niedziela, 25 grudnia 2011

u cioci

wigilijny wieczór uwielbiam....staram się ,żeby dzieci "łykały" ten klimat ,bo to zanika....zanikanie kiedyś wogóle....

drugi dzien spędziłam u ciotki....ten sam skład co na wigili tylko  w innym miejscu....ale już dało się czuć ,że "o jeden dzien za dużo"....mój kuzyn P. jest fajny ale tylko przed kilka godzin,potem żygasz jego żartami....wczoraj pięc godzin ,dzisiaj jeszcze więcej... sztuczny usmiech numer 4-witaj
dziewczyna mojego brata strzeliła focha ,z wigili urwała się po dwóch godzinach ,coś ją wkurzyło nikt nie wie co,ale jest to zdrowo pieprznięta dziewucha ,brat trafił gorzej niż ja....dzisiaj wogóle nie pojawiła się na łonie naszej rodziny,brat tez miał zakaz...
nie wiem może bardziej powinnismy się nią zachwycać jak weszła,a u nas przecież wszyscy gadają naraz i ogólny szał ,więc weszła to weszła ,był komitet powitalny ,ale ona widocznie chciała,żebyśmy wszyscy zrobili wielkie łał....
zresztą czym tu się zachwycać....dziewczyna 21 lat waży chyba 150 kilo ,cycki juz lekko obwisłe i te jej grube ,krótkie nózki obciagnięte leginsami ...zgrozo!  jak usiadła guzik od jej niecałkiem białej bluzki wystrzelił w powietrze....na szczęście widziała ten moment tylko ja i brat ,no i ona....ja szybko zagryzłam to uszkiem,brat potarł się po czole ,a ona dostała napięcia przedfochowego....jakbyśmy to my byli winni ,że się tak spasła....
dobrze ,że tego momentu nie widział kuzyn P.  bo to byłaby inna bajka i inna wigilja wogóle....
także tato mój uroczyście powitał wszystkich,bo on kocha te tradycyjne obrządki ,odczytano  fragment Bibli...ciotka wzdychła przy tym czule ,a dziewczyna mojego brata wymknęła sie do kuchni ,nerwowo szukając agrafki....
.....jak wigiliję kocham tak wielogodzinnej nasiadówki u mojej ciotki już niezabardzo.....jadła dostatek,wódka leje się strumieniami.....a jakoś nie mam chęci w te wole dwa dni leczyć kaca....kiedyś i owszem ,piło się ,balowało teraz jakoś tak....
wysłuchałam setny raz opowieści o wujka ,wspomnienia dziadka ,zjadłam pysznej sałatki i zapragnęłam wyrwać się gdzieś do lasu ,albo na plaże,albo gdzies daleko od stołu....
matka stwierdziła ,że zawsze byłam dziwaczką....
jak to w święta łazić gdzieś zamiast siedzieć,jeść i chlać....wyrwałam się.....pospacerowała,odwiedziłam fajne miejsca ,raczej mnie wydziedziczą....
......