niedziela, 8 listopada 2020

Dziwny czas

Ten cholerny virus wykańcza pomału wszystkich, nie w sensie, że jest aż tak groźny.... Zabija ludzi ekonomicznie, jakiś czas temu otworzyłyśmy z koleżanką fajny biznes, było super, zapowiadało się dobrze... Niestety nasz głupi rząd, małpuje pomysły innych krajów i morduje gospodarkę... Tylko tamte kraje więcej gadają, mniej zamykają.... Szwecja śmieje się z reszty... Tam nikt nie wiesza się z powodu długów... W piątek poszłam sobie do galerii, kupiłam sobie parę rzeczy, resztę czasu spędziłam w empiku.... Uwielbiam czytać recenzje książki, na odwrocie... Przeczytała ich z pięćdziesiąt, kupiłam jedną książkę..... ... O tym że gnój Kaczyński w tak trudnym czasie ruszył tak trudną ustawę... Pominę... Wkur.. Kobiety, co wieczór byłam na ulicach... Szły obok mnie tak fajne kobiety... Dużo młodych też, oni Zapamiętają prezesa jako najgorsze zło, sam sobie na to zapracował... Niech rządzi jeszcze, strateg od siedmiu boleści.... Młody wyprowadził się do dziewczyny, też ze mną chodziła na protesty, dziewczyna odważna, świadoma... Stare baby raz nas tak zwyzywały, od jakich tylko, podeszła do nich i zamknęła im usta argumentami... Młody poprosił swojego ojca o pomoc, taką techniczną, już o tym żeby mu finansowo coś tam, to zapomnij... I nie pomógł mu, i tego mu nie zapomnę, nie wiem jaka była wymiana zdań, on prosił o dwie proste sprawy... Trzęsie mnie do teraz... Chociaż mniej już, bo byłam na spacerze obeszłam fajne miejsca i skupiałam się na zachwycie nad nimi... Oddychałam i oczyszczałam się z ciężkich myśli... Wypiłam sobie kawę w żabce, razem z elegancką starszą panią w kapeluszu i rękawiczkach... Też jej się zachciało kawy...stałyśmy sobie, a rozmowa z nią, rozluźniła moją głowę i spięte myśli... I takich ludzi chce spotykać częściej w tym dziwnym czasie...

czwartek, 30 lipca 2020

Kto przeżyje przeprowadzkę do domu który idealny nie jest, a ty dodatkowo masz nadmiar rzeczy, ciuchów i garów.... Jak to przeżyjesz to już nic cię nie ruszy, nic ci w tym domu przeszkadzać nie będzie... Czasami tylko będziesz mocniej zmęczona..... 

niedziela, 5 lipca 2020

Dzień był nieupalny, powietrze pachniało jak lubię... Ale najchętniej przespałabym... Dół jak huj, jak to mówi moja nowa sąsiadka.... Wygrzebałam się z niego nieco, wzięłam prysznic i poszłam spać.... W piątek zwolniono u nas aż 70 osób, co będzie jutro? Zaczyna się kryzys, a w tvpinfo trwa raj..... 
Nie cierpie niedziel.... Mam cholernego doła, czytam o ludziach, którzy na prawdę mają przeebane, bo rak, bo dziecko jak roślinka.... Ale nic to nie pomaga w moim dole, moje przeebanie też się liczy...
Tak jak nie cierpię niedziel, tak nie cierpię mojego starego.. Cały weekend był takim skurwesynem, teraz próbuje być miły.... A to tak nie działa... Rany, gorzkie słowa, wszystko zostaje już w głowie.... Czytam o tych aktorach, że się rozstają i mają kurfa rację,w imię czego mają tkwić z człowiekiem, który jest zły... Ja tkwię.... Tak zazdroszczę kobietom, które kochają swoich mężów, nadal.... Zakochane są....

A w ogóle fajnie byłoby się zakochać 

czwartek, 2 lipca 2020

Syndrom

Mam syndrom o ile taki jest, a jak nie jest to właśnie wynalazłam, syndrom tęsknoty za dziewczynom mojego syna... Zerwali niedawno, bywała u nas, polubiłam ją... Przypominała mi, mnie samą... Podobno zraniła i nie chce o niej słyszeć, a mi się ten syndrom załączył....

A w polityce aż mdli

piątek, 29 maja 2020

W pracy żmije wzięły mnie w obronę...
Wiadomo w firmie, w pracy nie ma przyjaciół, szczególnie w tym kraju... Są żmije, popierdalacze i lizuski....

Ale obroniły mnie, chociaż ja machłam ręką na głupotę, przyjdzie czas kiedy albo wróci do niej karma, albo sama się zemszczę, dyskretnie.....

Zaczynają się też zwolnienia, dzisiaj zwolnili Hanię... Długą drogę przeszłyśmy zanim się obie dotarłyśmy... Nie była to przyjaźń, ale polubiłyśmy się i chyba byłyśmy dla siebie szczere.... I nie ma jej, jak tylko jej powiedzieli zabrała rzeczy i wyszła.... Nie dziwię się 

Kwarantanna od ludzi

Stwierdziłam, że ta kwarantanna nie była taka zła... Miałam spokój od tej całej rodzinki, cioteczek, bratowych itp. Tylko moja osobista rodzina, ich przyjaciele, moje zwierzaki i mój dom z ogrodem i sadem.... Wracałam spokojnie z pracy do domu, po drodze szybkie zakupy, bez tego ślimaczenia po galeriach... W domu spokój, ewentualnie pogadałam na komunikatorze, z tą rodzinką mą... I błogi spokój, kiedy zakończyłam... Cholera dobrze mi było.... Teraz nagle można się odwiedzać, odrazu nawiedziła mnie wścibska kuzynka... Czułam jak marnuje swój czas, wysłuchując jej problemów.... Życie mi ucieka, a ona pieprzy o swoim starym, że zły taki, i owaki, a za tydzień będzie spijać mu z dziubka....


Kwarantanna pokazała mi jak ważna jest moja przestrzeń, jak ją cenie, jak mi dobrze... Jak mam dosyć przebywania z ludźmi, którzy mnie wkurwiają...mam gdzieś te rodzinne więzi, ich problemów, jakiś żali.... Ogłaszam weekendową kwarantannę, w ogrodzie mam już hamak, w lodówce ulubione wino... Będę sądzić kwiaty, kosić trawę,jeść, gadać z dzieciakami, bawić się z psami i patrzeć w niebo.... 

poniedziałek, 18 maja 2020

Dzień przytłoczenia... Remont się ślimaczy... Wkurwia mnie niezagospodarowany tzw. Przed ogródek... Nie mam czasu, pomysłu i kasy też nie mam na to. ... Ciastka nie pomogły.... W pracy przytłoczenie razy dwa, siedlisko żmij, które uśmiechają się do siebie fałszywie..... 

twój ból jest lepszy niż mój

Gnojówka strzeliła gejzerem...tak opisze ostatnie dni....
Anżej zaśpiewał o Smoleńsku utwór: „Ostry cień mgły”....

 Kazik zaśpiewał o Smoleńsku. Ale jego piosenka została zdjęta z anteny. Bo zaśpiewał o Smoleńsku nie tak jak trzeba.....

Jedna z najbardziej żenujących postaci publicznych w PL - Magda Ogórek - nie została ani prezydentem, ani aktorką, ani dziennikarką...wkurwia mnie bardziej niż lizodup Rachoń...

 Wymoczki z PSEUDO TVP zwolnić i do kopania rowów....

 pis unieważnił wczorajszą listę przebojów trójki przez to, że wygrała piosenka Kazika o Kaczyńskim...

  koronowirus to ściema...Spłaszcza się, wiadomix....

a na moim podwórku zakwitły bzy ,pachną nieziemsko ,jak wyjdę wieczorem z kubkiem herbaty i usiądę sobie na ławce pod kasztanem ...to mi tak dobrze.... tak pachnąco.....



 

sobota, 2 maja 2020

coś niesłodkiego

coś słodkiego dzisiaj ,w tym dniu wolnym ,takim wytchnieniowym...bo żyjemy teraz na dziwnym bezdechu ,z dala od siebie ,mało nam do życia trzeba....a jak po pracy ,po długich kolejkach i szybkich zakupach ,wchodzimy w koncu do swojego domu,zamykamy furtkę ,bramę ,witają cię zwierzaki domowe ,zamykamy drzwi ,wstawiamy na kawę i oddychamy z ulgą...ufff kolejny dzień za mną ,ufff jestem bezpieczna całe popołudnie i noc całą....a od rana znowu walka....

w tych dziwnych dniach ,wróciła do nas do firmy Zuzia...odeszła od nas kilka lat temu ,bo się zakochała i rzuciła dla tej miłości wszystko i firmę też,wyprowadziła się na drugi koniec kraju....Zuzia bardzo pozytywna ,silna babka,bardzo ładna ,bardzo kobieca taka...

no i cóż...miłość wygasła ,coś tam się wydarzyło...wróciła ze swoim blizniakami  ,do mamy i do nas do firmy...

myślę,że było to dla niej bardzo upokarzające...ale my wszystkie ,po też różnych historiach ,niespełnionych miłości ,rutyny,smutkach różnych ,przyjęłyśmy ją bez żadnej sensacji....bo to jej sprawa i jej ból...oczywiście jak wszędzie znalazły się żmije ,które rajcuje jej porażka...ale ogólnie myślę ,ze Zuzia czuje się z nami dobrze...chociaż widać jak bardzo ją życie zraniło....ale kogo nie? 




niedziela, 26 kwietnia 2020

Poziom stresu duży... Chociaż mobilizacja spora..... Dziwny stan umysłu... Jak tą mieszankę doznań przetrwamy, to mało co nas potem ruszy.....

Staram się żyć normalnie, nie panikować, do sklepu tylko po jedzenie... Na głowie remont, ale robimy póki kasa jest... Podobno ma być bieda.... No ale przynajmniej w wyremontowanym domu.... Lubię zmiany, odpoczywam tylko kiedy mam czysto w domu...

Dzisiaj obdzwoniłam rodzinę, pogadaliśmy, widzieliśmy się na kamerkach.... Pokazaliśmy sobie co tam w ogrodzie... Nawet mi się to podoba, nawet mnie ciotka nie wkurzyła, bo jak mnie odwiedzała fizycznie... Psychicznie mnie dobijała.... A tak na kamerce, było miło....,z kuzynką odpiliśmy wino, tak normalnie już by nam się szwedacz włączył... A tak na dupie w domu... To złe nie jest.... Tylko ten remont i to obyśmy się nie pochorowali....

Jest bardzo dziwnie... Będzie jeszcze dziwniej.... 

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Kaja Godek do Ciebie ten list

Proszę przeczytać.

List do Kai Godek opublikowany w GW.

Dzień dobry Pani Kaju,

nazywam się Monika Lewandowska, mam 46 lat. Jestem mamą trzech córek w wieku 18, 16,5 i 10 lat. Oboje z mężem mamy wyższe wykształcenie. Jesteśmy Polakami, katolikami. Mieszkamy w dużym mieście.

Prawie 17 lat temu urodziłam Olę, diagnoza: głębokie upośledzenie psychoruchowe pod postacią czterokończynowego porażenia mózgowego. Ola nie chodzi, nie siedzi, nie obraca się na boki, nie zgłasza potrzeb fizjologicznych, jest na pampersie, ma niesprawne ręce i nogi, nie mówi. Jej poziom rozwoju psychoemocjonalnego jest na etapie maksymalnie 2-letniego dziecka. Uśmiecha się.

Obowiązek
Od prawie 17 lat moje życie, życie mojego męża i zdrowych córek wygląda jak życie w wojsku. Wstajemy o świcie, bo Ola budzi się bardzo wcześnie. Musi być szybko przewinięta. Nie ma wylegiwania się! Jej pełen pampers nie wygląda jak pampers słodkiego noworodka. Zapewniam. Do tego dochodzi menstruacja. Jakiego patentu użyć, żeby włożyć podpaskę do pampersa i żeby było higienicznie? Nie wiem.

W pokoju unosi się dodatkowo odór potu: Ola jest spastyczna i pomimo codziennej wieczornej kąpieli rano budzi się zlana potem. Kąpiel - praca dla siłacza. Każda czynność zmieniająca jej położenie - jedna osoba nie daje rady. Potrzebna asysta, specjalistyczny sprzęt.

Domyśla się Pani, ile waży 17-letni bezwładny człowiek, pewnie niewiele mniej niż Pani. Następnie mycie zębów: dziewczyna, jak każdy 2-latek, stawia opór, jak umie: zaciska zęby, w złości próbuje ugryźć mamę lub tatę.

Potem śniadanie, obiad, kolacja - od 17 lat nie zjedliśmy żadnego posiłku na luzie i w spokoju, delektując się wspólnym byciem przy stole; bo ktoś z nas musi karmić Olę, zabawiać ją, aby coś zjadła, i zapewniam Panią, że trwa to wieki. Dzieci zdrowe zajmują się same sobą. Muszą. Siostra pochłania cały nasz czas. Dzieci zdrowe są od małego dorosłe, samowystarczalne.

Miłość
Ola ma swój zamknięty świat. Nie jest emocjonalnie związana z siostrami. Postrzega je jako zagrożenie. Denerwuje się, gdy rozmowa skupia się na kimś innym, np. na życiu szkolnym młodszej siostry. Woli spędzać czas z opiekunką, którą ma tylko dla siebie, niż z siostrami. Nie umie się dzielić sobą. Nie ma empatii, jest egocentryczna.

Ogląda przez cały dzień jedną ulubioną bajkę, słucha tej samej piosenki. Jak to dwulatek. Nie ma szans na zaakceptowanie zainteresowań innych domowników. I doskonale wiemy, że to nie jej wina, że nie robi tego specjalnie. Taka jest, taki jest jej mózg. Tylko co z tego? Jak Pani wytłumaczy to młodszej siostrze? Dyscyplina, zasady? Niestety nie mają zastosowania w przypadku Oli.

Nie przy tym stopniu upośledzenia. Miłość. Przez 17 lat wciąż czekam na jakikolwiek przejaw miłości ze strony Oli. Pewnie nas kocha - tylko inaczej. Ale za to kocha Eryka lub króla Trytona z „Małej Syrenki".

Czasami porównuję nasz los do losu dorosłych dzieci, które opiekują się rodzicem z głęboko zaawansowaną chorobą Alzheimera. Zazdroszczę im jednak tego, że robią to, bo mają w pamięci wdzięczność za cudowne chwile, jakie przeżyli dzięki rodzicom. Ja cudownych chwil w związku z urodzeniem Oli jeszcze nie przeżyłam. Kocham ją, bo jest moim dzieckiem, bo nie ma nikogo poza nami na świecie, bo nie mam wyjścia.

Pieniądze
Od zawsze płacimy podatki, od zawsze jesteśmy Polakami, od zawsze Ola jest tylko z nami.

Od 17 lat płacimy za wszystko z własnych pieniędzy: opiekunki, rehabilitacja, wózki inwalidzkie, pampersy, lekarze, wakacje dla Oli. Od 17 lat trudno nam wyjść z domu, bo ktoś musi być z Olą. Płacimy, płacimy, płacimy - za wszystko.

Od 17 lat samotnie zmagamy się z chorobą Oli. W związku z tym, że mamy z czego żyć, nie interesuje się nami państwo, dla którego kryterium dochodowe jest jedynym wykładnikiem pomocy rodzinie z niepełnosprawnością.

Przez te 17 lat kilkakrotnie zmienialiśmy parafie - żaden proboszcz nigdy nawet nas nie zapytał, „co z Olą", nie mówiąc o propozycji pomocy, choćby czysto duchowej (mieszkamy w kurorcie, obok domu zakonnego).

Od 17 lat nie zawitał do nas nikt z pomocy społecznej - bo przecież sobie radzimy. My zawitaliśmy więc do opieki społecznej. Dowiedzieliśmy się, że pomoc nam nie przysługuje, bo zarabiamy powyżej ustalonego minimum socjalnego. A pomoc niematerialna? Odciążenie od opieki choć na kilka godzin? Nie - bo stać nas na opiekunkę.

Zapewnienie Oli dodatkowych zajęć, warsztatów - nie, bo jest za bardzo „uszkodzona". Nie pasuje do utworzonych grup: nie będzie lepić dzbanuszków i śpiewać z dziećmi z zespołem Downa - bo ma niesprawne ręce i schorzenie wymagające podnośnika, rampy itp., a do tego ma bardziej głębokie upośledzenie umysłowe niż większość niepełnosprawnych umysłowo dzieci - sorry, inne potrzeby spędzania wolnego czasu, potrzebny dodatkowy opiekun 1:1. Sorry.

Pomoc
Od 17 lat nikt z osób, które żyją w naszym otoczeniu, społeczności katolickiej, która nas dobrze zna, nie zaproponował, że np. weźmie Olę na spacer, zabierze ją na dwie godziny do siebie, żeby i ona miała urozmaicenie i my wytchnienie. Nikt nie dostrzega Oli w społeczeństwie, nikt nie dostrzega nas. Radzimy sobie. Przecież mamy dom, samochody, wyglądamy na zadbanych. Dajemy radę!

Dyrektorzy szkół, pedagodzy, duchowieństwo, fundacje, obrońcy praw życia - gdzie są? Jak pomagają? Czego uczą młode pokolenia?

Od 17 lat z przerażeniem myślimy o przyszłości Oli. Kto zajmie się Olą, gdy nas zabraknie? Gdzie wyląduje? Kto za to zapłaci? Czy będzie miała dobrze? Czy będzie bezpieczna? Można jej przecież zrobić wszystko...

Nikt się nią teraz nie interesuje, więc może być tylko gorzej w tej kwestii. Niestety nie ma zespołu Downa, autyzmu. Z racji swojego stanu i potrzeb jest wykluczana nawet ze środowisk osób niepełnosprawnych, które skupiają podobnych sobie.

Strach
Nasze zdrowe dzieci są siłą rzeczy zawsze na drugim planie. I to nie dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy z ich potrzeb, że są równie ważne itd. - nie, o tym wszystkim wiemy - aż za wiele. NIE WYRABIAMY SIĘ Z CZASEM. PRACA PRZY OLI TO SYZYFOWA PRACA, BEZ EFEKTÓW i PRZYSZŁOŚCI.

Nie mamy prawa obarczać zdrowych sióstr opieką nad Olą.

Ostatnio zapytaliśmy w DPS w Sopocie o możliwość zaklepania na przyszłość miejsca dla Oli w nowym domu pomocy społecznej w Sopocie. Mielibyśmy na stare lata blisko, a i Ola nie zmieniłaby otoczenia. Byłoby fajnie. Niestety - nie dla psa kiełbasa. Dom jest przewidziany dla osób starszych i z chorobami nieuleczalnymi. Nigdy nie będzie dedykowany Oli. Dlaczego? Od kiedy Ola będzie uważana za osobę starszą i schorowaną? Dostaliśmy informację, że pewnie gdzieś na południu Polski znajdzie się jakiś dom. Wykaz na stronie internetowej takiej i takiej.

Ustawa Za życiem - śmiech na sali. Ola jest w tym przypadku dzieckiem „za starym". Poza tym jedynym kryterium pomocy w przypadku tej ustawy jest znowu kryterium dochodowe.

Przyszłość
Dlaczego do Pani piszę? Otóż dlatego, że mam wrażenie, że postrzega Pani rzeczywistość z punktu widzenia choroby Pani syna. Da się żyć, prawda? Syn zapewne chodzi o własnych siłach, przytula się do państwa? Uśmiecha się? Czuje się Pani kochana przez swoje dziecko? Zapewne tak.

Spędza Pani miłe chwile z dzieckiem na świeżym powietrzu? Dzieci lubią przebywać ze sobą? Syn będzie miał prawo do długoletniej nauki w placówkach państwowych, do warsztatów terapii zajęciowej. Chętnie zabierze go Pani do teatru, kina, na lodowisko? Może zostanie kimś ważnym? Może będzie miał zawód? Potem ma pewnie szansę na zamieszkanie we własnym mieszkaniu wspomaganym przez osoby trzecie. Jest ich coraz więcej. Super!

Dziecko z zespołem Downa to faktycznie nie koniec świata! Rodzice i dzieci skupiają się wokół siebie, jest was sporo. Dzieci są na plakatach, biorą udział w pokazach mody, fantastycznie. Chce się żyć!

Są jednak schorzenia, które nie pozwalają normalnie żyć, rozbijają życie rodziny, dzielą jej członków, wykańczają i ciało, i umysł rodziców oraz rodzeństwa. Życie staje się pasmem ciężkiej, niewdzięcznej pracy wykonywanej w całkowitej samotności, bez wsparcia państwa, Kościoła, bez nadziei na przyszłość, przez długie lata.

Decyzja
Co do Pana Boga to myślę, że każdy z nas ma indywidualną relację z Panem Bogiem. On dał nam wolną wolę, rozum, empatię i mnóstwo cech, które pozwalają KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI NA WYBÓR. Nie chcę być w tym miejscu arogancka i niegrzeczna i wieszać na Pani działalności psów. Myślę jednak, że chce Pani wejść w kompetencje Pana Boga, ale bez żadnych konsekwencji.

Jako Polacy, katolicy powinniśmy się wspierać. Skoro ośmiela się Pani decydować za wszystkie polskie kobiety i dokonywać wyborów za nie, proszę pójść o krok dalej i pomóc przy opiece nad dziećmi już narodzonymi.

Proszę zaproponować, kiedy może nas Pani wesprzeć w opiece nad Olą. Może kilka tygodni w czasie wakacji? Szkoły specjalne zamknięte, obozy dla tak uszkodzonej młodzieży jak Ola w zasadzie nie są organizowane, a jeżeli są, wymagają odpłatności za dziecko i za opiekuna. Chętnie wyjechalibyśmy z mężem gdzieś sami, pierwszy raz od 17 lat. Przywieziemy Pani oczywiście pełny osprzęt do opieki nad Olą: łóżko inwalidzkie, podnośnik, sprzęt do kąpieli, spadochron do transportu z łóżka na wózek inwalidzki. Tylko proszę bardzo uważać na wózek. Kosztował ponad 15 tysięcy złotych (dofinansowanie w wysokości 3 tysięcy raz na kilka lat) i starcza na 2-3 lata, bo Ola wciąż rośnie. Z góry przepraszam za niedogodności związane z opieką nad Olą. Czasami ugryzie, czasami dostanie ataku złości, często obudzi się w nocy z płaczem.

Nie proponuję Pani opieki w porze zimowej, bo jest wielki problem, aby ubrać w tyle warstw odzieży osobę, która nie współpracuje w trakcie procesu ubierania. Sam spacer po śniegu też jest wielkim wyzwaniem przy takim obciążeniu wózka.

Myślę, że powinna Pani poprosić o pomoc także wszystkich zwolenników Pani akcji. Pomóżcie nam! Pomóżcie innym rodzinom! Jest to wprawdzie trochę inny rodzaj pracy niż wymachiwanie transparentami, ale dacie radę. My dajemy, to i wy dacie radę. Jesteśmy przecież wszyscy Polakami katolikami. Wiemy, co dla innych dobre! Ja wiem, że dla naszej Oli będzie to superprzeżycie, a dla Pani świetny czas!

Pozwolę sobie zdecydować za Panią.

Czekam na propozycję.

Z radością poinformuję społeczeństwo o chęci pomocy z państwa strony. Ola żyje i czeka na państwa pomoc.

Z góry dziękuję. Z poważaniem

wtorek, 14 kwietnia 2020

Po prawie trzytygodniowej ucieczce do domu, przed zarazą.... Wróciłam do pracy.... Jesteśmy w pracy ostrożne, myjemy ręce, maseczki,, przepisowa odległość... Szybko się mijamy... Szybko rozmawiamy.. Bałam się nawet dzisiaj kupić kawy z automatu, bo tyle osób się koło niego przewinęło ..... Koleżanka poczęstowała mnie świątecznym ciastem, pyszne, zjadłam z przyjemnością, a potem dopadły mnie wyrzuty, jej córka mieszka z nią, pracuje w policji,kontakt z ludźmi....

Na mieście pusto tylko przed sklepami te dziwne kolejki.... 

niedziela, 12 kwietnia 2020

Takie święta 🎅

Stosuje się do #zostańwdomu
Rodzice dzisiaj obrazili się na mnie, bo nie przyjechałam do nich na świąteczne śniadanie.... Mówiłam im o tym wcześniej, a oni, że myśleli, że żartuję...

I tak oto w tak trudnym czasie, moi starzy walnęli focha.... Więc nawet nie dzwoniłam już potem żeby jak wszyscy teraz zobaczyć się przed kamerką.. przygotowałam nawet do tego łączenia ładnie stół... Kawa, sałatka i ciasto... Ale dałam sobie na luz..
.. .zjadłam z córką i jej chłopakiem,te ciasto, konkretnie porzeczkowca ..... Jedli całując się i głaskając... Eh miłość...

..... Chłopak mojej córki to jedyna osoba, która wchodzi z zewnątrz... Córka stwierdziła, że tak jest w nim zakochana, a on w niej, że umrze bez niego przed koronowirusem....on mieszka z babcią, która dezynfekuje się regularnie alkoholem... Jednocześnie odmawiając różaniec.... Także chłopak jest czysty, dwa razy nawet mierzyłam mu przed bramą temperaturę, żeby ulica widziała... Bo nasza ulica zdyscyplinowana...




Te dwa tygodnie kiedy zamknęłam siebie i swoich bliskich w twierdzy, pozwoliły nam wszystkim zwyczajnie odpocząć...odespałam, odleżałam, doczytałam książki, psy nauczyłam sztuczki, a nasza kocica chyba jest w ciąży...


W tygodniu wyłamałam się i pojechałam złożyć życzenia babci, która ma prawie sto lat... Ona sama w tym domu pod lasem... Radzi sobie świetnie, chodzi dwa razy w tygodniu do wiejskiego sklepu, wizyty w kościele sobie odpuściła, między innymi dlatego, że ksiądz zaczął pierdolenie o wyborach i aborcji...pojechałam bo czułam, że jest jej źle, cieszyła się, że przyjechałam
Ja też... Ale po powrocie dopadły mnie wątpliwości, a gdybym jej tą zarazę zawiozła, niechcący.... No reszta wnuków, którzy nie dojechali, bo bali się o nią , zwyczajnie by mnie zabili...sentymenty trzeba teraz schować do kieszeni...


Dzisiaj do niej zadzwoniłam gadałyśmy z godzinę, znaczy ona opowiadała o swojej młodości, a ja z przyjemnością tego słuchałam, leżąc w hamaku...

Myślałam, że może ze ślubnym spędzimy też fajnie ten czas, ale na tej kwarantannie wkurwia mnie jeszcze bardziej... Zabiera mi moją przestrzeń, kanapę, powietrze.... Cóż...

Jeszcze jego cudowni rodzice zadzwonili dzisiaj .....  to, żeby się uspokoić odpaliłam z młodym papierosa, chociaż drę się na niego jak tak dużo pali.... I odpiłam z nim drinka pod naszą jabłonką, gdzie mamy fajny widok na miasto,lasy i łąki....mój syn jest moim kumplem i nie wiem czy to dobrze...

Chce już tej normalności, tego żebym mogła pójść i kupić sobie buty i nie bać się ludzi....

A tu nam przyjdzie tak żyć jeszcze długo...

Nie lubię świąt... Tych przymusowych spotkań z ciotką, czy bratem starego... Pasują mi takie święta... Ale za szarą rzeczywistością mi tęskno..... 

poniedziałek, 30 marca 2020

Koronowirus

Strasznie smutny czas.... Mieliśmy tyle planów, z tylu rzeczy mieliśmy się cieszyć... A teraz próbujemy przetrwać, żeby nie złapać tego guwna.... Cały świat jest chory... I to nie jest film, tylko nasze życie....

Rodziców nie widziałam już trzy
tygodnie... "widuje" ich na mesengerze
... Młody właśnie ma imprezę, kilka osób
też na kamerkach... Chyba jest fajnie, popijają piwo, śmiejąc się do monitorów...

Córka złapała wenę, razem z koleżanką
tworzą w necie coś fajnego...

Jak dobrze że jest ten internet...
... My z domowym chodzimy na długie
spacery, gdzieś po krzakach, gdzieś gdzie nie ma ludzi... Dbamy o ogród, gotujemy...

Nasz dom, nasza twierdza, tyle, że musimy też pracować... Z jednej strony to dobrze,
mamy za co żyć, z drugiej strony boimy się.

Strasznie smutne dni nastały... Czy będzie wiosna? Święta wielkanocne, które tak lubię, ktoś się na nie cieszy?






środa, 25 marca 2020

Pogapić

Jak ja się cieszę, że mam ogród, że mogę posiedzieć rano z kubkiem kawy i pogapić się w niebo.... Jak tego brakowało światu, zwykłe niespieszne gapienie się w niebo... Niektórzy przystopują, a reszta znowu stanie na starcie szczurów....

Postanowiłam dzisiaj pogapić się dłużej, wzięłam na żądanie.... .. Tylko nie wiem co mi ten jeden dzień da... Chcę zostać w domu... Wielu chce chętnie zostać w domu....

Moja mała siostrzenica pechowo ugrzęzła na kwarantannie, bez mamy, taty, za to z dziadkiem i dwoma jej kuzynkami... Mija tydzień, mają się dosyć... Łączenie z nią na messengerze, coraz smutniejsze... To jeszcze dziecko, ona chce do mamy, chce biegać po podwórku.....

Popołudniu odcięliśmy się od informacji o jedliśmy sobie sałatki, gadaliśmy, na chwilę zapomnieliśmy w jak dziwnym eksperymencie uczestniczy dziś świat.... Teraz zajrzałam do TV... No źle jest.... Nie chcę wychodzić z domu.... 

Na bezdechu

.... Robię zakupy na bezdechu,

mijając ludzi nabieram powietrza... Jakbym nurkowała...

Jest jakoś cicho, w sklepach, na ulicach....
Rano do kawy, serwuje sobie zestaw, ile ludzi dopadło te choróbsko....

Chciałabym zamknąć się z rodziną w naszym domu, zaryglować drzwi i wyjść dopiero wtedy, kiedy choróbsko zdechnie całkiem....


Niestety codzienne chodzę do pracy, co dwa dni do sklepu... Muszę pracować.. Nasze szefostwo ma gdzieś czy zachorujemy

.. Komfort zostania w domu jak zwykle dla nauczycieli, dla tych, którzy muszą zostać z dziećmi w domu i dla tych, którzy boją się, że kiedy to się skończy nie będzie do czego wracać....

Jak zaczynam to analizować bardziej... To wygląda to strasznie... Więc nie analizuje, żyje...

Bardzo współczuję Włochom... Zresztą u nas będzie podobnie....

Coraz bardziej zastanawiam się nad tym, czy to nie jest hamulec dla nas wszystkich....

bo przecież już nam się w dupach poprzewracało... Kupowanie, marnowanie jedzenia, wszystkiego, aż pszesyt, domy, meble, auta, ciuchy, buty... Podróże, spa, wymyślanie, żeby bardziej, lepiej od innych... Na nic czasu, tylko pęd za tym przesytem, modą, trendami...
Może to taki hamulec....

Wzruszyła mnie wiadomość  że do
Wenecji wróciły 🐬 delfiny... Bo nie wpływają tam teraz te olbrzymie statki, z tymi wygłodniałymi turystami... Woda czysta, w końcu... Powietrze też... Bo stanęły te rozszalałe fabryki, pracujące na trzy zmiany....

Odetchnęly zwierzęta, drzewa, rzeki, bo człowiek nie ma czasu teraz niszczyć... Teraz choruje...


Wszystko nakręca się teraz wokół człowieka, jego zdrowia... Reszta teraz jest w odstawce..... Na długo....

Na bezdechu cały dzień... Jestem zmęczona... Jutro obudzi mnie piękne słońce, na chwilę uśmiechnę się do nieba, drzew w moim ogrodzie i wiosny, która gdzieś za rogiem.... A potem włączę telewizor i nabiorę dużo powietrza......

sobota, 14 marca 2020

... Zostań kurwa w donu

Siedzę sobie w tej robocie przy sobocie, za oknem szaleje koronowirus.... A produkcja nie czeka... Tylko edukacja ma wolne i celebryty, robole nie... I jedyne co mnie trzyma przy życiu to, to że jutro zrobię sobie rano kawę i będę przycinać tuje w ogrodzie i nikt kurwa mnie nie będzie niepokoił, bo #zostańwdomu.... 

piątek, 13 marca 2020

Koronowirus

Chciałabym tak na kupić żarcia, papieru toelatowego i zamknąć się z rodziną w domu na jakiś czas, z dala od tego dziwnego zarazka w koronie...

Niestety taki komfort dla pracujących i zarabiających na chleb, jest opcją małoprawdopodobną...przynajmniej mój zakład, chce nadal produkować...
 No i trzeba wyjść do tej pracy, czasem do sklepu... Ale najlepsza opcja :siedź kurwa w domu....

Cholera mam mieszane uczucia...
P. S. Księżulki odpuście sobie w czasie zarazy, zarabiania na ludzkiej ciemnocie, zamknijcie kościoły, babcie i dziadki mogą przez was stracić kurwa życie...


Trzymajcie się 

piątek, 7 lutego 2020

Jak się cieszę, że się wyśpię... Przynajmniej do 8....to był ciężki tydzień, na dodatek zmywarka się popsuła i myłyśmy gary całe dwa dni, ręcyma...
Zmywarka to cudowny wynalazek, teraz sobie  sama myje, ja smaruje twarz kremem na noc za 40 zł , który zaraz wetre w poduszkę.. 
budzik  ma wolne na dwa dni... To najważniejsze 

sobota, 25 stycznia 2020

dobra i zła strona

jest lepiej ,mieszanka uczuć w czasie przeprowadzki ,w trakcie i po ,to jest ho ho , a może nawet ho ho ho....dzisiaj odpaliłam w końcu kompa w swojej pięknej kuchni w stylu boho ...żeby mieć taki styl i taką kuchnię zaliczyłam trzysta dołów ...ale siedzę...nalałam sobie lampkę wina ,uchyliłam okno

i....nagle z każdej dziury zaczęli wychodzić domownicy....koniec kurwa celebracji tej chwili....a tak chciałam w końcu powitać ,wirtualny świat w moim nowym miejscu na ziemi ,w pełnym luzie i spokoju....bo był spokój ,o nic się nie można było doprosić wszyscy zajęci....

a jak ja usiadłam ,nagle są....słucham wywodów syna i jego kumpla ,młoda robi sobie kanapkę z szynkę ,kroi już czwarty kawałek i każdy kawałek wącha....chce jej się tej szynki ,ale rano płakała nad losem świń....
to są ciężkie wybory....
młody podpowiada jej ,że ta świnia już swoje przeszła ,już ją zabili i żeby jej śmierć nie poszła na marne ,niech zje to co z niej zrobiono....

wino na prawdę dobre ,była wyprzedaż w delikatesach dwie ulice stąd....wszyscy brali to i ja...

mamy schody...mój pies przechodzi za każdym razem jak na nie patrzy to samo ,co ja przechodziłam przez ten miesiąc....chce wejść ,jednocześnie mu się nie chce....
cieszy go wielki ogród ,wielkie podwórko ,za każdym płotem nowy kolega ,a to wilczur ,haski ,są też burki i shitzu....cała gama ....jest fajnie w dzień ,a wieczorem ,żeby zasnąć z pańcią w wyrku ,trzeba wspiąć się na te cholerne schody....

dobra kończę pisać ,bo właśnie zajechał cały wóz gości....odkąd mam dom ,mam gości....do bloku się tak nie pchali.... a to dopiero zima ....co będzie latem....