poniedziałek, 5 grudnia 2011

stare panny 2

ja znów o tych starych pannach.....
ogólnie zawsze je coś boli,przeważnie brzuchy,no głowy też....ale brzuchy bardziej....w pracy aktorsko zwijają sie z bólu po czym kierownik w koncu macha ręką i każe iśc do domu....( ogólnie to mamy kierownika dupę)
duzo opowiadają o powrocie z pracy....jedna mieszka u mamy ,druga z siostrą.Użalają się ,że tak szybko leci czas po pracy,cos tam coś tam i trzeba iśc spać....nie gotują obiadów ,bo dla kogo ,albo mama da,nie musza pomagac w lekcjach ,nie muszą prasować,myć tych garów....
ale to własnie one sa najbardziej udręczone ...
slucham ich  z usmiechem ,bo kazda kobieta prowadząca dom i mająca dzieci wie ,że wychodząc z pracy leci do domu do jeszcze większej tyrki....
Stare panny bardzo sa umęczone praniem....w piątki....bo to trzeba uprać ciuchy przyniesione z pracy czyli dresy,wysuszyć,żeby były na poniedziałek....
ja wpiepszam wszystko do pralki zasypuje srodkami i start....
one opowiadają o tym bardziej wyrafinowanie ,czasem mam wrażenie ,że  piorą w rzece? albo na tarce....wtedy sie zgodze ,że lekka zadyszka jest....
....w wolną sobotę nie wyściubiają nosa na zewnątrz....Madzia to nawet w szlafroku cały dzien chodzi...ciekawe jak wtedy jej brzuch? boli czy lekko ćmi? 
jaki człowiek musi być rozlazły tak chodząc cały dzien w szlafroku.....i nie mieć potrzeby spaceru....
niedziela jest jeszcze bardziej rozlazła....czasem popołudniu Madzia piecze ciasto....jak nikt nie wpadnie ,zjada je sama ,tak do kawy,oglądając Plebanie ....gdybym była taka gruba jak ona ,darowałabym sobie pieczenie .....co to za zwyczaj ,że na wekeed musi byc ciasto??
Ewka w niedziele regularnie chadza do kościoła,chadza wczesnie ,bo spac nie może. O jej bezsenności wiem już wszystko,jak się przekręca z boku na bok,jak słyszy jak sąsiad chodzi ,jak ta woda się tłucze po rurach i jak ten gruby z czwartego kaszle....
w poniedziałek rano ledwo ciagną się do przystanku.....to co ,ze całe dwa dni leżały,gniły wręcz na kanapach....w pierwszych słowach pada: wogóle nie wypoczęłam,znów to samo....po pracy to to to i trzeba iśc spać....
Madzia po trzecim przystanku już gładzi sie po brzuchu,chyba zaczyna sie migrena bębnicza....Ewcia za to jest zła....czasem tak ma ,że jak ją pierdolnię to znacznie....
wtedy rozumię tego faceta co z nia był prawie sześć lat i pewnego pięknego dnia wypiepszył ją ze swojego mieszkania .....
no ale czasem Ewka jest bardzo rozgadana,az zabardzo....snuje wted plany na przyszlość....to nic ,że rycząca 40-cha .....snuje plany o rodzinie o zmianie pracy ,zamieszkania ,ba nawet kraju....
piepszy tak już 16 rok i tkwi w jednej firmie gdzie wszystkich nienawidzi....
dojeżdzając do pracy Monia już wie ,ze nie wtrzyma do konca dnia i ,ze po śniadaniu ,ktore zje,z trudnością, ale wpieszy (dwie kanapki z pasztetem zagryzione snikersem) -zwolni się do domu.....
ból nasila się ,,,
obie szybko chodzą jakby sie spieszyły,jakby im dzieci w domach płakały....takie "sztuczne zabieganie "....
....ale ostatnio Madzia rozwaliła mnie na łopaty....
...siadając na naszych miejscach w autobusie wyjęła coś z torebki....
aha zapomnialabym -poznała ponoć faceta jakiegoś ,odwiedzając babcie w szpitalu,(babcia symulantka strasznie lubi szpitale,lubi miesiącami udawać doległości i przebywać na oddziale) ....on widząc jak ona tak się uwija przy tej babci (dał się nabrać na sztuczne zabieganie)wzruszył sie i na setnym wspólnym papierosie przed izbą przyjęc dał jej gift....
no i wlasnie ten prezent trzymala na dloni przed nami....
Ewka akurat miala pierdolnięcie totalne ,więc tylko zerkała niemrawo i tak jak ja nie wiedziała dokładnie co Madzia trzyma....
uruchomiłam wszystkie moje szare....wyglądało mi to na miniaturkową gąsienicę od czołgu....srebro to to nie jest,w srodku jakby dziury po czymś....może kamienie jakieś tam były ,ale klej słaby ....i jej słowa:
zobaczcie dziewczyny co mi ten głupek słodki dał,ładna nie?mówie mu przestań,a on weś.....

tak to jednak była jakas bransoleta....chyba....
Ewka wysiliła się na lekki grymas uśmiechu.....no a mnie zatkało,nie mogłam wydusić z siebie słowa....
uwielbiam bransolety,kolczyki ,uwielbiam....ale to.....
w koncu wymamrotałam,że pewnie ciężka....na tyle było mnie stać....
fakt była cięzka jak prawdziwa gąsienica od czołgu,jak to wogóle nosić?
.....ale madzia była zachwycona....a ja byłam zachwycona jej zachwytem....naprawdę....
nie podobały jej się ostatnio przepiękne kolczyki swarofskiego ,ktore zakupiła Marzena,o przepieknej barwie ,pięknie oprawione.......stwierdziła,że kicz.....a ta gąsienica ,wróć,bransoleta od pana K. wprost ją zachwycała....
mieli w tą sobotę iśc do kina ,ona ,on i bransoleta.....ale Madzie po 19 zaczął brzuch naparzać....przesunęli kino na inny termin.....