piątek, 30 grudnia 2011

sylwesters

no i sylwester....jak ja lubie nie obchodzić sylwestra,jak ja lubie nie martwic się o kiecke,o fryz i solarium....jak mnie nudza te bale....
w tym roku robie jadło,drinki i siedze sobie w domu ,oglądam filmy ,smieje się i współczuje wszystkim męczącym się na tych tłocznych balach....przed północą wybiore się na Starówke gdzie przywitam ten nowy rok ,z całkiem obcymi ludzmi pożyczę sobie dosiego,odpije szampana z gwinta i wróce do domu....nie mam zamiaru miec kaca na drugi dzien i nie mam zamiaru tracić na ta impreze więcej niż pare dziesiątek.....
....

poniedziałek, 26 grudnia 2011

i po

właśnie posprzątałam mieszkanie ,umyłam podłogę i święta uważam za zakonczone....na szczęście w tym roku odwiedzili mnie goście tzw."nieinwazyjni" czyli ciekawi ,mili z poczuciem humoru i nie siedzą zbyt długo....
pomachałam im serdecznie na balkonie ,odrazu przesunęłam kanapy na swoje miejsce ,bo stół zalegał na środku całe trzy dni.....choinka mruga smutno w rogu i wogóle nic mnie tak nie wkurza jak choinka po świętach.....
już parzyłam sobie zieloną,już nastała cisza w mieszkaniu ,a tu rozległ się niemiłosierny dzwięk domowfonu....nic mnie tak nie wkurza jak dzwięk domofonu w momencie kiedy zaczynam celebrować kilka minut dla siebie....
ciotka....bardzo inwazyjna....raczej  jej nie zapraszam ,bo nie wie kiedy wyjść ,a po piątym drinku załancza jej sie agresor....
....ta ciotka której w wigiliję przybyło osób znaczy osoby ,bo syn przyprowadził dziewczyne z dzieckiem....na dodatek cwaną dziewczynę z dzieckiem....właśnie sprowadziła jej sie do pokoju syna....dzieciak lata po chacie (niedawno wyremontowanej ,wypucowanej )drze japke,rysuje wypastowaną podłogę kółkami samochodzików,pić,siku i kupę....za to jej syn szczęśliwie zakochany....niedawno tak płakała ,że syn nie może sie zakochać i taki nieszczęśliwy....

niedziela, 25 grudnia 2011

numer

kuzyn P. gawędziasz -fantasta i krytyk amator przedstawił nam w ten świateczny dzionek ,nową dziewczynę....nazwał ją na wstępie : żoną.....czyli brzmi jak zawsze
już my takich jego żon trochę przerabialim ,ale ciotka mrugła na nas znacząco ,więc mało nie zaczęliśmy klaskać jak weszła....
......z każdą dziewczyną ,że tak powiem jest coraz gorzej....ja uwielbiałam dziewczynę numer 3 ....elegancka ,ładna ,ah miała charakter....tylko jak to ciotka mówi :pizdę miała łajdaczkę i uproczywego szwędacza....
ale fajnie się z nią wódkę piło,ciekawie ,a ja lubie zmieniać miejsca....
ta owa dziewczyna to numer chyba 5.....uroda -trudno,nawet bardzo przykro,B.niechcący wymknęło się nawet :o Jezus.....i  powiedziałoby się  pora się napić gdyby nie :-
 efekt zaskoczenia....owa dziewczyna przyszła z dzieckiem....znaczy ma 3-latka....
nastała chwila ciszy niezręczna jak cholera ,długa chwila ,każdy zerkał na siebie błagalnie ,niech ktoś ją przerwie....
kuzyn trzymał go na ręcach jak własne ,od razu kazał grzać mu rosół i znaleśc mały kubek....
ciotka nagle poczuła instynkt babci....nawet palła ,że mały jest do P. podobny....aż się z kuzynką oplułyśmy sernikiem....
...mały wyginał się i marudził ,pokazując nam język....a brzydki jak ta owa....
nie mogłam znieśc miny ojca ,ledwo wstrzymywałam smiech ,bo wiedziałam jakie myśli chodzą mu po głowie ,grzebiąc tak w bigosie....młodzież wogóle ulotniła się do pokoju W.żeby tam ochłonąć,my zostaliśmy na polu walki....
......ale dzieciak jak dzieciak,kuzyn poczuwający się do roli ojca ,trudno.....no ale ona....
ona ma już wszystko zaplanowane....czyli ślub.....
widząc nas utwierdzila się jeszcze ,że trafiła w sam raz....rodzina ogarnięta ,czysta i zaradna tu się zakotwiczy z synkiem....
odrazu pokazała nam pierścionek zaręczynowy....
ponoć moment zaręczyn jest udokumentowany na fejsie......no ale nikt ich nie ma w znajomych....dziadek wogóle nie ma fejsa a ciotka wogóle nie wie co to jest....( a wujek zamiast zbladnąć ,zrobił się czerwony jak burak o świcie)
ma nawet zaplanowany już wieczór panienski i mamy się przebrać za kotki!....
....ale to ,że nie chce mieszkać ze swoją mamą ,że raczej zamieszkają tu....czyli u ciotki....(i znów się zachłysłysmy z kuzynką tym razem makowcem)....przeważyło czarę....szybko zrobiłam ciotce jebutnego drinka a ona jeszcze szybciej go wypiła....robiła przy tym wielkie oczy ,
 ,chciała coś powiedzieć,ale ktoś kopnął ją pod stołem,najpewniej babcia....
przeca to święta ,rodzina i po co się szarpać....
kuzyn karmił małego ,latał z nim do kibla,gdyż uczył go robić siku i kupę (pampersy kosztują) ,a ona opowiadała o nadchodzącym ślubie.....
ciekawy ten świąteczny dzionek....troche mi ciotki szkoda....troche ,bez przesady....
nie wróże temu związkowi ....ale dziewczyna numer chyba 5 jest cwana i kto wie jak to się potoczy....

u cioci

wigilijny wieczór uwielbiam....staram się ,żeby dzieci "łykały" ten klimat ,bo to zanika....zanikanie kiedyś wogóle....

drugi dzien spędziłam u ciotki....ten sam skład co na wigili tylko  w innym miejscu....ale już dało się czuć ,że "o jeden dzien za dużo"....mój kuzyn P. jest fajny ale tylko przed kilka godzin,potem żygasz jego żartami....wczoraj pięc godzin ,dzisiaj jeszcze więcej... sztuczny usmiech numer 4-witaj
dziewczyna mojego brata strzeliła focha ,z wigili urwała się po dwóch godzinach ,coś ją wkurzyło nikt nie wie co,ale jest to zdrowo pieprznięta dziewucha ,brat trafił gorzej niż ja....dzisiaj wogóle nie pojawiła się na łonie naszej rodziny,brat tez miał zakaz...
nie wiem może bardziej powinnismy się nią zachwycać jak weszła,a u nas przecież wszyscy gadają naraz i ogólny szał ,więc weszła to weszła ,był komitet powitalny ,ale ona widocznie chciała,żebyśmy wszyscy zrobili wielkie łał....
zresztą czym tu się zachwycać....dziewczyna 21 lat waży chyba 150 kilo ,cycki juz lekko obwisłe i te jej grube ,krótkie nózki obciagnięte leginsami ...zgrozo!  jak usiadła guzik od jej niecałkiem białej bluzki wystrzelił w powietrze....na szczęście widziała ten moment tylko ja i brat ,no i ona....ja szybko zagryzłam to uszkiem,brat potarł się po czole ,a ona dostała napięcia przedfochowego....jakbyśmy to my byli winni ,że się tak spasła....
dobrze ,że tego momentu nie widział kuzyn P.  bo to byłaby inna bajka i inna wigilja wogóle....
także tato mój uroczyście powitał wszystkich,bo on kocha te tradycyjne obrządki ,odczytano  fragment Bibli...ciotka wzdychła przy tym czule ,a dziewczyna mojego brata wymknęła sie do kuchni ,nerwowo szukając agrafki....
.....jak wigiliję kocham tak wielogodzinnej nasiadówki u mojej ciotki już niezabardzo.....jadła dostatek,wódka leje się strumieniami.....a jakoś nie mam chęci w te wole dwa dni leczyć kaca....kiedyś i owszem ,piło się ,balowało teraz jakoś tak....
wysłuchałam setny raz opowieści o wujka ,wspomnienia dziadka ,zjadłam pysznej sałatki i zapragnęłam wyrwać się gdzieś do lasu ,albo na plaże,albo gdzies daleko od stołu....
matka stwierdziła ,że zawsze byłam dziwaczką....
jak to w święta łazić gdzieś zamiast siedzieć,jeść i chlać....wyrwałam się.....pospacerowała,odwiedziłam fajne miejsca ,raczej mnie wydziedziczą....
......

święta

pracowałam dzielnie do świąt ,chociaz połowa firmy wzięła urlopy ,
na tyle ile miałam sił to posprzątałam(nie zdążyłam umyć okna w sypialni ,ale świąt nie odwołali) ,postroiłam mieszkanie ,kupiłam jemiołe na bazarze od bardzo zmarzniętego staruszka i... postanowiłam nie tłoczyć się w tych cholernych marketach ,nie stać w tych cholernych korkach ,tylko spokojnie podejść do świąt....
przeddzień wigilii tak mnie wkurzył stary ,że myslałam ,że świat nie będzie,tym bardziej że wróciłam do domu skonana ....ale zacisnęłam zęby przetłumaczyłam młodemu i dalismy kolejną szanse  temu egoiście....
mąż nie jest dla mnie rodziną ,rodziną są dla mnie moje dzieci....toleruje go jak mogę....ale niech się w koncu postara....on nie rozumie ,że z każdą taką akcją traci na wartości....
.....na szczęście babcia nie truła mi już o godzeniu się na wigiliję....wie jaki mam żywot z tym osobnikiem i co ? jeszcze mam jechać do jego twórców i ze sztucznym uśmiechem wysłuchiwac ich idiotyzmów....może bym wytrzymała ,ale nie naraże na to swoje dzieci...
święta są po to (a szczególnie wigilja)żeby spędzać je rodzinnie w gronie ,w którym czujesz się dobrze....a nie siedzieć przy stole z ludzmi ,ktorych niecierpisz.....
oczywiście i z tymi co lubisz też musisz lekko improwizować....bo ogniska zapalne cały czas rozgrzane....
jak to napisała moja ulubiona blogerka :W wielu domach w te właśnie Święta słychać huk pękających pozorów

poniedziałek, 19 grudnia 2011

niestety czasu nie ma na pisanie....
życie mnie pożera bez reszty ,memła,wypluwa i ogólnie w dupie ma moje marzenia o chwilach ciszy....
czasem przed snem jak w koncu zycie w domu przycichnie ,zajrze do ksiązki ,przelece kanały,naskrobie cos w moim pamiętniku ,ktory ostatnio został oblany kawą....a na komputer to juz czasu nie ma....
......pracuje sobie jak każda matka polka....i jestem nadal matką polką nadgorliwą....walcze z tym ,ale nic nie zrobie ,że chce tym moim dzieciom gwiazdkę z nieba....
buduje relacje z małzowiną .....docieramy sie jak zaraz po slubie....ale on nie rozumie ,że mi też się coś od zycia nalezy....
ogólnie ciesze się tym przedświątecznym czasem......a potem się zobaczy....

poniedziałek, 5 grudnia 2011

stare panny 2

ja znów o tych starych pannach.....
ogólnie zawsze je coś boli,przeważnie brzuchy,no głowy też....ale brzuchy bardziej....w pracy aktorsko zwijają sie z bólu po czym kierownik w koncu macha ręką i każe iśc do domu....( ogólnie to mamy kierownika dupę)
duzo opowiadają o powrocie z pracy....jedna mieszka u mamy ,druga z siostrą.Użalają się ,że tak szybko leci czas po pracy,cos tam coś tam i trzeba iśc spać....nie gotują obiadów ,bo dla kogo ,albo mama da,nie musza pomagac w lekcjach ,nie muszą prasować,myć tych garów....
ale to własnie one sa najbardziej udręczone ...
slucham ich  z usmiechem ,bo kazda kobieta prowadząca dom i mająca dzieci wie ,że wychodząc z pracy leci do domu do jeszcze większej tyrki....
Stare panny bardzo sa umęczone praniem....w piątki....bo to trzeba uprać ciuchy przyniesione z pracy czyli dresy,wysuszyć,żeby były na poniedziałek....
ja wpiepszam wszystko do pralki zasypuje srodkami i start....
one opowiadają o tym bardziej wyrafinowanie ,czasem mam wrażenie ,że  piorą w rzece? albo na tarce....wtedy sie zgodze ,że lekka zadyszka jest....
....w wolną sobotę nie wyściubiają nosa na zewnątrz....Madzia to nawet w szlafroku cały dzien chodzi...ciekawe jak wtedy jej brzuch? boli czy lekko ćmi? 
jaki człowiek musi być rozlazły tak chodząc cały dzien w szlafroku.....i nie mieć potrzeby spaceru....
niedziela jest jeszcze bardziej rozlazła....czasem popołudniu Madzia piecze ciasto....jak nikt nie wpadnie ,zjada je sama ,tak do kawy,oglądając Plebanie ....gdybym była taka gruba jak ona ,darowałabym sobie pieczenie .....co to za zwyczaj ,że na wekeed musi byc ciasto??
Ewka w niedziele regularnie chadza do kościoła,chadza wczesnie ,bo spac nie może. O jej bezsenności wiem już wszystko,jak się przekręca z boku na bok,jak słyszy jak sąsiad chodzi ,jak ta woda się tłucze po rurach i jak ten gruby z czwartego kaszle....
w poniedziałek rano ledwo ciagną się do przystanku.....to co ,ze całe dwa dni leżały,gniły wręcz na kanapach....w pierwszych słowach pada: wogóle nie wypoczęłam,znów to samo....po pracy to to to i trzeba iśc spać....
Madzia po trzecim przystanku już gładzi sie po brzuchu,chyba zaczyna sie migrena bębnicza....Ewcia za to jest zła....czasem tak ma ,że jak ją pierdolnię to znacznie....
wtedy rozumię tego faceta co z nia był prawie sześć lat i pewnego pięknego dnia wypiepszył ją ze swojego mieszkania .....
no ale czasem Ewka jest bardzo rozgadana,az zabardzo....snuje wted plany na przyszlość....to nic ,że rycząca 40-cha .....snuje plany o rodzinie o zmianie pracy ,zamieszkania ,ba nawet kraju....
piepszy tak już 16 rok i tkwi w jednej firmie gdzie wszystkich nienawidzi....
dojeżdzając do pracy Monia już wie ,ze nie wtrzyma do konca dnia i ,ze po śniadaniu ,ktore zje,z trudnością, ale wpieszy (dwie kanapki z pasztetem zagryzione snikersem) -zwolni się do domu.....
ból nasila się ,,,
obie szybko chodzą jakby sie spieszyły,jakby im dzieci w domach płakały....takie "sztuczne zabieganie "....
....ale ostatnio Madzia rozwaliła mnie na łopaty....
...siadając na naszych miejscach w autobusie wyjęła coś z torebki....
aha zapomnialabym -poznała ponoć faceta jakiegoś ,odwiedzając babcie w szpitalu,(babcia symulantka strasznie lubi szpitale,lubi miesiącami udawać doległości i przebywać na oddziale) ....on widząc jak ona tak się uwija przy tej babci (dał się nabrać na sztuczne zabieganie)wzruszył sie i na setnym wspólnym papierosie przed izbą przyjęc dał jej gift....
no i wlasnie ten prezent trzymala na dloni przed nami....
Ewka akurat miala pierdolnięcie totalne ,więc tylko zerkała niemrawo i tak jak ja nie wiedziała dokładnie co Madzia trzyma....
uruchomiłam wszystkie moje szare....wyglądało mi to na miniaturkową gąsienicę od czołgu....srebro to to nie jest,w srodku jakby dziury po czymś....może kamienie jakieś tam były ,ale klej słaby ....i jej słowa:
zobaczcie dziewczyny co mi ten głupek słodki dał,ładna nie?mówie mu przestań,a on weś.....

tak to jednak była jakas bransoleta....chyba....
Ewka wysiliła się na lekki grymas uśmiechu.....no a mnie zatkało,nie mogłam wydusić z siebie słowa....
uwielbiam bransolety,kolczyki ,uwielbiam....ale to.....
w koncu wymamrotałam,że pewnie ciężka....na tyle było mnie stać....
fakt była cięzka jak prawdziwa gąsienica od czołgu,jak to wogóle nosić?
.....ale madzia była zachwycona....a ja byłam zachwycona jej zachwytem....naprawdę....
nie podobały jej się ostatnio przepiękne kolczyki swarofskiego ,ktore zakupiła Marzena,o przepieknej barwie ,pięknie oprawione.......stwierdziła,że kicz.....a ta gąsienica ,wróć,bransoleta od pana K. wprost ją zachwycała....
mieli w tą sobotę iśc do kina ,ona ,on i bransoleta.....ale Madzie po 19 zaczął brzuch naparzać....przesunęli kino na inny termin.....

ciotka syf

 lubie jak w moim domu pachnie ,ale teraz to lekko przesadnie ,zbiła mi się wczoraj banieczka olejku o zapachu cudnym bo zielonej herbaty ,nie ma czym oddychać jak sie wejdzie....i zmyć tego tak szybko nie zmyjesz i nie wywietrzysz....
no ale dobra ,lepsze to niż zapach stęchlizny ,który wącham co rano od Moni,potem mojej ciotki....znaczy żony mojego wuja....wujek ją wygrał w pokera czy cóś...... straszna ,ale to straszna fleja z niej....
maja piękne mieszkanie w bloku,ustawną kuchnie ,duże okna....
kiedy juz lekko zapada zmrok ,szybko zaciągają cięzkie ktoary ,jakby ktoś ich śledził,jakby bali się ,że ktos ich obserwuje...komu by się chciało marnowac czas zerkając na zapuszczoną chatę....nigdy tam nie bylo malowane,nigdy nie przestawiane meble ,ciuchy na fotelach ,rower na środku,bo w piwnicy ponoć kradną....kuchnia to isnty horror,syf i średniowiecze,bylam tam raz.Ciotka skutecznie chroni wejścia do swojej świątyni....brudu....
nie przełknęłam tam nigdy ani kęsa,wujo mówi ,że Irka świetnie gotuje....osobiście nie interesuje mnie to wcale ,wystarczyło mi raz zerknąć na  brudny blat i zapiziałą patelkę....
każda kobieta potrzebuje od czasu do czasu wymiany mebli,remontu,ja ciągle przestawiam meble,cos dokupuje,zmieniam .
Mieszkanie ma być naszą oazą ,gniazdkiem przytulnym ,a nie żeby siadając na fotel  najpierw odwalić stertę ciuchów ,żeby postawić kubek z kawą odgarnąc z ławy rupiecie przeróżne....horror....w kuchni nadal ściany pomalowane sa olejną ciemno zieloną a w łazience gołe ściany i pralka na środku.....
ale najdziwniejsze jest to ,że jej dzieci ,dorosła panna i mądry facet ,oboje studjują, wogóle nie garną się ,żeby cos z tym zrobić....córka Irki ,przychodząc do mnie na kawę dokaładnie ogląda łyżke ,czy dobrze umyta....a u siebie miesza brudną i oblepioną....
ostatnio wpadłam tam z nienacka....wpaśc tam zapowiedzianym to może lekko ogarną,leciutko....wpaśc z nienacka to dopiero wrażenia....syf jak zwykle ,a jej córka w tym burdelu ma lusterko i wyrywa sobie brwi! cały dzien w domu i palcem nie kiwnąć ? łóżko rozbebeszone ,zresztą pościel błaga o pranie.....
ona rajatuski w ciapki i rwie te brwi....jej to nie przeszkadza?
duzo by opowiadać o tym syfie ciotkowym,babcia twierdzi ,że im tak dobrze i mamy się nie wtrącać....
zawsze jak widzę okno szczelnie zasunięte zasłonami i spięte agrafką pośrodku wiem ,że tam panuje syf....
wystrój okna dużo mówi .....
i tak sobie pomyslałam ,że może taką beczułkę z oliwką o zapchu zielonej herbaty przypadkiem stłuc u ciotki Irki....lubie mojego wujka ,lubie z nim dyskutowac ,ale męcze sie w tym smrodzie,zaduchu,ciemności ,a tak pachniało by pieknie i zawsze inaczej....cały ten syf i rupiecie otulałby piękny zapach....
zakupiłam drugą beczułkę i zamierzam....

niedziela, 4 grudnia 2011

stare panny

niektóre kobiety są przeznaczone tylko na staropanieństwo....mam takie jedne w swoim otoczeniu .....wysluchiwanie jakie to on urobione po pachy ,jakie zmęczone ,doprowadza mnie do gotowania wewnętrznego ,ale slucham tych dewotek ,bo ja kulturalna do bólu ,slucham i mysle sobie ,ze z moim pędem dnia codziennego, to by się bidulki całkowicie wykonczyły....
dobrze ,ze one stare panny niech sobie same zatruwają życie....chłopy w sumie też nic nie warte ,ale niech sobie zyją na wolności ,nieświadome co mogłoby ich spotkać

wtorek, 29 listopada 2011

nieprędko

nie ma to jak poprawa nastroju .....owszem....
nie wiem dlaczego niektóre baby za szczyt luksusu i wogóle relaksu uważają pójście do kosmetyczki....
Marlena stwierdziła,że coś jej się od zycia nalezy i że zamówi sobie wizytę u kosmetyczki....
wczoraj Marlena nagle wzięła na żądanie ,a dzisiaj dzwoni cobym wpadła na kawe z rana jak będę piesy przeciągała potrawnikach....wpadłam....
bosz.....zafudnowała sobie maseczkę wszystkoczyszczącą....morda czerowna gorejąca ,boli od samego patrzenia....ale to to jeszcze nic....jej usta!!!!!  kosmetyczka  owa....w tym swoimi wymuskanym salonie zaproponowała jej jeszcze troche botoksu!!! a ta glupia się zgodziła,a co tam....zrobi sobie coś dla siebie ,nieprawdaż.....
no i zrobiła....
usta ma wielkie jak balony ,wydaje sie ,że lewa strona jej opada....stary nie może przy niej jeść i wogóle nastały ciche dni....
tak sie Marlena zrelaksowała ....a mogła jechać ze mną na te zakładowe spa....fakt pierwszego dnia popiłyśmy i rano w tej saunie głowy nam tykały jak bomby zegarowe ,ale to minęło....
a te jej usta i gorejąca twarz to nie wiem czy minie....przynajmniej nieprędko....

niedziela, 27 listopada 2011

byłam w SPA ...cudownie  było....na drugi raz skorzystam bardziej....
moja mama jest toksyczna.....wykancza mnie jednym tematem....
....wieje niemilosiernie a ja musze do marketu,bo w lodówce puchy i psy niewybiegane....

środa, 23 listopada 2011

jeszcze dwa dni i będe się pławić w SPA....popijać drinka i miec wszystko w dupie....
tak dzisiaj nagle zrobilo mi się nas żal ....mnie i domowego....tylko same problemy i kłopoty i bieg....tak mało czasu dla siebie i z sobą....
może powinnam to jakoś nadrobić....
o ile mnie nie wkurzy wcześniej....
biedne my som....
.....zobaczymy....
narazie musze odpocząc....jadę z dziecmi,okazja z pracy ,jak zawsze......on musi zarabiać....
nie pamiętam kiedy pojechalismy gdzies sami...
mama pewnie uznałaby to za fanaberie....
bylismy tacy młodzi kiedy na głowy zwaliło nam się bardzo dorosłe życie....nie mamy na nic czasu....
tak wyjechać we dwoje chociaż raz....

niedziela, 20 listopada 2011

towarzyskie

od jakiegoś czasu wypięłam się na życie towarzyskie....jak mam wolny dzien czyli raczej niedziele ,czasem sobotę ,wolę zaszyć się z rodziną najbliższą ,czyli dziecmi czasem mężem-wężem,w kinie,domu,fajnym miejscu ,nienawidzę zaszywać się z nimi w galeriach handlowych....to męczy strasznie....
wstałam rano chociaz miałam pospać,no ale młodą na uczelnie zawieść trzeba ,szczególnie ,że zimno....
wróciłam ,ogarnęłam z grubsza i znów wyszłam cicho na paluszkach coby mlody się nie obudzil i nie żądał pokarmu....poszwędłam się po sklepach ,ale wogole zapalu do zakupów nie mialam....ominęłam wszystkie sklepy ,gdzie pracują moje koleżanki....kiedyś zachodziłam do nich regularnie ,odpijając kawe i wysluchując ich opowieści.....właśnie wysłuchując....
pamiętam te ostanie wysłuchanie ,kiedy setny raz do moich uszu docierały wiadomości jaki to Wojtuś super mąż jest ( co jest zupełną nieprawdą ,bo to kawał skurwysyna) ,tak sluchalam ją jak przez mgłę i pomyslałam sobie wtedy, ile ja bym przez ten czas rzeczy pożytecznych zrobiła ,a nawet jakbym nie zrobila to bym się zdrzemła ,albo zabrała piesy do parku...
co ja tu kurwa tak siedzę?
 zerwałam się na równe nogi ,coś jej tam powiedziałam na odczepkę i poszłam....
nie chce mi się już słuchać ich paplaniny....czy to zle?
nudzi mnie wiele spraw ,cenie swój wolny czas ,a moja bardzo towarzyska mama ręce załamuje.....
zakupiłam sobie w nagorde jak zawsze....perfumy tym razem  Eternity ,trwały zapach tak mnie otula ,czuje coraz to nowe nuty zapachowe....pije sobie winko ,klikam, zerkam na tv   ,młode już spią....
naprzeciwko trwa jakaś impreza ,tak drętwo siedzą przy stole ,pewnie gadka im się nie klei  ,ktoś ma poczucie tracenia czasu ,który mógłby spędzić tak przyjemnie jak ja....
całe te życie towarzyskie jest przereklamowane....

niedziela, 13 listopada 2011

i jutro od nowa w ta codzienność.....
nasza sąsiadka Mietka w zeszłym tygodniu rozstała się z facetem,w sumie on nie wytrzymał jej pazerności i tej łapczywości,( ona taka nie była zawsze , zmusiło ją życie)....no ale cóż,nadal choruje ,jest załamana,bo znów była szczęsliwa ,znów miała oparcie i kasę,jego kasę ,i
  na nk. zamieściła swoją fotkę ,jakis dziwny ten makijaż i dziwni goście i opis ,że jest zajebiście....zycie jest piekne ble ble ble
kto się nabierze na te farmazony pani Mieciu?....życie to nie nk.....
szkoda mi jej bo widzę jej męki,po co taka maskarada przed 300 znajomymi?:-)
a ja jak wyzej nadmieniłam jutro do pracy, w sobotę zafunduję sobie nagrodę ,bo sprawianie sobie przyjemność jest obowiązkiem ludzi pracy! i to będzie mnie trzymało przy życiu....

niedzielnie

żeśmy sobie pogadali z przewagą seksu,ale zawsze coś.....facetowi trzeba non stop tłumaczyć ....szczególnie takim snobom....
dobra ,a teraz z innej beczki....mam doła giganta,wszystkie długie wekeendy za mną i aby do świąt....za świętami nie przepadam ,ale strojenie mieszkania i całe te przygotowania -uwielbiam!.....
młody ma problemy z matmą ,młoda problemy ogólne...ale grunt to się nie zdołowac na maksa......
narazie śpią, pomachałam pięknie przez okno domowemu,ogarnęłam chatę ,rzuciłam na włosy czarny granat ,odpiłam kawe i zamierzam w sobie stłamśić tego dziada....
....moj ojciec ma dziś urodziny ,aż nawet nie chce wiedzieć które...ma żyć 200 lat i basta....zakupie mu coś ładnego w naszej nowo otwartej osiedlowej kwiaciarnio-bibelociarni, gdzie miła pani za każdym razem opowiada mi historie swojego pogiętego zycia....tak jakby człowiek swoich problemów nie miał.....ale ja kulturalna jestem i wysłucham....
nie zakupiłam jeszcze kozaków idealnych,szukam i szukam....prawdopodobnie nie znajdę....
powłóczylabym się po wielkiej galerii ,zawsze mam taki zamiar  w wolny dzien ,ale po pierwszych trzech krokach w tym przepastnym budynku ,chce mi się do domu....
trzeba mieć nerwy ,zeby robić zakupy .....
ja tam wole wyszukiwać coś w sekend hendach ,przerabiać i mieć z tego ogromną frajdę....no ale buty to kupić musze.....
narazie cieszę się wolnością....trzy tygodnie całe łózko dla mnie ,pilot dla mnie,czytanie książek do północy bez marudzenia,wogóle zero marudzenia....
marzenia?
żeby młody poprawił te jedyny z matmy,żeby udało mu się w tej nowej szkole pozytywnie przejść pierwsze półrocze....
młoda? względem niej mam tyle tak prostych próśb....narazie niech wykaraska się z tego przeziębienia...
a ja? no cóż,mniej dołów ,gdybania o tym co mogłabym robić innego ,co mogłabym zmienić i żyć tym co mam....
no i te buty ....
....a narazie doszedł nowy problemos....moja słodka suczka ma cieczkę....to jest dopiero horror...młody jak to perfekcjonista ,wystrugał dwa kije ,aby odstraszyć omamione samce....spacery nie będą teraz przyjemne....
...a narazie witaj niedzielo mój nielubiony dniu....

sobota, 12 listopada 2011

nie wiem

podstawa to rozmowa ,oczyszczenie atmosfery....
ale mi cos sie nie chce mu tłumaczyć co ma sens ,a co nie....
jutro wyjeżdża i spłynie ze mnie jakies poczucie winy i innych negatywnych emocji ....naprawde się staram ....
wszystko zależy od jego humorków....
......połowa kobiet w Polsce gdyby miała za co i gdzie pewnie nie siedziałaby z takim snobem ,samolubem który wiecznie ma coś za uchem,z którym trzeba jak z jajkiem .....
sama nie wiem co to ,może kryzys moze przesyt ....
....musze sprawić sobie jakomś przyjemność....
małą ale zawsze.....
lepiej się wstaje o tej nieludzkiej porze jak czeka na ciebie nowy ciuch ,nowy zapach ,nowa torebka albo buty....kobitki sprawiajcie sobie drobne przyjemności tyle naszego.....

piątek, 11 listopada 2011

dzien niepodległości mojej....

robie sobie dzisiaj własny dzien niepodleglości czyli swojej wolności....sącze powoli kawę ,patrząc na budzącą się ulicę,snuje się po wysprzątanym wczoraj mieszkaniu,rozmawiam niespiesznie z dziecmi i przytakuje nadąsanemu domowemu....
nic dzisiaj nie muszę....nawet jego obrażona mina ,że to on dzis wychodzi z psem ,a ja sobie leże,klikam ,oglądam ,czytam....spływa po mnie całkiem szybko....
wystałam się wczoraj w kolejce gigant w cholernym tesco (nienawidze tego sklepu) ,zeby kupić mu masę jedzenia i picia,niech se poje,dla niego pełny bęben jest przecież najważniejszy.......
....na osłodę zakupiłam sobie nowe perfumy celin Dion Signature....nie lubie celin specjalnie ,ale ten zapach mnie zachwycił ,jest piekny i dobrze mi dziś z nim.....

kryzys total

dopadł nas gigantyczny kryzys małżenski....
to chyba zel ze uważam go za głupka i te jego zasady (tez głupkowate) nakazy ,zakazy ,wkurzają mnie totalnie....
Kacha twierdzi ,że czasem nie ma chęci na seks ,szczególnie z facetem z któym jest juz 15 lat ,ale zmusza się ,głaska go po ,mówiąc,że było zajebiście....tylko po to ,żeby mieć świety spokój ....
ja się coś zmusić nie mogę....cały dzien się zbieram ,przekonuję ,zakładam seksi koszulę ,oblewam się litrami perfum po czym mi sie odechciewa jak sobie przypomne ,jego calo dniowe obrażenie ,fochy jakieś ,no kurwa nie da rady....
i to nie jest moja wina...
ja cięzko pracuje całymi dniami,dbam o dom ,dzieci ,staram się ze wszystkich sił....
pogubilismy się totalnie i czeka z ustęsknieniem na telefon ,żeby go wezwali .....
szkoda zycia wiem.....

poniedziałek, 7 listopada 2011

barany

cósz cusz curz córz.....
czas goni ,a mnie goni czas....jestem zła ,ze nie mam czasu na swoje przyejmności ,cisze,spokój....ale co ja mogę....
.....w sobotę chciałam gotowac z menszem i dziecmi.....zakupy jakos poszły ,z dwoma zgrzytami...musiałam uruchomić zasoby wszystkiej mojej cierpliwości względem mojego starego....bo nie chciałam sobie pospuć wolnej soboty....praktycznie szalał i latał po markecie ,bo wszystko co włożyłam do koszyka było złe....
przy nabiale spotkałam jego kuzynkę i z lekim usmiechem powiedziałam,że ma pierdolniętego kuzyna ,na co ona ze zrozumieniem zamknęła powieki słysząc z tyłu nawoływania swojego chlopa:Alka chodz nie ma czasu....
w kuchni każdy miał swoją rolę ,oczywiscie główną monsz....
i już prawie zaczęło się gotowanie,już prawie witalismy się z owieczką....a tu w drzwiach stanęła moja matka....
odrazu wcisnęła się w za kuchenny stół i zaczęła zadawać pytania...wydaje mi się ,że było ich tysiąc ,może dwa....
syn wykorzytując okazję ,myknął z kuchni....młoda wytrzymała krojenie pomidorów ,nie wytrzymała krytyki swego ojca,więc wyszła....przeciez on robi najlepiej....wszystko kurwa....
matka nadal zadawała pytania ,on tą cebulę kroił i odpowiadał na nie urochamiając swoją głupotę calkowitą....
zrobiłam sobie kawę ,owinęłam się ciepłym swetrem i wypiłam ją na tarasie....niech sie szarpią.....
ona chciała dobrze,bo niby on dokuczliwy ,chociaz ona tez niedłużna....
matka wybiera sobie godziny wizyt w naszym w domu zawsze w najmniej odpowiednim momencie....
zawsze wie najlpiej....i zawsze uwielbia ścierać się poglądami z moim menszem....
cóż....
obiad był pyszny....ale ogólnie miałam to w dupie....
dla mnie najwazniejsze ,żeby moje dzieci były szczęsliwe....
......ani slowa nie powiedziałam ,ani menszowi ,ani mojej matce....
oboje liczyli ,że powiem.....
szkoda mi życia na szarpanie się z branami....amen

niedziela, 30 października 2011

bez pośpiechu

odpoczywam ,delektuje się ,cieszę się każdą chwilą wolności od obozu pracy....
kumpelka mówi,że odpracujemy to trzykrotnie.......po to wygraliśmy wojnę ,żeby tyrać u niemca....no ale nie podskoczysz,wiadomo....
z okazji wolnego zakupiłam sobie butlę przedniego wina,paluszki krabowe i rozgrzewający plaster na mój zbolały kręgosłup....romantycznie jak nic....
plaster nie był zbytnio potrzebny ,bo zaliczyłam rozgrzewający seks opity przeednim winem....nie powiem nie narzekam...domowy znów na mnie łypie ślipiami....coś go naszło czy cóś....
rano zaliczyłam spokojny spacer po cmentarzu ,a potem u mamy w ogrodzie rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski....wyszło spontanicznie i było super....dawno nie spotkalismy się w tak licznym rodzinnym gronie....
te czasy są zwarjowane....każdy ceni swój wolny czas,bo ma go tak niewiele.... kuzyn wybudowal piękny dom i nie ma czasu,żeby w nim pomieszkać od rana do wieczora tyra .....warjactwo....
jutro ruszam z wymianą mebli w dziecinnych pokojach....bo to juz nie dzieci i chcą mieć nowoczesne....poniedziałek wolny to trzeba wykorzystać....we wtorek festiwal mody i spotkan rodzinnych nad grobami bliskich....raz do roku niektórzy przypominają sobie ,o umarłych....
narazie delektuje się spokojem....budzeniem bez budzika....leniwym piciem kawy ....ehhhh zycie bez pośpiechu....marzenie ściętej głowy....

czwartek, 27 października 2011

moje zmęczenie osiagnęło zenit,albo co tam chce,ale mam dosyć wysiadam.....jutro biorę na żądanie i niech mnie pocałują w dupę....ja na nic nie mam czasu....

....a co tam u Moni? więc ,facet nie dzwoni,mialo dojśc do spotkania ,no ale nie dzwoni....

nawet nie wie  jakim jest szczęściarzem ,że do tego spotkania nie doszło...a
Moni twierdzi ,że nie jest pierwsza lepsza....faktycznie nie jest...
jest jedyna w swoim rodzaju....niepelne uzębienie,smrodek bijący od niej jak górskie zródełko...i wielkie ego....naprawde za to ją podziwiam...
bawiła mnie ,ale nienawidze jak ktoś ocenia innych nie widząc swoich wad....a ona ocenia bezlitośnie........z zabawnej Moni wychodzi typowa kumocha z obsranymi gaciami....
.....także facet z sieci ma szczęscie ,że do spotkania nie doszlo,bo jakby doszło,spierdzielałby szybciej niż przestraszony królik w kapuście....no chyba ,że to jakiś dzielny bohater wietnamski i wypiłby tą kawę ,sluchając płytkiej gadki Moni ,przyglądając się jej niepełnemu uzębieniu z osadami kamienia(fuuujjj) i ten smrodek drazniłby jego nos dobitnie....
co robi wyobraznia....sluchasz jej głosu i wyobrażasz sobie ją taką ,jakbyś chciał,żeby była....taka pod twoj gust....a tu po drugiej stronie słuchawki-bestia.....
.....chociaz w sumie liczyłam na to spotkanie...ona w swojej szczerości wyznałaby mi jak było....ja jak zwykle ,udawałabym powagę i ograniczenie w komentowaniu....
.....a teraz pragne spać....

niedziela, 23 października 2011

rozporkowa afera

a więc Moni doznała szoka ,jej netowy przyjaciel.....przysłał jej fotkę ,niestety ze swoją dolną partią....
oplułam się herbatą jak mi pokazała jego "twarz".....
wiadomo każda twarz rozporkowa faceta jest ogólnie podobna ....różnią się jedynie kondycją i podejściem....nie ważne czy duży czy mały ,ważna technika nieprawdaż...
no ale nie o tym...
Moni lekko zawalił sie jej świat, który dzięki netowemu przyjacielowi nagle nabrał barw....stwierdziła,że czuje się podle...
albo ochłonie ,albo nie....
też to przerabiałam ....i nie było zle......oczywiscie nie wyjawie jej tego....musi sama dojść do tej furtki....
z drugiej strony podziwiam ją, jest typowo starą klempą,nie zabardzo dbającą o higienę osobistą ,ale jej samoocena jest dosyć wysoka....i powtórze jeszcze raz: podziwiam ją za to.....szczerze....
może taki lekki smrodek i lekka paradontoza "kręci",bo ponoć miała juz lekkie incydenty.....i widzę ,że dośc łatwo nawiązuje kontakt z facetami w naszej firmie.......ja tam wolę trochę tajemniczości i spokoju....no ale każdy woli co woli....
jak świat światem ,każdy chce uniesień i czegoś innego ,stałe związki są nudne ,monotonne i od czasu do czasu trzeba się dowartościować....ona tego potrzebuje....i rozumiem ją nader dobrze....
facet musi zrozumieć ,że za szybko przysłał jej taką fotkę....

niedziela, 16 października 2011

pamiętaj....

Pamiętaj, mąż to nie rodzina, Twoja rodzina to dzieci..................

witki opadają....

wiem dlaczego nienawidze ogladać swoje kasety z wesela....ciotka jak se juz coś "dziargniemy" mówi :a załącz kasete z wesela...
one lubią....bo ponoć udane było ....
ja nie lubie ,bo nie mogę patrzeć na swoją głupotę za która płace cale zycie...
zawsze byłam taka Matka Teresa,co pod swoje skrzydła brała skrzywdzone .....a on był taki,cięzkie dziecinstwo ,pierdolnięty ,surowy ojciec i matka dziumdzia...na zewnątrz tworzyli udawane zgodne stado ,a wewnątrz czuć było zgniłym kartoflem....
szkoda mi go było ,kiedy obserowawałam w jakich toksycznych oparach żyje....
.....a teraz...
zrobiłam wszystko ,aby nigdy jego skrzywiona w dziecinstwie psychika nie odbila sie na moich dzieciach....
ręce opadają mi kiedy słucham jego mądrości....
jego nikt nie chwalił ,nie przytulał,nie pamiętał o urodzinach ,więc on tez nie będzie....
szkoda....
powinnien robić wszystko ,żeby ta historia się nie powtarzała....a on to ma gdzieś...twierdzi ,że tak ma
i niech tak ma...
dzisiaj huja nienawidzę wyjątkowo...
całe szczescie ze widuje się z nim bardzo sporadycznie....
nigdy nie przygarniajcie pod swoje skrzydła takich którzy żalą się na swoje dziecinstwo a potem robią to samo....no ale kto to może przewidziec prawda?....

piątek, 14 października 2011

real to wielki spam

obserwuje od pewnego czasu ,przyglądam się znajomosci Moni....
taka znajomość wirtualna,zupełnie przypadkowa i niespodziewana........bardzo miła...
kto z nas jej nie przerabiał....
widze jak się fascynuje ,jak spławia męża ,żeby móc do niego zadzwonić....
jestem jedyna z wtajemniczonych o postępach tej znajomości.....slucham i uśmiecham sie do siebie....
ciekawe jak to sie skonczy....
ostatnio kupił jej apaszke,gdzies na rynku jednego z miast w Polsce ,ma taki zawód ,często gdzies wyjeżdza... ...i oczywiscie tekst: może kiedys ci ją dam....może....
....nie ostrzegam ją ....nie pouczam....
to miłe chwile....inne...takie oderwanie od tego bagienka ,od tej codziennej walki....
niech sobie popływa w tych miłych chwilach...

kto nie przeżył wirtualnego zauroczenia ,ręka do góry....

sobota, 8 października 2011

cisza wyborcza czyli parapetówa

zaprosila mnie dzisiaj moja sknerowata ciotka na parapetówe...
zakupiłam na tą okoliczność storczyka (nienawidze tych kwiatów) za to ciotka uwielbia...i flaszkę wódki....
zjadłam przed wyjsciem posiłek ,bo wiadomo u ciotki się nie najesz....suche paluszki i krakersy....
miała coś tam na stole,ale jak się poczęstujesz ,to tydzien gadania ile to goście zjedli ,jaka to ja  głodna byłam....
po drodzę kupiłam cole coby całkowicie poczęstunek nie był sponsorowany przez cioteczkę...
chata piękna ,nowoczesna ,każdy kąt zagaspodarowany,wszystko równo ,pięknie ,jak tu żyć?....żadnych zbędnych rzeczy ,nowoczesnie aż do bólu....czyli funkcjonalnie ale zimno....dla mnie męczarnia w muzeum.....
...sączyłam sobie więc tego mojego drinka,razem w wujem i kuzynem,siedząc na białej sterylnej kanapie....zerkając jak ciotka oprowadza swoich nowych znajomych....
ciotka ma duzo znajomych, ale tylko takich którzy przynoszą jej korzyść....może dlatego tak mało jestem do niej zapraszana ,kiedyś kiedy pracowałam w wyższym resorcie ,byłam do niej proszona co sobota....ba ,nawet zdarzały się czwartkowe herbatki....
zanim ich oprowadziła my juz obalilismy drugiego konkretnego drinka....
zasiedli w koncu do syto zastawionego stołu,bo ciotka rzuciła się i zrobiła śląską na gorąco,okrytą smażoną cebulą ....
tak jedli ,my sączylismy ,po czym ten jej znajomy zapytał energicznie ,wyrywając nas z lekkiego letargu na kogo głosujemy ,mielismy odpowiadać po kolei....
każdy odpowiedział, prawdę....i tu sie zaczęło....każdy głosuje na takie tam partie ,tylko on z ta swoją chudą żoną  na oszołomów....a wiadomo,oszołom twierdzi ,ze tylko on ma rację....oszołoma nie przegadasz ,nasz błąd ,że próbowaliśmy....
próbowalismy też zachować resztki kultury i cierpliowsci ,zaanagażowałam się aktywnie w zmianę tematu,Becia szybko zrobiła wszystkim trzeciego jebutnego drinka po czym zwiała do kuchni w poszukiwaniu niby lodu...ale nic to nie dało,atak nabierał "rumienców"......
na szczęście kopanie wujka pod stołem  dało efekt,wujek machnął reka,kazał se polać i sie zamknął....
ale ten mały czełk (zawsze twierdze ze niscy faceci ,są wredni)zaczął wygłaszać te swoje teorie dziejów i basta ....wogóle nie wysluchując naszym nieśmiałych argumentów....prawie krzycząc stwierdził,że jestesmy zakamuflowani po czym pokazowo wstał ,jednoczesnie podrywając swoją żonkę ....stwierdził,ze jesli przegrają to napewno wybory były sfałszowane i....wyszli....
nastała cisza....cisza wyborcza....mam nadzieje ,że nikt naszej rozmowy nie słyszał ,okna uchylone były
 ciotka powzychała jakies dwadzieścia sekund ,poprawiła swoją wyprasowaną perfekcyjnie bluzkę z wielką różą koloru ekriii, wyciągnęła z kieszeni całe 100zł i kazała kuzynowi lecieć po flaszkę ,najlepiej dwie....

lekcja religii czyli księża z laptopami

to ,ze księża to lenie i pasibrzuchy,żerujące na naszej naiwności to wie każdy myślący człowiek....na szczęscie ludzie zaczynają widzieć....a nie patrzeć....zaczynają analizować,że ktoś nabija ich w bambuko jak ta lala....
nie wiem czy Bóg jest czy nie...ale lżej nam myśląc ,że jest ....że może to co tu przezywamy za życia ma  jakiś sens
....ale to że faceci w kieckach to wykorzystują i to coraz bezczelniej to skandal....
zbulwersowała mnie sprawa w szkole mojego syna....lekcja religii za każdym razem wygląda tak samo...ksiądz spóznia się całe 20 minut,przychodzi z laptopem w którym non stop pyka gg ....uczniów traktuje jak przezroczystych dla niego młodzież to zło,wogóle nie ma co do nich otwierać twarzy,więc otwiera laptoka ,zerka co chwila na komórkę....zajęty na maksa....
więc młodzież zaczyna gadać....z nudów....wiercić się,łazic po klasie,
ostatnio zaczyna też wychodzić....do sklepiku....a ze sklepik był zamknięty ,skoczył sobie chłopak na miasto po bułkę....i niestety wpadł pod samochód....
czyja wina? dlaczego nie byl w szkole? co to była za lekcja ,gdzie był nauczyciel?....
myslicie ,że coś zrobili księzulkowi,który w tym czasie mial z nimi religię?
zwalili całą winę na ucznia ,że nadpobudliwy ,nieusłuchany....
na slowo katechetka robi mi się niedobrze....wredne ,obrazone babska...jakie ma miec młodziez podejscie do wiary ,jak taka katechetka gardzi młodym człowiekiem....
jedna taka popracowała jako katechetka 6 lat i poszła na rente ,bo tak się ,nastresowała ,że biedulka sił nie miała....

...lekcje religii w szkołach to fikcja....ale oczywiscie ksiądz lekką ręką bierze wypłatę z naszych podatków....musimy zapierdzielać na takiego obiboka....
kiedyś mowiono ,że lekcje religi bedzie sponsorowac kuria ,żeby wnieść kaganek religijności w młode głowy.....nie wiem nawet czy jedną wypłatę kuria wypłaciła,czy odrazu stwierdziła,że raczej niech płaci państwo czyli my....
....moja matka twierdzi ,że ich ksiądz jest biedny ,ma stary samochód i przeciekający dach....ale ma za to laptoka i stałe łącze,nocami siedzi w sieci ,umawia się z panienkami na wekeendy ,a na niedzielnych mszach jest pół żywy ,odklepie msze bez zbytnich sentymentów i w kimono,trzeba rozrywkowy wekeend odespać....taki on biedny....przeciekający dach to podpucha ,stary merc też,ważne ,że jezdzi a na paliwo głupie ludzie zawsze dadzą i heja ....
....w mojej smiesznej parafii,gdzie księża mieszkają w wypasionej plebani ,ogrodzonej ogromnym płotem ,(sam koszt płotu wyżywiłby przez rok wszystkie dzieci z naszego domu dziecka)...rypła się sprawa ,że ksiądz ma kobitkę i własnie urodzi mu się drugie dziecko....ludzie stwierdzili,że niech zrzuci habit i zajmie się rodziną....nie zabardzo mu to się usmiechało....
więc prawdopodobnie przeniesiono go do innej plebani a moze nawet na misję w świat....co się księzulek będzie w rodzinę bawić,przeca to trzeba codziennie iśc do roboty na 6 rano i popierdzielać po 12h...tymi bachorami sie zajmować ,rachunki płacić...to nie dla niego....lepiej wieść beztroskie życie księdza ,najlepiej w zapadłej wsi ,gdzie ludzie bogobojni i kasą sypną zawsze.....i będzie na rozrywki...
....zastanawiam się kiedy w naszym kraju skonczy się rozpasane zycie duchowieństwa....kiedy w koncu ludzie  zaczną"trzezwo" na to patrzeć?  przestaną się bać  jakiś kar bożych i innych guseł....
mnie to wkurza bardzo....
matka moja twierdzi ,ze niedziela bez mszy to dziwnie jakoś....
połowa ludzi chodzi ,żeby nie gadali,żeby stara się odczepiła itd.
idą żeby postać pół godziny,dać na tacę i wyjśc....ksiądz klepie beznamiętnie werset po wersecie ,też pewnie poszedł juz by chętnie ....ty niby słuchasz ,a myslisz co by tu na obiad zrobić, może w tygodniu pójśc na większe zakupy i czy stryjek Rysiek znowu pobił ciotkę Zoche....
pół godziny niczego....oni klepią ,ty masz to daleko....no ale byleś odbębniłeś i ci lżej...niedziela wygląda inaczej bo dałeś radę znów odbębnić te pół nudnej godziny...
....

pózno

w domu zimno....na dworze wieje ,dotarłam niedawno przedzierając się przez opuszczone nocne ulice....w domu juz wyciszanie przedsenne nikt nikomu w drogę nie wchodzi....i to lubię jak wracam taka skonana....
nie zdążyłam się wypowiedzieć przed ciszą wyborczą....
ale mam nadzieję ,że już nigdy nie bede musiała oglądac lalusia hofmana i  wrednej maupy kempy o reszcie nie wspomne....
....pije sobie gorącą herbatę zerkam na blok obok w którym nie ma światła....świeczki migają na parapetach ,przemieszczają się ,ruchome światełka.....jak kiedyś żyło się bez elektrycznosci....
....mam wolną sobotę,od niepamietnych czasów.....mam czas wolny od toksycznego czasem nastroju w pracy...nie ma nic gorszego niż tle kobiet w jednym miejscu...codziennie oglądających się ,rozmawiających i wiadomo obrabiającyh sobie dupę....męczą mnie te niby szczere usmiechy....kobiety potrafią wyniszczac się nawzajem ,zastawiac sidła,jakieś gierki....chociaz sa dni ,że jest fajnie....
...moja sąsiadka dziwaczka wczoraj stała dwie godziny na balkonie,własnie szykowałam się do snu,wyszłam na balkon ,żeby,zrywać uschnięte liscie petuni ,wialo już nieprzyjemnie,a ona stała i patrzyla w dal....
dlugo zastanawiałam się jak do niej zagadać....
ale chyba nie skoczyła ...bo rano kupując świeże bułki nikt nic nie gadał przy kasie....
kobitka wychowała fajnych synów,ma dośc fajnego męża,teraz nastał czas dla niej ,a ta  popadla w depreche....chciałabym móc nie pracować,mieć czas dla siebie....nie docenia tego ....wymysla sobie rózne choroby .....dziwna konstrukcja...
mój brat ,człowiek jedyny w swoim rodzaju ,po raz trzeci w tym roku zgubil dowód....to trzeba miec talent....
jego niebywale  brzydka dziewczyna postanowiła poszukać go w jego pokoju....pod jego nieobecność....zajrzałam tam ciekawa ...a ona spała w najlepsze,się zmęczyła bidulka....kobieta podczas snu jest zmysłowa ,piękna ....ale nie dziewczyna mojego brata....przyglądałam się jej dłuzszy czas......mój brat mówi ,że jest jedyną dostępną dziewczyną w okolicy ,i nie ma co wybrzydzać....ale są kurwa jakieś granice?
.....no i moja sąsiadka z dołu....zona marynarza....jej zyje sie super...wolność ,nic nie muszę Iwona....
zaczynam odczuwac to samo....w sumie nie ma w naszym zyciu tych naszych teoretycznych mężów....ja to nawet kiedyś tęskniłam...gotuje co chce,pilot jest mój,kiedy mam ochotę posiedzę dłuzej na kompie, wybiorę się z dziecmi w szalone miejsca,kupie im co chcą bez jego kręcenia nosem.....o swoich nowych butach nie wspomne...
teraz mam stresa jak wpada na wekeend....buty muszą poleżec do poniedziałku zawinięte szczelnie na dole szafy....nie mam ochoty słuchac jego wykładów o oszczędnośc....trzeba żyć chwilą...
a nie tego sobie nie kupie bo musze odlożyć,a potem będe stara
...oni mają swój świat my swój i mur....
kiedys jeszcze sobie o nich wspominalismy a teraz mamy wazniejsze tematy...
kobieta potrzebuje faceta od czasu do czasu....na stale to męczące....on jest panem ,ty jego służką....niechaj spada...
....gdybym miała kominek to bym chętnie rozpaliła  w nim bo zimno się robi w  moim m-5

środa, 5 października 2011

biegnę

w koncu mam swoje stanowisko pracy ,mogę postawić kubek ,zawiesić maskotkę,musi być zabawna i notesik położyć ble ble ble....
zaliczyłam szkolenie ,na ktorym głównie były tańce...ale się odprężyłam....potrzebne mi to było....bo jakoś mi się nazbierało w tej głowie tyle....że trzeba było wystopować....
.....
co mnie irytowało ostatnio?
donosicielstwo....
...komu współczuje?
tym którzy mają kredyty....
moja zmienniczka ma....na 30 lat....męża lesera ....porwane buty i mieszkanie z wielkim czynszem....po co jej to było? ano po to zeby udowodnić innym babom,że ją stać....mieszkanie wielkie ,ładne ,słoneczne ble ble ble
a mogła mieszkac z tesciem i remontowac sobie jego dom...ale nie...
dziwi mnie takie zachowanie...nie stac się ,nie rzucaj się....
co to za życie z kredytem....cały czas myslisz ,nie moge sobie kupić tego tamtego ,bo kredyt ,nie mogę pójsc do kina czy na kolacje bo kredyt....jessso....
donosicielstwo w firmie odbiło sie na mnie obrzydzeniem do dwóch pań....nie donosiły na mnie...ale nie mogę na nie patrzeć....
w biurze szefa zaczęły wywlekać jakieś zaległe ploty na tą owa dziewczynę...że wstyd....
mam nadzieje ze szef nie myśli ,że my wszystkie takie kurwa idiotki....
.....
praca mnie wysysa....naprawde powinno się pracować od poniedziałku do piątku do 12....a potem luz....
pracujemy i pracujemy i nic więcej....zmęczeni ,smutni i zmęczeni....
ta praca odziera mnie z godności....
na dodatek jestem matką Polką i perfekcyjna panią domu....więc jestem urobiona po pachy,zmęczona i chce mi sie wyć....
chciałabym wypić sokojnie kawę,pomysleć,poczytać,poleżeć,pospacerować.....a ja tylko biegnę....cały czas biegnę....nawet moje mysli biegną...
tyle chciałam napisać....ehh...
a co do wyborów....ręce opadają.....kibole to patrioci,przesladowani biedni....a tak naprawde to dzicz,dzicz jakich mało....przyjechali do nas autobusem zniszczyli przystanek ,napisali coś na Tuska i dalej w drogę...obrzydliwe są te dziewczyny kibolki.....cichodajki i brudaski ,które nie mają bladego pojęcia co sobą reprezentują....
no i stare babki mohery ,wredne jak nigdy dotąd ,bo mają pozwolenie Prezesa jarka....
pis zdeptał w Polsce wszystko co wartościowe....a ludzie będą na nich głosować...aż strach się bać co to będzie....
....cieszę się ze mam prace ....tylko ze to firma niemiecka...czyli jestem niemką? zakamuflowaną....
....... ....

niedziela, 18 września 2011

nerwujące

chyba zwarjowałam ,w wolny dzien zrywac się o siódmej i to po co? zeby uprawiać jogging.....
biegałyśmy brzegiem rzeki,pogoda przednia,cisza ,spokój ,inni biegający....szkoda ,że po.... zamist isc do domu ,wypilismy piwo na skarpie obserwując budzące się miasto....
....miałam okazje zobaczyć faceta Kingi Rusin(jak ta baba mnie wkurza)....i dobrze jej tak ,że ma takiego kosmitę....w gazetach jak cię mogę ,na żywca to on jakiś taki,szpakowaty dzieciak ,zastraszony jakiś ,usta sine,jessos...dobrze jej tak....
to samo z Górniakową ,też jakiś dziwny ten jej facio,jakby manekin sztuczny na chinskich zleżałych bateriach....też jej dobrze tak....w Krużewnikach nie będzie się czym pochwalić...
no i jeszcze sprawa tych księzy rozpasałych ....że tez se splunę....
rozpasałych ,tlustych ,jak to mówi mój kolega "oruchanych",w dupie mających głód,biede i takie tam....
kiedy ktoś wezmie sie za tą czarną chołotę?
na kazaniu jawnie nawołują na glosowanie na PiS,bo wiadomo wtedy wogóle się rozpasają i nikt im nic nie zrobi....
potępiają Nergala ,a to co on zrobił (zresztą bez przesady) w porównaniu z tym co oni wyprawiają to tzw. przysłowiowy pikuś....
....każdy ksiądz to zboczeniec albo pedofil i pomysleć ,ze kiedyś mój młody sam przyjmowal tą śmieszną kolędę ,bo utknęłam w korku....
czuje obrzydzenie do tych obiboków ....kolędy nie przyjmuje od dwóch lat i czuje wewnętrzną ulgę....
amen
jeden dzien wolny ,naprawde zajebiście...ah jaki luksus ,jak se "odpocznę"...
koleżanka jest w ciąży,wiem tylko ja i jeszcze taka jedna....dziwie się bo u nas praca ciężka ,a ona nie chce na zwolnienie iść....inne odrazu idą ,bo lekarz w takich warunkach zabrania pracować ciężarnej ....jej sprawa,ale tyle czekała ,żeby zajść,a teraz mówi,że nie lubi sama w domu siedzieć....boje się o nią...
.....w firmie gdzie jest masę kobiet dochodzi do stu dziwnych sytuacji dziennie,przewaznie nieprzyjemnych....robie sobie dni kiedy mam to całe babskie towarzystwo w dupie,unikam jak mogę,rzucam piękne uśmiechy na boki i siedzę nad pracą skupiona....
zdecydowanie unikam  takie dwie tlenione ,zwęglone na solarce,ich perypetie wogóle mnie nie interesują ....naprawde nie ma nic gorszego niż połączenie puszczalskiej z wielką""damą"....chociaż nie pogardzę wiadomością,że im się nózka powinęła ,taka oliwa sprawiedliwa ,miedzy innymi za moje.....
 tym razem szykuje się afera poniedziałkowa i chyba pójde posłuchać...
nie chce wchodzić w te ich gierki ,bo mam większe kłopoty ,ale "co i jak".... zerknąć można....
kobiety są silne ,ale są też wredne szczególnie kiedy pracują w wielkich zakładach....szczerze....pracując gdzie indziej "kameralnie" nie myślałam,że baby to takie huje....
....jeszcze nie szukam nowej pracy....ale niebawem zacznę....
w chinskich precjozach kupiłam sobie szminkę....jakoś mi się spodobała ,fajne opakowanie,kolor,całe dwa złote....tre o wargi ,tre i zero malunku,szminka wydaje się niezła z witaminą ,tylko ,że nie maluje....a chciałam dac szanse chinskiej tandecie....
.....zerkałam na program z Nergalem....fajny,kulturalny facet co te nadęte,opasłe chłopy w czarnych kieckach od niego chcą? niech się wezmą do roboty darmozjady  biskupi,proboszcze i inne przebierance....
czuje znudzenie polityczne....ale mam nadzieję ,że smolenska pratia pis z małym hitlerkiem na czele nie wygra....
....mam zaległości w spaniu....a sąsiadka wyciągnęła mnie na wieczorne bieganie....przebieglismy jedno okrążenie wokół boiska ,dalej juz spacer i gadanie....
sąsiadka w  bieganiu jest słabsza odemnie za to,jest mistrzynią w wyrywaniu sie z domu....a to na wczasy,a to na wycieczkę,do kina ,nawet te biegi,a jej chlop z dziecmi sam....wiecznie....i pokorny cielak ,aż dziw....ona wiecznie w rozjadach,albo w pracy....dzieci widzą ją przelotem,męzowi udaje sie "przelocić" ją może z dwa razy na rok
całkowita sprzeczność mnie ....namawia mnie na wekeendowy wyjazd oczywiscie jak będe miec wekeend....
myśle ,że ten wyjazd moze skonczyc się rozwodem ,ale mam potrzebę całkowitego wyłączenia myslenia....
dzieci sa za,może mają dosyc swojej nadgorliwej,nadskakującej mamusi....jak mogą....
....spać...

czwartek, 15 września 2011

już

kiedyś dziwiłam się kobietom ,które dają z siebie wszystko ,zabijają się ,jak te głupie,żeby wszystko było na tip top....
mówiłam sobie ja taka nie będe....
a jestem....prawdopodobnie walnę na jakiś zawał,z przepracowania....w pracy sajgon,w domu też nie ma wytchnienia,wpadam prosto z autobusu nad kuchenkę gazową,gdzie gotuje dla tych moich wygłodniałych dzieci,słucham ich opowiadań,słaniam się na nogach,psy czekają na wyjscie no i ta wywiadówka....i zakupy na jutro....
.....przebiegam przez moje mieszkanie ,prosto spod prysznica ,żeby szybko połozyc się spać i o nieludzkiej porze 4.15 zacząć od nowa walkę....
nawet buty kupowałam dzisiaj w biegu....zobaczyłam na wystawie,nie miałam czasu zajrzeć dalej w sklep ,może były ładniejsze....szybko aby do domu....
na wywiadówce lekko mi powieki się osuwały,ale wicedyrektor też przysypiał,nie miałam czasu nawet sie przebrać....wpadłam w dżinsach i bluzie z kapturem....na szczęscie wszyscy wpadli prosto z pracy,urobione po pachy towarzystwo....moze kilka pan co nie muszą pracować....zdecydowanie za dużo mają czasu....makijaż wyzywający ,kreski do samych skroni,koszmar.....a w domu założe się syf i z dzieckiem też zero kontaktu....
ogólnie młodzież jest wulgarna ,prostacka i stacza się ze swoimi marnymi idolami.....
zawsze wydawało mi się,że niepasuje do tego świata który mnie otacza ....teraz wydaje mi się ,żeten świat nie pasuje do mojego syna....on jest mądrym ,ciekawym ,kulturalny człowiekiem....a obok niego stoi dziewczyna średniej urody z papierosem w umazanej fluidem mordeczcze i ciśnie wulgaryzmami do obrzydzenia....myśli ,że dzięki temu jest ważniejsza,doroślejsza....nauka zabardzo ją nie interesuje ,za to imprezy,żeby grubo było i opowiadać o tym jak sie zeszmaciła ....
.....została tylko garsta rozgarniętej młodzieży,reszta to prymityw....
mam wielką ochotę wyprowadzić się stąd,tylko czy w innym miejscu będzie lepiej?
nie wiem gdzie ten świat zmierza....
ja musze zmierzać do łóżka....rano znowu stanąc do walki....praca odbiera nam za dużo,za duzo pracujemy ,za mało rozmawiamy....nie mamy czasu na przyjemności,na degustowanie się chwilą....
przeminie to życie zaraz i nawet nie zdążymy się zorjentowac ,że to już....

wtorek, 13 września 2011

Kempa

posłanka Kempa irytuje mnie totalnie...ale dzięki programowi z jej udziałem wysprzątałam ...na błysk..... z nerw kuchnie,słuchając jej "wypocin"...oby ta baba po wyborach zajęła się wypasaniem krów....ah jak mi jej szkoda,ah....
Jak Tusk mógł dopuścić do tego, aby nie upilnowano skrzynki mailowej posłanki Kempy?

niedziela, 11 września 2011

dalej

nie mam czasu na nic (norma)
od jutra biorę się za lepszą organizację czasu "popracowego"....organizacja to podstawa....
....młody zerwał sie ze smyczy,a ja nadgorliwa matka ,nie mogę jeszcze sobie uzmysłowić ,że on prawie dorosły....cholera jestem z niego dumna!....
....domowy znalazł chyba pracę idealną...praktycznie nic sie nie narobi ,a zarobi....widzimy sie w wekeendy...i praktycznie styka...nawet za dużo,w niedzielę mam go dosyć....
tryb mojego dnia bez niego jest zdecydowanie swobodniejszy ,bez krępacji....jak chce leżeć to leże,jak chce czytać w łóżku to czytam mój pilot,chociaz zaraz usypiam,mogę kupić sobie buty i nie chować je ,po przyjściu z zakupów....itd...wiadomo....
w sumie mógłby przyjeżdżać co drugi łikend...
.....zastanawiam się czemu jak przychodzi rachunek za światło,zawsze go chowam,żeby jaśnie pan nie zauważył....rachunek nie zaduży....ale dla domowego zawsze może być mniejszy....sknera....po to robie....zapiepszam na akord ,żeby móc sobie wieczorem zapalić wszelkie lampki ,lampeczki i zapachy ....
oszczędzam mu nerw ,bo to taki delikatny patafian....więc chowam i opłacam....
....wracając do planu....powinnam już spać z ksiązką w ręku....ale jeszcze zerkam tu i ówdzie...i własnie nadchodzi jebutna burza ,mojego psa dopadł blady strach...
......a miałam napisać o tym po co wogole ludziom dzieci....obserwuje taką jedną ,własnie jest w ciązy z czwartym...już jej te pierwsze się znudziło,bo ma 10 lat i praktycznie wychowuje go ulica i wpadł w nieciekawe towarzystwo,aż stach pomyslec co będzie dalej....narodzi ,podchowa i won ,róbta co chceta,ani miłości,ani zainteresowania ,szkoda gadać....
ale piorun gdzieś walnął....

środa, 31 sierpnia 2011

no i po wakacjach....
młody rusza do nowej szkoły....nowy rozdział....bardzo sie denerwujemy....z niedużej szkoły wprost w wielki moloch....
.....wzięłam sobie na tą okoliczność wolne...chce poświęcić mu czas,wysłuchać,ugotowac dobry obiad i wogóle .....matka jest tylko jedna....
.....jestem wypalona zawodowo...zmęczona jakaś...i ledwo dzisiaj te osiem godzin wytrzymałam...
....praca zabiera nam wiekszośc życia ,jak ktoś ma fajną to jeszcze....ale jak ktoś ma na akord i jeszcze jest nadgorliwą matką,pedantką i miłosniczką zwierząt i romantyczką to ma przechlapane na całej linii....
....potrzeba mi relaksu...

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

a narazie

co tu duzo gadać rano jest dupnie,szczególnie jak budzik dzwoni 4.15....czuć jesien...ale ja lubie...wyciągam z szafy moje ukochane swetry...
w wekeend mialam znów gości,zła byłam jak się zapowiedzieli,a potem wstyd bo naprawde mili ludzie....tylko domowy,który odwiedza nas w co drugi wekeend ,z każdym slowem pogrążał się niesamowicie,im bardziej się starał,tym było gorzej....
ogólnie -zdziczał,całe dni z tymi chłopami w tych hangarach i normalnie ,w duchu mówiłam mu ,zeby zamilkł i napil sie wina....z zazdrością zerkałam jak ta para się uzupełniała,jak go raz kopła pod stołem,bo się rozpędził z tematem....
ja domowego mogłabym co chwila siekierą i tak by nie pomogło....
...wieczorne harce w łożku po takiej towarzyskiej klapie to wiadomo klapa do kwadratu....przynajmniej poszłam szybciej spać ....moze było mu wstyd (mam nadzieje)
....potem się dziwią ,ze kobiety ulegają flirtom....
jestem z tym wszystkim dość samotna ,martwi mnie mój stan zobojętnienia...ale może przejdzie....
,,, wydawało mi się ,że GO widziałam....był do niego bardzo podobny....minęło kilka lat ,ciekawe czy by mnie poznał....

nie dowiary ,że dzisiaj mija rok ,kiedy umarł mój wujo....to był gość....zapaliliśmy mu świeczkę,zebralismy się nad grobem stadnie,o ironio ,wesoło było....ale wujo lubił jak było wesoło....
....trzyma mnie przy zyciu ,to ,ze pracuje tylko do srody,wzięłam sobie urlop na 1 wrzesnia ,tradycyjnie z przyzwyczajenia,bo przecież dzieci juz duze ....ugotuje im cos dobrego ,wysłucham żalów i małych zachwytów.....
a narazie nastawiam budzik....

piątek, 26 sierpnia 2011

regeneracja....

cos jest mistycznego w tej mojej cięzkiej pracy na akord....w tych czasach,zeby robić na akord...a jednak...
na hali bylo tak gorąco ,że miałyśmy mroczki przed oczami....a mechanicy sobie na dworze,fajeczka,gadka co im tam....
facet zawsze ma lepiej....
....zdecydowalam sie..... te dwie tlenione krowy "załatwić" dobrocią....zero rekacji na ich zaczepki i zero ripost....doprowadzam je tymi dzialaniami do wrzenia....one pragną krwi ,a ja uśmiecham się do nich najładniej jak umiem....
.....  musze odsapnąć,wzięłam sobie wolny piątek....pragnę sobie wynagrodzić te moje zmagania ,fajnymi zakupami z młodą....poszalejemy....
a co do tego mistycyzmu....więc wracam taka skonana,spocona do domu,odrazu wchodzę pod prysznic ,niezmieski zapach mydła ,nikt nic odemnie nie chce,woda spływa po mojej skórze....i wracam do żywych ,ciało odpoczywa....nigdy bym nie zaznała takiego uczucia regeneracji,gdybym nie pracowała  na akord...nieprawdaż.....
.....
kobiety są bardzo silnymi istotami....facet nie poradziłby sobie nawet z połową tego z czym my musimy sobie radzić....
jednoczesnie trzeba udawać słabe kobietki....coby się samce nie poczuli ,że są potrzebni tylko do rozrywki i w niej też w sumie sprawdzają się różnie....
.....będąc wiecznie samą....z wekeendowym domowym....obrosłam w twardy pancerz....muszę robić rzeczy ,które powinien zrobić domowy,powinien mnie odciążyć i wesprzeć....
nawet jesli domowe sa na miejscu ,często gęsto kobieta machnie ręką i działa sama....
ten mój pancerz nieraz przecieka....nieraz trzeba go łatać....
obserwuje nasze zakładowe rozwódki ,jest ich spora grupa....są to kobiety ,które zmagają się same ze wszystkim....muszą....dbają o siebie ,żeby nie "zabochłopieć".....chociaż jedna zbabochłopiała....z jednej strony nie dziwie sie ....ale szkoda ,że jej kobiecośc gdzieś zniknęła....
męski ubiór ,niby praktyczny,męska fryzura ,jest bardziej męska niż niejeden samiec....tylko jej głos ,delikatny i cichy jakoś nie pasuje do całości.....
........
a Zuśka zrobiła remont w domu,wyrzuciała połowe sprzętu i gadżetów,jest teraz przestronnie ,zero zbędnych ozdobników,na parapecie zupełnie nic!!!!...(dla mnie to abstrakcja)....
praktycznie....i kurz się nie zbiera...
ale jak sobie pomysle ,że musiałabym wyrzucić te moje ukochane pierdółki,zerdukować sprzęty i bibeloty do maxa i mieszkac w takim praktycznym,pustawym ,acz nowoczesnym mieszkanku....bosz...
kocham swoje wazoniki ,moje serwetki,moją wiklinę ,ulubiony fotel,lampki,lampeczki,muszelki,okna w których zmieniam co tydzien dekoracje.......jak zyć w tak nowoczesnym ,przestronnym zimnym pomieszczeniu w imie "niezbierania "się kurzu....nie nie i jeszcze raz nie...nie pozbęde sie tego w imię wygody....ja kocham te moje bibeloty wygrzebane na pchlim targu ,te antyki i pamiątki po prababci.....nie zorbie tego swojej duszy.....jak zyc w tak nowoczesnych wnętrzach?
....a jutro chce nie spieszyć się nigdzie i jak Pani Basia cieszyć się każdą chwilą jak to ona mówi ,zamienić każdą minutę w nieziemską rozkosz....o ile nikt mnie nie wkurzy....

....i kocham mój dom wypełniony po brzegi rzeczami....bez nich nie byłabym szczęsliwa....wygoda to nie wszystko.....

i bez moich piesów w imię wygody....ehhhh

czwartek, 25 sierpnia 2011

nicnierobienie

byłam dzisiaj na spotkaniu dwóch pan .....dwóch 70-latek pełnych radości życia.....zadziwiły mnie i nastroiły pozytywnie....
....pani Basia,opowiadała jak bardzo lubi przebywać sama ze sobą,jak każda chwilę przemienia w niezmieską przyjemność....
wstaje rano i pozwala sobie na nicnierobienie....obkłada sie ksiązkami ,czyta i popija kawą....i to jest tak nieziemska przyjemność....dzien się toczy ....
wszystko w zgodzie ze sobą,bez wyrzutu....
o 17 bierze kompiel ,bo ma ochotę....dlugą ,niespieszną...
wogóle zero pośpiechu....
....słuchałam tych jej opowiesci....
a człowiek nawet nie ma czasu zastanowić się dłużej nad zwykłą sprawą....tylko gna....

........podziwiam je za świadomość....że cos się konczy,że wcale nie jest żal,bo tak musi być....
że cieszą się z tak prostych rzeczy....pani Alina juz niedowidzi,ale uwielbia internet....
bo według niej jak zadzwoni koleżanka ,fajniej jest powiedzieć :poczekaj chwilkę wyłącze komputer.....zamiast poczekaj chwilę odstawię garnek ....
.....dwie sympatyczne staruszki....niebywale? ostatnio staruszki kojarzą nam sie z krzyżem i krakowskim przedmieściem...
chciałabym miec czas na obłożenie się ksiązkami ,picie leniwie kawy,patrzenie się w dal i nicnierobienie....i zeby mi ktoś śniadanie podał do łożka