piątek, 26 sierpnia 2011

regeneracja....

cos jest mistycznego w tej mojej cięzkiej pracy na akord....w tych czasach,zeby robić na akord...a jednak...
na hali bylo tak gorąco ,że miałyśmy mroczki przed oczami....a mechanicy sobie na dworze,fajeczka,gadka co im tam....
facet zawsze ma lepiej....
....zdecydowalam sie..... te dwie tlenione krowy "załatwić" dobrocią....zero rekacji na ich zaczepki i zero ripost....doprowadzam je tymi dzialaniami do wrzenia....one pragną krwi ,a ja uśmiecham się do nich najładniej jak umiem....
.....  musze odsapnąć,wzięłam sobie wolny piątek....pragnę sobie wynagrodzić te moje zmagania ,fajnymi zakupami z młodą....poszalejemy....
a co do tego mistycyzmu....więc wracam taka skonana,spocona do domu,odrazu wchodzę pod prysznic ,niezmieski zapach mydła ,nikt nic odemnie nie chce,woda spływa po mojej skórze....i wracam do żywych ,ciało odpoczywa....nigdy bym nie zaznała takiego uczucia regeneracji,gdybym nie pracowała  na akord...nieprawdaż.....
.....
kobiety są bardzo silnymi istotami....facet nie poradziłby sobie nawet z połową tego z czym my musimy sobie radzić....
jednoczesnie trzeba udawać słabe kobietki....coby się samce nie poczuli ,że są potrzebni tylko do rozrywki i w niej też w sumie sprawdzają się różnie....
.....będąc wiecznie samą....z wekeendowym domowym....obrosłam w twardy pancerz....muszę robić rzeczy ,które powinien zrobić domowy,powinien mnie odciążyć i wesprzeć....
nawet jesli domowe sa na miejscu ,często gęsto kobieta machnie ręką i działa sama....
ten mój pancerz nieraz przecieka....nieraz trzeba go łatać....
obserwuje nasze zakładowe rozwódki ,jest ich spora grupa....są to kobiety ,które zmagają się same ze wszystkim....muszą....dbają o siebie ,żeby nie "zabochłopieć".....chociaż jedna zbabochłopiała....z jednej strony nie dziwie sie ....ale szkoda ,że jej kobiecośc gdzieś zniknęła....
męski ubiór ,niby praktyczny,męska fryzura ,jest bardziej męska niż niejeden samiec....tylko jej głos ,delikatny i cichy jakoś nie pasuje do całości.....
........
a Zuśka zrobiła remont w domu,wyrzuciała połowe sprzętu i gadżetów,jest teraz przestronnie ,zero zbędnych ozdobników,na parapecie zupełnie nic!!!!...(dla mnie to abstrakcja)....
praktycznie....i kurz się nie zbiera...
ale jak sobie pomysle ,że musiałabym wyrzucić te moje ukochane pierdółki,zerdukować sprzęty i bibeloty do maxa i mieszkac w takim praktycznym,pustawym ,acz nowoczesnym mieszkanku....bosz...
kocham swoje wazoniki ,moje serwetki,moją wiklinę ,ulubiony fotel,lampki,lampeczki,muszelki,okna w których zmieniam co tydzien dekoracje.......jak zyć w tak nowoczesnym ,przestronnym zimnym pomieszczeniu w imie "niezbierania "się kurzu....nie nie i jeszcze raz nie...nie pozbęde sie tego w imię wygody....ja kocham te moje bibeloty wygrzebane na pchlim targu ,te antyki i pamiątki po prababci.....nie zorbie tego swojej duszy.....jak zyc w tak nowoczesnych wnętrzach?
....a jutro chce nie spieszyć się nigdzie i jak Pani Basia cieszyć się każdą chwilą jak to ona mówi ,zamienić każdą minutę w nieziemską rozkosz....o ile nikt mnie nie wkurzy....

....i kocham mój dom wypełniony po brzegi rzeczami....bez nich nie byłabym szczęsliwa....wygoda to nie wszystko.....

i bez moich piesów w imię wygody....ehhhh