niedziela, 25 kwietnia 2021

Jestem zmęczona tym zimnem, bo już się nastawiłam na ciepło. W sobotę na złość pogodzie piłam rano kawę w sadzie, siedząc na bujanym fotelu z odzysku. Wieczorem zalewałam saszetkę polopiryny C. Niedziela jest dla mnie, w ten dzień liczę się tylko ja, tym bardziej, że w sobotę przyjęłam na kawie i gołąbkach dwie ciotki, kuzyna i kolegę starego z żoną. Niestety w niedzielę wpadli moi starzy ma inspekcje. Czekałam na nich jak na kolędę, w sumie ich odwiedziny są tak drętwe. No im jestem starsza tym bardziej widzę, jak oni mając się za nieomylnych, są właśnie omylni. Dobra odpili kawę, skrytykowali co mogli i pojechali. Młody, burknął pod nosem kiedy stał ze mną przy brami machając im na pożegnanie, że ma wyprany mózg po ich wizycie. Mamo podziwiam cię, że Ty im nigdy nic nie odpowiesz.... Te jego słowa pozbierały mnie w całość. Następna kontrol już we wtorek.

piątek, 23 kwietnia 2021

tak sobie myślę jak mało jest czasu na życie....bo ciężko pracujesz ,bo obowiązki i ten bieg.... a dzisiaj rano wyszłam do ogrodu ,jeszcze w piżamie i postaanowiłam siedzieć ile będzie mi się chciało.... a potem zachciało mi się kawy ,wróciłam do domu , trzy połączenia od mamy i pusta lodówka...i marzenia młodego o ogórkowej i naleślnikach z serem do tego... w lidlu szybkie zakupy ,pękaty koszyk ,a tu nagle ,światła nie ma i komunikat ,żeby wychodzić.... z językiem na brodzie ,nawet nie chlipnęłam tej ogórkowej , do młodego wpadli koledzy ,więc pewnie zjedzą ,a ja popędziłam do pracy,odjeżdzając spojrzałam z tęsknotą na ogród za domem ,jeszcze tam posiedzę... mało czasu na życie

środa, 21 kwietnia 2021

Nie chce mi się gadać z ludźmi. Odkąd ten cały wirus, dystans i kwarantanny, zaczęłam się wręcz rozkoszować w tym, że mogę się wymigać z rodzinnych imprez, z jakiś spotkań na szczeblu. Cholera jak dobrze, czas jakby wolniej przeciekał przez palce. Lubię czas ze sobą, zaczęłam się dopieszczać, a to spacer z psem, a to kawa na tarasie, niespieszna, dobra, wpatrywanie się w niebo. Książki, trzy na raz, medytacja, którą odkryłam przypadkiem, filmy, które zawsze trafnie poleca mi sąsiad. No dobrze mi, ludzi mi nie brak, oprócz moich dzieci, one zawsze podium... Ale nie muszę udowadniać matce, że nie jestem wielbłądem. Zresztą ona teraz pochłonięta tą paniką, pogrzebami i kwarantannami... ✌️U mnie w pracy też te rzeczy, ludzie boją się siebie, a mi jakoś obojętnie, bo nie chce mi się gadać z ludzmi....

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

ta grypa co ją trzeba testami wykrywać ,zaczyna mnie już wkurwiać...jesteśmy zamknięci i jeszcze myślimy ,że to dla naszego dobra.... dzisiaj jakaś sygnalistka zapewne z pisu ,podpieprzyła moją kuzynkę fryzjerkę ,że obcina po kryjomu. dziewczyna nie ma już za co żyć....mordownie typu amazon pracują pełną parą ,a moja kuzynka nie może zrobić fryzury jednej kobitce.... ja swoje towarzystwo zawsze uwielbiałam ,ale są ludzie ,którzy przebywanie samemu ze sobą traktują jak najgorszą karę...chcą w stadzie,lubią w stadzie ,w gwarze ,szumie.... chyba nigdy nie byłam tak aktywna jak teraz ,biegam ,spaceruję ,medytuję ,nie gotuję....i nie uczestniczę w zyciu rodzinnym.Typu imieniny ciotki , huczne święta u babaci,urodziny matki. On tam się zjeżdżają ,do tych grajdołków i hulają ,a z racji tego ,że pracuję gdzie pracuję,dzwonię i mówię ,że nie chce ich narażać ,bo u nas znowu wykryto ognisko. I mam spokojny wieczór na hamaku. Także dobre strony są też

rodzicie

zawsze miałam jakiś żal do rodziców,ale człowiek młody ,machnął ręką i żył sobie ....teraz ten żal się niasilił.Wiem ,że rodzice są już starzy ,ale ja też już jestem powiedzmy stara. I mocniej dostrzegam ,że oni nie są tacy mądrzy za jakich kiedyś ich uważałam. Znaczy matka zawsze była dla mnie chodzacym irytującym : bo ludzie będą gadali.Ale ojciec to było bóstwo. Teraz po tylu latach ,weryfikując zdarzenia i słowa jakie padły i nie padły ,uważam ,że moi rodzicie głupio mi doradzali ,głupio gadali i głupio to wszystko się potoczyło. no mam taką chęć im to wykrzyczeć ,tylko czy to teraz ma jakiś sens? takie podsumowanie życia ,chociaż jeszcze chce mi się żyć....staram się nie popełniać ich błędów...ufam wyborom swoich dzieci ,szanuję ich związki ,nie osądzam ,słucham ,wspieram. uważam ,że spieprzyli mi i mojemu bratu wiele. Robili nam sieczkę w głowie ,zmieniali zdanie ,no i zawsze liczyli się z tym co ludzie powiedzą.... i taki mam w sobie od pewnego czasu żal do nich ,o wszystko ,wiem ,że nie warto im teraz tego wyłuszczyć na forum ,bo przecież matka od razu symulowałaby zawał ,a ojcu wmówiła wylew. więc coś nie chce mi się do nich jezdzić ,nie chce mi się z nimi gadać....oczywiscie dzwonię pytam i wysłuchuje tej jej paplaniny. Ale na ten moment muszę sobie przepracować w głowie i w sercu ,że moi rodzicie są moimi demotywatorami .... ja to już wiem...mój brat ,który wlaśnie leży na dnie i kwiczy ,dostał oolśnienia ,kiedy mu o tym opowiedziałam.I podbudowałam go tym ,owszem pije jeszcze ,ale często gadamy o tym . Poczuł się coś warty ,kiedy powiedziałam mu jak bardzo jest mi przykro ,że oni całe jego życie ,niby go wspierali ,ośmieszając każdy jego życiowy krok. Taka niby pomoc ,która nie pomaga....jakoś tak... rodzicie nas stworzyli,ale czasami tylko po to ,żeby nas całe życie niszczyć....może nieświadomie ,może w ich dobrej wierze.... nie słuchajcie tak do końca swoich rodziców ,jesli widziecie jak bardzo chcą za was żyć....