wtorek, 27 czerwca 2017

piątek, 23 czerwca 2017

bo kawa

uwielbiam piątą nad ranem wtedy kawa smakuje najlepiej....i można jeszcze pójść spać....

p.s. cholera nie sprawdziłam totka ....może jestem obrzydliwą bogaczką

czwartek, 22 czerwca 2017

Nie jest łatwo

Jak coś idzie to musi być jakiś haczyk
Jak coś wychodzi to lepiej się za wcześnie nie cieszyć
Na sukcesy patrzeć podejrzliwie, fajnie jak się zdarzają, ale i tak podejrzane.....i takie to życie jest, przynajmniej moje...
Bo inni idą jak burza, sukcesy to dla nich norma....

Nie ma sprawiedliwości....

P.s. "puściłam" dziś totka

środa, 21 czerwca 2017

Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila.

niestety "szarańcza" dorwała moją wypatrzoną torebkę....pędziłam  ulicami rowerem po pracy,aby już
tam być...
szukałam ,szukałam....
o dziwo jedna ze sprzedających powiedziała do mnie :  -poszła ,ta torebka ,jakąś godzinę temu....

a mi się kurwa smutno zrobiło ,aż "rzuciłam mięsem" pod nosem...

zawsze jak mojemu synowi coś nie wyjdzie ,albo coś nie smakuje ( a nie smakuje mu często)
mówię mu: a w Afryce głodują dzieci i nie mają tego czy tego...

i tak sobie przypomniałam ,że w Afryce głodują dzieci ,a ja tu o torebce....

....zbliża się urlop....nie mam planów...
ogólnie nie lubię wyjeżdżać
mi tam dobrze w moim mieszkaniu,w mojej kamienicy ,w mojej przytulnej kuchni...w moich parkach dookoła ,z moim psem ....


mam wrażenie ,że cały czas jestem w swoim mieszkaniu ,przelotem ,spiesząc się,biegnąc ,że jeszcze nie nasyciłam się "pomieszkaniem" ...uwielbiam całą tą moją okolicę....szczególnie teraz ,szczególnie póznym popołudniem ,zielonym ,półcichym ,półleniwym,pachnącym lipą.....

jak wyjeżdżam to zazwyczaj mi się podoba ...a jak wracam to mam doła "powrotnego"

i po cholerę mi ten dół...

chciałabym zobaczyć Polskę...pojezdzić z miasta do miasta ...."wąchać" ich nastroje ,ich życie ,ich tempo....uwielbiam chodzić ,uwielbiam siedzieć w urokliwych miejscach i patrzeć,patrzeć ,patrzeć....popijając smaczną kawę....

po za tym  koszta wyjazdów moich dzieci ,raczej pozwolą mi na spokojne spacery z psem ,po moich okolicznych parkach....

ale zobaczymy...czym zaskoczy mnie mój domowy...który nie przepada za urlopami....on się na nich męczy.......





wtorek, 20 czerwca 2017

Nałóg z odwykiem

Obiecałam sobie mniej wizyt w
Second handach, ale dzisiaj zaszłam, akurat
dostawa.

Obłędna sukienka z "Zara",
nie wiem jakim cudem "szarańcza"
 jej nie zauważyła...

Oglądałam ją milimetr po milimetrze

Nówka...

Do przymierzalni kolejka
jak za salcesonem w PRLu...

Szarańcza pełne kosze....i nadal
rozbiegane oczy po lokalu...

Wzięłam bez mierzenia ,na oko

ale

wychodząc
zobaczyłam ją..

Torebkę:

Brązowa
Zamsz
Gruby pasek taki jak lubię
Listonoszka
I uwaga!
Frędzle!!!
Ciężka :(
Za droga
Oby wytrzymała do środy, najlepiej
Do czwartku
Wtedy będzie mnie stać
Będzie moja
Myślę o niej

czwartek, 15 czerwca 2017

Dzień

Kiedyś gdzieś usłyszałam, że warto każdy dzień 
Podsumować 
Przez chwile, przed snem, pomyśleć 
Jaki ten dzień był.... 
Podsumować i zamknąć :

Dzisiaj był dobry dzień 
Mam jakieś wezwanie 
do urzędu
Załatwie to w poniedziałek, nie 
Będę denerwowała się na zapas 

Chce celebrować wekeend i nic mi
Tego nie zepsuje, szczególnie wredne
Babsko z Zusu 
Ten dzień był dobry, taki jak lubię... 
Wtorek wytrącił mnie z mojej spokojnej
Drogi mlecznej,
 ale ten dzień już minął
I szkoda nim zawracać sobie głowy, 
Szczególnie wścibską ciotką, której
Odbija na starość 
a jej wewnętrzna
Żółć wylewa się przez uszy... 
Zawsze mnie zatka słysząc jej złośliwości
Ale czy warto na nie opowiadać?
Czy warto się zniżać.... 
Owszem potem cię gryzie to, że mogłaś jej
Odpowiedzieć tak, albo tak 

Ale jeśli nie odpowiedziałaś na jej 
Złośliwość od razu to znaczy, że zwyczajnie
Nie jesteś tak jak ona 
Jesteś dobra 

A dzisiaj był dobry dzień 

Dbaj aby żadna szuja nie zakłóciła ci
Jutra.... 

środa, 14 czerwca 2017

Nie porównuj

Nigdy nie porównuj swojego życia 
Z życiem innych... To całkiem inne historię... Żyj tak jak lubisz, nie tak jak lubią inni... Całkiem inne temperamenty,gusta i upodobania. Polub swoje życie jakie jest....innego mieć nie będziesz.... Chcesz odpocząć, 
Odpocznij.... Chcesz się bawić 
Baw się... Chcesz spokoju, zadbaj 
O to żebyś go miał 
Nie masz ochoty na urządzanie 
Urodzin, nie urządzaj ich... 
Zrób sobie święto i rób co chcesz
Nawet jeśli miało to być całodniowe
Wylegiwanie się.... To twój czas.. 

niedziela, 11 czerwca 2017

sprawa nie wygląda tak prosto

Podział jest faktem. Najwyższy czas się rozdzielić. Wielbiciele PiSu, Kaczelnika, biskupów, oraz zamordyzmu – na prawo. Ludzie o poglądach w miarę liberalnych – na lewo. Wykopać rów, postawić płot (można pożyczyć od Trumpa), i dać pięć lat na przesiedlenie. Biskupów przesiedlić przymusowo. Po pięciu latach rów napełnić wodą i podłączyć napięcie do płotu. Proste i jakże efektowne.
.
Po chwili namysłu sprawa nie wygląda tak prosto, ponieważ PiSowcy wcale nie chcą żyć po pisiemu. Oni chcą, żeby to inni żyli po pisiemu. Biskupi wcale nie chcą żyć po bożemu, tylko zmuszają do tego innych. Zamordyści nie chcą wziąć za mordę siebie, tylko tych, którzy się z nimi nie zgadzają. Można łatwo przewidzieć, ze w dziesięć lat po oddzieleniu Kaczystanu od Rzeczpospolitej, Kaczystan dokona zbrojnej agresji na Zachodnią Polskę, żeby ją z powrotem wcielić do macierzy.

czwartek, 8 czerwca 2017

Gdyby tak było, to jednak zostanie

nie jestem kucharką ,ale lubię tworzyć coś co akurat zrodzi się w mojej głowie....nie mam pamięci do przepisów i nie lubię jak ktoś mi je podaje ,tak pomału tłumaczy....słucham i wiem ,że ani tego nie zapamiętam ,a jak zapamiętam to i tak zmienię....


uwielbiam takie pózne wieczory ,kiedy wszyscy już śpią ,albo czytają coś leżąc w łóżkach.....snuję się po domu ,popijam wino ,coś czytam ,coś oglądam....tak cenię ten czas ,że aż szkoda iść spać....


w mojej ukochanej kamienicy ,do mojej ukochanej pani z góry wprowadziła się siostra z córką....nie wiedziałam ,że moja ukochana pani z góry ma tak bardzo doświadczoną cierpienie i bólem siostrę....

a my narzekamy na takie pierdoły....nie potrafimy cieszyć się zwykłym dniem....że jesteśmy zdrowi ,chodzimy ,słyszymy,mówimy.....

są ludzie,którzy cieszą się zwykłym dniem ,a oprócz tego nie mają nic.....



posprzątaliśmy mieszkanie mojej podopiecznej ,Pani Basi ,ona nie ogarniała tego bajzlu ,nie jest zbieraczem ,ani brudasem....to wszystko się nawarstwiło ,przestawiała z konta w kont ,zrobiła się graciarnia...

powiedziałam :Pani Basiu ,zamykamy oczy i wyrzucamy...nawet nie odczuje pani straty tej rzeczy ....

odgruzowałyśmy jej mieszkanie...umyłyśmy okna i zerwałam z wielką radością te okropne firany....

ja ogólnie nie jestem fanką firan....okno jest piękne samo w sobie ....po co je zasłaniać...

uwielbiam oglądać okna w domach ....są coraz piękniejsze ,wykwintne dekoracjami....ale... są też takie ,gdzie wiszą  bezpłciowe firany za krocie ,bez charakteru i pomysłu ......


piękne mieszkanie ma Pani Basia ,wypiłyśmy kawę na balkonie wdychając zapach bzu,który rośnie tuż pod nim  i świeżo umytej podłogi  cytrynowym płynem....


zapach wiosenny pobudza ,uwielbiam wstać skoro świt i wdychać te wiosenne powietrze....miasto jeszcze śpi ....spokój.....cisza....i śpiew ptaków obłędny....

lubię życie w mieście....kiedy mam go dość ,zamykam się szczelnie w domu....


byłam kilka dni na wsi ,w nowo wybudowanym domu na skraju lasu....
pierwszego dnia byłam zachwycona...spacerowałam ,czytałam książkę na tarasie a przede mną  tylko hektary pola na końcu las....cisza zupełna...


drugiego dnia cisza.....spacery ....znów cisza....sielanka zupełna......wieczorne spacery z psem ...a potem ciemno dookoła....i  jakoś tak straszno....my obie w tym wielkim domu....



trzeciego dnia obejrzałam serwisy informacyjne ,przejrzałam neta....za oknem ten sam widok....wieczorem wypiłyśmy kilka drinków patrząc na te pola i lasy....upiłyśmy się tak ,że nie pamiętam kiedy znalazłam się w łóżku.....

nad ranem otworzyłam okna ,żeby zaczerpnąć powietrza....znów pola i lasy ....cisza


i jakoś zatęskniłam do miasta....

na wsi ,wytrzymuje 3 dni.......

wytrzymałam w sumie 4 ,bo zjechało się więcej towarzystwa....zrobiliśmy ognisko ,pieczone kiełbasy ,wino i śpiew....

rano śniadanie na tarasie ,dookoła pola i las......i dzwoniące komórki... bo towarzystwo biznesowe.....i jakoś też ta cisza ,pola i lasy nie dla nich....

obserwowałam Łukasza ,przyjechał niby zmęczony ,kiedy padł na hamak ze słowami :tego mi trzeba było....spał bite 3 godziny....

potem te ognisko ,wino i śpiew .....też tego mu było trzeba...

spał do południa...na spacerze jeszcze był wyluzowany ,bo tego mu było trzeba...łaziliśmy  po tych polach ....posiedzieliśmy na górce ,oglądając widoki....Łukaszowi się przysnęło wśród traw....siedzieliśmy tam bardzo długo....miłe chwile....las ,pola...polna droga



 jak wróciliśmy Łukasz od razu dopadł do laptopa ,wykonał dwa telefony i chyba tego mu było trzeba.... :)

miał jechać rano ....pojechał wieczorem....



.....ostatnio bardzo dobrze sypiam....zaczęłam stosować się do metod ,które wyczytałam w jednym takim poradniku....nawet go nie kupiłam....spędziłam w empiku prawie godzinę ,ślęcząc nad tym poradnikiem....o dziwo zapamiętałam wszystko co chciałam ,co ważne...poradnik cholernie drogi...mam teraz inne wydatki....

ale metody super....wyciszają mnie...o ile się nie złamię....




z sąsiadką  spod piątki miałyśmy biegać ,raz się nam nawet udało....ale koniec ,końców  chodzimy z kijkami...chodzi nas trochę ,bo poznałyśmy fajną grupę ....uśmiejemy się do łez ,nagadamy  i  sporo kilometrów w nogach....one chodzą codziennie ,ja nie zawsze mogę.....ale uwielbiam....


za oknem ,na niebie kłębią się burzowe chmury...uwielbiam taką przedburzową aurę ,jest ciepło ,spokojnie....ulica  się wyludnia...słychać lekki  kawiarniany gwar i przyjemną muzykę......

uwielbiam otworzyć balkon....zasłona unosi się lekko muskana wiatrem....w tv akurat leci Troja.....też uwielbiam ....oglądałam 15 razy....

jutro muszę kupić sobie czerwone szpilki ....dostałam bajeczną kieckę od Pani Basi ,taką retro ,znalazłyśmy ją u niej w szafie,dostała ją w prezencie jak była młoda od swojej przyjaciółki,jak to Pani Basia powiedziała : pamięta jeszcze Lenina ....a Lenin jak wiadomo,wiecznie żywy...


założę ją na urodziny mojej przyszywanej cioci...urządza je z wielką pompą.....aż się dziwię ,że je się chce....

zawsze mówiła ,że jak będzie kończyć 50-tkę to  sama wypije szampana na plaży w jakimś pięknym kraju i będzie szła w białej przewiewnej sukience, boso brzegiem morza....

a tu zorganizowała imprezę ,sama piecze ,gotuje ...czyli urobi się jak wół ,nawet nie będzie miała ochoty dopić lampki szampana.....

pamiętam jak robiła wigilię ,nagotowała nastroiła,naprosiła  ,nie chciała od nikogo pomocy ...wypiła lampkę wina ,poszła zajrzeć do małego Tolka ,który co dopiero się urodził i zasnęła obok niego....potem Tolka zabraliśmy ,a ona spała do rana ...w tej sukni z wielkim białym kołnierzem...... nawet opłatkiem się z nami nie podzieliła


.......


ja moje urodziny w tym roku będę celebrować sama,postanowiłam zrobić sobie dzień dla siebie ,uwielbienie dla siebie,chce świętego spokoju....ale na pewno nie pojadę na wieś....





czwartek, 1 czerwca 2017

gdzieś.....

nie wiem czy kiedyś pisałam o Magdzie .....matce dwóch chorych synów....nie mają ani porażenia ,ani autyzmu to jakaś choroba genetyczna

lekarz gdy urodziła pierwszego syna ,chyba gdy Mati miał 4 lata ,powiedział ,że ten gen ,który jest odpowiedzialny ,że Mati leje się przez ręce ,dziedziczą tylko chłopcy ,gdyby miała dziewczynkę byłaby zdrowa...

kiedy przypadkiem zaszła w drugą ciążę ,nie poszła na specjalistyczne badania....
za to dużo chodziła do kościoła...
pchając przed sobą wózek z niesiedzącym ,niechodzącym i słabo mówiącym Matim....

dzisiaj jak chłopaki zasnęli ,posiedziałyśmy sobie u niej na balkonie.... ...

powiedziała patrząc beznamiętnie w dal :- moja lekkomyślność ,nawet nie poszłam się zbadać czy to dziewczynka...

-tylko wierzyłam ,że będzie dobrze....


bardzo się rozpłakała....nie powstrzymywałam jej....płacz był jej potrzebny....

gdyby wiedziała ,że to nie jest dziewczynka?

że będzie chłopiec i może odziedziczyć wadliwy gen ,który nosi i ona i jej mąż....


może nic by nie zrobiła....

jeszcze wtedy nie była tak bardzo wymęczona życiem....

a teraz?

jest ode mnie młodsza o prawie 3 lata ,wygląda jakby była starsza o 10 lat.....nie ma czasu dla siebie....nie ma czasu na nic...oprócz chłopaków....

obaj chłopcy nie chodzą...ręce wiotkie ,bez mocy....

mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu w bloku...


chłopaki się nudzą , potrzebują ruchu ,ona wozi ich na wszystkie możliwe ćwiczenia.....kocha ich....oni kochają ją....

przenosi ich ,prowadza, myje ,karmi ,czyta im ,rozmawia....całe dnie....jest wzorowa mamą.....

nie ma możliwości zabrać ich obydwu do sklepu ,przeważnie siedzą w aucie kiedy robi duże zakupy....

mówi ,że jeszcze by jakoś to ogarnęła ,ale spojrzenia ludzkie ją zabijają.....woli szybko przemknąć przez sklep ,kupić co trzeba...



 ....kiedyś przechodziłam obok galerii handlowej  i zauważyłam ich samochód ...
podeszłam bliżej ,siedzieli tam obaj....patrzeli jak zaczarowani na wejście do marketu ....a tam tłumy

 wychodziły i wchodziły....ludzie się śmiali ,gadali ,ktoś wsiadł na rower i odjechał ,ktoś głośno rozmawiał przez telefon ,taszcząc wielką torbę zakupów....jakaś zakochana para objęta, starszy pan z psem ....życie tętni ...a oni w tym aucie...bez sił na choćby jeden krok.....

chwile im się tak przyglądałam zanim zapukałam w okno....ucieszyli się....zaraz przybiegła Magda...

zaproponowałam jej ,że pomogę i pójdziemy z chłopakami na lody.....tak tylko rzuciłam ,że na lody.....Magda spojrzała jakoś tak....na mnie....

ale uparłam się....kiedyś słyszałam jak Mati mówił ,że chciałby być w empiku........

uparłam się....że pokaże Matiemu.....prowadziłam go tak jak ona prowadza,byłam cała mokra....Mati to kawał chłopa....
ale dotarliśmy 

ona prowadziła Tomaszka...


chłopaki mieli ubaw ,jak "piszczałam " na bramce i ochroniarz do nas podszedł z tym swoim pilotem...
a potem książki  ,chłopaki mają niesamowitą wiedze....


kupili 8 książek.....dziewczyny z empiku bardzo miłe ,bardzo pomocne....Tomaszek coś tam zwalił....ale podniosły.....
Mati się zahaczył ze mną ,ale się nie wywaliliśmy..... 

chłopaki po prostu łykali atmosferę empiku ....posadziliśmy ich na fotelach i donosiliśmy z dziewczynami z empiku książki ,które ich interesowały....

znali autorów ,tytuły....dziewczyny słuchały i rozumiały....akurat było mało ludzi ,więc miały czas dla nas.....fantastyczne kobitki....

to było fajne... ...do dzisiaj to wspominamy....

ale Magda cały czas podejrzliwa... cały czas nie do końca przekonana....

chłopaki prowadzone przez nas "płynęli" po korytarzu w galerii ,trzymając w ręku z wielką dumą ,reklamówkę z empiku a w niej książki....to były najcenniejsze trzy godziny

mogłabym jej pomagać gdyby chłopaki chcieli znowu po książki...

ale od tamtej pory ,cisza....






kiedyś miała jeszcze teściową ....czasem coś pomogła...ale zawsze na nią narzekała ,że pomaga z łaską....to nieprawda....pomagała bo kochała chłopców.....

mąż pomagał jak umiał ,ale jezdził na Tirach więc mało go było w domu....

a dzisiaj miał zawał.....


.........leży w szpitalu....

jej mieszkanie to więzienie....jej dzień ,jej dni są takie same...

Mati miał intensywną rehabilitację ,ale nie potrafi chodzić o kulach ,a ona broni się przed wózkiem inwalidzkim....jak jej ktoś wspomina ,zaraz się złości....

Magda była silna ,teraz taką udaje ....jej fizyczna siła się wyczerpała....


najgorsze ,że ona nie przyjmuje pomocy....kiedyś zgłosili się do niej wolontariusze....fajni ,na prawdę....
a ona codziennie pisała mi ,że są beznadziejni ,że chyba się brzydzą jej synów...

chcieli ich wziąć na spacer to Magda szła z nimi ...

potem zapisała sie do fundacji ,pojechałam tam z nią....

jeżdżę tam do dziś....

ona już po trzecim spotkaniu ,kiedy organizowali wyjazd,zrobiła awanturę o jakąś pierdołę....

i nie pojechała z nimi...

chłopaki bardzo chcieli...

nie płakali.....siedzieli cicho na kanapie w dużym pokoju....


lubie słuchać jak rozmawiają ze sobą ,powoli z zadyszką ,ale dają radę...

interesuje ich kino ,filmy....no bo to mogą....

znają aktorów ,scenarzystów ....

kiedyś wybraliśmy się do kina....

to była przeprawa przez zasieki z druta kolczastego....

ale zasiedliśmy na widowni i chłopaki byli przeszczęśliwi....


Magda potem powiedziała ,że wszyscy się gapili ,że słuchali jak chłopaki rozmawiali i się śmiali....

nic takiego nie odnotowałam

chłopaki znów siedzieli cicho na kanapie w dużym pokoju....



 Magda nigdy przy nich tego nie mówi ,nigdy też nie marudzi przy nich .....nigdy nie daje im odczuć,że są gorsi....






......dzisiaj Magda  rozpłakała się ,pierwszy raz....przy mnie

....

powiedziałam jej ,że jest dobrą matką ale przewrażliwioną...

chłopaki bardziej to znoszą ,to -czyli ludzkie spojrzenia ,oglądanie się za nimi...

i jesli kochają kino ,warto ich zawieść na ich ulubiony film.....


na mecz nie pojadą bo ich to nie kręci.....chociaż Magda twierdzi ,że ich to boli....bo sami nie mogą

mój syn też nie lubi tego sportu.....czy każdy musi lubić ?

....

płakała....

jest zmęczona....bardzo...
jej kręgosłup to miazga .....rano do auta prowadzi najpierw starszego ,prawie na niej leży....,sadza go w aucie i leci po młodszego i to samo....

gdyby jeden miał wózek....byłoby lżej....ale nie

....płakała bardzo....

pierwszy raz powiedziała ,że była samolubną idiotką ,że nie poszła się zbadać...

i nie chodzi tu o nią .....ale dała życie chłopcu i wiedziała ,że te jego życie będzie bardzo trudne....że będzie zawsze musiał liczyć na pomoc innych....

czy by usunęła ? nie wie...

ale zaufała ,że wszystko będzie dobrze:

--przecież tyle się modliłam .....

chciałam dzisiaj ,żeby poszła na zakupy ,żeby kupiła sobie buty czy jakiś krem ....

że zostanę z chłopakami...

i mały zaczął płakać ,bo jakaś pani w szkole powiedziała ,że powinna ich oddać....

tak powiedziała?

oddasz nas mamo gdzieś?



...........

jej mąż na razie jest szpitalu ....