wtorek, 18 listopada 2014

proboszczowo.....

prawie awansowałam ,prawie....

skoczyłam jedną grzędę wyżej ,wielki mi awans....

tłumacze młodemu ,żeby się nie lenił ,żeby się uczył ,żeby nigdy nie musiał zapierdzielać fizycznie ,szczególnie w tym kraju....

tu jeden zgnoi drugiego taki katolicki kraj....

nie dziwie się córce ,że coraz częściej stąd ucieka ,tam jest normalnie ,ludzie szanują swoje wybory ,poglądy....a tu musisz myśleć tak jak proboszcz karze ....


jestem strasznie zmęczona....mam uczucie jakbym cały czas biegła.....




Aśka z niby silną depresją ,zadzwoniła do Tomka ,że chce odwiedzić dziewczynki....

Tomek jak to on ,wysprzątał chatę ,nagotował ,dziewczynki wystroił.....kto wie może miał nadzieję,że....

ale co tam....Aśka nie przyszła.....napisała mu sms ,że może innym razem...

matka i żona....ręce opadają....że tak długo nabierała nas wszystkich na tą deprechę....

że też wszyscy daliśmy się omamić...

apropos mamy ,moja zapowiedziała się na piątek....na obiad....

zawsze strasznie sie stresuje jej wizytami....chce pokazać jak sobie świetnie ze wszystkim radzę....

ona nigdy mnie nie doceniała ,nigdy nie chwaliła....

zresztą ja nie muszę jej pokazywać ,że sobie dobrze radzę.....bo ja radzę sobie świetnie...

niesamowite ,że własna matka jest dla ciebie w pewnym sensie wrogiem......