niedziela, 12 września 2021

Postanowiłam wpaść na niedzielną małą czarną, do famili, rodu, wzoru mojej matki. W niedzielę do kościółka, dużo dzieci, wnuków, rodzinnie. Dobrze że zabrałam ze sobą zachwyconą nimi, moją rodzicielkę. Kawa, ciasto i jakaś ciężka atmosfera. Wyczuwalna. I nagle jebło. W kościele owszem byli, rano, ale teraz wzięli się prawie za łby. Wyrzygali sobie, córka ojcu, żona mężu, całej jej rodzinie i jego. Język kwiecisty jak na katolika przystało. Ah, jak mi ta kawa smakowała.
Jednak można wyjść z doła jak studnia, jednak można poukładać sobie to wszystko w głowie. Tak głowa tam żyjemy. Cholera jest mi dobrze, nawet motyle w prawej komorze serca. Jakbym pokochała to co mam, już nic innego mieć nie będę

czwartek, 15 lipca 2021

Mój blog powinien nazywać się, jak z osoby która lubiła gości, przyjęcia i rozmowy, stałam się osobą, która uwielbia swoje towarzystwo, święty spokój i długie spacery z psami. Introwertyk. Przeorał mnie ten czas. Depresja nie. Albo zwyczajnie mi się nie chce. Może zaczęłam w końcu być dobra dla siebie. Ze spraw bieżących, jestem bardzo, ale to bardzo dumna z syna. Zawsze ufałam jego wyborom, nigdy nie mówiłam daj sobie z tym spokój. Wspierałam, on decydował. I robił dobrze. Zupełnie inaczej postępuje córka, jej wybory, nie wzbudzają zaufania. Staram się szanować, wspierać. Ale jak widzę, że robi źle, coś tam szepnę. Ona nie potrafi przedyskutować problemu. Ona twierdzi, że wszystko wie i we wszystkim ma rację.... Dzisiaj lekko między nami zgrzytło. Bardzo choruje po takich zgrzytach. Zbieram się po nich analizuje.... Ale dzisiaj, powiedziałam sobie, niech robi jak chce. To co robi jej nie służy. A ja już nie mam sił na walkę z nią. Powiedziałam dobrze, ok, kiedy właśnie się rozkręcała. Żeby na mnie wylać to wszystko. I nie mam wyrzutów, nie boli mnie. Dosyć. Ja też jestem ważna. Jak to mówi qczaj, ukochuje siebie. Ile można walczyć z wiatrakami.

czwartek, 17 czerwca 2021

Pół życia szukam perfum, idealnych. Powinno się mieć trzy zapachy, żeby wymieniać. Szukam. Dzisiaj znalazłam zapach Elena, o kurde jakie ładne. To będą te idealne... Taaa, za tydzień znowu będę szukać... Ale ten sklep z arabskimi zapachami to dla mniej raj, błogostan, ta pani, która tam pracuje potrafi tak opisać zapach, że czujesz jak wszystko z ciebie spływa, wszystkie sprawy codzienne... i tylko unosisz się na tym pachnącym obłoku....

środa, 16 czerwca 2021

Spotkałam dziś, całkiem przypadkiem dawną miłość. Wielką miłość mą. Trzyma się, starzeje się pięknie. Serce mi biło mocno, te, serce które mi złamał. Dwa razy, bo dałam mu szansę, po pierwszym skoku w bok.... Dalej mnie boli, dalej mam żal. Był bardzo miły, pytał o dzieci i takie tam... A ja miałam mu chęć wykrzyczeć, że nadal mam złamane serce...

wtorek, 15 czerwca 2021

Koniec bajki...dyżur

Żyć trzeba, bo żyć to fajnie... Kiedyś sama twierdziłam, że stare baby śmierdzą. Bo śmierdziały, takiej młodej wtedy...... Teraz też podchodzę pod starą babę, dlatego biorę prysznic dwa razy dziennie, wieczorami kompiel z olejkami. Kurwa nie dam się. Moja koleżanka, która ma bardzo niepełnosprawnego syna, ale pracuje, z nami. Powiedziała mi dzisiaj, kiedy tak siedziałyśmy na schodach przed firmą. Że życie zaczęła od bajki. Jej dzieciństwo było bajką. Do siedemnastych urodzin, wtedy poznała swego męża, co ma tylko trzy klepki, jebnięty jest po prostu, urodziła niepełnosprawnego syna i koniec bajki. Zaczął się dyżur.
To co się stało z naszą paczką po tym srovidzie, to jest dramat w aktach. Umarła nam Iza, ale nie przez srovid, ale przez to, że lekarze bali się pacjentów. Opowieść jest straszna i jak słyszę, że lekarze pracowali ponad siły, a pielęgniarki chcą podwyżek, to mnie trzęsie. Jeszcze gorsza była historia naszego Jurka,człowieka, który każdemu pomógł, z każdym umiał pogadać, gotował najlepszy bigos. Lekarze olali jego ból brzucha, pielęgniarki zamiast udzielić mu pomocy, musiały testy kurwa robić, pół żywemu. Też historia do sądu,, bo tego nie można tak zostawić. Jurek jest roślinką. On jeszcze jakoś to scala, jeździmy do niego wspieramy, myjemy, ale on tylko w sufit. Każdy z nas ma wkurwa na to co zgotowali nam Chiny, ich wirus zmajstrowany w laboratorium, głupie rządy i koncerny farmaceutyczne... I dzięki tym ostatnim straciliśmy dziś Julkę, nie chciała się szczepić, no ale firma kręciła nosem, że mus. W piątek rano szpryca, w niedzielę zator, dziś rano Julki nie ma na tym świecie.... Wszyscy umywają ręce, nikt nie ponosi odpowiedzialności.... Ona tak czekała na lato, dzisiaj taki piękny dzień... Zdrowa kobieta, musiała się zaszczepić, bo by ją zwolnili. A ona musiała pracować, na utrzymaniu wspaniała córka lat sześć... Straszą nas kolejną falą, ilu ludzi przez zaniedbania służby zdrowia odejdzie z tego świata... Nie poszłam dziś do pracy, o śmierci Julki dowiedziałam się o 9,właśnie szłam z kubkiem kawy do ogrodu, pod ukochaną brzozę. I tam przesiedziałam cały dzień... Sama. Kiedyś zjechalibyśmy się w jedno miejsce. Teraz każdy u siebie, dwie telekonferencje,łzy do monitora i tyle... Na słowo ograniczenia robi mi się już obojętnie... Staliśmy się introwertykami z wyboru... ...

czwartek, 20 maja 2021

Od jakiegoś czasu medytuje, zrobiłam sobie świetny kącik w ogródku za drewutnią. Teraz kwitnie tam jabłoń, ptaki śpiewają, no lepiej niż w Toskanii. Chociaż nigdy w Toskanii nie byłam. Medytuje, czytam, piję kawę drzemię, takie moje miejsce pod niebem. Wieczorem przed snem, podsumowuje, za co jestem wdzięczna. Czasami to są pierdoły, czasami coś bardzo wielkiego.I tak przyszła taka myśl, że bardzo chciałbym kochać swojego męża, a ja go nawet nie lubię

poniedziałek, 17 maja 2021

Kobiety z botoksu

Dawno, oj bardzo dawno niewidziana koleżanka, zawitała do naszego nieszczęśliwego kraju i... okazja żeby się spotkać. Razem się wychowywałyśmy. To było cudowne, piękne dzieciństwo, na wsi, bez komórek,lasy,sady trzepaki, bez internetu, wyjazd do miasta był świętem, ludzie żyli jakoś wolniej, razem, bez tego wyścigu. Ehhhh. Umówiliśmy się w kawiarni, chociaż myślałam, że u mnie w domu, że przenocuje. No ale, czasu miała mało, jeszcze jakieś sprawy zawodowe, bizneswoman. Czekałam na nią prawie godzinę. W tym czasie zadzwoniła do mnie inna koleżanka, też z naszej paczki, teraz mieszka daleko odemnie i też spotkała się z Kaśką. Jakaś rozczarowana tym spotkaniem, ale myślała, że ja już po i chciała poznać moje zdanie. W trakcie tej rozmowy, do restauracji weszła zadbana, odwalona w kieckę od Guccich, albo innych geniuszy od drogich szmatek. I poznałam ją tylko po chodzie. Bo kiedy usiadła, zdjęła okulary,moim oczom ukazał się.... Smutny widok... Naciągnięta botoksem gęba , usta wielkie, takie małe oponki. Szukałam w tej twarzy dawnej Kaśki, jakiś grymas może, jakaś mina. Ja kochałam jej miny. Teraz ta twarz była nieruchoma. Chciałam krzyczeć Kaśka, gdzie jesteś???? Już pomijając to, że jest pracoholiczką, jej sprawa, że nie ma dzieci, w miłości też nic. Szaleje po świecie korzysta z pieniędzy jakie zarabia. Ale, szkoda, że skorzystała też, z tego, żeby być podobna do tych wszystkich napompowanych kobiet, które nie chcą się starzeć z godnością. Wolą być śmieszne i naciągnięte. One wyglądają jak kurwa bliźniaczki. I te usta boszzz, wielkie, nie pozwalające swobodnie uśmiechać się. Zrobiłyśmy sobie fotkę, ale Kaśka jakoś tak dziwnie wygięta . W ogóle było dziwnie. Zadzwoniłam po spotkaniu do Alicji, która spotkała się z nią dwa dni wcześniej i te same odczucia. Te same dziwne miny na zdjęciu. Kaśka, ta nasza z dzieciństwa, już nie istnieje. Teraz jest Kaśka ze sztucznymi cyckami, oponami zamiast ust, ponaciągana jak zamałe rajty ,udająca, że ma dwadzieścia lat mniej. Kaśka!!!!!

niedziela, 25 kwietnia 2021

Jestem zmęczona tym zimnem, bo już się nastawiłam na ciepło. W sobotę na złość pogodzie piłam rano kawę w sadzie, siedząc na bujanym fotelu z odzysku. Wieczorem zalewałam saszetkę polopiryny C. Niedziela jest dla mnie, w ten dzień liczę się tylko ja, tym bardziej, że w sobotę przyjęłam na kawie i gołąbkach dwie ciotki, kuzyna i kolegę starego z żoną. Niestety w niedzielę wpadli moi starzy ma inspekcje. Czekałam na nich jak na kolędę, w sumie ich odwiedziny są tak drętwe. No im jestem starsza tym bardziej widzę, jak oni mając się za nieomylnych, są właśnie omylni. Dobra odpili kawę, skrytykowali co mogli i pojechali. Młody, burknął pod nosem kiedy stał ze mną przy brami machając im na pożegnanie, że ma wyprany mózg po ich wizycie. Mamo podziwiam cię, że Ty im nigdy nic nie odpowiesz.... Te jego słowa pozbierały mnie w całość. Następna kontrol już we wtorek.

piątek, 23 kwietnia 2021

tak sobie myślę jak mało jest czasu na życie....bo ciężko pracujesz ,bo obowiązki i ten bieg.... a dzisiaj rano wyszłam do ogrodu ,jeszcze w piżamie i postaanowiłam siedzieć ile będzie mi się chciało.... a potem zachciało mi się kawy ,wróciłam do domu , trzy połączenia od mamy i pusta lodówka...i marzenia młodego o ogórkowej i naleślnikach z serem do tego... w lidlu szybkie zakupy ,pękaty koszyk ,a tu nagle ,światła nie ma i komunikat ,żeby wychodzić.... z językiem na brodzie ,nawet nie chlipnęłam tej ogórkowej , do młodego wpadli koledzy ,więc pewnie zjedzą ,a ja popędziłam do pracy,odjeżdzając spojrzałam z tęsknotą na ogród za domem ,jeszcze tam posiedzę... mało czasu na życie

środa, 21 kwietnia 2021

Nie chce mi się gadać z ludźmi. Odkąd ten cały wirus, dystans i kwarantanny, zaczęłam się wręcz rozkoszować w tym, że mogę się wymigać z rodzinnych imprez, z jakiś spotkań na szczeblu. Cholera jak dobrze, czas jakby wolniej przeciekał przez palce. Lubię czas ze sobą, zaczęłam się dopieszczać, a to spacer z psem, a to kawa na tarasie, niespieszna, dobra, wpatrywanie się w niebo. Książki, trzy na raz, medytacja, którą odkryłam przypadkiem, filmy, które zawsze trafnie poleca mi sąsiad. No dobrze mi, ludzi mi nie brak, oprócz moich dzieci, one zawsze podium... Ale nie muszę udowadniać matce, że nie jestem wielbłądem. Zresztą ona teraz pochłonięta tą paniką, pogrzebami i kwarantannami... ✌️U mnie w pracy też te rzeczy, ludzie boją się siebie, a mi jakoś obojętnie, bo nie chce mi się gadać z ludzmi....

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

ta grypa co ją trzeba testami wykrywać ,zaczyna mnie już wkurwiać...jesteśmy zamknięci i jeszcze myślimy ,że to dla naszego dobra.... dzisiaj jakaś sygnalistka zapewne z pisu ,podpieprzyła moją kuzynkę fryzjerkę ,że obcina po kryjomu. dziewczyna nie ma już za co żyć....mordownie typu amazon pracują pełną parą ,a moja kuzynka nie może zrobić fryzury jednej kobitce.... ja swoje towarzystwo zawsze uwielbiałam ,ale są ludzie ,którzy przebywanie samemu ze sobą traktują jak najgorszą karę...chcą w stadzie,lubią w stadzie ,w gwarze ,szumie.... chyba nigdy nie byłam tak aktywna jak teraz ,biegam ,spaceruję ,medytuję ,nie gotuję....i nie uczestniczę w zyciu rodzinnym.Typu imieniny ciotki , huczne święta u babaci,urodziny matki. On tam się zjeżdżają ,do tych grajdołków i hulają ,a z racji tego ,że pracuję gdzie pracuję,dzwonię i mówię ,że nie chce ich narażać ,bo u nas znowu wykryto ognisko. I mam spokojny wieczór na hamaku. Także dobre strony są też

rodzicie

zawsze miałam jakiś żal do rodziców,ale człowiek młody ,machnął ręką i żył sobie ....teraz ten żal się niasilił.Wiem ,że rodzice są już starzy ,ale ja też już jestem powiedzmy stara. I mocniej dostrzegam ,że oni nie są tacy mądrzy za jakich kiedyś ich uważałam. Znaczy matka zawsze była dla mnie chodzacym irytującym : bo ludzie będą gadali.Ale ojciec to było bóstwo. Teraz po tylu latach ,weryfikując zdarzenia i słowa jakie padły i nie padły ,uważam ,że moi rodzicie głupio mi doradzali ,głupio gadali i głupio to wszystko się potoczyło. no mam taką chęć im to wykrzyczeć ,tylko czy to teraz ma jakiś sens? takie podsumowanie życia ,chociaż jeszcze chce mi się żyć....staram się nie popełniać ich błędów...ufam wyborom swoich dzieci ,szanuję ich związki ,nie osądzam ,słucham ,wspieram. uważam ,że spieprzyli mi i mojemu bratu wiele. Robili nam sieczkę w głowie ,zmieniali zdanie ,no i zawsze liczyli się z tym co ludzie powiedzą.... i taki mam w sobie od pewnego czasu żal do nich ,o wszystko ,wiem ,że nie warto im teraz tego wyłuszczyć na forum ,bo przecież matka od razu symulowałaby zawał ,a ojcu wmówiła wylew. więc coś nie chce mi się do nich jezdzić ,nie chce mi się z nimi gadać....oczywiscie dzwonię pytam i wysłuchuje tej jej paplaniny. Ale na ten moment muszę sobie przepracować w głowie i w sercu ,że moi rodzicie są moimi demotywatorami .... ja to już wiem...mój brat ,który wlaśnie leży na dnie i kwiczy ,dostał oolśnienia ,kiedy mu o tym opowiedziałam.I podbudowałam go tym ,owszem pije jeszcze ,ale często gadamy o tym . Poczuł się coś warty ,kiedy powiedziałam mu jak bardzo jest mi przykro ,że oni całe jego życie ,niby go wspierali ,ośmieszając każdy jego życiowy krok. Taka niby pomoc ,która nie pomaga....jakoś tak... rodzicie nas stworzyli,ale czasami tylko po to ,żeby nas całe życie niszczyć....może nieświadomie ,może w ich dobrej wierze.... nie słuchajcie tak do końca swoich rodziców ,jesli widziecie jak bardzo chcą za was żyć....

środa, 24 marca 2021

Zebrałam się na odwagę i chciałam wygarnąć lekko, na prawdę lekko matce. To co boli i gniecie.No czuję,że,muszę i chcę. I przekonałam się, że to bez sensu, ona czuje się bez skazy, ojciec też. To My z bratem jesteśmy hujowi, od kurwa zawsze. Postanowiłam więc rozliczyć się z tym co mnie boli i gniecie, sama ze sobą i pomóc bratu, jakoś. Chociaż on jeszcze nie doszedł do tego, że to nie my jesteśmy sprawcami tego, że siedzieliśmy skuleni przez połowę życia. On młodszy, może jeszcze trochę czasu potrzebuje, o ile nie zapije się na śmierć.Widzę jak on się męczy i szlag mnie trafia. Ogólnie matka, obrażona.Ale co ciekawe ledwo zaczęłam,coś jej tłumaczyć,ona od razu atak,czyżby coś czuła?że mi się już ta jej miłość ulała? Zajebiste święta się zapowiadają i może tym razem, niech nawet wprowadzą godzinę policyjną przez całe święta. Od rana qurwa do nocy. Ile ludzi odetchnie, nie musząc się spotykać z głupią ciotką, która wbija ci szpile, przy każdym zdaniu.Zupełnie głupi człowiek. Gdybym miała odwagę jej to powiedzieć. Ty głupi qrwa człowieku. Ale byłaby ulga dla mnie i szok dla mojej matki,bo jak tak można do cioci. Chcę w końcu z odwagą wykrzyczeć, że nie lubię świąt i już nie chce marnować czasu, na siedzenie przy jednym stole z ludźmi, którzy jak dzikie zwierzę, czeka żeby zaatakować , no, ale trzeba to przetrzymać, bo to przecież rodzina. Powie, moja nieomyla matka. Wrrr, muszę odetchnąć..... Ale te moje oczyszczanie ma sens, czuję ulgę i co ważne, kiedyś pewnie wydzwaniała bym do matki żeby załagodzić. Tym razem nie. Niech to tak wisi w powietrzu, to co zdążyłam jej lekko, naprawdę lekko nadmienić.

niedziela, 21 marca 2021

małe dziecko we mnie

z mojej analizy wyszło ,że mam zwyczajnie głupich rodziców...których kiedyś uważałam za guru,do chwili ,kiedy zdałam sobie sprawę jak juz nie mogę w tym pnacerzu porządności i "co ludzie powiedzą"żyć... teraz widzę jaką papkę podawali mi od małego...nie było przemocy ,czysty dom ,obiad i uprane ciuchy,ale łączności żadnej....analizując ich rady,całokształt ..... nie są tacy mądrzy ,za jakich się uważają.... myślę ,że jest za pózno im to już wygarnąć ,jestem za stara ,no a oni jeszcze starsi....ale mogę wykorzystać te moje ostatnie lata(mam nadzieję ,że jeszcze ich trochę będzie) ,żeby z ich rad już nigdy ,ale to nigdy nie korzystać i kurwa w końcu ,żyć bez spiny .... tak odetchnąć i tak po swojemu ... ostatnio wpadło mi do ręki moje zdjęcie ,jak byłam młoda,ojciec ustawił mnie na tle nowego telewizora.Tak mi się zrobiło ,żal mnie samej , z tego zdjęcia... pamiętam wtedy o coś ich prosiłam,a oni nie mieli czasu,bo jak zwykle dom pełen ludzi...i mój brat wtedy obok ,prosił mnie ,żebym ich poprosiła o jakąs sprawę...a ja ani nie poprosiłam o swoje ,ani o jego ,jeszcze na niego nakrzyczałam..... teraz,zrobiło mi się żal jego i mnie ...nas wtedy tak młodych dzieciaków...zawiodłam siebie i jego...teraz to wiem... myślę ,też ,że wtedy zaczął się proces u mojego brata ,on wtedy przestał wierzyć ,że jest coś wart...i trwa to do dziś.... analizowałam to zdjęcie długo...i poprosiłam siebie z tamtych lat o wybaczenie...i przytuliłyśmy się do siebie i tak chcemy już razem...się wspierać i żyć.... to,że dzieci są oprane ,najedzone i mają wszystko ,nie znaczy ,że mają wszystko...potrzebują uważności ....wsparcia i chwalenia... nigdy mnie i brata nie chwalono...dlatego tyle tego sie nagromadziło.... budzę się ,ale czy mój brat sie obudzi?

nigdy nie jest za pózno

wiecie jak tak już macie dosyć tego jak żyjecie ...że gryzie i się nie spina ,że ludzie cię wkurzają ,albo zle traktują,musisz pogadać sama ze sobą i przeanalizować gdzie nastąpiło zwracie.... jestem na etapie analizy ...i polecam

wtorek, 19 stycznia 2021

Wole nie jeść i nie sprzątać

Usłyszałam ostatnio od Rozenek, której szczerze nie trawię, mądre ot co, że warto mieć zawsze posprzataną chatę i nie być grubasem. Wtedy inne większe problemy, które nam zlecą na łep, będą bardziej znośne. 🍀 Sprzątam regularnie chatę i uwielbiam wracać z pracy, jak w kuchni czysto. Bo jak wchodzę czadami z pracy i domowy właśnie kończy smażyć kopę kotletów, smacznych i pysznych, widząc ten burdel jaki zrobił, mam chęć wyebać te kotlety przez okno, do sąsiada, który ma dwa wilczury.