środa, 31 sierpnia 2011

no i po wakacjach....
młody rusza do nowej szkoły....nowy rozdział....bardzo sie denerwujemy....z niedużej szkoły wprost w wielki moloch....
.....wzięłam sobie na tą okoliczność wolne...chce poświęcić mu czas,wysłuchać,ugotowac dobry obiad i wogóle .....matka jest tylko jedna....
.....jestem wypalona zawodowo...zmęczona jakaś...i ledwo dzisiaj te osiem godzin wytrzymałam...
....praca zabiera nam wiekszośc życia ,jak ktoś ma fajną to jeszcze....ale jak ktoś ma na akord i jeszcze jest nadgorliwą matką,pedantką i miłosniczką zwierząt i romantyczką to ma przechlapane na całej linii....
....potrzeba mi relaksu...

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

a narazie

co tu duzo gadać rano jest dupnie,szczególnie jak budzik dzwoni 4.15....czuć jesien...ale ja lubie...wyciągam z szafy moje ukochane swetry...
w wekeend mialam znów gości,zła byłam jak się zapowiedzieli,a potem wstyd bo naprawde mili ludzie....tylko domowy,który odwiedza nas w co drugi wekeend ,z każdym slowem pogrążał się niesamowicie,im bardziej się starał,tym było gorzej....
ogólnie -zdziczał,całe dni z tymi chłopami w tych hangarach i normalnie ,w duchu mówiłam mu ,zeby zamilkł i napil sie wina....z zazdrością zerkałam jak ta para się uzupełniała,jak go raz kopła pod stołem,bo się rozpędził z tematem....
ja domowego mogłabym co chwila siekierą i tak by nie pomogło....
...wieczorne harce w łożku po takiej towarzyskiej klapie to wiadomo klapa do kwadratu....przynajmniej poszłam szybciej spać ....moze było mu wstyd (mam nadzieje)
....potem się dziwią ,ze kobiety ulegają flirtom....
jestem z tym wszystkim dość samotna ,martwi mnie mój stan zobojętnienia...ale może przejdzie....
,,, wydawało mi się ,że GO widziałam....był do niego bardzo podobny....minęło kilka lat ,ciekawe czy by mnie poznał....

nie dowiary ,że dzisiaj mija rok ,kiedy umarł mój wujo....to był gość....zapaliliśmy mu świeczkę,zebralismy się nad grobem stadnie,o ironio ,wesoło było....ale wujo lubił jak było wesoło....
....trzyma mnie przy zyciu ,to ,ze pracuje tylko do srody,wzięłam sobie urlop na 1 wrzesnia ,tradycyjnie z przyzwyczajenia,bo przecież dzieci juz duze ....ugotuje im cos dobrego ,wysłucham żalów i małych zachwytów.....
a narazie nastawiam budzik....

piątek, 26 sierpnia 2011

regeneracja....

cos jest mistycznego w tej mojej cięzkiej pracy na akord....w tych czasach,zeby robić na akord...a jednak...
na hali bylo tak gorąco ,że miałyśmy mroczki przed oczami....a mechanicy sobie na dworze,fajeczka,gadka co im tam....
facet zawsze ma lepiej....
....zdecydowalam sie..... te dwie tlenione krowy "załatwić" dobrocią....zero rekacji na ich zaczepki i zero ripost....doprowadzam je tymi dzialaniami do wrzenia....one pragną krwi ,a ja uśmiecham się do nich najładniej jak umiem....
.....  musze odsapnąć,wzięłam sobie wolny piątek....pragnę sobie wynagrodzić te moje zmagania ,fajnymi zakupami z młodą....poszalejemy....
a co do tego mistycyzmu....więc wracam taka skonana,spocona do domu,odrazu wchodzę pod prysznic ,niezmieski zapach mydła ,nikt nic odemnie nie chce,woda spływa po mojej skórze....i wracam do żywych ,ciało odpoczywa....nigdy bym nie zaznała takiego uczucia regeneracji,gdybym nie pracowała  na akord...nieprawdaż.....
.....
kobiety są bardzo silnymi istotami....facet nie poradziłby sobie nawet z połową tego z czym my musimy sobie radzić....
jednoczesnie trzeba udawać słabe kobietki....coby się samce nie poczuli ,że są potrzebni tylko do rozrywki i w niej też w sumie sprawdzają się różnie....
.....będąc wiecznie samą....z wekeendowym domowym....obrosłam w twardy pancerz....muszę robić rzeczy ,które powinien zrobić domowy,powinien mnie odciążyć i wesprzeć....
nawet jesli domowe sa na miejscu ,często gęsto kobieta machnie ręką i działa sama....
ten mój pancerz nieraz przecieka....nieraz trzeba go łatać....
obserwuje nasze zakładowe rozwódki ,jest ich spora grupa....są to kobiety ,które zmagają się same ze wszystkim....muszą....dbają o siebie ,żeby nie "zabochłopieć".....chociaż jedna zbabochłopiała....z jednej strony nie dziwie sie ....ale szkoda ,że jej kobiecośc gdzieś zniknęła....
męski ubiór ,niby praktyczny,męska fryzura ,jest bardziej męska niż niejeden samiec....tylko jej głos ,delikatny i cichy jakoś nie pasuje do całości.....
........
a Zuśka zrobiła remont w domu,wyrzuciała połowe sprzętu i gadżetów,jest teraz przestronnie ,zero zbędnych ozdobników,na parapecie zupełnie nic!!!!...(dla mnie to abstrakcja)....
praktycznie....i kurz się nie zbiera...
ale jak sobie pomysle ,że musiałabym wyrzucić te moje ukochane pierdółki,zerdukować sprzęty i bibeloty do maxa i mieszkac w takim praktycznym,pustawym ,acz nowoczesnym mieszkanku....bosz...
kocham swoje wazoniki ,moje serwetki,moją wiklinę ,ulubiony fotel,lampki,lampeczki,muszelki,okna w których zmieniam co tydzien dekoracje.......jak zyć w tak nowoczesnym ,przestronnym zimnym pomieszczeniu w imie "niezbierania "się kurzu....nie nie i jeszcze raz nie...nie pozbęde sie tego w imię wygody....ja kocham te moje bibeloty wygrzebane na pchlim targu ,te antyki i pamiątki po prababci.....nie zorbie tego swojej duszy.....jak zyc w tak nowoczesnych wnętrzach?
....a jutro chce nie spieszyć się nigdzie i jak Pani Basia cieszyć się każdą chwilą jak to ona mówi ,zamienić każdą minutę w nieziemską rozkosz....o ile nikt mnie nie wkurzy....

....i kocham mój dom wypełniony po brzegi rzeczami....bez nich nie byłabym szczęsliwa....wygoda to nie wszystko.....

i bez moich piesów w imię wygody....ehhhh

czwartek, 25 sierpnia 2011

nicnierobienie

byłam dzisiaj na spotkaniu dwóch pan .....dwóch 70-latek pełnych radości życia.....zadziwiły mnie i nastroiły pozytywnie....
....pani Basia,opowiadała jak bardzo lubi przebywać sama ze sobą,jak każda chwilę przemienia w niezmieską przyjemność....
wstaje rano i pozwala sobie na nicnierobienie....obkłada sie ksiązkami ,czyta i popija kawą....i to jest tak nieziemska przyjemność....dzien się toczy ....
wszystko w zgodzie ze sobą,bez wyrzutu....
o 17 bierze kompiel ,bo ma ochotę....dlugą ,niespieszną...
wogóle zero pośpiechu....
....słuchałam tych jej opowiesci....
a człowiek nawet nie ma czasu zastanowić się dłużej nad zwykłą sprawą....tylko gna....

........podziwiam je za świadomość....że cos się konczy,że wcale nie jest żal,bo tak musi być....
że cieszą się z tak prostych rzeczy....pani Alina juz niedowidzi,ale uwielbia internet....
bo według niej jak zadzwoni koleżanka ,fajniej jest powiedzieć :poczekaj chwilkę wyłącze komputer.....zamiast poczekaj chwilę odstawię garnek ....
.....dwie sympatyczne staruszki....niebywale? ostatnio staruszki kojarzą nam sie z krzyżem i krakowskim przedmieściem...
chciałabym miec czas na obłożenie się ksiązkami ,picie leniwie kawy,patrzenie się w dal i nicnierobienie....i zeby mi ktoś śniadanie podał do łożka

licze

po akcji z tajemniczym zniknięciem mojego notesa....miał nastąpić ciąg dalszy....znaczy te dwie krowy co mi go schowały(delikatnie mówiąc),czekały na mój komentarz ,znaczy zemstę....
widziałam z daleka jak się umawiały co powiedzieć...wszystko ustawione....
niestety ja do ich poziomu się nie zniże....grzecznie powiedziałam cześć i poszłam dalej,zostawiając ich z otwartymi gębami....
dwie tlenione blondi ,wystrojone do granic kiczu ,wysoko noszące głowy,rzadko się śmieją chyba ,ze z czyjegoś nieszcześcia....w sumie nie wiem co je bawi....normalna rozmowa bez plot-dziwi....
....jak to mówi moja koleżanka....takie kurestwo tak ma....
i obym nigdy niepotrzebnie nie wdała się z nimi w dyskutę....
za wszelką cenę chce być dobrym człowiekiem....i się nie poddam....
tacy ludzie powinni być przezroczysci.....
niestety jeszcze jutro będe musiała z nimi przez chwilę się minąć....
.....zawsze liczę ,że oliwa sprawiedliwa.....ale kurde nierychliwa

środa, 24 sierpnia 2011

zakupy

na początku nadmienie tylko ,ze ostatni raz kupowałam na allegro ...ile to mnie nerwów kosztuje te wypełnianie ,skąda płacę....chciałam jeden zasrany znaczy czarny plecak....patrze a ja zakupiłam 7 sztuk! i za chiny nie mozna sie wycofac....
także ostatni raz tam kupowałam....za słabe mam zwoje nerwowe...amen....

prostaczka

dostałam dzisiaj zlecenie od szefa...na to zlecenie liczyła taka Beata....dziewczyna która nosi się dumnie ,bidulka nieświadoma,że ma reputacje pani spod latarni....i stała sie rzecz dziwna,śmiesza ,sama nie wiem....
po sniadaniu zginął mi notatnik,a bez niego ani rusz...

znalazł sie dopiero na koniec pracy,znalazł go sam szef ,na ziemi,wbitego pod drzwi, wyglądał na "potraktowanego z buta" ...
ani ja ,ani zadna z koleżanek nie powiedziałyśmy tego głosno,ale gdybym zdjęła odciski palców napewno należałyby do beaty....
nie wiem jak nazwać takie zachowanie....
prostota w najgorszym wykonaniu....żal mi jej....

metoda

pracuje u nas Benia....młoda,z dzieckiem,miała męża ,ale tak się zachlal,ze sie własnymi wymiocinami udusił...
w sumie z tym Luckiem to romansowała jak jeszcze jej stary żył,tak niesmiało romansowała....a jej mąż to pił od samego dnia ślubu....
naprawde nie ma nic gorszego niż mąz pijak....jak sie tuszuje przed ślubem ,a puści go dokładnie po ....to w try migi leć ,proś o uniewaznienie małżenstwa ,bo bedziesz się użerać z gnojem całe życie....
Lucek od Beni jest 8 lat młodszy....wizulanie tego nie widać....ale uważam ze to znaczna róznica....
Lucek na poczatku nie wiedział czy chce z nią"kręcić" ....Benia wiedziała,że musi....
alby rozwiać luckowe wątpliwości-
wystarczylo zaprosić Go na całą  sobotę ,dobrze nakarmić,a potem zaciągnąć do łóżka i trochę się wysilić.... praktycznie Lucek jest dokładnie owinięty wokół grubego palucha Beni....
wystarczy chłopu napchać żołądek dobrą strawą i dobrze "zrobić koło kijka" i je z ręki....i nie ważnie ,że Benia lekko ładniejsza od djabła....

niedziela, 21 sierpnia 2011

blokowisko

wybudowali u nas na blokowisku ,na jedynej wolnej przestrzeni ,na pieknej niedużej łączce ,takie małe domki,szeregowce z małymi ogródkami ,gdzie sąsiad zagląda sąsiadowi,wszystko ogrodzone ,pod linijkę przycięta trawa,krzewy przycięte jeszcze równiej,wszystko sztucznie,pięknie i tak bardzo wystylizowane ,tak bardzo na pokaz ...
tych szeregowców jest dziesięć,ponoć mieszkają tam ludzie,czasem pali się światło w niektórych oknach....ponoć ,bo rzadko widzę tam ludzi,rano wyjeżdza kilka wypasionych aut ,wracają prawie w nocy....wsiadają spod drzwi ,wysiadają pod drzwiami....nikt tam nie chodzi pieszo....
te domki sa takie nieżywe....
czasem najęta sprzątaczka myje okna,a ogrodnik przycina rośliny w tych zadbanych do bólu miniaturkowych ogródkach....
ludzie tam nie mają czasu pomieszkać,cały czas musza pracować na kredyt...
bezsens ....kupić mieszkanie za sumę która ich przerasta ,żeby nie móc cieszyć się nim z braku czasu ,bo trzeba zarobić na ratę....
.....mieszkam sobie w moim blokowisku,jest fajnym czystym blokowiskiem,
nie obchodzi mnie ile stoi frank ,nie musze zabijać się ,żeby starczyło na ratę....nie potrzebuje żyć ponad swoje mozliwości,żeby zainponować innym....zyje na miarę swoich możliwości finansowych....
lubie zachwycac się swoimi roślinami na całkiem sporym balkonie....kupować na pchlim targu ciekawe rzeczy....nie radzić sie stylisty,ogrodnika ....
wieczorem chodząc z piesem ,oglądam te domki z bliska...nawet nie słychać głosów,pisków dzieci ,czy szczekania psów....

w bloku życie ,aż tętni,balkony pootwierane ,głosy,muzyka ,smiech i szczekanie,na ławkach przed klatką panie kogoś obgadują,dzieciaki grają w piłkę,wesołe towarzystwo na balkonie ,zaśmiewa sie z czegoś....
ludzie w blokowiskach są szczęsliwi....czuję się tętno zycia...
w tych domkach za spory kredyt ,który trzeba będzie spłacać do konca życia ,jakby smutniej.....

środa, 17 sierpnia 2011

rajd

zacznę od tego ze na dole trwa istna hulanka....w srodę....impreza...u mojej znienawidzonej sąsiadki ,która wyjechała ....zostawiała syna...
syn jest wporzo,wie ,ze nie nakapuje jego durnej matce ...tylko,ze ja wstaje o 4.15 a oni ganiają po wszystkich pokojach ....okna na oscież pootwierane,muza ,piski i własnie poleciała butelka na chodnik rozbijając się z hukiem....bez jaj....
mam cichą nadzieję ,ze ktoś z dołu zadzwoni po policję:-)....

a ja dochodze do siebie po zajebistym rajdzie zakładowym....
integracyjnym....na szczęscie nie pojechały te wiecznie obrażone flądry tylko fajna ekipa....
....praktycznie nie mam brwi ,rzęs też nie i skróciłam grzywkę....bo mi się zachciało skakać przez ognisko....a zresztą wszyscy skakali...
Aśka ma limo pod okiem o śliwkowym kolorze,nie wie kiedy i jak...i wogóle nie bolało...
dawno się tak nie wybawiłam ....było zajebiście....
jest tylko jedno takie małe incydentonarium....
po tych skokach przez ognisko w tych smierdzących dresach z tymi limami i poopalanymi brwiami wylądowalismy na tancach i to w klubie Prestiż ,gdzie wpuszczają tylko "pod krawatem"....
było fajnie nieprawdaż....parkiet nasz ,dj nasz bo Łuki "przejął" mikrofon.....tance ,hulanki prawie jak te teraz na dole....
tylko ,że....
nikt nie zajarzył,że nie leci z nami pilot!!! czyli szef zmiany....
po skokach zrobiło mu się sennie....ponoć zerkał na nas jak się malowalismy tym węglem....każda z nas miała domalowane wąsy ala hitler a chłopy wywijane ala szwejk....
i nasz szef sobie zasnął ,a my potykając się o niego popędzilismy w stronę muzyki....znieczulica....
....powiem szczerze....nigdy nie widziałam tak pogryzionego człowieka przez komary!!! wypiły mu z kilka litrów krwi...
a on sobie spał w najlepsze....
.....wygląda jak jeden wielki tykający bombel....

piątek, 12 sierpnia 2011

i tak sie rozpędziłam w poniedziałek ,ze dzisiaj juz piątek....
dzieci śpią długo .....więc widze je przelotem rano,znaczy przed 13....i wieczorem....znaczy kiedy ledwo żyje....
...jesli cięzka praca uszlachetnia to ja pierodlę taką szlachetność....

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

i po urlopie


nadejszła wiekopomna chwiła....znaczy sie urlop się skonczył....
nie wierze ze to powiem ,ale ciesze się ,ze wracam do pracy....
urlop był pt.: nigdzie mi się nie śpieszy....
wysprzątałam najbardziej zakamarkowe zakamarki w domu,dogadzałam kulinarnie moim dzieciom,spacerowałam,czytałam.....i postanowiłam nie kontaktowac się z dziewczynami z pracy....
chciałam odpocząć od tych plotek,nowinek i spisków....no i teraz będe miala dużo do nadrobienia....
wyłaczyłam komórkę i sączyłam ten wolny czas ,jak dobry drink przez słomkę.....na moim ukwieconym tarasie....
.....moje piesy znów będa musiały zadowolić się krótkimi spacerami ....z synem to nawet szybkimi "przeciągnięciami" wokół bloku,bo on nigdy czasu nie ma....
tu musze nadmienić ,że mój syn  wykonał pierwsze w zyciu golenie wąsów i brody....miał spory meszek i dziwnie sie na niego patrzy po tym zgoleniu....
.....historyczny moment nieprawdaż z tej okazji też wysączyłam sobie drinaaa na tarasie....
sączyłam patrząc z ubolewaniem ,jak piekne mieszkanie naprzeciwko ,dewastują nowi lokatorzy....piękny balkon zamienił się  w jedna wielką pralnie...(nienawidze prania na balkonie,jak już to dyskretnie z boku)....w oknach gdzie zawsze wisiały misternie upięte firany ,a dekoracja zmieniała się do czwarty dzien ,teraz wisi niedopięta kwiaciata ,wiesniacka firana ,wisi na dwóch żabkach ,widać baba fleja ,ze jej nie przeszkadza ,że tak firana dynda....
.....rowerowych wycieczek mam juz az nadmiar ,zwiedziłam z dzieciami wszystkie piekne zakątki okolicy....i naprawde jesli ktoś nie ma kasy ,żeby wyjechać ,jesli chce może mieć całkiem fajne atrakcje na miejscu....
nie mówie tu o mojej sąsiadce ,która zamiast zabrać te swoje dzieci na jezioro,a mamy cudne ....woli siedzieć w parnej kuchni i robić słoiki....gotować ,odcedzać ,a te dzieci umierają z nudów.....
nigdy nie zmarnowałam czasu na robienie durnych słoików...
bo czasu wolnego w nadmiarze nie mam.....
.....mój domowy wpadnie na wekeend....pyta czy tesknie czemu nie pisze esów,mruczy mi przez ten telefon miau i chau.....chyba mi sie nudzi juz ta rozłąka....nauczyłam sie bez niego...
wszystko na mojej włochatej głowie,a on sobie wpadnie na wekendzik....
tęsknie za seksem ,to tak....śni mi się po nocach dziki seks z mega orgazmami,ale nigdy nie uprawiam go z domowym (dziwne) ....
na gazie dochodzi ryż ,będzie chinszczyzna ,a po 13-tej wybywam do pracy...coby zarobić na chleb tostowy....
....stwierdzam ze kazdy człowiek powinien pracować....cztery godziny ,sześć czy osiem dziennie ale powinien...
bo taka moja niepracująca nigdy sąsiadka nie wie co to radość wolności od pracy....nie rozumie ,ze biorę dzieci ,rowery,kanapki i termos z herbatą i jadę w siną dal....
ona musi przecież 100 słoików dżemu zrobić,z tego połowa się popsuje .....
.....i jeszcze stwierdzam ,że moja mama się konczy ,nie w sensie ,że umiera ,nie nie ,będzie żyć sto lat....
ale w tym sezonie ona wielka organizatorka i zwoleniczka jednoczenia rodziny,zrobila tylko jednego grilla ....w dodatku z jakims fochem ,dobrze ze kupiłam węgiel i mięcho na grilla,bo o tym zapomniała i wogóle coś tam jej jest....
zawsze działała na mnie lekko irytująco....ale nigdy nie spodziewałam sie ze ta bogini ogniska domowego ,będzie miała to w dupie....
a może i dobrze....
.....chowam do barku moja ulubioną lampkę na drinki....i wypasioną słomkę ,narazie koniec z drinkami i leniuchowaniem na tarasie....
zawsze sobie obiecuje ze w nastepnym roku pojadę na urlop gdzieś daleko....w tym roku też obiecuje sobie ,że nastepny urlop spędze hm..... Kraków?


piątek, 5 sierpnia 2011

jakoś....

wiem wiem....wypadki chodzą po ludziach....moja córka nie dość,że poturbowana przez los ,to teraz poturbowana przez rower....
mam po tym miekkie nogi...i czarne myśli....
wróciła wiara w ludzi,bo przybiegli ,pomogli,pytali...wdzięczność....
....juz jest dobrze...ale jakoś smutno....
chyba popłacze do poduchy...może ulży....
...życie z moją córką się nie pieści....wredny los....
ale mogę sobie klnąć,pisać i tupać ,nic to nie zmieni....
muszę to sobie znów poukładać....
i zacząć jakoś żyć....jakoś.....

środa, 3 sierpnia 2011

zmiana fryzu

moja sąsiadka wcale nie jest stara ....dokładnie nie wiem ile ma lat ,ale stara nie jest....ma fajnego męża,sama fajna nie jest....bo nie dba o siebie....szkoda mi fajnych facetów ,co mają "zapuszczone "baby....
ubiera sie ta moja sąsiadka w ciuchy ,które cięzko dostać dzis w sklepach...i wydaje na nie kupe kasy....sa to jakieś przepastne kiecki kwiaciaste i swtereki ,dziergane przez jakomś nawiedzoną siostrę niemiłosierną...
wczoraj oznajmiła mi ze czas na zmiany...a dokładniej zmianę fryzury....bo to ile mozna nosić wiecznie ta samą(tak mi powiedziała)....
a jej fryzura to długi warkocz spleciony z prawie siwych oblesnych włosów....długie cholery po samą dupę,farby nie widziały ,w sumie można powiedzieć kolor mysich pitek....
i ten przepastny warkocz jest zawijany trzy razy jak turban wokół głowy...o.k.r.o.p.n.o.ś.ć
az sie ucieszyłam ze będzie zmiana....juz ją widziałam w fajnej fryzurce ,fajny kolorek ,napewno by ją odmłodziła....
juz widziałam ją w jakiś fajnych kolczykach i lekko podtuszowanych rzęsach....
....rano wybiegając z psem ,nacięłam się na moją odmienioną sąsiadkę....kiecka jakby krótsza ,ale jak zawsze w koszmarne kwiaty ,taka kiecka z zasłon mojej babci,oczywiscie sweterek w kurwa w serek, ale tym razem nie biały ,albo beżowy ,tym razem brudny róż( w sumie modny w tym sezonie) no i ta odmieniona fryzura....
kurwa....aż mi się żal jej męża zrobiło znowu....bo dzisiaj mają wyjśc na jakiś duzy koncert ,bo ich syn to muzyk....zresztą syna tez szkoda...
fryzura a raczej....rozpuszczone przepastnie włosy,nadal głownie siwe,takie myszowate...wyczesane do bólu za samą dupę...i opaska!!! czarna opaska -plusz...kiedyś takie nosili....chyba kurwa przed wojną....
opaska jak opaska....ale te cekiny na niej!!!! akurat słonce świeciło ,odbijało się w tych cekinach....sąsiadka wyglądała jak z aureorą ...święta no....i aż myślałam ze klękne....
stara baba...daje jej z 53 lata...z rozpuszczonymi włosami za tyłek...o zgrozo....
dzisiaj jeszcze stwierdziłam ,że moja sąsiadka nie wie też ,że jest coś takiego jak antyperspirant...albo się widocznie z podniecenia spociła biedaczka ,przez tą zmianę fryzury....

flirt

mimo ze podobnież jestem szczęsliwą mężatkom....podobnież tak gadają....uwielbiam flirtować....uwielbiam się zakochiwać....tak co dwa tygodnie...flirt mnie odmładza,dodaje skrzydeł.....
a że pan domu wiecznie kurwa w rozjazdach i ze jawnie go prosze zeby znalazł prace stacjonarną....moje flirtowanie kwitnie...
 najgłupszym pomysłem ...jest flirtowanie z dawną wielką miłością....jest to szalony pomysł....tym bardziej, że na niby przypadkowym spotkaniu na ulicy ,czujecie wibracje i przyciąganie wzajemne....w tym momencie powinno się zaprzestać....
lepiej flirtować z kimś bezpieczniejszym nieprawdaż :-) .....bo jak to mówia stara miłość nie rdzewieje...w moim przypadku sprawdza się niemiłosiernie.....

wtorek, 2 sierpnia 2011

często siadam sobie wieczorem na tarasie i zerkam na inne...gdzie toczy się życie....
obserwuje dziewczynę na okwieconym balkonie....jest bardzo gruba...dużo czyta ,ma ładny samochód,pewnie pracuje w jakimś urzędzie...
na tarasie zawsze przy czytaniu coś podjada...ostatnio widziałam jak wcinała praliny....jadła ze smakiem ,każda pralinę długo wybierała...
....taka pralinka z niej....chyba tak zostanie...
czuję wewnętrzne sto lat samotności....


leniwie

chyba mam juz dosyć urlopu ....moze gdybym gdzieś wyjechała...byłoby inaczej...no ale dziura budżetowa znaczy jej załatanie ważniejsze....
codziennie lece na rynek po świeże warzywa ,owoce i bułki....pokazowe śniadanie na tarasie....wszystko podane pod nos ,czysto,ciepło...a moje dzieciaki wcale tego nie potrzebują,takiego nadskakiwania....:idz mamo na spacer....chodzmy na rowery....mamo jutro ja robię obiad....ja chyba nie mogę sie przyzwyczaić ze one prawie dorosłe....
...kocham te moje dzieci nad zycie...
....pamiętam jak poszłam do pracy ,jakie mialam wyrzuty...a tym czasem moje dzieciaki stały się niesamowicie samodzielne...