poniedziałek, 30 grudnia 2013

podsumowania

po całym tym napiętym świątecznym i poświątecznym czasie ,gdzie każda kobieta chce ,żeby wszystko się udało ......puściły mi wszystkie nerwy....ot taki bezstresowy świąteczny czas.....

aż zaspałam do pracy i wzięłam sobie na żądanie....
ale to dobra rzecz to "na żądanie".....

chociaż jak wiadomo ,trafie przez to na karnego jerzyka....
....

podsumowując rok.....to powiem ,że 2013 minął mi jak z bicza....
niedawno stałam na wielkim placu oglądając fajerwerki,popijając zimnym szampanem i myśląc jaki ten 2013 będzie....
a już minął...
.
był nijaki....

....
na koncie nieciekawa suma na koncie....ale ponoć pieniądze szczęścia nie dają....domowy coś tam ględzi o zmianie pracy....bo wiadomo ,on nigdy dlugo miejsca nie zagrzeje....fircyk...

za to mam fajne dzieci ....i uwielbiam z nimi gadać...dzisiejsze gadanie śniadaniowe przeciągło się do obiadowego....ale cieszyłam się widząc ich radość ,że nadal jestem w domu....

apropos domu.....

chcialabym mieć wielki dom ,
zeby pomieścić  kolegów syna wraz z gitarami...mieć osobną łazienkę dla młodej....która wiecznie ćwiczy i uwielbia długie prysznice....i wielką kuchnie z wielkim stołem na środku....w kuchni cztery okna ....



chciałabym podróżować.....nie trwonić czasu....wysypiać się....
i flirtować bez końca....dzięki temu mam piękną cerę i błyszczące włosy....o oczach nie wspomne...

juz wiem ,że na większe zmiany się nie targnę.....bo za szybko ten czas ucieka ,żeby zebrać się w sobie....

czasem mi dobrze tak jak jest....a czasem tak tęsknie za nie wiem czym ......

sobota, 28 grudnia 2013

no i

co tu dużo pisać o świętach....każda kobieta stara się ,żeby było ładnie ,smacznie i przyjemnie....


każda kobieta która kocha swoje dzieci ,stara się ,żeby święta były zawsze świąteczne....

 

w tym roku wybrałam wizytę u rodziny ojca i to byl dobry  wybór....

upiliśmy się jak bąki i całą bandą kolędowaliśmy od domu wujka do domu jego brata ,potem do domu kuzyna potem do drugiego kuzyna....było wesoło....



gdybym wybrała wizytę u rodziny mamy ,a dokładniej jej siostry było by drętwo ....nie wiem dlaczego tak się stało.....kiedyś ciotka była zajebista....odkąd do jej domu weszła synowa....wszystko się popieprzyło......

nie ważne...grunt to dobry wybór....

święta były fajne....niezasiedziałe przy stole....takie lubie.....


osobiście nie cierpie sylwestra....tych balów do rana...
byłam chyba na czterech....takich oficjalnych ,z szałowymi ,świecącymi kieckami ,balonami,serpentynami itd....

na dwóch jeszcze mi się chciało bawić...trzeci obfitował w wydarzenia typu kłótnia naszej idealnej pary....

normalnie wzór mojego domowego...ah było fajnie....

potem wszyscy upiliśmy się ze szczęścia....znaczy z nieszczęścia naszej pary ideał.....


....na czwartym.....balu.....


tanczyłam i piłam  intensywnie do 23....
....



po północy mogłabym śmiało zwinąć się do domu....

i wpaść do sąsiadek na dole,gdzie od kilku miesięcy mieszka z nim  ich bratanek -człowiek orkiestra....

wypić z nimi nalewkę....wpadłaby też moja Kacha,kobieta demon i nasz wodzirej z dziesiątego,ze swoją matką....

w tym towarzystwie zawsze krztuszę się ze śmiechu.....i nigdy nie mam ich dosyć



w tym roku chce mi sie gdzieś uciec.....połazić .....i wrócić przed pólnocą....

siostra matki nie może nam darować,że nie byłysmy u niej na święta.....

odnotowała to jako porażkę....

zawsze myślała ,że to ona jest tą rodzinną ostoją do ktorej wszyscy lgną.....a tu sie wypięło towarzystwo.....

więc sobie wymyśliła,że zrobi sylwestra....


panicznie myśle nad wymówką.....


dostałam pod choinkę od mojego brata książkę pt."Zgorzkniała pizda....."


tytuł lekko przytłaczający .....ale książka rewelacyjna.....

na poczatku myslałam,że może tym tytułem mój brat chce mi coś pokazać.....

ale on chciał mi pokazać coś ,ale zawartością tej książki i za to mu dziękuje bardzo.....przeczytałam ją ciurkiem już drugi raz.....



noworoczne postanowienia ,na razie w obróbce....domowy zalega kanapę....córka pracuje nad nowym projektem....
u syna jak zawsze ciekawy zestaw kolegów ....ale za to pięknie grają na gitarach.....nasz dom wypełnia energetyczna muzyka....
uwielbiam to.....



mam ochotę na spacer....albo na drzemkę....
czas wolny ucieka przez palce....


i fajny cytat znalazłam w tej książce.....
za każdym mężczyzną sukcesu stoi ciężko pracująca żona, zaś za każdą kobietą sukcesu - rozwód........


 chyba zrobię sobie herbatę.....







 

 

czwartek, 26 grudnia 2013

wyciszyć

....właśnie trwają święta....

prawdziwi katolicy świętują  co roku padają rekordy promili,burd i bijatyk ,rekordowa ilośc interwencji policji i pogotowia,no i jak co rok pełne izby wytrzeźwień,strach z domu wyjść,i tradycyjnie pierwsze ofiary pobić i okaleczeń w drodze powrotnej z pasterki....typowe....


czas zapieprza z prędkością światła.....czasami już mam tego dosyć....
dużo się zmienia ....jeszcze mam chęć na zmiany ,jeszcze....

.....mam dosyć labidzenia ludzi,że nienawidzą swojej pracy, nie podoba im się mieszkanie w którym mieszka ,chciałby pojechać tam ,zobaczyć to.....ale tylko gada ,nic nie robi,żeby to sie stało.....
ja zmieniłam pracę....i wszyscy wybałuszyli oczy....myśleli ,że będę jak oni gniła do konca zycia w tej firmie ,pomiatana przez rodzinną klikę nierobów.....


po całodniowym przesiadywaniu przy gwarnym świątecznym stole.....zasiadłam w moim przytulnym salonie ....w zupełnej ciszy ......

połowa rodziny przyjechała do wielkiego domu moje babci dzisiaj....druga połowa jutro....bo wiadomo są skłóceni....
ot typowa polska rodzina...w dodatku katolicka....
nienawidzą sie po katolicku.....

było wesoło....jutro będzie jeszcze weselej.....bo to wesoła rodzina jest...poszło o głupotę i zaszyło się na stałę.....szkoda....

odzywam sie na szczęście ze wszystkimi.....

chociaż do konca nie wiem czy to szczęscie...
dwa dni muszę dyżurować w babcinym domu....żeby się żadna połowa stron zwaśnionych nie obraziła....
...


byłam tez u koleżanki ze szkolnych lat,wieś dalej....wybrałam sie tam rowerem....zima w tym roku łaskawa.......
kilka razy mnie zapraszała....gwar w domu był szczytowy ,pomyślałam,że skorzystam i ją odwiedzę....
byłam na ich weselu,jako osoba towarzysząca....dawno temu....

ucieszyła sie ,jak zajechałam na podwórko .....akurat odprawiała gości....

lekko szczęka mi opadła.....
bo kiedy koleżanka zawołała swojego misia....moim oczom ukazał się całkiem nieznajomy miś,całkiem nowy.....

w sumie podziwiam ją za odwagę....
kilka razy coś wspominała,że ma dosyć takiego życia w monotonii,że wszystko się wypaliło ,
 seks z przymusu,brak tematów do rozmów,wszystko w nim  denerwuje ,a ona czuje jak  ją ta monotonia postarza.....

podziwiam,że nie gadała dla gadania,ale zmieniła.....

to bardziej odważniejsze ....niż upragniony wyjazd do Londynu....
to odmiana całkowita....

nowy misiu okazał się zabawnym ,towarzyskim facetem....spędziłam fajne dwie godziny ,w ich wiejskiej kuchni.....
....

 

 

miałam dużo napisać,dużo refleksji mi się nasunęło....ale jak tak patrze jak mój pies smacznie śpi na mojej dokładnie przez niego uklepanej poduszcze....mam ochotę przytulić się do niego i wyciszyć myśli..... bo tak mnie dopadło coś bezpowrotnego....

ostatnio moja stara szkolna miłość....powiedział mi....:

---wiesz gdybyśmy wtedy mieli komórki i internet,nasza miłość byłaby o wiele łatwiejsza i nikt by nam jej nie popsuł.......

niedziela, 1 grudnia 2013

normalnie katolik

...w sumie wiele spraw mi lata....koło kalafiora....wielu ludzi mi żal i chce im pomóc....
a jak już chce pomóc to pomagam ....nie gadam....

ponoć statystycznie jesteśmy katolickim krajem....czyli sami katolicy ,więc w tym kraju powinien być raj na ziemi...
ludzie powinni być dla siebie mili jak bozia kazała ,powinni nie kraść,nie bić i poniżać innych .....i pomagać....

normalnie powinien być raj....

mój dziadek codziennie biega do kościoła ....ma za złe mojemu bratu i mi zresztą też ,że nie chodzimy do kościoła....

teraz dziadek leży w szpitalu ,bardzo chciałby obejrzeć sobie tv ,stać go wrzucić te 3zł ,żeby oglądać ,ale nie wrzuci,bo pan z łóżka obok będzie oglądał za darmochę....a dziadzie to denerwuje....

pan z łóżka obok jest zwyczajnie biedny ,pielęgniarka mówi ,ze mieszka w tragicznych warunkach bez prądu ...no i bez tv....



a mój brat zaczepiony przez głodnego bezdomnego ,najpierw kupił mu zupę w pobliskiej knajpce ,a potem dał mu swoją kurtkę ,bo bezdomny miał na sobie jakiś przetarty sweter.....

mój dziadek katolik i mój brat ateista.....





no i radio maryja czyli -głos nienawiści w twoim domu miał swoje urodziny ,więc -Mohery wszystkich krajów łączcie się!
Profetyczne alleluja i do przodu!
Dziś Wasze radyjo, jutro cały Świat!



niedziela, 17 listopada 2013

ojciec tranzystor......

moi dobrzy sąsiedzi spod trójki ,ponad rok temu po śmierci ojca ,sąsiada ,wzięli pod swoj dach jego żonę....czyli babkę ich dzieci....

kobicina niby załamania dostała....

zajęła średni pokój ,obwiesiła go świętymi obrazkami ....
i odtąd życie domowników zamieniło się w piekło....

kobieta nie sprzątała po sobie,wiecznie marudziła ,że obiad niedobry,że chleb czerstwy....
kobicina na chodzie ....mogłaby pomóc....sąsiedzi mają czwórkę małych dzieci....

będąc u nich na kawie ,często z pokoju wdowy-babci dochodził mnie dzwięk radia maryja....
....
kiedyś koleżanka z poczty powiedziała mi ,że ta biedna wdowa wysyła  miesiąc w miesiąc po 7-set zlotych na rozgłośnie tego ojdyra Rydzyka....

powiedziała mi to ,bo wie jak im cięzko się zyje....a ona żeruje na nich tak jak na niej żeruje Rydzol....

sąsiadka przyznała się też ,że   wykupują babci leki ,bo ona nie ma pieniędzy....


nie dokłada się do niczego ,bo taka bidulka....


z ciekawości zaczęłam słuchać radio maryja....i powiem szczerze ,że włos się na głowie jeży jak tam szczują ludzi na ludzi....


sam kurwa jad w katolickiej rozgłośni.....powinien się nazywać :głos nienawiści w twoim domu!!!!



i kiedyś modliły się te księża jadowite na łączach o dzieci poczęte ,niepoczęte i było coś takiego jak modlitewna adopcja dziecka poczętego ....

akurat zadzwoniła do mnie sąsiadka ,czy bym na chwilę zajęła się jej dwójką małych dzieci ,bo musi nagle wyjśc....
oczywiscie nie odmówiłam....

chociaż miałam zapytać ,dlaczego ich lokatorka teściowa się swoimi wnukami nie zajmie....

kiedy zostałam z nimi ....jedno z nich chciało herbaty ,poszłam robić i slysze jak najmłodszy Adaś wchodzi do babci do pokoju ,jak to dziecko...i słyszę nagle jak ona mówi do niego : wynocha bachorze ,bo sie modle,won stąd....


usłyszałam też tą samą audycję, którą sluchałam ,babka też modliła się  za dzieci poczęte ,
a na to co już urodzone w dodatku własnego wnuka ,wybałuszyła oczy mówiąc :wynocha stąd bachorze.....


hipokryzja galopująca....


nie wytrzymałam.... wparowałam do jej pokoju i wygarnęłam jej wszystko ,co mi leżało na sercu .....łącznie z tym ,że ten jej Rydzyk to oszust i największy szczuj w kiecce....



i....zamknęłam drzwi...

złapałam oddech i wzięłam dzieci na spacer....
poszlismy sobie na ciacho i herbatę do fajnej kawiarenki.....

babka wieczorem wyprowadziła się.....

było mi trochę głupio ,ale za to lekko na sercu....

trzymali pod dachem wielką psia mać katoliczkę ,która wzorem swojego guru ojca rydzyka(zresztą wszyscy ksieża w tym radio to diabły wcielone zaplute z wściekłości) ,pluła jadem i nienawidziła wszystkich którzy myślą inaczej niż oni.....


upłynął dokładnie miesiąc od tych "zajść"

dzisiaj skonczyliśmy remontować pokój po babce-wdowie,wiernej słuchaczce radia ojdyra....

wprowadziły się tam dziewczynki ,chłopaki mają swoj pokój.....a musiały się gniezdzić w jednym!

babka zamieszkała u córci .....i szczerze tej córci współczuje....
ponoc się teraz wybiera na urodziny do Rydzyka....niech te babki zamieszkają u niego i sponsorują jego spa i inne hulanki ,a reszcie świata dadzą żyć.....


alleluja i do przodu 



p.s.
Gdy słucham tego głódzia, deca, ryczana, stefanka, rydzyka,michalika  to przypomina mi się arcydzieło "Przygody dobrego wojaka Szwejka". A zwłaszcza jeden cytat:

"Nachalne są te kurwy i zuchwałe"."

 

sobota, 9 listopada 2013

do cholery

to już druga moja koleżanka ,która zachorowała na raka....

codziennie zjada ją coraz bardziej...

jestem przygnębiona tym faktem....przeraża mnie to......

staram się do niej jezdzić codziennie ,choć na chwilę....
....
wysłuchuje tego wszystkiego o chorobie ,że sama zaczynam nasłuchiwać mój własny organizm....wydaje mi się,że jestem cała obolała....

nigdy nie lubiłam ludzi ,którzy użalają się nad sobą ,wynajdując w sobie nowe choroby....

moja koleżanka jest chora na prawdę....

leży na tym swoim łóżku....i wydaje mi się,że sie dusi....więc podnoszę ją i spacerujemy.....ale ona twierdzi ,że te leżenie ją nie dusi i może tak leżeć cały czas byleby nie bolało....

cały dzien na wznak na łóżku ,ale bez bólu ....to jest dla niej udany dzień....

Bea moja druga koleżanka ,poznała faceta....
ja znałam go wczesniej...

taki żigolak co ma nierówno pod sufitem....ona wie ,że go znam....

ale przyznała się ,ze z nim jest od dwóch tygodni..

powiedziała mi to kiedy siedziałyśmy obok łóżka naszej cierpiącej Asi ,której rak na chwilę odpuścił i zasnęła.....

nie winię Bey....nie mam prawa jej osądzać...

ten facet potrafi być ciepły,szarmancki i dać jej dużo czułości....
a każda z nas tego potrzebuje ....
więc jej się nie dziwie....

powiedziałam jej tylko ,żeby z nim nie wpadła.....
niech jej prawi komplementy ,niech jej mówi ,że jest piękna i cudowna byleby tylko nie zachodziła w nim w ciążę....

ma już trójkę dzieci....wszystkie przez przypadek i każda ciąża konczyła się rozstaniem....
dzieci są fajne ,już duże....starczy.....

po co jej kolejne...

nie wiem co załącza się w głowie kobiety będąc z nowym mężczyzną....że nagle chce mu dać dziecko....
którego on chce ,ale przez chwilę....


Bea przy nim czuje sie kobietą....tak mówi....
i niech tak będzie....

obiecała mi ,że z nim nie "wpadnie" ....


......przeryczałam pół nocy ....płakałam nad Asią ,Beą i mną....

nie tak miało być.....

 pamiętam jakie sobie snułyśmy plany.....na przyszłość.....

.....a przyszłość sobie z nas zadrwiła....


szukam desperacko rzeczy i chwil ,które dają mi szczęście....

bo moje zycie nie jest takie jakbym chciała....

czasem chwile są znośne.....


problemy przytłaczają.....

nie zmieniłyśmy się zbytnio wizualnie....ale nasze oczy są takie smutne...... 



Asia miała dziś dobrą noc....przespała całą....

spacerowałyśmy po pokoju całe 15-ście minut....
za oknem szaleje wiatr...obie uwielbiamy taką pogodę....miałam ochotę zabrać ją na zewnątrz....

stałam długo na moście owiewana przez ten silny wiatr....który wywiewał mi z głowy wszystkie złe myśli....

znajdę  dzisiaj kilka dobrych chwil....

zadzwoniłam do Bey ...

....powiedziała mi ,że wykupiła tabletki anty.....że przemyślała to co jej powiedziałam....

mój pan od flirtowania ,ktory sprawia ,że wyglądam pięknie i czuje sie młodo....chyba już nie chce flirtować....chce czegoś więcej...
jak to facet...

kobiecie potrzebne jest flirtowanie ....poczucie ,że się komuś podoba ,że ktoś za nią tęskni i myśli o niej....
seks nie jest ,aż tak wazny....
dla faceta niestety jest.....

oprócz flirtowania nie ofiaruje mu nic więcej....bo nie chce mi się komplikować sobie życia....

chociaż nadal zastanawiam się dlaczego marnuje je z facetem ,który ma najgłupsze zasady na ziemi...jest zwyczajnym głupkiem....


....takie jest oto nasze  zycie....



.....
 .....



ale znajdę dziś chwilę ,które dadzą mi szczęście.... 


i jak to mówi Kama :zamiast "dobijcie mnie tępym nożem", myślę sobie: "jest do dupy, ale się nie dam. bez przesady."




czwartek, 17 października 2013

osy

młody mówi ,ze nie chciałby mieć rentgena w oczach ,bo co jakiś czas miałby odruchy wymiotne....

ja mam odruchy wymiotne bez rentgena w oczach.....

.....
....ale odpoczęłam....przymusowe L4.....

prawie dwa tygodnie snułam się po domu bez pośpiechu ,chadzałyśmy z młodą na fitness i na zakupy....


młody był wniebowzięty...ciepły obiad  ,mama do rozmowy i wypucowany pokój.....
i tego jego :mamo może nie pracuj ,bo dobrze jak jesteś w domu.....



i o dziwo nawet zatęskniłam za pracą....czytam na fejsie jak te wredne osy z firmy ekscytują się jakąś "akcją".....a ja niewtajemniczona....

zapewne moja tęsknota pryśnie po dwóch godzinach pracy.....

cały czas myśle o czymś swoim ....
cały czas mysle ,zeby wyjechać....przygnębia mnie nasz zacofany mentalnie kraj....to nic ,że widać już postępy....zawsze znajdą się jeszcze wredne stare babki co podniosą ci ciśnienie na maksa....


na spacerze z psem ,przypadkiem spotkałam pana z ładnymi oczami....na L4 o dziwo nie mialam ochoty na flirtowanie....
w sobotę idziemy na imieniny do wspólnej znajomej.....
będzie fajnie....

tak potem zastanawiałam się dlaczego on był w parku dla psów ,a nie ma psa.....

przede mną jeszcze beztroski weekend , a potem witajcie osy ,byle jakie obiadki i ten cholerny dzwięk budzika....







abepape

dzisiaj dowiedziałam się ,że to przez feministki księża gwałcą małe dzieci......
Michalik jak zawsze aryksiężnik objawił taką myśl....

babka w windzie opowiadała drugiej ,że w szkole dzieci wołają za księdzem :pedofil ,pedofil.....

wtrąciłam się mówiąc :jakie teraz dzieci mądre są i wysiadłam....

czas najwyższy dać sobie na luz z tym światem facetów w kieckach ....

mój brat nie chce nawet dziecka chrzcić.....
ale jeszcze drzemie w nas jakiś wewnętrzny strach ,tak jakby tam coś na prawdę było....a nawet ksiądz wie ,ze tam nic nie ma ....bo gdyby było księża nie żyliby tak jak żyją  czyt.rozpusta i zboczenie.....Facet w fartuszku w kwiatki i w koronkowej sukience z różową podpinką krytykuje filozofię gender. No koń by sie uśmiał!


dawno się tak nie uśmiałam jak wczoraj ,oglądając przypadkiem konferencje szalonego Antoniego....

najgorsze jest to ,że są idioci co mu wierzą....co czują wrażliwe rodziny ofiar katastrofy oglądając ten CKM - Cyrk na Kółkach Macierewicza.


takze Kościół ma swojego oszołoma Michalika ,a polityka ma swojego paranoika Antoniego....

rynce opadają......

 

 

 

piątek, 11 października 2013

bo proboszcz powiedział....

jest przepaść ogromna.....międzypokoleniowa.....musi upłynąć jeszcze wiele wody by w tym zacofanym kraju coś się zmieniło.....

moja matka twierdzi ,ze księdza Gila wrobiono ,bo tak powiedział wiejski ksiądz ....
i ręce nam opadły....

biedny ksiądz Gil dzieci go gwałciły bez litości...wystarczy spojrzec na jego mordę zeby zobaczyć że "niewinny"......
trzeba zaznaczyć ze pedofilem na pewno nie stał się nagle tam na Dominikanie,pewnie sobie używał tez tutaj .....ale w Polsce wszyscy udają,że pedofili wśród kleru nie ma....

Dziwisz miał całe stosy akt na pedofila Petza i wszystko bez mrugnięcia oka chował do szuflady....

Jan Paweł II też wiedział,ze księza wykorzystują dzieci i nic z tym nie zrobił ,zostanie za to świętym....
Jan Paweł II patron pedofilów ....

a moja matka twierdzi ze to nagonka ,tak jak duchowni ma w dupie los tych pokrzywdzonych dzieci....a trzeba zaznaczyć ,ze wykorzystywane przez ksiedza dziecko nigdy nie będzie już żyć normalnie....

gdybym była molestowana przez naszego ksiedza i poskarżyła się mojej mamie ,pewnie dostałabym szmatą przez łeb, że głupoty plotę....pewnie i tak było z niejednym molestowanym dzieciakiem......

po wypowiedzi Michalika każdy normalny rodzic ,nie posłałby swojego dziecka do kościółka coby nie wodził na pokuszenie biednego księżulka.....

.....

pedofilii wśród  księży winni są rodzice ,rozwody i dzieci....

dzieci potrzebują miłości to im księżulek od razu penisa w buzie zapodaje....tfu 


 każdy facet który chce wstąpić do zakonu powinien być kategorycznie kastrowany! ciekawe ilu by wtedy wstąpiło?

przewodniczacy episkopatu ?? raczej przewodniczacy pedofilskiej braci !


 nigdy w życiu nie zostawiajcie  swojego dziecka sam na sam z księdzem, w ogóle nie posyłajcie go na religię, lepiej żeby w szkole uczyło się etyki.


 ważna jest też kwestia mylenia pedofilii z homoseksualizmem.... że pedofilia to zboczenie a homoseksualizm normalna preferencja seksualna, nie choroba czy też zboczenie. Żaden gej nie jest pedofilem a żaden pedofil nie jest gejem.


 wkurza takie zapatrzenie katolików w batmanów (czyt. księży). Pewnie często takie sprawy w ogóle nie wychodzą na jaw, bo ksiądz to wielka szycha, której nie podskoczysz. Cholerna mafia katolicko-pedofilska!!!


żygać się chce.....


 moje dzieci były oburzone ,oburzona była moja kuzynka i szwagierka....
proboszcz z mamy wsi ,nie jest pedofilem ....ale za to pijakiem i dziwkarzem.....


nieporozumieniem jest traktowanie księdza - pedofila na równi z innymi pedofilami. Taki ksiądz powinien być bardziej napiętnowany, ponieważ ślubował Panu Bogu i podjął się szczególnej misji w Jego imieniu...

 KK to jedna wielka pedofilska banda. Crimen sollicitationis nakazujące ukrywanie tych zboków świadczy o tym aż za dobitnie.



piątkowy piknik padł na pysk....mama sie obraziła  i basta.....

na odchodne rzuciła nam ze w tym roku wigilii nie robi ... amen









poniedziałek, 7 października 2013

drobne przyjemności czyli co lubie

...........zauważyłam ,że totalnie uspokaja mnie,po całkiem zwariowanym i ciężkim dniu--- czytanie na necie recenzji o perfumach ,które chce kupić,albo które gdzieś wąchałam,albo które powącham niebawem,,,,

te opisy ,że zapach otula nas jak szal...ciągnie się za nami jak welon....
że jest mile duszący,acz kuszący,wyrafinowany....i ma w sobie to coś co sprawi ,że poczujesz się wyjątkowa.....kojarzy się z luksusem i seksem.....uwielbiam.....


......z każdych ciężko zarobionych pieniędzy ....zawsze wysupłam sobie chociaż na dwie butelki nowych zapachów...muszą być przynajmniej dwa....

chociaż mam też takie ,które obowiązkowo muszą być w mojej torebce ,albo stać na półce.....


jestem naga bez perfum-to określenie uwielbiam najbardziej....


i uwielbiam jak ktoś mówi mi ,ze ładnie pachnę,czasem słyszę to kilka razy dziennie......kiedy ktoś pyta czym pachnę,odpowiadam szczerze,albo kombinuje...zalezy jaka osoba.........
zapach robi dużo.....zmiękcza ....wygładza.....no i otula....

za ciężko zarobione pieniądze w tym miesiacu zamówiłam sobie jeden mój ukochany zapach,po którym wszyscy mnie już rozpoznają....i dwa nowe....


drobne przyjemności to,to co tygryski lubią najbardziej.....

lubię nowy zapach,ciekawą książkę na wieczór i gorącą kawę ,pitą przy otwartym oknie....

 czyli nie jestem wymagająca.....

aha zapomniałam wspomnieć ,że lubię też święty spokój....chociaż godzinny....


niedziela, 29 września 2013

ograniczone kontakty

.....ostatnimi czasy jakoś od zeszłej wigilii ,stwierdziłam,że mam dość siostry mojej mamy i jej całej rodziny....kiedyś uwielbiałam siostrę mojej mamy i jej dzieci...uwielbialam do póki jej syn nie podrósł ,przekształcił się w typowego bezmózga w dresach na sterydach i poslubił wielkiej baby z bękartem....dzieckiem pająkiem ,który nie potrafił siedzieć na krześle ,za to uwielbia włazić na stół ,ryć w ścianach ołówkiem i kombinować coś przy kurkach z gazem i wodą....i piszczeć takim piszczeniem wściekłym...brrrr


wiecie swojemu dzieciakowi to sie wybaczy ,ale bękartowi wielkiej baby raczej nie....

z wielka ulgą przyjęłam oświadczenie mojej mamy ,po tej durgiej wigilii ,że ograniczamy kontakty....

widziałam ,ze miała opory ,że może byc smutno i pusto....
ale zycie nie znosi prózni....
mój brat poznał dziewczynę,nomen omen ona od poczatku nie znosiła siostry mojej mamy....

więc poznał dziewczynę z duzej rodziny....mają juz dziecko ,żenić się nie chcą....
i ta jego dziewczyna wniosła w nasze zycie ciekawy świezy powiew....jej rodzina jest fajna ,dzieci jej sióstr które czesto z nią przyjeżdżają,są grzeczne ,jedyne co, to uwielbiają ubierać sie w mamy futra ,a mama ma ich sporo....

wczoraj byłam na urodzinach brata i spędziłam niesamowicie fajne chwilę....nie musiałam oglądać steryda z wielką babą i ciotki ,która pod ich wypływem zmienila się na gorzej niż zle....nie biegał nam nad głowami rozwrzeszczany bachor....
wszystko bylo jak trzeba....dzieci biegały ,ale nie przeszkadzały...
...
zerkałam na matkę i widziałam ,że jest zadowolona ,widziałam jak planuje już dużą wigilię,bo ona to uwielbia ,zaprosi ich wszystkich i nie będziemy miały już stresa ,że ktoś wyprowadzi nas z nerw....

jestem wdzięczna bratu....że wypełnił nam pustkę po ciotce...
oczywiscie ciotka wpada na kawe i na obiad wpadła dzisiaj,ale jeszcze nie wie ,że nie wpadnie na wigilię....

po za tym dziecko mojego brata jest idealne ,zakochałam się po uszy....jak zacznie chodzić,może nawet ryć w ścianach ołowkiem i łazić po stole ,bo jest nasze....
....

 

niedziela, 22 września 2013

pęd tylko do czego

życie pędzi jak wściekłe....

pracuje non stop ....

jedyna zasrana niedziela wolna...nie wiadomo ,czy jechać udzielać się rodzinnie ,czy nadrobić zaległości w praniu sprzątaniu i w końcu zmienić wystrój tarasu....

mam dosyć tego pośpiechu....
nie jestem ani szczególnie gotująca ,nie piekę i nie robię przetworów ,a i tak nie mam czasu...
staram się być matką kwoką ,dobrą córką ,wnuczką i ciotką.....

chciałabym iść do kina ,połazić po lesie ,przeczytać książkę i zwyczajnie się nie spieszyć....

chciałabym mieć porządek w szafie ,chciałabym się wysypiać ,nie jadać w biegu i obejrzeć chociaż raz w tygodniu jakiś film...

.....chciałabym zwolnić ,poleniuchować ,nie zerkać na zegarek ,nie mieć wyrzutów ,że robie coś dla siebie....

.....
ile człowiek może wytrzymać w tym pędzie....

bo mi to już wychodzi bokiem...

 

 

czwartek, 12 września 2013

my

w tej pogodni nie zauważamy ,że kręcimy się w kółko....
wiadomo....
jakoś trzeba zarabiać na chleb....

a tak rzucić wszystko w cholerę....
tylko obowiązki ,rachunki,kurz na półce ,pranie do rozwieszenia ,niewyładowana zmywarka i co na obiad....

mam swoją odskocznie....chociaż dysponuje małą ilością czasu....
wozimy nasze młodsze na konie i inne rozrywki aqaidalne...sami spacerujemy w przepięknych okolicznościach przyrody...czasem napijemy się kawy w mcdonaldzie,bo "podrodze"..........czasem napiszemy sobie sms....mam go wpisanego jako owoc....w sumie jest owocem....zakazanym.....

flirtuje ,to niegrozne ,a bardzo dobrze robi na cerę....

i budzik tak nie drażni rano....
.....
biegam i jem sałatki....śmieje sie więcej i wiele spraw spływa  po mnie szybciej niż bym sie spodziewała.... 

....bo co my z tego zycia mamy ,my kobiety?

flirtuje i basta.........


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

sens

cholefka....pisać nie ma kiedy....
czytać nie ma kiedy....
nic nie ma kiedy...
co to kurfa jest???
jak wygląda nasze życie? czas przelatuje nam przez palce...

trzeba za wszelką cenę szukać pretekstu ,okazji ,żeby sie zatrzymać...

ostatnio byłam w takim miejscu....

kobitka sprzedała swoje  mieszkanie w mieście,kupiła stary dom na głębokiej wsi ,sadzi na polu lawendę i czas nie przecieka jej przez palce....
jest szczęsliwa......
nawet w gazecie o niej pisali......

trzeba tylko odwagi,żeby zmienić to szalone życie ,w coś sensownego.....

w środę moja koleżanka ma operację....wykryto u niej raka....nagle...robiła sobie zwykłe badania ... operacja musi być przeprowadzona szybko .....

jej  stan psychiczny fatalny.....

nie potrafię jej dodawać otuchy,ale staram sie jak mogę....

przywiozłam jej suszoną lawendę...olejek ,mydło i pachnidło.....
i jak bedzie po wszystkim zabiorę ją tam.....

.....

praca mnie wykańcza....nie widzę w niej celu....chciałabym więcej czasu poświęcać dzieciom ,domowi i psom.....
a nie ślęczeć całymi dniami w firmie ....ale tak to juz jest wymyślone....na chleb musisz zapracować.....
jak zapracujesz to masz satysfakcje ,że możesz.....


jakis facet kiedys pod marketem zaczepił mnie i mówi ,że nie ma domu i pracy ,żebym mu ze dwa złote dała....
złość mnie wzięła....ja muszę cieżko tyrać,niedosypiać ,niedojadać....a on wyciąga lekko rękę ,żebym mu dała....

 gdyby tylko chciał ,mógłby normalnie żyć....ale mu sie nie chce....

też bym założyła nogę na nogę i powiedziała :pierdo... nie robię....

to ze mam auto i  ładną kieckę nie znaczy ,że pieniądze spadają mi  z nieba....

opieprzyłam faceta....



w sobotę młoda wzięła mnie na ognisko ,jako przyzwoitkę....
był też ojciec takiego chłopaka ....też w charakterze.....

młodzież się przebawiła ,upiła ,a my sobie gadaliśmy i gadaliśmy....popijając zimne wino z pękatych lampek....

nawet nie zauważyliśmy jak dziatwa wybyła nieopodal na wiejską potańcówkę ....

....gadaliśmy,spacerowaliśmy.... i jestem facetem oczarowana....
jutro mamy popełnić małą kawę na mieście.... a w sobotę dziatwa robi
 pożegnianie lata .... a my znów mamy robić za przyzwoitki.....

.....
chodzę oczarowana.....i jak na złość czas sie wlecze jak żółw w błocie.....

środa, 7 sierpnia 2013

wycofanie

jestem mistrzynią marnowania wolnego czasu....o ile nie mam planu....

jesli rano stworze plan ....jest lepiej....o ile trzymam się punktów....

odmówiłam dziewczyną swojej obecności na zlocie .....piszą i wydzwaniają....kiedyś może bym się złamała i poszła spontanicznie....teraz narasta we mnie bunt...nie cierpie ludzi ,którzy nie rozumieją słowa :NIE.....
 nie znoszę ludzi ,którzy nie szanują zdania innych.....

mam już dość  zlotów klasowych ,raz przyszło nas pięć,raz dziesieć,raz trzy....za kazdym razem inny skład ,więc te co nie były ,a słyszały ,że było fajnie ,też nagle organizują zlot.....

im bardziej ktoś mi coś nakazuje ,tym bardziej się buntuje.....

jak to mówi mój syn: mamuś ,ja zrobię wszystko, tylko mnie nie naciskaj ,zrobie.....


 i jeszcze jedno urlop powinien zawsze ,ale to zawsze trwać trzy tygodnie.....
dwa to za krótko ,cztery za długo....trzy tygodnie to ideał.....

i jeszcze po drodze ze dwa długie weekendy....ideał.....




poniedziałek, 5 sierpnia 2013

marnowanie

po wczorajszym spędzie rodzinnym jestem nadal wypluta i zdeptana.....

młoda nawet rzuciła ,że zgadza się na wyjazd z Polski ,chociaż się nie zgadzała,ze względu na rodzinę....no bo jak to bez babci ,cioci ....

w tej chwili ma jej tak dosyć,że wyjeżdża od zaraz....

moi rodzice niby wszystko rozumieją....a zadają potem takie pytania retoryczne ,że klęknąć i się położyć.....

....
ze wszelkich sił i mocy i samozaparcia nie pozwolę sobie na wtrącanie się w wybory moich dzieci i uszanuje wszystko co postanowią....uszanuje....

moja matka szanuje tylko te wybory ,które jej pasują i które zachwycą wiejski lud....
zawsze wszystko robiła pod publikę....

zresztą nie mam sił już nawet o tym pisać....

na dodatek spotkałam dzisiaj koleżankę ,dawno nie widzianą....potem doszła druga....
ich paplanina dobiła mnie już całkowicie ,wyłapałam kilka wyrazów,ale nie wiem o co im chodziło i oczywiście ogłosiły ,że trzeba zrobić zlot klasowy....

nie mam ochoty....nie chce mi się....

ostatnimi czasy cenie swój wolny czas jak kurcze nie wiem co....
po za tym nienawidzę jak ktoś mi coś nakazuje....

i żałuje ,że nie potrafię kłamać na zawołanie....z moich ust wylatuje najpierw prawda ........szkoda....czasem szkoda ,że tak jest.....

jedyną z która chciałaby się spotkać jest Kaśka....ale ona gdzieś daleko........wybyła w świat ,własnie po takim spędzie rodzinnym....
i jest bardzo szczęsliwa....czasem wpada na święta.....

Kaśka była przyjaciółką z którą można było gadać całe noce i milczeć pół dnia....nigdy o nic nie miałysmy do siebie pretensji.....

i słowo:dobrze,rozumiem.....

......spotkanie z Iw.....po chyba trzech latach napawa mnie w pewnym stopniu wstrętem.....czuje się przez nią oszukana...
i może lepiej gdybym nie poszła na ten zlot....

......człowiek powinien robić w wolnym czasie to co lubi....nie można marnotrawić czasu ,bo trzeba wyjśc do ludzi....

czasem lepiej zostać w domu i poczytać książkę ,albo obejrzeć film....niż siedzieć z ludzmi ,których nie rozumiesz.....

mam jakiś żal.......
chyba czas sie wyspać.....

niedziela, 28 lipca 2013

brrrrrr

niestety jutro do pracy.....
żygam porannym wstawaniem i mam doła....w dodatku po drodze mam zabrać taką pinidzie ,co to nawet z rana potrafi zadać tysiąc pytań i sama na nie odpowiedzieć....

jedyne co dziś pozytywne w tym ostatnim urlopowym dniu ,że na spotkaniu rodzinnym wszyscy wzięli się za łby....a sytuacja jest napięta jak baranie jaja....

ktoś w koncu przeciwstawił się mojej mamie....ale jaja.....

zajadałam sie pomidorami koktajlowymi uśmiechając się pod nosem...

.....ojciec mrugnął na mnie dwa razy....więc tylko dla niego skutecznie zmieniłam temat.....rzucając niusem zza płota.....
ale bomba tykała nadal ,a matce nóżka chodziła szybko.....

jaja będą jak berety.....


a teraz musze nastawić budzik brrrrrr.....
 

czwartek, 25 lipca 2013

pomyśle....

......brak neta ,a nawet kompa w urlopowy czas to dobrodziejstwo....ile rzeczy można zrobić,zobaczyć i dopracować.....

net pożera nasz czas wrednie zacierając ręce......

ale człowiek robi się głodny kiedy nie ma do niego dostępu.....

urlop minął w tym roku ,dość zmiennie.....
naprawdę wyjazd z rodzicami był dobrym pomysłem ,acz dziwnie się czułam ,widząc humory mamy....nie wiem czy była zadowolona czy nie....
każdy ma inny tryb dnia......
a ona zawsze była dziwna.....a może ja jestem dziwna.....nie wiem....

młody stwierdził,że babcie kocha ,bo to babcia.....ale poklepując mnie po plecach dodał,dziwną masz tą matkę....cud ,że w ogóle jesteś na świecie....
 ......
po przyjezdzie nie kontaktowalismy się ze sobą równy tydzień.....więc było coś na rzeczy....
.....
jak w koncu wpadłam do niej na kawę ,znów miała focha....
cóż....
nigdy za własną matką nie przepadałam....ale nigdy nie było między nami zawiści .....
szczerości też nie było......


pewne rzeczy trzeba zwyczajnie sobie odpuścić......już tak będzie.....
lepiej dziobnąć się w język ,niż potem znosić tą dziwną ciszę.....

.....w każdym bądz razie ,na urlop za rok pojedziemy oddzielnie....

jak dożyjemy.....a bo to wiadomo....

na razie moje myśli zaprząta pewnie dom na sprzedaż.....kompletna ruina,a tak mnie zachwycił.....
.....
niestety zachwyt blednie przy strachu przed kredytem.....
koleżanka podejrzanie mocno namawia mnie ,żebym wzięła ,bo teraz wszyscy się budują i żyją z kredytem.....

nie wiem czy potrzebny mi ten garb.....
pomyśle....
.....

środa, 26 czerwca 2013

amen

czas płynie ....jak wiadomo....

okres letni nie sprzyja "notatkowaniu" chociaż tyle chciałoby się przelać na klawiaturę....

....małżenstwo na odległość nie popłaca...
....poranne bieganie to super sprawa....nawet jak się wiecej idzie ,niż biegnie....

prokuratura powinna zająć się rozgłośnią Rydzyka ....faceta który szczuje tych swoich z sekty na normalnych ludzi...

bo to sekta jest.....

koleżanka po długim ,bardzo długim staraniu się o dziecko w koncu zaszła w ciążę.....bardzo się ucieszylismy...

a ta stara babka z recepcji ,co nałogowo słucha ojca inkasenta i innych pasibrzuchów -zboczuchów....odrazu jak się dowiedziała to w te pędy do naszej kolezanki ,.....bo jak sie dlugo starala to napewno ta ciąza z in vitro....a to według niej grzech

na szczęście babkę zatrzymaliśmy w drzwiach i nie nawiedziła naszej koleżanki....

i wytłumaczylismy  babce.....

chociaż takim co sluchają radia maryja i tego trwam niczego się nie da wytłumaczyć....

oni jak takie szare bydło robią wszystko co im w tym radyjku powiedzą i jeszcze ostatnie pieniądze wpłacą na konto Rydzyka i spółki....

ale dzisiaj babki juz nie wyłapaliśmy i dziś dotarła do naszej koleżanki w poczatkowej ciąży ....z tekstem ,żeby nie usuwała dziecka ....
wpojono babce w tej rozgłośni ,że każda kobieta w ciąży chce usunąć...

tym powinien się ktoś zająć....

 ...nikt ot tak sobie nie usuwa dziecka....a in vitro to bardzo długo i trudna droga...

stare dziadki i babki z księżami na czele będą nam dyktować jak mamy żyć.....Ojciec dyrektor nie popuści, jest mściwy, jak na katolika przystało

prokurator niech posłucha Radia Maryja....piorą tam mózgi i drenują kieszenie i kiedyś z tego będzie coś niedobrego.Amen

czwartek, 6 czerwca 2013

sama

byłam dzisiaj u Małgosi.....mamy dwóch niepełnosprawnych chłopców....wyobrażacie sobie dwóch niechodzących ,prawie nie mówiących calkiem pokaznych ciałem facetów....


siedze dośc mocno w tym temacie....bardzo przejmuje się tymi chorymi dzieciakami....cholerny ,niesprawiedliwy los....

chce sie krzyczec z bezradności.....

działamy jak umiemy....organizujemy wycieczki ,zwykłe pogaduchy.....spotykamy się w gronie rodziców dzieci niepełnosprawnych i samych dzieci.....

wkrecili się tez w to księża....dwóch ,nikt ich specjalnie nie zapraszał....pewnie mieli wytyczne odgórnie....przychodzą i trzeba koło nich skakać,płacić za nich miejsca na wyjazdy ,żeby łaskawie byli....jeden nawet się stara,ale drugi patrzy na dzieci z jakomś dziwną odrazą.....
....tak to widzę.....
nie cierpie księży ,uważam ,że to zwykłe obiboki.....niespecjalnie wiemy jak się ich ze stowarzyszenia pozbyć.....
ale nie o tym....

lubie być na tych spotkaniach ,bo dają mi wiele sił.....

ale nie jak nie możemy zachęcić ,ja nie mogę,aby Małgosia ze swoimi synami też do nas przychodziła.....

ona odbiera to jako litość ,że my tam biadolimy tylko.....żeby wiedziała ,ile tam śmiechu i dobrej energii......

wpadam czasami do Małgosi....niestety nie mam czasu ,żeby robić to czesciej....
dom ,praca ,moje problemy.....wieczny bieg .....dzien przepływa mi przez palce....


Małgosia tez pracuje....musi ,bo porzucił ja na dodatek mąż.....może nie tyle ,że porzucił ,odszedł....jak to facet nie mógł znieść cierpienia swoich dzieci....najlepiej tak....nie może znieść i odchodzi.....a ona ,matka znieść musi.....

faceci zawsze idą na łatwiznę....jak jest dobrze ,to ok....jak trzeba powalczyć i trzeba zapomnieć o sielance to zwijają manatki i juz ich nie ma.....
tyle co dobre to przysyła Malgosi pieniądze....chyba ma wyrzuty sumienia....przesyła poczciwą sumę......
Małgosia zaczeła pracować ,jak on odszedł....trafiło jej się w dużej firmie...pracuje ,ciężko fizycznie....na pół etatu.....

w czasie jak jest w pracy ,chłopakami opiekuje sie niania....
rano ubiera je,karmi ,sadza na kanapie i załancza telewizor......tyle jej roboty.....chłopaki są wiotkie ,słabe .....przez te kilka godzin zwyczajnie czekają na mamą....
niania gotuje obiad ,jak sie jej chce troche posprząta ,jak jej się chce to wstawi pranie....
cięzko znaleśc nianie do dwóch niepełnosprawnych dzieci....

Małgosia kiedy wraca z pracy ,oni cieszą się jakby jej nie widzieli kilka lat.....
.......ona nie ma czasu ,żeby odetchnąć.....żeby odpić spokojnie kawe i zwyczajnie poleżeć na kanapie i obejrzeć gupkowaty serial....

pytają się jej odrazu czy wyjdą na dwór ,przez otwarte balkonowe drzwi ,docierają do ich uszu piski ,smiechy i inne odgłosy z placu zabaw.....

Małgosia broni się przed wózkiem inwalidzkim dla starszego....myśle ,że robi zle ....dałoby to mu w pewnym sensie wolność...ale ona chce ,zeby chodził o kulach....
nie radzi sobie z tymi kulami ,jest słaby ,nogi się rozjeżdżają....brak siły....
ale dzielnie sprowadza go po schodzach na dwór ...trwa to kupe czasu....ten mlodszy czeka cierpliwie w domu na kanapie...

kiedy juz go sprowadzi i posadzi na ławce przed blokiem....leci po mlodszego....tego prowadzi pod pachy ....mały ma slabe nogi ,leje sie przez ręce....ale ona nie daje za wygraną....

młodszego sadza na ławce i skonana siada obok nich....
siedzą i patrzą jak chłopaki w ich wieku grają w piłkę,jeżdzą rowerami ,biegają ,skaczą.....
jak Małgosia troche odpocznie ,prowadza chłopaków na zmianę....
sa bardzo grzeczni....starają się....mają potrzebę wygadania się....

znieczulica w naszym kraju sięgła zenitu....nikt z tych młodych ludzi z podwórka nigdy nie pomyślało,że może posiedzą z tymi chłopakami....pogadają o głupotach....jakie to byłoby przezycie dla tej dwójki....
oczywiscie stare babcie ,dewotki zawsze zdążą rzucić wredny komentarz ....a potem pędzą do kościółka.....

czasem Małgosia wsadza ich do auta i jezdzi po mieście....czasem bierze do marketu....mysle ,że gdyby mieli te wózki elektryczne dawaliby radę....ona nie chce...
raz idzie z młodszym do marketu ,raz ze starszym.....

całe szczęście ze Unia daje kase na rehabilitacje ,więc wozi ich do fajnych gabinetów i tam ich cwiczą....
całe popołudnie jest dla nich....wieczorem kładzie ich spać i pada jak kłoda ,a o 5 trzeba wstać....
i tak bez końca.....

najgorsze jest to ,że Małgosia nie chce ,żadnej pomocy....jest dumna ,dzielna ,ale niepotrzebnie chce sama wszystko nieśc na swoich barkach.....
kiedyś załatwilismy wolontariuszy ,bardzo chętynych ,chcieli pomóc....
samo wzięcie chłopaków na spacer ,albo zabawa jakas ,ogólnie przebywanie z młodymi ludzmi....Malgosia mogłaby odsapnąć...
ona jednak nie chciała.....

jest bardzo niechętna do jakiejkolwiek pomocy.....jak się taka trafi ,zawsze kręci nosem....

podziwiam ją,bo jest zawsze usmiechnięta ,zawsze ładnie uczesana ,ładnie ubrana...chłopaki zresztą też.....ale to ,że jest w tym wszystkim sama ,to zwyczajnie zasmuca.....nie dopuszcza nikogo....



ostatnio usłyszałam od niej dziwne jakieś stwierdzenia....jakby ci ludzie co deklarują pomoc ,to ona bez łaski ,nie chce i już....

chłopaki chorują na jakomś dziedziczną chorobę,nie jest to typowe porażenie ,albo inna niepełnosprawność....stwierdzono ,że gdyby urodziła dziewczynkę na 100% będzie zdrowa....ale jesli urodziłaby znow chłopca ,on też byłby niepełnosprawny.....

nie podobało mi się tez to ,że wolontariuszki na święta postanowiły przebrać się za śniezynki ,był Mikołaj i odwiedzić chłopaków i dać im paczę....sami się złożyli z własnej kasy na prezenty....mój syn tez wtedy poszedł,starannie się przebrał za Anioła.....

Małgosia przyjęła ich w lekko uchylonych drzwiach ,nie wpuściła ich do środka....

zraziła tych młodych ,przecież chcieli dobrze....

od tamtej pory dalismy spokój.....nic na siłę...

dzisiaj wpadłam do niej...bo chciałam ją zaprosić na działkę do moich znajomych ....mają dzialkę nad jeziorem....sami podsunęli mi ten pomysl....


wszystko zaplanowaliśmy ,będzie grill ,przejażdżka wozem z koniami,potem popływamy po jeziorze sporą łódką.....
moi znajomi ostanio widzieli ją jak szła z tym młodszym po parku....ciągła go prawie ,a on ledwo stawiał nogi....sami mi zaproponowali....
....
Małgosia na tą propozycję prawie nie zareagowała....
ma wolny wekeend ,mogłaby odpocząć,a chłopaki zmieniliby miejsce....
powiedziała ,że sie zastanowi...
ale juz wiem ,ze jutro zadzwoni i odmówi....
....
ludzie chca ją odciążyć ,pomóc ,ona tego nie chce....chociaż sama ledwo zipie....


kiedyś raz udało mi sie zabrać ją nad morze....jej młodszy syn mial wtedy trzy lata...
pojechały moje dzieci ,koledzy syna...i każdy stanął na wysokości zadania...
ten jej mały aż piszczał ze szczęścia ,kiedy budował zamki na piasku z moim synem i jego zwarjowanymi kolegami....
starszego jej syna długo namawialismy ,żeby się wykompał....chciał,bardzo....
ja trzymałam go pod ramiona ,Małgosia za nogi...potem pomału szlismy z nim do wody....
on sie śmiał ze szczęścia ,a mi łzy same leciały ciurkiem....
bal się ,ręce rozłożyl ,troche nas podrapał,ale potem się odprężył.....

ale się kompał .....i był na prawde szczęsliwy....

zamiast cieszyć się beztroską swoich synów Małgosia wyłapywała tylko złe i wścibskie spojrzenia innych ludzi....
tłumaczyłam jej ,że gapić się będą zawsze ....nic się na to nie poradzi....

Małgosia chce dobrze dla swoich synów,ale jest wewnętrznie poblokowana....nie chce żadnego kontaktu ,żadnej pomocy.....

podziwiam ją....jak opowiada o nich ,aż świecą jej sie oczy....bardzo kocha swoich synów...nic im nie brakuje....czasem opowiada tak jakby byli zdrowi ....troche to dziwne....tak jakby nie zauważała jak bardzo sa niesprawni....

kupiła komputer i namawiam ją na założenie internetu ....niech chłopaki sobie pograją......wyluzują się....

chłopaki nie rokują zbytnio....ale ona ćwiczy ich bez wytchnienia i twierdzi ,że będą chodzić....
może i będą,oby....
ale gdyby mieli wozki elektryczne ,mogłaby z nimi pojechać chodnikiem na miasto ,a nie tylko ta ławka na placu zabaw....przecież to tortura ,mogą tylko patrzeć jak inni zwyczajnie korzystają z życia ,są sprawni....
gdyby mieli wózki mogliby jedzić po domu sami....jeden sąsiad ,nawet zadeklarował sie,że zrobi podjazdy.....ale ona odrazu się obraziła....
mogą jezdzić na wózku ,ale nadal ćwiczyć chodzenie....

ich niania wychodząc powiedziała mi ,że bardzo lubi chłopców i też ubolewa nad faktem ,ze Malgosia sama ze wszystkim chce sobie poradzic....dziwga ich no stop...ile jej kregosłup  jest w stanie wytrzymać?

tyle ludzi chce jej jakoś ulżyć....
a ona nie chce....ona daje radę....

.....ja jako matka staram się jak najwięcej czasu poświęcać swoim dzzieciom....zawsze tak było...oni na pierwszym miejscu....
ale sama wiem po sobie ,że jak padam na pysk to musze odapnąć ,przejść się ,zamknąć na chwilę w ciszy.....
wtedy znów mogę działać...

a Małgosia nie odpoczywa ....chodzi tylko spać....
...........wolontariusze nadal są chetni ,chcą zwyczajnie trzy razy w tygodniu zabierać chłopaków na spacer ....w fajne miejsca....
na pieszo ,do tych fajnych miesc szliby z rok ,więc załatwią fajne wózki inwalidzkie z kolorowymi kółkami i bajerami i popędzą....
ale nie miałam odwagi powiedzieć o tym Małgosi......
pomogłam jej sprowadzić chłopaków na dół na ławkę na placu zabaw....
posiedziałam z nimi chwilę ,porozśmieszałam i niestety musiałam już jechać.....

nie wiem ,czy Małgosia cieszyła sie z mojej wizyty....
......
.....

środa, 5 czerwca 2013

ceń czas

dzis miałam czas na wszystko.....praca w granicach normy....czyli od 6-tej do 11-stej........

tak mogłabym pracować...



obrobiłam się ze wszystkim ,dla wszystkich....a że jestem taką Matką Teresą....teraz nie mam nawet sił zrobić coś dla siebie...oprócz spotkania z poduszką.....

każda chwila w tych zwarjowanych czasach powinna być spożytkowana bardzo rozsądnie.....


ciotka dzwoni ,że u nich powódz ,a u nas słońce ,aż mi głupio

niedziela, 2 czerwca 2013

niejadek

miałam okazję kilka dni pobyć w Berlinie ....uwielbiam to miasto ....czuje tam  wolność.....chociaż dziadek twierdzi ,że to miasto wroga....

ponoć w innych niemieckich miastach jest jeszcze fajniej....bywam tylko w Berlinie.....

szkoda,że Polacy to tacy ponuracy co palcami potrafią wytykać każdego kto odbiega od ich normy.....

na dodatek w pewnej galerii była wyprzedaż perfum ,więc opkupiłam się po pachy....

aż żal było wracać do tej wiecznie rozżalonej nad sobą Polski.....

na miejscu zastał mnie stek spraw i rodzinnych burz....

a że na wekeend córka pojechała do Dublina ,a syn wybył koncertować...zamknęłam się na trzy spusty i zrobiłam sobie czas dla siebie....


rano z moimi psami biegalismy po parko-lesie....potem robilam sobie sałatki , im wołowinę z biedronki....

piłam kawe ,troche wina,nakładałam sobie na twarz dziwnie pachnące maseczki ....
wieczorem szlismy na długi spacer ,cudną spacerową trasą...a noce zarywałam na necie.....dwa dni dla siebie to dobra rzecz......


niestety z takiej sielanki odrazu spada się na twardą dupę....

kanapowy wszedł w konflikt ze swoim szefem i jego praca wisi na włosku....u mnie tez bryndza....wydaje mi się ,że u nas kryzys dopiero puka do bram ,a w sumie już stoi w bramie z tym swoim gupkowatym uśmieszkiem....

jeść mamy co,prąd i woda jest.....ale jak ktoś żyje na wysokim poziomie niczego sobie nie odmawiając i nie ciesząc się ze zwykłych rzeczy to takiemu będzie ciężko.....

niedziela jest deszczowa i wietrzna ,wiec bez wyrzutów zalegam na kanapach....przeczytałam kilka stronnic książki ,obejrzałam "Małą Moskwę".....zdrzemłam się .....a teraz zaparzyłam kawę....

na fejsie obejrzałam fotki młodej z Dublina....szaleją dziewczyny .....ale są pod dobrą i mądrą opieką ,wiec jestem spokojna....

syna mam od godziny w domu .....odrazu dom zaczął żyć....o ciszy nie ma mowy....co chwila ktoś dzwoni do drzwi....i ta muzyka....

......mam jak na razie całkiem optymistyczne nastawienie....wypłukałam z głowy te wszystkie stresy.......
jestem gotowa na nowe....

.......mój dziadek  jest w kiepskim stanie ,chociaż funkcjonuje calkiem dobrze,byl nawet na spacerze....ale jego serce ,jak to powiedział lekarz ,ledwo kołacze.....

boję się takich chwil w życiu.....tych chwil.....


wykupiłam karnety na basen i cwiczenia "zdrowy kregosłup" wiec  będe wyginać śmiało ciało.....


sprowadziła się do nas do bloku córka sąsiadki.....jest odemnie o trzy lata mlodsza....
nie wiem czemu się sprowadziła....nieważne.....ale jest tak totalnie gruba....że strach z nią do windy wsiadać.....

i jak na nią tak patrze....jak ta ładna twarz jest tak obrośnięta tłuszczem ,jak jest jej ciężko,poci się i te jej ubrania....

to  mówie sobie w myślach :nie chce być gruba......

najsmiejszniejsze jest to ,że jej matka mówi ,że córka strasznie wybredna na jedzenie,tego nie tamtego nie .........

no popatrz no....niejadek