobliwej nienawiści do Polski taką jaka jest. Polski otwartej na świat. Polski laickiej i nowoczesnej. Nienawiści do Polski śmiejącej się z urojeń. Do Polski będącej znużonej wojnami na górze kreowanymi przez polityków takich jak Jarosław Kaczyński.


wielki nieinternowany wrócił już do kota 

wtorek, 9 grudnia 2014

arcy - uroczysty

Wielkimi krokami, acz nieniknienie - zbliża się tragiczna rocznica.
Tym razem jej świętowanie MUSI mieć wymiar " arcy - uroczysty ", bo to już 33 lata mija. Mija 13 grudnia.
13 grudnia roku 1981 Jarosław obudził się póżno. Przed samym południem. Rozbudzony został na skutek domowej awantury. Mamusia Kaczyńska robiła karczemną awanturę Rajmundowi, że... nie zapłacił za telefon i go odłączyli... Spłoszony Rajmund przyznał się do winy i obiecał byłej i bardzo znanej wojowniczce Powstania Warszawskiego, a prywatnie: swojej żonie, że opłatę ureguluje w poniedziałek...
Mamusia, burcząc coś pod nosem: ubrała Jarosława, zawiązała mu trzewiki, włożyła czapeczkę i rękawiczki... bo mróz był tęgi. Jarosław - samodzielnie - schował książeczkę do nabożeństwa i... dziamdziając dziobem , zakomunikował:
" Mamuś ja idem do kuścioła "...Poszedł...:)
I to jest właśnie to wydarzenie, które teraz będziemy czcili, po raz 33! Chrystusowa rocznica:
" Nie internowania Wielkiego Przywódcy , Pierwszego Opozycjonisty, Legendarnego Bohatera -
Jarosława "
Tym wpisem pragnę uczcić tę najważniejszą w historii Polski, rocznicę...
Cała Wolska stanie, by w zadumie, przy wsparciu duchowym biskupów, dudowatej solidarności - zawołać: Chwała Jarosławowi " !!!

poniedziałek, 1 grudnia 2014

cichosza

niedawno Halina ....jak to ona z tą swoją wielką euforią oznajmiła mi ,że w końcu jej najmłodszy , znalazł pracę....



jako kierowca ...warunki całkiem całkiem....



niestety nie sprostał akcji "trzezwy Andrzej"  nie wiem ile dokładnie miał promili ,ale z prawkiem może się pożegnać....i dopiero jechał na imprezę....




w pracy zapowiadał się całkiem fajny tydzień....mieliśmy z Haliną wszystko opracowane ,dopięte na ostatni ,no może na przedostatni guzik.....




a tu nastały ciche dni....

dwaj synowie radzą sobie świetnie....a ten najmłodszy....eh...


zawsze w stadzie jest taka czarna owca ,którą mimo wszystko kocha się najbardziej....


....nie próbuje jej ani radzić,ani pocieszać.....na to trzeba czasu.....





a u mnie plany na remont korytarza....jeszcze on został ....

jestem nawet w stanie poświęcić moją ulubioną ścianę ,nad którą osobiście męczyłam się całe trzy tygodnie....




vintage panuje w całym moim domostwie ....jest mi w tym stylu jakoś lekko i świeżo.....


pan Tadziu właśnie montuje mi podświetlenie w kuchni....rewelacja ....sypie kurwami i co chwila mu coś spada ....ale i tak będzie warto....(mam nadzieję)....


środa, 26 listopada 2014

zycie to nie bajka......

mój dziadek popadł w otchłań czarnych myśli .....mówiąc w skrócie ,stracił chęci do życia....siedzi ze spuszczoną głową i czeka ....



gdyby teraz podesłać mu tam mojego syna i gdyby  zaczął mu gadać "te swoje" ,dziadek umarłby po pięciu minutach.....



młodego targają jeszcze bardziej czarniejsze myśli ....musi zacząć się uczyć ,bo wiadomo matura....co dalej ? i po co? i czy warto?



ma tyle marzeń....a przecież wiadomo ,że życie jest zupełnie inne niż nasze marzenia....


 ...jak pisze na bloku obok :"życietoniejebajka"



jego kumpel zawalił na całości ,więc wykłada nocami towar w Tesco ,nie ma sił przyjść na próby ,nie ma weny do grania.....przyszłość jest w czarnej dupie....

a miało być tak pięknie......

.....

sobota, 22 listopada 2014

wewe

miałam pracowity piątek....więc bez wyrzutów urządziłam sobie leniwy wieczór ,taki samotny ,z winem ,filmem ,książką i warzywami z kurczakiem....

i ciszą....

dobrze ,że mam przy sobie Halinę....jestem przeciwniczką przyjazni w pracy ....ale coraz bardziej  wiem ,że mogę na nią liczyć....

nie jestem nauczona liczyć na czyjąś pomoc...
....

jechałyśmy przez pewną wieś ,ciemnica i zimnica  i pełno rowerzystów...jedynym ich oświetleniem był żarzący się papieros.....niby nie śmiesznie ,a uahahałyśmy się z Haliną po pachy....

rodzina ,której doglądamy wychodzi na prostą.....bardzo mnie to cieszy....bo tam nie ma wódki i awantur....jest tylko bieda....

na szczęście coraz mniejsza.....

chce mi się cholernie wyspać....żeby nikt mnie rano nie nachodził....

 

wtorek, 18 listopada 2014

proboszczowo.....

prawie awansowałam ,prawie....

skoczyłam jedną grzędę wyżej ,wielki mi awans....

tłumacze młodemu ,żeby się nie lenił ,żeby się uczył ,żeby nigdy nie musiał zapierdzielać fizycznie ,szczególnie w tym kraju....

tu jeden zgnoi drugiego taki katolicki kraj....

nie dziwie się córce ,że coraz częściej stąd ucieka ,tam jest normalnie ,ludzie szanują swoje wybory ,poglądy....a tu musisz myśleć tak jak proboszcz karze ....


jestem strasznie zmęczona....mam uczucie jakbym cały czas biegła.....




Aśka z niby silną depresją ,zadzwoniła do Tomka ,że chce odwiedzić dziewczynki....

Tomek jak to on ,wysprzątał chatę ,nagotował ,dziewczynki wystroił.....kto wie może miał nadzieję,że....

ale co tam....Aśka nie przyszła.....napisała mu sms ,że może innym razem...

matka i żona....ręce opadają....że tak długo nabierała nas wszystkich na tą deprechę....

że też wszyscy daliśmy się omamić...

apropos mamy ,moja zapowiedziała się na piątek....na obiad....

zawsze strasznie sie stresuje jej wizytami....chce pokazać jak sobie świetnie ze wszystkim radzę....

ona nigdy mnie nie doceniała ,nigdy nie chwaliła....

zresztą ja nie muszę jej pokazywać ,że sobie dobrze radzę.....bo ja radzę sobie świetnie...

niesamowite ,że własna matka jest dla ciebie w pewnym sensie wrogiem......




niedziela, 16 listopada 2014

radne

nie wiem czemu tak interesuję się polityką....chyba w tamtym wcieleniu byłam jakąś radną :-) ,a zawsze myślałam ,że wiewiórką....


hipokryzja i obłuda działa na mnie jak płachta na byka....

sobota, 15 listopada 2014

deprecha

pisałam już kiedyś o Aśce....dwie śliczne córeczki,fajny mąż,duży dom ....i ona z depresją....właściwie nie wiem kiedy sie zaczęła....




mąż idealny....niedawno zaprosił nas na lampkę szampana ,bo właśnie spłacił kredyt.....



ja kredytu nie mam ,ale reszta moich koleżanek ,aż wzdychała z zazdrości.....ich ostatnia rata za dom to lata świetlne....



i ta jego żona....w sumie nasza koleżanka z klasy....

popadła w depresję.....te jej małe córeczki ledwo mówią ,a już wiedzą ,że mama jest smutna i nie można wchodzić do jej pokoju...



w wychowaniu dzieci pomagają mu rodzice....bo teściowa szaleje po świecie ,ma już chyba z piątego męża....

teściu zagląda czasem ,ale córka go nie lubi.....własna córka....




tak kiedyś wpadłam do nich znienacka....weszłam po cichu....
on naprawiał coś w ogródku....dziewczynki oglądały oczarowane jakąś bajkę....



pokazały mi tylko ,żebym nie wchodziła do pokoju mamy ,bo ona jest smutna...



a ja poszłam....drzwi miała zastawione  ciężką pufą ,powoli odsunęłam ,słysząc jak mówi umierającym głosem : nie wolno,mama jest chora ,nie wolno...w końcu zaczęła wzywać Tomka ,żeby je zabrał.....




widok mnie lekko zaskoczył jak już się dostałam do jej pokoju.....myślałam ,że zobaczę owiniętą szczelnie w koc ,bladą z nieobecnym wzrokiem kobietę...





a ona zwyczajnie siedziała na łóżku ,oparta o poduchy ,na kolanach trzymała laptopa....
na szafce stała szklanką z napojem ,obok czekolada....





próbowała schować laptopa ,w ogóle schować się pod koc ,ale nie zdążyła...



wtedy mnie olśniło....stanął mi przed oczami obraz z jej domu,jak przychodziłam do niej jak byłyśmy małe....




w domu nieporządek ,w kuchni puchy ,a jej mama paliła majestatycznie papierosa stojąc na balkonie....a potem wyszła ,w ogóle nie mówiąc gdzie....zostałyśmy same siedząc przy wielkim stole....



jej mama wtedy nie wróciła na noc....bała się zostać sama...



przypomniało mi się jak moja mama powiedziała wtedy coś w stylu :dziecko i mąż przeszkadza jej w życiu....




i olśniło mnie...

Aśka powiedziała ,że musi jechać do sanatorium....że jest chora i chce się wyleczyć...

wyjeżdżała do tego sanatorium chyba czwarty raz....nie interesowało ją ,że dziewczynki będą tęsknić,że mężowi jest ciężko....nic ją nie interesowało....




olśniło mnie .............

i wtedy jak opijałyśmy spłatę tego kredytu....powiedziałam ,odważyłam się.....że może Aśka mogłaby po tym sanatorium zamieszkać w ich kawalerce....

to była jego kawalerka ,kupił ją za grosze i wynajmował....aktualnie stała pusta....


jego mama ,aż przyszła do nas,aż przysiadła przy stole....myślałam ,że może mnie opierniczy.....


miałam im powiedzieć ,że dostałam olśnienia....że Aśka jest takim samym leniem jak jej matka....ona zwyczajnie nie miała ochoty być żoną i matką.....




w sumie po kolejnej lampce smacznego szampana ,powiedziałam im....

i poczułam z ich strony pewną ulgę....


opracowaliśmy plan i to ja pojechałam po nią do tego sanatorium....

po nią trzeba było jechać ,odebrać,zadbać...ona miała wszystko podane pod nos....




była zaskoczona.....gdzieś w połowie drogi powiedziała mi ,że chyba nic jej te sanatorium nie pomogło ,że jest gorzej niż jest.....deprecha i tyle....



swoją drogą jak na deprechę to wyglądała kwitnąco....

chwile musiałam ochłonąć....i z wielką satysfakcją powiedziałam jej : Aśka ,wiesz co to może na razie zamieszkasz sama ,w tej kawalerce Tomka....



zawiozłam ją tam....

Tomek jak zawsze o wszystko zadbał....pełna lodówka ,czysto ,wywietrzone ,kwiaty w wazonie...


myśle ,że lekko ją zatkało....od razu pozasłaniała okna......



chciało mi się z niej śmiać....udawała roztrzęsioną...

przyszły dziewczyny....nie mogły odpuścić....trochę im się to nie mieściło w głowie ,bo przecież miała dobrego ,zaradnego męża ,piękne dzieci ,cudny dom.....



każda przygotowała sobie podchwytliwe pytanie....Aśka próbowała wybrnąć....prawie już mdlała z tej niemocy...



widziałam uśmieszki dziewczyn i wiedziałam ,że to był dobry ruch ....

zostawiłyśmy ją leżącą na kanapie....niby była senna...




zamówiłyśmy sobie w naszej ulubionej knajpie ,ulubione wino i zaczęłyśmy wspominać jej matkę i wszystko nam się zgrywało....



ojciec Aśki to wrak ,jej matka wyniszczyła i wykorzystała go ile tylko mogła.....a facet był inteligentny i zaradny....ona miała wszystko co chciała....tak jak Aśka....




od powrotu Aśki minął drugi miesiąc....Tomek musiał stoczyć ze sobą walkę ,że nie jezdzić do niej ....

od powrotu Aśka nigdy nie wybrała się do domu,twierdząc ,że nie ma sił,że deprecha zabiera jej władze w nogach....


zadzwoniła do domu dwa razy...raz niby do dzieci ,ale jakoś nie kleiła jej się gadka z dziewczynkami....

jej teściowa nagrała nam tą rozmowę....ubaw ,aż przykro....

drugi raz zadzwoniła ,tylko po to żeby jej Tomek internet opłacił....bo chyba zapomniał ,bo nie ma.....




....no i raz go pokusiło pojechać do niej....wieczorem...

może dobrze ,że pojechał....jego zdesperowana żona zrobiła sobie w kawalerce imprezę....i to z przytupem....odzyskała władze w nogach...normalnie cud.....



nie wiem czy nakrył ją z facetem czy nie....

ale postanowił podarować jej tą kawalerkę...w ogóle życie...

mam nadzieje ,że nie będzie wypruwać sobie znów flaków ,żeby ona miała wszystko....


u dziewczynek nie była do tej pory....

Tomek pewnie wysyła jej kasę ,bo za coś żyć musi...

dzisiaj spotkała moją mamę....mieszkają prawie po sąsiedzku......powiedziała jej ,że depresja to straszna choroba ,że ma dosyć....


nie wiem jak to mam skomentować....



kiedyś ktoś powiedział ,że na depresję to trzeba mieć czas,pieniądze i oddanych ludzi....



poniedziałek, 10 listopada 2014

Jak najprościej wylecieć z PiSu? Ryanairem.

okazuje się ,że nie tylko spontaniczne imprezy są najlepsze....

spontaniczne remonty także......




mam piękną sypialnie....vintage....jeszcze piękniejszą kuchnie.....i parę innych rzeczy pozmieniałam....i czuje się w swoim domu jeszcze lepiej niż przed...




na młodą też czeka niespodzianka.....nie mogę doczekać się jej reakcji....



sprzątałam po tym spontanie do dziś ,ale warto było....



w piątek już był zarys metamorfozy ,na dodatek z Tv płynęły optymistyczne wieści....bo oto buc i cham Hofman wyleciał z partii cudaków na kopach siarczystych...




nomen omen kiedyś widziałam go w sklepie z artykułami budowlanymi ,pewnie też remontował....(oczywiście nie własnymi rączusiami,gdzieżby).....




i jego wygięta gęba...dosłownie....kiedy pan z wózkami ,pchając ich ze czterdzieści niechcący zagrodził mu drogę....




Hofmanik powiedział mu kilka przykrych słów....starszemu panu ,taki  gówniarz....



widziało i słyszało  to sporo ludzi ,sporo go rozpoznało....szkoda ,że wtedy nikt tego nie nagrał.....i nie wysłał gdzie trzeba




wieczorem po tym incydencie w TV pokazywano jak pudrowany z rana modlił się gorliwie u Rydzyka.....


 

a potem w tym sklepie wylał na starszego pana swoje "miłosierdzie"...





 rano msza ,popołudniu przekręty ,a wieczorem sikanie na ulicy ....żegnaj wypudrowany pajacu  na czas jakiś....

bo zapewne kiedyś i tak wrócisz....przecież ty nie potrafisz normalnie zarobić na życie.....



ufff poniosło mnie.....

rozglądam się po moim wyremontowanym domu ,uspokajam myśli.....uwielbiam zmiany,metamorfozy.....

wyszło super, acz spontanicznie....


na koniec coś o żonce Hofmana (znów zaczynam),pewnikiem wyzdrowiała i ujrzymy ją w pracy......