poniedziałek, 26 grudnia 2011

i po

właśnie posprzątałam mieszkanie ,umyłam podłogę i święta uważam za zakonczone....na szczęście w tym roku odwiedzili mnie goście tzw."nieinwazyjni" czyli ciekawi ,mili z poczuciem humoru i nie siedzą zbyt długo....
pomachałam im serdecznie na balkonie ,odrazu przesunęłam kanapy na swoje miejsce ,bo stół zalegał na środku całe trzy dni.....choinka mruga smutno w rogu i wogóle nic mnie tak nie wkurza jak choinka po świętach.....
już parzyłam sobie zieloną,już nastała cisza w mieszkaniu ,a tu rozległ się niemiłosierny dzwięk domowfonu....nic mnie tak nie wkurza jak dzwięk domofonu w momencie kiedy zaczynam celebrować kilka minut dla siebie....
ciotka....bardzo inwazyjna....raczej  jej nie zapraszam ,bo nie wie kiedy wyjść ,a po piątym drinku załancza jej sie agresor....
....ta ciotka której w wigiliję przybyło osób znaczy osoby ,bo syn przyprowadził dziewczyne z dzieckiem....na dodatek cwaną dziewczynę z dzieckiem....właśnie sprowadziła jej sie do pokoju syna....dzieciak lata po chacie (niedawno wyremontowanej ,wypucowanej )drze japke,rysuje wypastowaną podłogę kółkami samochodzików,pić,siku i kupę....za to jej syn szczęśliwie zakochany....niedawno tak płakała ,że syn nie może sie zakochać i taki nieszczęśliwy....