środa, 30 czerwca 2010

lalal

14 lat z internetem ....szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie zycia bez tego cuda....
zaczynałam od czatów....naprawde fajne czasy....fajni ludzie....dzialo się ,mimo ,że to nie real ,nie dotyk ,nie bezpośreni kontakt....laik tego nie zrozumie....wspominam tamte czasy z łezką.....
teraz zajrze czasem....ale zajrze....czasem "spotkam "znajomych...czasem poklikam o dupie marynie....ale czasu brak....jednakżęęę codziennie siadam przed kompem ,niby na chwilę....a godzina jak z bicza....
.....
cholernie zmęczona jestem....i kto by pomyślał ,ze będe tęsknić z osobitym marudą.....
ciężko babie bez chłopa.....
...w pracy gorąco...wytopił mi się wszystek tłuszcz z ud....powinnam być zadowolona....ale jestem skonana....
....dziewczyny się dotarły....Dtta moze być....nawet mi jej szkoda,bo pracuje z parze z Attą....Atta ma wredną matkę ,co jej nigdy nie kochała i do dziś robi jej na złość....niestety Atta jest taka sama....przypuszczam ,że nawet wredniejsza...powiela podwójne błedy swojej matki....patologia rodzi patologię...Atta jest denerwująco-wkurwiająca....straszna osoba....w dodatku przyznała się ,że jest ruda ,ale farbuje sie na czekoladę...a rude zawsze wredne jest,zawsze!....pozatym ma koszmarną fryzurę....co tu duzo gadać babochłop pełną gębą.....
...a ten mały pelikan z kontroli ,żałosny facet ,co myśli ,ze jest śmieszny....ogólnie chyba sie po pracy przebierzemy za Nindże i mu za rogiem wpierdolimy ,bo to takie małe guwno i przestanie fikać...
o ile wczesniej nie wpierdolą mu nasze chłopy ,co muszą o nim słuchać każdego wieczora....
....
za 8 minut skoncze nie wiem juz ile lat....a po co mi to wiedzieć....nie lubie obchodzić swoich urodzin...wogóle znudziły mi się te imprezki ,nie chce mi się sprężać,gotować,uśmiechać i dogadzać każdemu....wolę wydać tą kase dla siebie ,na siebie....
....moje zycie jest troche dziwne ,troche smutne ,a troche nawet fajne....chociaż mogłoby być fajniejsze....
....życzę sobie czegoś ekscytującego ,więcej odwagi ,chciałabym się zakochać....przeprowadzić....zmienić coś....ożywić....chciałabym wiele rzeczy zmienić....

panie w Zusie

wchodze ci ja do pokoju numer 4 w ZUSie...bo mam sprawę....prawie wpadam na panią średnio ładną z wielką broszką i z czajnikiem w ręku....
wzdycha mi babsko ,bo akurat szła po wodę ,zeby se szóstą kawę zaparzyć....
mówie jej ,chwila ,chwila,nic tu o przerwie nie pisze nade drzwiach!
ja droga pani mam w pracy jedną przerwę i to dwudziestominutową i musze się wtedy wyrobić z kawą i kanapkami ....i hola ,hola ,nie ma wychodzenia co pół godziny z miejsca pracy!!! to między innymi za moje pieniądze ,może pani pierdzieć w stołek całymi dniami!!!
ludzie na korytarzu prawie zaczęli mi bić brawo!
w tym naszym kraju te flądry w Zusie to wielką łaskę robią ,że nas obsługują!!!!
....wzięła z miną królowej na złotym kurwa tronie moje papiery i się franca zemiściła,czepiła się ,że nie ma jednego papierka,a ja na to ,że takiego nie dostalam nawet!....ale zrobiłam raban,poszłam do szefa,razem ze mną zabrało się kilka osób....jeden przez drugiego wykrzykiwał swe żale....aż szkoda ,że nikt po telewizje nie zadzwonił....sprawa dla reportera jak nic....
....rozwścieczony szef ZUSA co akurat miał jakomś konferencję ,nawet skośnookie były ze dwa,pewnikiem na jakiś czas pozabiera tym swoim nadętym pracownicom czajniki bezprzewodowe i zakaże opuszczania swojego biurka co piętnaście minut.....
.....ale mi podniosły ciśnienie krowy!
........jak sie krową nie podoba to na pastwisko! O!

wtorek, 29 czerwca 2010

własnie

....moja ciotka jednak o coś walczy....chce powiedzieć mi coś ,czego nie umie ubrac w słowa...
o co walczysz ciotko?
......
sa ludzie ,którzy w zyciu mają wszystko....dom,prace,zdrowe dzieci ,chłopa w miarę ,przyjaciół i urlop w Zakopanem lub w Szczyrku ,moze nawet we Włoszech...a jednak są nieszczęsliwi,coś im brak,nie umieją się cieszyć.....i nie może taki czlowiek zrozumieć,jak ktoś może być szczęsliwy ,mimo ,że nie ma nawet połowy rzeczy ,które on posiada....

niedziela, 27 czerwca 2010

aspekta

ciotka wydała przyjęcia na cześć swojego pozycia z osobistym....dziwie się ,bo żyją ze sobą jak pies z kotem ....no ale prowadzą towarzyskie zycie ,wszędzie łażą więc,im tez wypada...cos zorganizować....
odrazu mówię ,ze miałam to w dupie,czy mnie zaprosi ,czy nie....ale mnie nie zaprosiła....miała tyle gości ,ze z kogoś musiała zrezygnować....może w drodze losowania padło na mnie....nie odczułam tego ,aż tak jak wszyscy bliscy ,którzy na przyjęcie poszli....dopiero tam dowiedzieli się,że mnie nie będzie...i tu nastąpiło dziwne zniesmaczenie....moja ulubiona kuzynka w ramach protestu wyszła na papierosa przed samym rosołem....
jeszcze raz napisze -mi tam nie zależało....ale miło,ze tej mojej rodzince owszem Tak....i że ciotka przeprosiła mnie oficjalnie,dwa dni po,na rodzinnym griilu w babcinym sadzie,aż mi się glupio zrobiło.....więc nie odpowiedziałam nic,aktorsko spuściła tylko wzrok,krojąc kielbase podwawelską...
....i jeszcze słowo o dziewczynie mojego brata....jest tak obrzydliwa,otyła ,leniwa i zero samokrytycyzmu ,że jestem pełna podziwu dla tej dziewczyny...normalnie szacun ,że nic z tym nie robi......i pełna podziwu dla mojego brata ,że jej nie pogoni i psem nie poszczuje....
ma też szczęscie,że z bratem szanujemy się bardzo ,a nawet bardzo bardzo i szanuje też jego wybory....oby nie na wieczność....
....i jeszcze jedna sprawa....
z ktorej jestem dumna...mega
dwa piękne świadectwa moich pociech i moja umowa ,aż do stycznia....docenili mnie w pracy....doceniono moje dzieci...poprostu szał...
szkoda tylko,że w te wakacje na urlop to nie mam szans....
ogólnie czuje się doceniona....

wsiowe zycie

spędziałam dwa dni na wsi,ale nie takiej prawdziwej którą uwielbiam ,z łąkami ,polami i krowami i lasami,ale w tak zwanej popegerowskiej ,gdzie życie płynie na plotkach ,żerowaniu na cudzych porażkach,gdzie za każdą firanką czai się jakiś moher,a ksiądz na ombonie wali nazwiskami,kto ile dał,kto wogóle nie dal , i że niektóre dziewczyny dają ....tylko dwa dni ,a mi się wydaje ,ze wieczność,czulam się tam brudno ,nudno i pod wieczną obserwacją,troche ukojenia dawała działka za blokiem,ale tam też sąsiad na sąsiedzie i wszystko jakieś takie ........myślałam ,ze pocaluje kafelki mojego kochanego mieszkanka,po powrocie,tęskniłam nie tylko za moją łazienką i łożkiem ,ale za wszystkim moimi wazonikami ,lampkami ,pierdółkami ,które zbieram od lat ,za zacienionym od slonca pomaranczowymi roletami salonie,o kuchni gdzie jest tak jak zawsze sobie marzyłam....o moim blokowisku ,gdzie niby wszyscy sie znają,ale kazdy zyje swoim zyciem ,gdzie jesteś chociaż troche anonimowy.....
nienawidze wsi ,w której kiedyś dorastałam,zmieniła się tak bardzo,a może zawsze taka byla, nie potrafie się już tam odnaleść....nie kumam tej atmosfery ..... ......
i nawet piesy ,które wybiegały się na maxa ,z radością powitały mały trawnik przed blokiem i swoje ukochane kojce w korytarzu....
.....
...ale wieś u mojej dalszej rodziny w Łódzkiem,nadal mnie fascynuje ,tam wracałabym zawsze z chęcią...jest we mnie tęsknota za tymi miejscami....tam ludzie inni....i atmosfera cudna....szkoda,że własnie tam nie rzuciły mnie losy koleje....

czwartek, 24 czerwca 2010

mam nadzieje ,że sobota będzie wolna....bo jestem wypompowana tym tygodniem...i czemu ja wogóle jeszcze nie śpie?

środa, 23 czerwca 2010

może

juz trzeci wieczór popijam sobie wino na rozluzowanie....bo te życie to guwniane jest....popadnę w alkoholizm?
....jak patrze na te wszystkie problemy i nieszczęscia wokół to mnie szlag jasny trafia....jesli ten tam na górze ma taką moc,to czemu tyłka nie ruszy? czy on ma jakieś uczucia?
i nie mówie tu o takich tam problemikach,mowie o mega problemach!.....
....
coraz bardziej skłaniam się do tezy ,ze pochodzimy od małp,a z chwilą kiedy umieramy nie ma nic....poprostu koniec i już....to co sobie tu z zycia wyszarpiemy to nasze....najgorzej mają ludzie,co wyszaprać nie mogą nic.....
....
mój dzien ostatnio wygląda zdetermicznie....chwytam byka za rogi juz o 4.15 i walcze do 23.30.....i ile wywalcze to moje ,ale ile przegram to tyle się nawkurwiam...
....tak chce być przykładem dla moich dziecióf,tak im wpajać,że sa wyjatkowe i wszystko im się uda (mimo wszystko)....ale wiadomo,chciało,chciało i się zesrało.....one twierdzą,że jest git....a ja twierdzę ,że zawalam.....
prawopodobnież ,mam prace do stycznia....nie wiem czy się cieszę,czy nie...narobić się trzeba,co ja mówie natyrać,co ja mówie napierd.......dzieci muszą sobie radzić....a przecież sa w takim wieku ,ze trzeba z nimi rozmawiać,rozmawiać i rozmawiać....a ja podczas wczorajszej rozmowy z synem poprostu usnęłam....wstyd....
....a dziś z młodą zawaliła sprawę.....jutro powtórka ,ale i tak jestem na siebie zła....i też zdarzyła się drzemka....
....twierdzą,że mnie kochają i wogóle,zebym wyluzowała...naprawdę poświęcam dla nich wszystko ,wszystko i jeszcze raz wszystko....ale muszę w koncu zacząć pisac ten plan i punkty,punkty i punkty!....
....i na dodatek psy niewybiegane,wynudzone i przespane do bólu...a wynudzone psy działają na mnie wybitnie dołująco....a ja mam siłe obejść z nimi dwie ulice,trzy trawniki ,o parku zapomnij ,bo w domu tyle jeszcze.....
....ogólnie babie bez chlopa ciężko....wiadomo,że chłop huja w domu pomoże ,ale jest.....i jakoś inaczej to idzie....chociazby jest na kim się wyżyć :-)
.....
nadal dół finansowy .... tu też na chłopa nie ma co liczyć.......mam tego dosyć tak samo ,jak tej sąsiadki z dołu....ale! podobnież chce te swoje mieszkanie zamienić na mniejsze (niestety w tym samy bloku) ,bo ona ma wielkie ,a juz mąz od niej uciekł, i dzieci sztuk trzy poszły w długą (taka to kurwa mundra kobieta jezt)....to jak ona się wyprowadzi ,to moze i dól finansowy się wyniesie?
moze w koncu się wyśpie ,zaczne trzymac się planu,który napiszę.....może....

poniedziałek, 21 czerwca 2010

plan dnia

musze stwierdzić ,ze stare przysłowie pszczelarzy :plan dnia Twoim przyjacielem jest.....w moim przypadku miałby zastosowanie....
oczywiscie trzeba jeszcze ten plan zrobić i trzymac się tych kurwa punktów...bo mi dzien ucieka ....nie wiem jak te kobiety ,mają czas jeszcze i siły ,żeby wieczorem upierdzielić obiad na jutro!.....
muszę być systematyczna! i plan plan,punkty ,punkty.....
.....ten z aktu ślubnego znów podniósł mi cisnienie,oczywiście telefonicznie i oczywiście jakomś pierdołą...ale ja spokojna kobieta jestem,z zaciśnietymi zębami dałam radę ,mu nie pysknąć.......
z rozmarzonymi oczami sluchalam dzisiaj Alicji ,ktora mówia mi rano w autobusie o 5.20:facet jest ,albo go nie ma i wypierdoliłam dziada!!!
....az baby na przednim siedzeniu się obejrzały zachwycone....
.......każdy człowiek powinien być wolny ,a nie trwać w jakimś obsranych małżeństwach ,kto to wymyślił? pewnie klechy ,bo sami by na to nie poszli....
....
...a i jeszcze jedno staram sie nie martwić na zapas....to bezsensu,ale niektórym nie wytłumaczysz....
a i jeszcze drugie Danka przechodzi samą siebie,już nawet tego nie komentuje....inni mają pożywkę....do czego może się posunąć człowiek w chwili desperacji zawodowej,czyli konczącej się umowy,wie tylko Danka...
....

niedziela, 20 czerwca 2010

ufff

pierwsze co to wielkie UFFFF....pierwsza tura za nami....chociaż myslałam ,ze Komorowski wygra w pierwszej ....
jestem strasznie zmęczona widokiem Kaczyńskiego.....naprawde mnie facet irytuje....patrze na ten jego sztab ,przyglądam sie tym ludkom ....i mysle sobie ,czy "łyknęli" te jego maskę dobroci i zmiany? na słowo patriotyzm ,Katyń i udowodnienie prawdy -aż mnie mdli....córka Kaczyńskich jest dla mnie dziwną lalą co nie ma swojego zdania...przypuszczam,że przed smiercią rodziców,wogóle nie utrzymywała kontaktów z wujaszkiem ......i wogóle narazie się nie denerwuje ,poczekamy do 4 lipca....
4 lipca ma urodziny moja najlepsza koleżanka,moja psiapsółka ,z którą byłam zżyta jak sisters....byłam....nasze drogi rozeszly się z hukiem i to przez kogo? przez facetów....
....i jakoś nie chce mi się odnawiać naszej znajomości....na początku rozpadu,jeszcze do siebie pisałyśmy....popełniłysmy ze dwie kawy na mieście...ale atmosfera ciężka,omijanie tematów...i tak bardzo chciałam jej wykrzyczeć jak mnie skrzywdziła....
....i moze dlatego juz nie potrafie się zaprzyjaznić....mam masę koleżanek...chyba mnie lubią....ale ja nie lubie ich ,az tak bardzo ,zeby być skłonną do poświęceń...i to naprawdę szalonych....dla niej skłonna byłam....
i dzisiaj sobie o niej przypomniałam ,kiedy w tv padła data 4 lipca....
.....
stare przysłowie pszczelarzy mówi: nie ciąg przyjazni na siłe,jesli masz do tej osoby tyle żalu....bo to zdycha i śmierdzi...i nie warto
....

lezakowanie mialo być

trzy kawy (miały być dwie)....nowy zapach numer 131 i 116 i pani z Refana przenosi sie nieco bliżej mnie ,znaczy będzie po drodze....nigdy bym nie pomyślała,ze będę się cieszyć z przenosin czyjegoś biznesa ,szczególnie ,że wydaje tam sporo kasy....ale przeliczając na ilośc paczek fajek jakie wypalają moje psiapsółki ,ja na pachnidła wydaje o wiele mniej...
.....pan szef puścił nas wczoraj wczesniej ,bo dni naszego miasta....
obiecałam sobie leżenie plackiem,popijanie szampanem truskawkek...a dałam się wyciagnąc na te dni miastowe...masa ludzi,szum ,dym,pisk,pozapraszane gwiazdy,ogródek piwny-saszłyki-ogródek piwny-popcorc-ogrodek piwny-żarcie u Stacha i wszędzie pełno ludzi,kolejki ,giganty i oczywiscie cztery toj-toje....
dzisiaj powtórka z rozrywki...a mialam odpocząć.....moje nogi wołają o dzien leżakowania....
....rano jeszcze osobista matka wyciągnęła mnie na zakupy....spędziłysmy w jednym sklepie z kieckami mase czasu....matka kupiła sobie najdroższą i bardzo odważną ,jak na matkę i babkę...ale ta kobieta takomże jest....
....a ja musiałam namawiac moje starsze dziecko,zeby sobie coś kupiło,jak juz się szwędamy po tych galeriach cudnych....moje dzieci są skromne,malo wymagające ,nie wiem co to wyciąganie kasy na kolejne buty,bluzki i kurteczki...chyba ,że na struny do gitary ,na nową gitarę ,czy wszelkie bajery do aparatu,ewentulanie szampony(obsesjon córki)...pasjonaci.......w porwanym nie chodzą,staram się ,zeby było na czasie ,z metką-wiadomo ,bo dziecko o matce świadczy....ale ile kumpela wywala na swojego syna to głowa mała....poznalam go w zeszłym roku....bo pracowałysmy wtedy razem i do dziś....duzo o nim opowiadała i zastanawiałam się czy z moim synem coś nie tak ,jak jej ciagle sobie nowe ciuszki kupuje...bo moda taka....
stwierdzam,ze z moim wszystko ok....to typowy facet...za to jej syn ,jakby tu powiedzieć ,pisz wymaluj Jacyków i ten jego przyjaciel hmmm(nawet wielkie HMMM)....zniewieściały do bólu....ja tam do Jacykowa nic nie mam ,ale tylko czekam kiedy jej powie i kiedy ona mi to przekaże,że jej syn jest gejem....
....ona twierdzi,ze czeka na wnuków....a ja twierdze,że z tego wnuków to nie będzie.....ale najwazniejsza jest wiadomoż -milość.....
....
a na koniec z matką i corką ,wdepnęłysmy w nowo otwarty hend (czyli po naszemu lumpex)....poprostu raj,kuferek ze skarbami i cena promocyjna 5zl...i ludzi garstka,jeszcze nie zdążyli sie zleść....spędziłysmy tam całe ,cenne sobotnie popołudnie...matka znalazła taką kieckę,że ta nowa się chowa...no ale cóż...musi boleć....
...nawet młoda wyszperała tam sobie z kilo...wyszłysmy obładowane jak wielbłąd szejka Ahmeda....satysfakcja -bezcenna....
.....nawet nie zauwazyłysmy ,ze nad miastem przeszła ulewa stu -lecia i pojawiły sie dwie tęcze....jedne marzenia przeznaczyłam na jedną tęcze (zawsze te same) a na drugą to,coby mi tą umowę przedłużyli....kto by pomyślał ,że moim marzeniem bedzie umowa (najlepiej na stałe) w pracy gdzie muszę się natyrać jak wół....a przecież szkoły mam takie ,ze mogłabym biskupem zostać....matka zawsze mi mowiła,ucz sie ,ucz będziesz w zyciu miala lżej....w naszym kraju to się nie sprawdza....czyli gwuno prawda....nie warto
...ucz sie ile trzeba ,a potem znajdz pracę i zakotwicz sie w niej dobrze,nie marudz i nie bierz za czesto chorobowych ....i dziękuj ,że ją masz ...chociaz jutro mieć nie musisz....
chciałabym tam zostać....bo dziewczyny fajne,szef dobry i płacą niezle...mogłabym być niezaleznie finansowo od pana i władcy...mogłabym go nawet wypierdoczyć z chaty,jakby mi się kolejny raz skrzywił nad obiadem....do mamusi swojej wont....
apropos teściowej....mojej koleżance dzisiaj umarła teściowa....strasznie za nią rozpacza,bo to ponoć dobra kobieta była....
....no ja tego uczucia nie znam....ja bym chyba raczej płakała ze szczęscia...po tesciowej ,a szczególnie po tesciu....normalnie stypa trzy dni z poprawinami,haromia i konkursy z nagrodami....

...jutro mam zamiar poleżakować....chociaż podobież wyląduje na lagunie....
...

czwartek, 17 czerwca 2010

kantorek na makulaturę....

....nie wiem za jakie grzechy i dlaczego po takich szkołach czlowiek w tym glupim kraju musi pracować w calkiem innym zawodzie i to ostro fizycznie?....a w tv Kaczynski mi pierdoli ,ze jak zostanie prezydentem to zadba o historie Polski....mam w dupie historie interesuje mnie dzien jutrzejszy !.....
....wczoraj osiem godzin siedziałam ,dzisiaj stałam...a jak stoisz i robisz cały czas to samo ,co chwila ktoś podejdzie zagada, nawet sie kurde otworzy...robisz swoje ,i nieswiadomie jestes wtajemniczany w sekrety rodzinno-firmowe....bo ta firma wogóle porypana ,tam wszyscy to rodzina,każdy z kazdym jak w modzie na sukces....ja tylko tam matke mam...tylko albo aż ,sama nie wiem...moze matka tez tam kochanka ma....
bo tam kazda miala jakiś incydent z facetem z firmy....a nawet dziecko miała,ma....połapac się trudno...ale zaczynamy z nowymi ogarniać,tylko powoli to idzie...moda na sukces sie chowa....
....szef firmy niejaki bogaty niemiec...to sie w takiej jednej fizycznej zakochał....wyobrazam sobie jak musial się koło niej nachodzić ...bo tak to z biura nie wychodzi...ponoc obserwuje nas przez weneckie lustro...nie wiem czemu ale zawsze wydaje mi sie ,ze on stoi za tą czarną szybką nagi i patrząc ,jak tyramy-onanizuje się.....
no ale wracając do tego ,ze sie zakochal....a ta pracownica urobiona ,widząc ,ze facet ma na nią chęć....raz dwa się rozwiodła ...i raz dwa zaczęła odbierać fluidy od szefa....
....dziewczyny opowiadaly ,że miała syndrom dobrego wyglądu....co chwila zerkała w swoje magiczne lusterko,poprawiając się , mizdrząc,malując....codziennie jej dekold był głębszy.....i sie facet zatopił totalnie i wyznał jej swoje uczucia na jednym z balów firmowych...
....apropos syndromów kolezanka B. twierdzi ze ma syndrom AA,bo jak juz wspominałam rodzina nakryla ją ,że daje w zyłę równo.....nie próbowali szukać przyczyny , odrazu AA.....B. czeka tylko ,az wszystko ucichnie i będa myslec ,ze juz ma za sobą to szambo i spokojnie pewnego wieczorka ,po kolacji da sobie w żyłe....ona pierdzieli te AA...gdzie zabierają ich na pielgrzymki ,gadają wiecznie o niebie i piekle...klechy grożą palcem ,a sami łoją trunki ,ze az miło....no ale ich nikt z rodziny nie złapał na gorącym...a kumpela dała się zlapać glupio -tak ona twierdzi....ja mysle ,ze to była głupota i żenua...bo jechała pijana rowerem -środkiem chodnika i krzyknęła na jakiegoś mohera : z drogi ty stara krowo i ponoć rzuciała w nią cebulą,bo wiozła z działki na bagażniku...a ten moher to byla matka dzielnicowego czy jakiegoś wyzej dowódcy(prawie tak jak w naszej firmie)i zgłosił moher natychmiastowo....kumpela mówi ,ze nawet rzucili ją na maskę ....jak pospolitą nożowniczkę....
.....nasz kolega co teraz uderza do siostry tej w ktorej się szef firmy zakochał...i ona tez go chce ....ma dopiero fobie...u niego wszystko musi być symetrycznie...długopisy w kieszeni ma ulozone według wzrostu...dzis nie wytrzymal patrząc na mój bajzel w kieszeni ,doskoczył i ułozył moje flamastry....powiedział,ze przez to wydaje mu sie ze wszedzie jest brudno...symetria jest najwazniejsza!...
troche go rozumiem...ja mam fobie zapachu ,a moze smrodu...oblewam sie perfumami ....mam mnóstwo zapachów.......musze czuć zapach inni muszą go czuć,odemnie....wtedy czuje sie lepsza jakaś....a moze boję sie czegoś....a napewno smrodu....
szkoda ,ze moja szwagierka nie ma takiego poczucia czystosci i zapachu...jak dzwonilam do niej rano...o 10 ....ona jeszcze spała...nie rozumiem ile mozna spać......miałam do niej wazną sprawę....ale jak mi powiedziała,ze jeszcze jest w łozku,wyobrazilam sobie jak musi smierdzieć....taka gruba ,nie lubiąca sie zabardzo z mydlem i ten jej oddech......

na szczescie pracuje z czystymi dziewczynami...szatnia to istna perfumeria...faceci tez pachną...a przynajmniej nie smierdzą....
a ten szef to wogóle roztacza za sobą woń piękną....chociaż dziewczyny mówią,ze odkąd zdobył tą pracownicę,co rzecz jasna już pracownica nie jest...jakoś posmutniał....
a bo to tak jest najfajniejsze to ściganie króliczka...jak się go złapie ,wymaca,wybzyka to nuuuuuda....a wogole ponoć rozrzutna ,kapryśna...co z tego ,ze nogi długie miała....
....zapomniałam wspomieć o fobi Kazia....ma fobie przeciągową...bardzo dba ,żeby nie było przeciągów....ledwo zamknie jedne drzwi z drugiej hali ktoś wylazi na dwór ,okno gdzies wywali...a on biega biedaczysko....od malenkosci mu matka wpajała,ze przeciąg nasz wróg....i sie chłopina męczy....
...a fobia Olki czyli w domu oficjalnie Olka rzuciła palenie....nowo poślubiony mąż ,nagle po slubie stwierdzil,ze ma dosyć calowania popielniczki,zaczęło to przeszkadzać teściowej i matce teściowej co ma chyba z 200lat....
oficjalnie rzuciła w domu,za to w pracy pali jak smok....jednego konczy drugiego zapala....pali wszedzie....zawala tym samym swoją normę ...i jaka nerwowa sie zrobiła....
...zeby nie było czuć ,że pali spryskuje sie miksturą poleconą przez panią z biura...rece smaruje cytryną....i wogole codziennie ktoś przynosi jej coś do zjedzenia ,ze po tym napewno stary nie poczuje ,ze w ciagu osmiu godzin zjarała paczkę szlugów....
co ona już nie jadła...i czego jeszcze nie zje
....a mały wredny dzisiaj coś mi odpuscił,ten od kontroli....na sniadaniu opowiadal o swoim synku ,co go jego "była" czasem pozwala zabrać....i twierdzi,ze on za grzeczny ,jakiś cichy-ten jego dzieciak.....już miałam na wylocie : a co ma być taki pierdnięty jak ty?
ale co mnie to....za świeża jestem,zeby se na to pozwolić....jakaś z tych starych pracownic powiedziała mu czule...ze moze spokojny po matce....i moze dobrze ,ze się w matkę w dał.....

a ta stara pracownica ponoć jest głebiej w temacie....i to nie prawdą jest podobnież,że ona go zostawiła ,bo chciała mieszkać z rodzicami....a on nie...ponoć prawda była taka ,że ten od kontroli to w domu jeszcze gorzej wkurwiający niz w pracy,na wszystko żydził,wyliczał,i wiecznie w sieci siedzial....więc go kopła w dupę....coś mi się wydaje ,ze nawet mu nie stawał....
jak dzisiaj mi kartę podpisywał...spojrzałam na te jego rączusie....i pomyślalam ,ze co wieczór marszczy se ,az miło....
.....jedyną osobą co go chwali jest sprzataczka...jak by ktoś z zewnątrz przyszedł nie kapnął by sie, że ona tu sprząta.....zawsze jest odrypana jak na majówkowy pochód....i panoszy się jak szara gęś...bardzo do niej pasuje powiedzenie starych zbieraczy grzybów: z tyłu liceum z przodu muzeum....
....stara kobieta a rozpuszczone włosy po pas...i to siwe takie...wyczesane...obrzydlistwo....i ona twierdzi,ze inni od kontroli są pojebani,tylko ten mały to fajny....
...zupełnie się z tą kobietą nie porozumiem...zresztą czy ja mam obowiązek się z nią rozumieć(matka twierdzi ,ze tak)....dziewczyny się jej lekko boją,bo jej kuzynka to ma męża ,co jest stryjem tego niemca....wes się połap....
w kazdym badz razie sprzataczka była na firmowej wycieczce ,a tam grupki wszyscy sie porozchodzili po zabytkach ,a on sama została....i tu się okazalo ,ze nikt ją kurwa nie lubi....mogła sobie zabrać pana od kontroli... w tych jego dżinsach z Peererrelu i katanie o takim samym odcieniu...co za wieś...bo on dla niej ideał....zastanawiałysmy sie ile tam miedzy nimi róznicy jest....moze by się zwąchali....
no i wiadomosc dnia...wykrylismy nowy romans w pracy.....znaczy dziewuchy juz wykryły wczesniej ,ja niedowierzałam....ponoć gzdzili sie w kantorku na makulaturę...on zwykły robol,ona pani z biura(ta od tej mikstury dla Olki)...jaja bez jaj....moze bym nie uwierzyla tak do konca ,gdyby nie to,ze dzisiaj wynosiłam makulaturę...weszlam sobie dość cicho do tego pomieszczenia...i nie mogłam znaleśc kontaktu....i juz nawet potem nie szukalam....bo uslyszałam jak ktoś kogoś w tej makulaturze "posuwa"....ani wyjść,ani sie ruszyć....a oni do siebie jakieś dziwne słowka ,podczas,w trakcie ,matko no!....uratował mnie facet od roletek ,wparował do kantorka sztaplarką....wyszłam prawie na czworaka...i odrazu do dziewczyn...
a więc wielka pani z biura ...wyszla z biura....szef tez raz wyszedł...jakas klątwa ,lepiej niech ci z biura do nas roboli nie wychodzą,bo odrazu jest mieszanie krffi.......nie wiem co w powietrzu u nas w firmie wisi....ale ja sie na to nie pisze....nikt nie jest w moim typie...oczywiscie sie nie zarzekam ,mają przyjać nowych

środa, 16 czerwca 2010

wszystko i nic

matka twierdzi ,ze mały ten od kontroli jest wporzo....
nie wiem czy jest czy nie,dla mnie jak narazie jest dziwny,zeby nie powiedzieć pierdnięty....moze sie mile rozczaruje kiedyś ,moze zaskoczy mnie normlanym zachowaniem...może.....ale coś czuje ,że nieprędko...

....a wogole to dzisiaj w pracy sajgon był.......a ja jak zwykle jestem matka Teresa...i wszystkim pozałatwiałam ,a sama zostałam na placu boju....
i w oddali moja matka kiwająca głową :oj glupia ,ty głupia ,dbaj o własną dupę,a tak zostałas sama ,a o ciebie czego sie kolezanki nie zatroszczyły?....
fakt ,ja bym tak nie mogła...wolałam oddać im ,bo ja taka juz jestem....głupio uczciwa ,zawsze dwa kroki za,a niech inni mają pierwsi....i czuje sie z tym zajebiście dobrze...bo taka moja natura........wiedzialam ,ze jest im głupio,ale żadna nie odpuści okazji....
.... moze i sprawiedliwosc istnieje ,może....gdyż załapalam się na listę wydajności,z całkiem pokaznym procentem i jako pierwsza z naszej nowej grupy...wiadomosc uderzyła jak grom i poszla po całej hali......
...matce humor sie poprawił ,mi tez,a im sie coś głupio zrobiło....nie skomentowałam tego ani jednym słowkiem....na śniadaniu zaciekle jadlam sobie wielką drożdzówkę z jeszcze większymi owocami,przed kazdym gryzem dokładnie ją oglądając....a one tworzyły jakieś hipotezy i tezy i zerkały czy w koncu coś powiem.....
...w dupie ich mam...twierdzą ,ze mają to gdzieś,ze luz ,blus ,a tak naprawdę malo sie nie poszczają....i to jest smutne....
.....
lubie dlonie ,kobiece dłonie....w naszej firmie jest piękna kobieta....jeszcze nie widzialam jej dwa razy w tym samym stroju, no szyk ....ona jedna przyszła,zeby mi pomóc ,nadgonić moje niewdzięczne funfelki....byłam jej wdzięczna.....
zaskoczyly mnie jej dłonie: suche ,w czerwonych plamkach...brzydkie....gdybym ich nie widziała z bliska ,nigdy nie pomyślalabym nawet ,ze taka dostojna kobitka ma tak brzydkie dlonie....
....uwielbiam zapach mojej sypialni...kiedy juz mam dosyc tych zawilosci w firmie...marzy mi się prysznic ,kawa ,cisza i zapach sypialni....gdzie moge sie schowac....moje cudne dzieci wiedzą,ze jesli tam sie zaszyje ,lepiej dać mi odsapnąć....nic mnie tak nie wycisza niż spokój tego pokoju urządzonego tak jak marzyłam od zawsze i pachnie w nim niepowtarzalnie....
widziałam w TV w niedziele dom pani Sienkiewicz...cudny...uwielbiam takie domy....ogrody nie pod linijkę,oblesne tuje i ściezki usypane z kolorowych kamyczków,wszystko na pokaz ....w jej ogordzie ,rosła wielka jabłon a pod nią stał drewniany stół ,krzesła,ogród troche dziki ,troche zadbany ....kuchnia swojska pełna cennych staroci ,wielki stól i lampa nad nim....przytulny pokój...w kazdym kącie coś ciekawego....wszedzie starocie ,bibeloty ,ksiązki i inne cuda
....takie jest własnie moje mieszkanie....tylko ogrodu brak....
czasem bywam w apartamencie pewnej pani K. wszystko zaprojektowal jakiś facet....zimno,pusto i niby modnie....wszystko zgodnie z symetrią,z kolorem i kształtem,zadnych zbędnych przedmiotow...więzienie dla bogaczy....
....
i w koncu mogę napisać ,ze jelitówkę mam za sobą....zdrowie jest jednak najwazniejsze....pięniądze troche....ale czekam juz z utęsknieniem na nowy miesiąc....bo w nowym miesiącu wychodzimy na prostą....mam z tej okazji upatrzone parę małych przyjemności...bo to w zyciu najwazniejsze....i bedziemy juz po wyborach i mam wieeeelką nadzieje,ze wredny kurudupel bez żony,dzieci ,z kotem alikiem odpanie juz w pierwszej turze....
...rozpisałam sie nieco....
nie wiem czy wogóle ktoś to czyta ....i czy wogole zalezy mi zeby czytał....
zajrze do pokoi dzieci ,ucaluje na dobranoc,wysłucham ostatnich dzisiejszych wiadomosci...pogłaszcze psy,doleje im wody,otworze balkon ,bo w domu duszno...i wtopie się w świezutką pościel prosto z pralni.......moze cos miłego sie przysni...

poniedziałek, 14 czerwca 2010

rude i małe wredne jest

chciałam napisać notkę co mie wkurwiło w dniu dzisiejszym ,ale mi odeszło...gdyż komp odpalał sie cale 15 minut ,bo instalował coś o czym nie wiem,potem sto reklam i chyba znów zaczne pisać w normalnym pamiętniku do szuflady ,bo po co mam się dodatkowo wkurwiać....tym bardziej ,ze mój super syn zaraz wyłączy rutera,gdyz niby idzie spać...a wiadomo ,ze do pólnocy będzie pisal ckliwe esy z nową dziewczyną....z tą Rudą co ma coś z klepkami,w koncu skonczył....jednak rude to wredne, i mogą się zarzekać ,że to wymysł ,a ja wam mówie rude jest wredne i tyle....
ta to była wredna podwójnie i wogóle w moich czasach nie do pomyslenia było,zeby dziewczyna przychodziła wiecznie do chlopaka...gdzie jej godność?
....w pracy wkurwia mnie ten od kontroli....co za typ....calymi dniami opierdala się w swojej kanciapie ,wychodzi jak juz wszystko zrobione ,i mówie ze zle,zle i zle....do jego piepszonych obowiązków nalezy wyłapywanie błędów i jak najszybsze poprawki....a on zjawia sie na gotowe....
ale małe znaczy niskie chłopy tak mają....niski chlop jest tak samo wredny jak Ruda baba,moze nawet gorzej....i na dodatek rzuciła go jego osobista ,na poczatku go żałowałyśmy,teraz żałujemy osobistej....ze wogóle z takim głupim karakanem wytrzymała....
jego popisy są niesmaczne,glupie ,idiotyczne i żenuaaaaa.....ale nikt mu tego rzecz jasna nie powie....bo nie zasluguje...niech robi z siebie błazna po wieki wieków....mamy przynajmniej ubaw ....chociaz dzisiaj bardziej wkurw niż ubaw....
czuje ,ze któraś w koncu na niego nakapuje....
a jesli jeszcze raz Ruda zadzwoni do domu mego ,w sprawie pilnej rozmowy z moim synem -zrzuce france ze schodów i psami poszczuje....
......

niedziela, 13 czerwca 2010

nasza klasa

chciałabym napisać ,ze juz mam za sobą tą cholerną jelitówkę....ale jeszcze nie... fak....

wieczorem z sąsiadką z dziesiątego dezynfekowałysmy się żubrówką....nawet mnie nie cisło...alkohol jakoś złagodził objawy....
ogólnie jestesmy wszyscy w szoku po smierci chłopaka z bloku obok....głupio zginął,przecenił swoje możliwości...piłysmy na moim wymuskanym do bólu balkonie udającym ogród za domem ,cicho rozmawiając i zerkając w okna jego pokoju....aż ciarki przechodzą...
niestety młodzież na ławce przed klatką zachowywała sie dość głośno...on tez tam zawsze siedział...nigdy mi nie przeszkadzało,ze tam gadali i śmiali się do pózna...nie jestem typem wrednej sąsiadki,tez kiedyś lubiłam,te przedklatkowe wieczory....ale teraz te wrzaski poprostu drażniły....wyprzedziła mnie pani z piątego ,zeszła do guwniarzy i cicho taktowanie powiedziala,co by uszanowali ,ze tam w mieszkaniu siedzi jego matka ,sama ,zrozpaczona...nie ruszyli sie z miejsca,przycichli lekko...po piętnastu minutach zaczęli od nowa...zeszłam w koncu ja...ajakżem
,,,,walnęłam im tak z marszu...że są beznadziejni i nie potrafią chociaż do pogrzebu wytrzymać,ale kurwa każde jak tam siedzi -wstawiło sobie czarną wstązkę na naszej klasie w rozpaczy za utraconym kolegą i pod każdą strasznie rozpaczają ,ze odszedł ,żale,wiersze i smutne minki oh,ah....
użyłam słowa beznadzieja......to ulubione słowo mojej ciotki,które wkurza mnie i irytuje...i zadziałało...sąsiadka z piątego dołożyła swoje trzy grosze nagle wyrastając obok mnie (ona zawsze tak wyrasta,może dlatego ma ksywę Brzoza )....na odchodne ktoś z balkonu zrzucił na beznadziejną grupkę worki z wodą....i bardzo dobrze,zresztą...odeszli ze spuszczonymi głowami,nikt nam nie pysknął ,ale jakby człowiek nie powiedział to by się gamonie sami nie domyślili....
....witki opadają ....niektórzy młodzi ,powtarzam niektórzy(bo znam naprawdę fajnych i mądrych) ,są puści jak bęben Metalicy....szczególnie te kapturki w spodniach z krokiem po kolana jakby sobie w gacie nasrali ,moze dlatego tak się bujają ostro czyli się wożą z tym sraniem,bo ich w łydki piece.... i te rozjaśnione blondynki w róznowych bluzeczkach z trzy kilową tapetą i wywalonym brzuchami (niezawsze płaskimi),puste jak dwa bębny Metalicy ,powtarzające wkółko słowo: grubo było.........gdzie takie dzieci się plęgną????i gdzie ich rodzice?

...

sobota, 12 czerwca 2010

yuy

sprawiłam sobie nową kieckę....tak jak w tej reklamie : chce się podobać...lato ,słońce...radość...oczywiscie Mój ,twierdzi ,ze stroje sie dla kogoś,on nie rozumie ,że mozna chcieć wyglądać ładnie ,dla samej siebie....apropos Mojego....zmienia pracę...tamtą z trudem znalezioną ,rzucił w pięc minut...bo trzeba chwytać niepowtarzalną ofertę...i on ją chwycił...w sumie powinnam sie cieszyć,jeszcze miesiąc,jeszcze dwa i wyjdziemy na prostą...tylko coś mam dosyć juz tego wychodzenia z tego zakrętu...jak słyszę,ze tym razem znalazł prace-życia ,aż mnie mdli...
apropos mdli....w naszej firmie szaleje jelitówka ,przeradza się w rózne mutacje...zaprawde powiadam wam ,nie ma nic gorszego ,niż jelitówka w pracy,z brakiem możliwości pójścia do domu...dałam radę...ale cały czas marzyłam o moim przytulny wucecie ,książce i ciszy...
...apropos jeszcze Mojego...facet ma swoj swiat,długo w tym świecie żyłam,przeżywałam i wysłuchiwałam....interesowałam sie ....za to on moim światem nie zabardzo...ogólnie uważa ,ze baby są głupie i wymyślają...
a ja myśle ,ze baby są silne ,odważne i wszystko jest na ich głowie...
ja juz nawet nie narzekam ,ze musze się martwić o wszystko,ja to zaakceptowałam ,juz się nie motam..
....podstawą sukcesu jest nie liczyć na faceta i brać na niego 200% poprawkę....
a niech sobie wegetuje z tymi swoimi głupkowatymi poglądami,ubraniami,których nienawidze,tym wszystkim co wogóle mnie w nim nie kręci,niech pierdzi,beka i grzebie w gaciach ,pozwalam mu....(ja i tak zrobie swoje HA!)...nasz świat jest odpowiedzialny,przemyślany i bez nas ten gatunek wyginąłby jak dinozaury ....od wczoraj totalna zlewka i juz mi nie zalezy czy jest w domu,czy wyjeżdza na dlugie tygodnie...tyle to razy omawialismy ,a on i tak zrobił swoje....a ja chyba jednak
bardziej lubie jak go nie ma ,niż jest....
jak jest cały dom staje na głowie,wydaje mi sie ,ze wszędzie jest brudno...trzeba gotować pożywne obiady,mimo ,ze nasza trójka lubi lekkie i niewielkie....nie moge spać przy uchylonym oknie...bo on nie znosi hałasu...nie mogę sobie wyjśc ,bez tłumaczenia gdzie idziesz...wszelkie zakupy pt:"drobne przyjemnosci" upycham ukradkiem i szybko w szafie,rozpakowuje jak nie widzi(bo co on tam wie) ...nie wspomne o innych sprawach....
....
i pomysleć ,że chciałam zawsze być małą kobietką swojego dużego mężczyzny....i pomyślec,że chyba mi się to kurwa znudziło....siła jest kobietą....a facet ,no cóż...nie ma się co nim tak przejmować....czasem są mili i jak to było w seksmisji : służą nam do rozrywki....o ile się postarają...bo na taką siedmiminutową ,z podkasaną pod brodę koszulą się nie piszę...chce nieco więcej...
albo romantyczną kolację z ochydnym winem z czarnej porzeczki( bo on lubi) i saszłykiem! co to za romantyka...?
a niech jedzie i niech zarobi w koncu kasę...zycie mi ucieka...

środa, 9 czerwca 2010

tyk

....postanowiłam ,że znów zapuszczam włosy...kobieta wtedy bardziej ponętna...a w dodatku schudłam ...więc...szał....i jak zerkam na tą nieszczęsną dziewczynę brata ,to wyć sie chce....nigdy nie chce być tak gruba jak ona...z niej mozna zrobić dwie mnie,i cztery moje córki...tu lato ,mozna coś przewiewnego założyć ,a ta okasana ubraniami,kamizelkami,bo trzeba fałdy zasłonić.....lubie jak za mną ciagnie się fala zapachu,testuje rozne takie tam,a od niej coś ostanio tak zaleciało nieciekawie....maszkara leniwa...milośc jest jednak ślepa...no ale brata kocham nade zycie i słowa mu nie powiem....ale se splujne....
....a Pinda dzis dzwoni mi do pracy,dzwoni i dzwoni ,w koncu odebrałam....i mówi ,ze moze by się poszlo na piwko pozlotowe ,z tymi co na miejscu....
ludu no!.......ta kobieta obrzydziła mi wszystkie imprezy ,które kiedyś nawet lubiłam....

....a z kumpelą z pracy byłam dziś w domu weselnym,tak po drodze i poznalam jej faceta....poprostu młody Bóg ,piekny,cudo ,bez kitu....sala tysz piękna,kumpela żeni sie za rok ,ale chce ,zeby jej wesele było perfekcyjne....i przypuszczam ,że takie będzie ....
oczywiscie chodziłam sobie z boku oni tam gadali....piekny ogrod,mostki ,róże,no cuda na kiju ,ceny oczywiscie kosmos....dogadali wszystko...sami sobie robią(mi tam wyprawiła matka z ojcem,i chyba to normalne)...oni chcą sami....przeraza mnie ta suma jaką chcą wydać na wesele 40tys!!! troche biorą kredytu ,troche zarobią....naprawde nie wiem ,czy takie wydawanie kasy ma sens....no ale to ich decyzja , marzenie...dla mnie lekka głupota....
wysadzili mnie po drodze....sami pojechali na działkę na grilla do jej rodziców....a dzisiaj kumpela mi mówi,ze na tej działce jej narzeczony dostał telefon ,niby wazny i gdzieś nagle pojechał....co się okazało jego matka chciała tą sale zobaczyć ,ale tylko z nim....i on głupi ja zawiózł!
grosza kobieta na to wesele nie daje ,bo nie zamierza,nie wiadomo czy do koperty coś wsadzi,(oni liczą,ze tak), a zaczęła z tą kobitką od organizacji wesela ,zmiany wprowadzać.....że to jej sie nie podoba ,że tamto....
kumpela jak sie dowiedziała ,normalnie biała furia...i się nie dziwię......no to bedzie mieć problem z teściową,szczególnie ,że on najmłodszy,wyhuhany taki.....

....ciekawe jaką ja będe teściową....

wtorek, 8 czerwca 2010

zycie to nie nasza klasa

na jednej fotce Pidna w grupie dziewczyn z klasy miedzy innymi ja,sceneria fajna nie powiem ,na styl meczetu,na drugim wlazła gdzieś koło didżeja na sześc sekund ,zeby sobie cyknąć, potem wdrapała się na zagłówek loży z podniesionymi rękoma i rozdziawioną mordą ,my na dole popijając rozcieńczone drinki i pstryk kolejne....pod każdym zdjęciem napis ,że zlot był zajebisty i bawilismy sie do rana!!!
i taka to proszę panstwa jest nasza klasa...kilka szałowych fotek może wprowadzić cię w błąd,szczególnie na profilu Pindy....bo fotki swoje ,a zycie swoje...czyli zlot był nudny,naciągany jakiś,w dodatku grali żewne kawałki,ale Pinda gięła się jak opętana ,demonstrując swoją sprawnośc fizyczną....czyli głeboki kuc do dołu i bezpodpieraniowy wyprost z wyskokiem.......
każdy się zwinął do domu w nadarzającej się okazji ,kiedy Pinda w kiblu była,albo cykała kolejne zajebiste fotki z zajebistej impry....bo Pinda każdego trzymała na siłę ,i nie chciała wypuścić z lokalu,groziła represjami....jej osobisty dał jej wychodne na nieograniczoną godzinę i zamierzała to wykorzystać do konca.....szczególnie,że za drinki sama płacić nie lubi.....
...i teraz lukam na nk ,gdzie równo co dwie minuty wstawia kolejne zdjęcia ,i pokazuje światu jakie to ona zajebiste zycie prowadzi....to nic ,ze chwile po zdjęciu zerkała nerwowo na komórkę czy jej psychiczny luby jednak sie nie rozmyślił ,popijajać oszczędnie darmowego drinka ,zeby bron bosze nie musieć sobie kupować i ciągle przerywając nam rozpoczęte pogaduchy abysmy mogły posłuchac o jej cudownym zyciu prywatnym ,w małym pokoiku w smierdzącym pleśnią mieszkaniu jej mamy,gdzie miesci sie łózko pietrowe , dziwny narożnik ,szafa ,stoliki i stary telewizor zawieszony dośc ryzykownie w rogu koło okna........ale ona potrafi opowiadać tak,ze jak ktoś przypadkiem nie był w tej ciasnej jaskini ,pomyśli ,ze mieszka w stu metrach kwadratowych z widokiem na miejski park.....

opowiadała mi jej kumpela o histori jednej jej fotki na nk znade morza ,gdzie ściska przystojnego pana kapitana ,na fajnym jachcie...fotka podpisana jest tekstem typu :sezon żeglowy rozpoczęty ,u wujka na pokładzie....
tez dałam się nabrać,ze to jej wujek i ze sobie trzasnęli rejsik wekeendowy....pamiętam,ze zerkając na tą fotkę wzdechnęłam sobie boleśnie....ahhhhh
prawda była taka ,ze widząc podpywający jacht ,Pinda w swoich przywysokich szpilkach podleciała do zaskoczonego kapitana ,wskoczyła na pokład złapała go za szyje - krzycząc : Kamila cykaj,no cykaj....
kapitan nawet nie zdąrzył gęby otworzyć,za to obużyła się jego żona,jak to tak można wskakiwać na czyjśc pokład i to w dodatku w szpilkach koloru różowego!
Pinda wzruszyła ramionami,wygramoliła się z łajby ,biegnąc za ową Kamilą ,zeby luknąć czy dobrze wyszła....jeszcze bez lima...bo jej ślubny ,niby anioł ,widząc całe zajście z daleka -lutnął jej centralnie w prawe oko ,za jej dawnych znajomych...bo ów kochający Wojtuś,co kocha ją okrutnie- uważa,ze przed tym jak go poznała i zaczęli prowadzić te romantyczne i zajebiste zycie -Ona prowadziła się bardzo puszczalsko......i kazdy facet którego zna ,napewno ją przeleciał....łącznie z tym kapitanem....

....
ubaw mamy z tych fotek po pachy....z moją jedną psiapsiółką,z którą nudziłysmy się na zlocie okrutnie ,i nie miałysmy zamiaru sponsorowac Pindzie drinków.... zadekowalismy się za fikuśnym płotkiem,aby poobserwować jej akcje ,sącząc sobie pikantnego drinka o nazwie "sperma barmana"....a barman boski,aż chciało się pić....
zastanawialismy się ile jeszcze Pinda da radę grać te swoje zajebiste zycie ,a kiedy to wszystko piepsznie....przeciez takie udawanie jest cholernie męczące...i dlaczego ona za wszelką cenę chce nam udowodnić,ze jest inaczej?
....
na zlocie duze wrazenie zrobiła na mnie Elka ,naprawde duze,
kobitka wyrobiła się i otworzyła,w dosłownym tego słowa znaczeniu-otworzyła duzy lokal nad morzem,disco,pizzernia i motel ,no ta się ma czym pochwalić ......
i kilka cennych pytan zadała Pindzie,co Pindę przyprawiło o histeryczne mruganie oka...tego prawego
...Renia ,która zawsze była skromna i bidna ,poznała faceta....rolnika z hektarami i opiekunczą mamunią....i stała sie jeszcze bardziej bidniejsza...o ręke prosić ją nie chce,za to ceni jej pomoc w polu,w oborze i w kuchni...biedna Renia ustawiała sie do tych fotek z Pindą,ale ona nawet nie wie co to nk,co to galeria...w tej jej wsi niedawno dopiero doprowadzili gaz ....internet podłączą tam może za sto lat.....
...nasz rodzynek tez super...umie się znaleśc w kazdej sytuacji...przystojny facet ,popytał ,pogadał ,dwie fotki z Pinda...nawet ją na ręce szarpnął...w koncu znikł ,bo sobie zapoznał fajną laskę z drugiej sali...a alibi ma-zlot klasowy co nieprawdaż....więc żona się nie doczepi....
doznałam też szoku ,bo nasza cicha woda vel Beatricze wlasnie świeżutko wróciła z odwyku ,zaliczając trzydniową pielgrzymkę grupy AA i siedziała z zaciśniętymi pięsciami przed tacą pełną niedopitych drinków,popijając soczek porzeczkowy....
o AA nie wiedziałam...wiedziałam tylko o romansie z facetem z warzywniaka....wstrętnym jak najciemniejsza noc,nie miałam pojęcia co ją w nim zachwyciło...oprócz tych pieknych esów co jej pisał,co mi dała poczytać....a teraz już wiem ,ona do tego warzywniaka chodziła całkiem nawalona ,po takiej ilości wódki tez by mi się podobał....
....

...
........

poniedziałek, 7 czerwca 2010

dumną

stara zasada pszczelarzy i pszczelarek brzmi: nigdy nie działaj w złości,ochłoń i weś trzy szybkie do przepony....a dokładnie nigdy nie odpisuj kumpeli na głupie esemsy kiedy obie jesteście na siebie wkurwione.....

.....taki błąd popełniłam dwa razy( o dziwo z tą samą pindą,bo nikt gorszą pindą nie jest niż ta pinda)....tym razem znaczy trzecim zachowałam stoicki spokój esemesowy i nie podjęłam rękawicy.....jedyną extrawagancją było słowo :pozdro!.....które rozwścieczyło ją na trzy dodatkowe esy....
jestem z siebie dumna....nie dałam się sprowokować...ale esy zostawie na pamiątkę wiekopomną,kiedy kolejny raz wdam się z pindą w jakieś interesa....
....
......oczywiscie miałam chęc odpisać,że jest świnią prostą ,zeby pocałowała mnie w dupę i nie kłaniała mi się na ulicy ....ale co tam.......

...na osłode kupiłam sobie mały flakonik podróbki perfum Lempickiej...booooskieeee....

niedziela, 6 czerwca 2010

tak sobie dzisiaj pływając w przepięknym akwenie wodnym ,pomyślałam sobie kiedy woda nalała mi się do nosa....a może ze mną jest coś nie tak?
...szybka analiza ....Nie ....ja poprostu chce być nadal sobą ....i jak komuś sie nie podoba mój styl zycia ....trudno....
próbowałam kiedyś udawać kogoś innego....i było mi z tym zle....
.....zyje tak jak umiem najlepiej...zyje tak jak lubie....mam syndrom tego i tamtego....i nienawidze jak ktoś coś mi każe....
chce duzo zmienić w swoim zyciu...ale napewno nie siebie...już taka jestem ...gena nie wydłubiesz....reszte mam gdzieś,

nie dla mnie

mam za sobą serie imprez i ciesze się ,ze są za mną.....nie wiem czy to wiek ,czy zmęczenia materiału ,ale mam dosyć takich imprez....gdzie trzeba siedzieć do rana,upić się na umór ,i nacykać 180 zdjęć na nk....
....zloty klasowe są fajne kiedy klasa byla zgrana...konczyłam szkół wiele i jak na złość zlecieć potrafi się tylko ta klasa ,w której byłam tylko,zeby zdobyć specjalność i iść dalej.......zloty organizuje dośc upierdliwa osoba ,której trzeba w koncu ustąpić....naciągane rozmowy ,unikanie pewnych tematów....nie mam zamiaru już więcej męczyć sie na takich impressskach....a niech mówią ,żem buc....ja tam lubie swoje klimaty i jestem w nich szczęsliwa....chyba juz za stara jestem na takie udawanie ,ze zabawa jest zajebista....
....ogólnie to wkurzona jestem na maxa....i poniose tego konsekwencje...
staram sie udawać ze ok,tak jak starałam sie udawać,ze bawie się super...
...zloty klasowe mnie nie bawią....
...

piątek, 4 czerwca 2010

symdromy

osobista matka obudziła mnie dziś rano,w wolny poranek! o 8 !....zaczęła się panoszyć po kuchni,gadać ,gadać i gadać i zaglądać w każdy kąt....na chwilę zeszła na dół do sklepu,(bo ja oczywiscie nic w lodówce nie mam ),to trochę doszłam do siebie ....bo przecież miałam sobie pospać....wypić kawe w łożku i dokonczyć czytać książkę!....matka takiego czegoś nie rozumie....u niej musi być ugotowane ,posprzatane i baba ma być cały czas na baczność....
....moja matka nie jest zła,co ja gadam jest zajebista...szczególnie 30km odemnie ,albo w pracy całą halę dalej....gdybym miała z nią mieszkać ,cięłabym się mokrym herbatnikiem każdego poranka....

........ewidentnie mam syndrom ,jeszcze nie mam dla niego konkretnej nazwy ale wiem ze go mam na 120%....nie powinnam wchodzić na czaty,bo kiedys byłam od nich uzależniona ,bo poznałam Jego...bo mi umarł,a moze i nie...oficjalnie umarł....
...i teraz wchodząc na czaty poprostu go szukam...doszukuje sie w kazdym okienku ,które mi sie otworzy...jakis facet zagada to już sie nakręcam.....sama dorabiam teorie ,bo tak chce zeby znów był....
....nie wspomne że na sms-y z botem straciłam kupe kasy też myśląc ,ze to On....mysląc ,ze to inna bajka.......guwno inna ta sama...mam syndrom poszukiwania....ale nazwe jeszcze rozwinę....
......

na zlot klasowy chyba pójde....ludzie zarzucili mi ,że nie wychodzę....kiedys prowadziłam bujne hulaszcze życie...pora odpokutować...bo czasem człowiek popłynął...ale nalegają strasznie....i matka też zaczęła ględzić ,ze powinnam iść...
....zadzwonilam więc do jednej takiej zeby sie z nią zabrać...lokal gdzieś na obrzeżach ,nawet nie wiem gdzie....i tu kapcie mi spadły....okazało się ze Maszenna miała udar....to juz z naszej półki biorą?
zawsze pocieszam się tym ,ze moim starzy jeszcze na chodzie ,prowadzą ciekawe,aktywne zycie ,to ja jeszcze taka stara nie jestem....a tu udar....mój rocznik wspaniały!
dziewczynie się wiele na łep zwaliło ,skumulowało i piepszło.....głeboki szok....i chyba sie upijem....z żalu ,z syndromu i za ogólnokształt....
a na czat zajrze....bo taki jeden przypomina mi jego styl pisania....moze to łon?

czwartek, 3 czerwca 2010

mechanizm ,kaczyński i myśliwy

pije sobie mięte- mięta kojarzy mi się z koloniami wakacyjnymi w NRD ,na które jezdziłam ,bo z Pegeeru wszyscy jezdzili....strasznie tęskniłam na tych koloniach,za domem ,dlatego moich pociech nie zmuszam...ja ewidentnie byłam postawiona przed faktem dokonanym....niemki piły rano mięte, podmywały sie trzy razy dziennie ,były okropnie brzydkie ,ale zawsze czyste i zadowolone....Berlin podoba mi sie do dziś...i do dziś zazdroszcze tym niemcom ich zycia...a oni jeszcze narzekają....przyjechali i pożyli by u nas....
.....na Bozym Ciele byłam....lubiłam to święto do dziś...do chwili kiedy klecha nie zaczął pół godzinnego kazania...najpierw obwijał w bawełne ,ze głosować trzeba...potem piepszył coś o historii....naprawde zbrzydła mi ta historia już okrutnie ,chce zyc dniem dzisiejszym ,ile można klepać o tym samym...szanujmy ,podziwiajmy ,ale bez przesady....kręcił ,kręcil,az w koncu powiedział,ze trzeba głosowac na Kaczynskiego ...bo go taka tragedia spotkała i daje radę,ze bidulek taki i jego brat z góry patrzy i tez by sie cieszył ,jakby wygrał...to nic ,że nie ma facet pojęcia o problemach rodzinnych ,bo ani dzieci,ani baby i mieszka z matką....z tymi zaciśnietymi ustami przypomina mi nazistę ....i kocha nasz kraj ,a szczególnie pranie historii i urabianie jej na nowo...przeciez on z kazdego naszego bohatera narodowego zrobi agenta SB!....za to dla nas nic nie zrobi,bo co moze zrobić stary kawaler ?....
wkurzyłam się dosyć,zresztą inni tez, ktoś nawet krzyknął,że Kaczynskiego to żadna baba nie chciała ,to my tez go nie chcemy....duzo ludzi porozchodziło sie do domu,ja oberwałam gałąske przy pierwszym ołtarzu i tez ku domu pomknęłam.....księża nie powinni wpierdzielać się w politykę i jawnie namawiać na kogo mamy głosować....ledwo tv załączyłam ,juz usłyszałam ,ze Popiełuszka będzie świętym....za to ,ze grzebał w nie swoich sprawach? jak tak kochał politykę mógł zostać politykiem....
....Polska jest dziwnym krajem i jesli nie zostawimy tej naszej historii i przeszłości i nie ruszymy naprzód ....to wszyscy wysiadają....
.....i jesli ten zawisnty mały człowiek wygra wybory....potne się mokrym herbatnikiem...i poszczuje jego kota moimi harpaganami....
......
...w sobotę mam miec zlot klasy....podziwiam Goche ze taka zaangażowana w organizacj,naprawde dziewczyna działa od świąt chyba....załatwiła miejsca w lożach w nowym lokalu w miescie,powiadomiła wszystkich ,połowe musiała szukać gdzieś na peryferiach,pisze do wszystkich sms-y powiadamiające,ze juz niedługo ,ze obecnośc obowiązkowa i wogóle będzie zajebiście...zależy jej strasznie...śmieszne jest to ,że nikt jej w klasie nie trawił,(bo jej strawić się poproawdzie naprawde nie da) ,kazdy obrabiał jej dupę ,a ona z tym zlotem zesra sie zaraz w locie....
nie wiem czy pójdę....jesli ktoś pisze mi ,ze musze przyjść,ze obowiązkowo ,odrazu włancza mi się mechanizm odwrotny....i nie wiem czy wszystkim się nie włączy.....szczególnie ,ze najbardziej nielubiana osoba w klasie ,bedzie witac nas w progu....a może to jakaś zemsta? dosypie nam coś do drinków?
........
na dodatek popołudniu wybrałysmy sie do lasu....las taki piekny ,poczułam sie jak Elżbieta z Dumy i Uprzedzenia...spacerująca po tych lesnych dróżkach...i normalnie zabłądziłyśmy...pietra miałam strasznego...wstyd mi było,bo ja matka ,wielka przyrodniczka ,a nie wiem czy ten mech to z wschodu ,czy z zachodu się wije....na szczescie spotkałysmy myśliwego...normalnie się wyłonił zza krzaków...okrasiłysmy to gromkim piskiem strachowym...bo myślałysmy ze to jakiś zwierz......szkoda ,ze nie był podobny do Darcego....był stary ,gruby i mial nieziemsko wielkiego nosa ,praktycznie z nosa miał zrobioną zajebistą purchawę koloru różowego....ale za to byl miły i fajnie opowiadał ,poczęstował nas miętusami....i wyprowadził z tego boru...daleko nas zresztą wyprowadzać nie musiał,bo krążyłysmy w kółko ,jak w jakimś cyrku.....
a wogóle zycie to cyrk...nie ma to tamto....
....
jak to mówią starzy pszczelarze....coś mi się wydaje ,że jakiś h....uj się powiesił....wieje jak z cebra ,ale i tak jest zajebiście....
nie mam zamiaru dziś się spieszyć ....nie mam zamiaru coś musieć....
zerkam na tv ,czy fala kulminacyjna walnie w posiadłość naszej rodziny ....i czy przyjadą do nas pomieszkać...
nawet bym chciała ,bo to zwarjowani i fajni ludzie....znaczy chciałabym zeby przyjechali nie przymuszeni wielką wodą...i zeby ich piękny dom z jeszcze piękniejszym ogrodem nie został zalany śmierdzącą wodą....

środa, 2 czerwca 2010

aspektów parę....

....nie poruszam już sprawy pogody....to są jakies dziwne nieba trzaski....
żeby w czerwcu mieć dreszcze z zimna....
.... za to facet przeklinający przy kobiecie to zwykły ham i prostak...popis mężczyzny w kryzysie wieku średniego ,ze zna młodziezowe słowa takie jak :hujnia z patatajnią i myślenie ,ze tym zaszpanuje...-wprost żenua...
....obserwuje naszą Natke firmową ,wydawało sie ze jest bystra jak mało kto....nie wiem czemu tak bardzo się teraz gubi....czy az tak dobrze grała ?
na dodatek ma faceta marynarza ,ktory nie pozwala jej używać nawet błyszczyka do ust.........coś z nim nie halo...
...do ciotki jeszcze nie dzwonilam....w sumie to mi dynda ,jak sie zachowała...uciszyłam nerwa i tyle....i dobrze ,ze na gorąco nie zadzwoniłam do niej i nie powiedziałam co o niej myśle....milczenie jest jednak złotem....i teraz patrze na to inaczej....
....praca z matką w jednej firmie ,ma swoje plusy i minusy....dobra z niej kobieta....ale jakoś nigdy nie byłysmy ze sobą ,aż tak blisko...ciekawe gdzie obie popełnilismy błąd?...no ale pracuje się niezle...
.....nie poniżam się w rywalizacji firmowej.... zadziwia mnie jak można walczyć o swoją dupę....niektóre osoby przechodzą same siebie....też żenua...będe się trzymać swojej opcji ,czyli nic na siłę...chce zebym sie spodobała taka jaka jestem...i nie zamierzam się lenić...jestem pracowita...i z moim zespołem niespokojnych rąk ,może byłabym dobra...ale co oni tam za tym weneckim lustrem postanowią ,to już nie wie nikt
.....ale za to jutro zaczyna sie duzy wekeend...odeśpie ,zrelaksuje się,wybiegam psy ,pogadam z dzieciakami...i ugotuje coś dobrego....na szczęscia małż,zjeżdza w sobotę....widujemy sie dwa razy w tygodniu i starczy....
.......rano wybrałam numer...mojego najwspanialszego człowieka na świecie...tym razem pani powiedziała ,że abonament nie jest dostępny ,tylko kazała mi nagrać wiadomość...przytkało mnie...nie powiedziałam nic.......napisałam sms-a ale nadal wisi...
mam go wpisanego jako roślinkę....i jesli nią jest po tym wylewie ...to nic to...byleby móc do niego zadzwonić...byleby wiedzieć,ze jest...
...jak bardzo może być brak czlowieka ,którego nawet się nie dotknęło....nadal i niezmiennie jest mi go brak....tak duzo chciałabym mu opowiedzieć....czy wie jaka wielka wyrwa została po nim w moim zyciu?
......obejrze Dumę i Uprzedzenie...nałogowo i nieznudzenie...dopije lamkę wina...i Morfeusz wzywa...
...

o ku...........r...waaaa

dopiero dziś rano do kawy obejrzałam sobie te całe zapisy z czarnych skrzynek,kompletne ,niekopletne ,przerobione czy nie...i ich ostatnie słowa: o kurwaaaaa....
jak to trzeba czasem pomyślec co się mówi,bo to może nasze ostatnie słowa...i na dodatek usłyszą je pokolenia....
.....zycie jednak pisze dziwne scenariusze....oto nasza kolezanka,która musiała sie po wynajmowanych włóczyć z dwójką dorastających dzieci,bo jej chłop sobie kochanice znalazł i w ich pieknym mieszkanku sobie gruchał z nowszym modelem....wczoraj pochowała niewiernego...nie wiem jakie były jego ostatnie słowa ,dostał zawału w urzędzie ,gdzie własnie miał zameldować swoją kochankę,moze nawet przepisać jej te nowe M-5... ....ale wiem,jakie były blondi ostatnie słowa ...kiedy on padł jak długi na twardej urzędowej podłodze......(takie same jak w tupolewie)....już prawie była w ogródku ,juz witała się z gąską,już prawie ...a tu o kurwaaaaa....
....oczywiscie nie miała zamiaru się z tej chaty wynieść....wróciła do niej z kostnicy jak gdyby nigdy nic.......i tu brat naszej kolezanki....niezmiesko przystojny kominiarz ,uzył swojego uroku i stroju i niby wpadł z kontrolą ....gdzie jej kolezanki,winko i papieroski....głupie lale nabrały się ,wyszły na chwilę ,a on im ciach drzwi przed nosem...nawet zwinął jej wypasioną komórkę-prezent...widniejącym na nieboszczyka...także tez se mogła pogwizdać....
policje wzywały....ale omal same nie zostały do suki wsadzone...bo przebywały w nieswoim mieszkaniu...takie są skutki pazerności i zadawanie się z żonatym facetem.......zaraz przybyła tam nasza kumpela...z dwoma walizkami...i wszystko dobrze sie skonczyło....
o dziwo nasza Madzia rozpacza za tym swoim niewiernym...ponoć strasznie na pogrzebie kwiliła ,a w szafce widziałam katalog wypasionych pomników....
...a poropos papierosów...współczuje palącym kobietom u nas w firmie...szczególnie ,że u nas akord i szczególnie ,ze wyscig szczurów....palenie szkodzi a w dodatku szybkie palenie szkodzi zajebiście...Natka zachowuje się paranormalnie ,aż strach na nią patrzeć....
.....apropos snów ...miałam dziś istny pierdolnik...naprawde podziękuje za takie sny...wstałam gorzej zmęczona ,niz się pomłozyłam....
....pogoda straszna....przy zyciu trzymają mnie wiosenne mgiełki do ciała na których punkcie dostałam obłędu....zakupiłam sobie trzy boskie zapachy...bo nieprawdaż ,pomału wychodze z dołka finansowego .....
drobne przyjemności sa cudne....
....