niedziela, 12 kwietnia 2020

Takie święta 🎅

Stosuje się do #zostańwdomu
Rodzice dzisiaj obrazili się na mnie, bo nie przyjechałam do nich na świąteczne śniadanie.... Mówiłam im o tym wcześniej, a oni, że myśleli, że żartuję...

I tak oto w tak trudnym czasie, moi starzy walnęli focha.... Więc nawet nie dzwoniłam już potem żeby jak wszyscy teraz zobaczyć się przed kamerką.. przygotowałam nawet do tego łączenia ładnie stół... Kawa, sałatka i ciasto... Ale dałam sobie na luz..
.. .zjadłam z córką i jej chłopakiem,te ciasto, konkretnie porzeczkowca ..... Jedli całując się i głaskając... Eh miłość...

..... Chłopak mojej córki to jedyna osoba, która wchodzi z zewnątrz... Córka stwierdziła, że tak jest w nim zakochana, a on w niej, że umrze bez niego przed koronowirusem....on mieszka z babcią, która dezynfekuje się regularnie alkoholem... Jednocześnie odmawiając różaniec.... Także chłopak jest czysty, dwa razy nawet mierzyłam mu przed bramą temperaturę, żeby ulica widziała... Bo nasza ulica zdyscyplinowana...




Te dwa tygodnie kiedy zamknęłam siebie i swoich bliskich w twierdzy, pozwoliły nam wszystkim zwyczajnie odpocząć...odespałam, odleżałam, doczytałam książki, psy nauczyłam sztuczki, a nasza kocica chyba jest w ciąży...


W tygodniu wyłamałam się i pojechałam złożyć życzenia babci, która ma prawie sto lat... Ona sama w tym domu pod lasem... Radzi sobie świetnie, chodzi dwa razy w tygodniu do wiejskiego sklepu, wizyty w kościele sobie odpuściła, między innymi dlatego, że ksiądz zaczął pierdolenie o wyborach i aborcji...pojechałam bo czułam, że jest jej źle, cieszyła się, że przyjechałam
Ja też... Ale po powrocie dopadły mnie wątpliwości, a gdybym jej tą zarazę zawiozła, niechcący.... No reszta wnuków, którzy nie dojechali, bo bali się o nią , zwyczajnie by mnie zabili...sentymenty trzeba teraz schować do kieszeni...


Dzisiaj do niej zadzwoniłam gadałyśmy z godzinę, znaczy ona opowiadała o swojej młodości, a ja z przyjemnością tego słuchałam, leżąc w hamaku...

Myślałam, że może ze ślubnym spędzimy też fajnie ten czas, ale na tej kwarantannie wkurwia mnie jeszcze bardziej... Zabiera mi moją przestrzeń, kanapę, powietrze.... Cóż...

Jeszcze jego cudowni rodzice zadzwonili dzisiaj .....  to, żeby się uspokoić odpaliłam z młodym papierosa, chociaż drę się na niego jak tak dużo pali.... I odpiłam z nim drinka pod naszą jabłonką, gdzie mamy fajny widok na miasto,lasy i łąki....mój syn jest moim kumplem i nie wiem czy to dobrze...

Chce już tej normalności, tego żebym mogła pójść i kupić sobie buty i nie bać się ludzi....

A tu nam przyjdzie tak żyć jeszcze długo...

Nie lubię świąt... Tych przymusowych spotkań z ciotką, czy bratem starego... Pasują mi takie święta... Ale za szarą rzeczywistością mi tęskno.....