poniedziałek, 29 sierpnia 2011

a narazie

co tu duzo gadać rano jest dupnie,szczególnie jak budzik dzwoni 4.15....czuć jesien...ale ja lubie...wyciągam z szafy moje ukochane swetry...
w wekeend mialam znów gości,zła byłam jak się zapowiedzieli,a potem wstyd bo naprawde mili ludzie....tylko domowy,który odwiedza nas w co drugi wekeend ,z każdym slowem pogrążał się niesamowicie,im bardziej się starał,tym było gorzej....
ogólnie -zdziczał,całe dni z tymi chłopami w tych hangarach i normalnie ,w duchu mówiłam mu ,zeby zamilkł i napil sie wina....z zazdrością zerkałam jak ta para się uzupełniała,jak go raz kopła pod stołem,bo się rozpędził z tematem....
ja domowego mogłabym co chwila siekierą i tak by nie pomogło....
...wieczorne harce w łożku po takiej towarzyskiej klapie to wiadomo klapa do kwadratu....przynajmniej poszłam szybciej spać ....moze było mu wstyd (mam nadzieje)
....potem się dziwią ,ze kobiety ulegają flirtom....
jestem z tym wszystkim dość samotna ,martwi mnie mój stan zobojętnienia...ale może przejdzie....
,,, wydawało mi się ,że GO widziałam....był do niego bardzo podobny....minęło kilka lat ,ciekawe czy by mnie poznał....

nie dowiary ,że dzisiaj mija rok ,kiedy umarł mój wujo....to był gość....zapaliliśmy mu świeczkę,zebralismy się nad grobem stadnie,o ironio ,wesoło było....ale wujo lubił jak było wesoło....
....trzyma mnie przy zyciu ,to ,ze pracuje tylko do srody,wzięłam sobie urlop na 1 wrzesnia ,tradycyjnie z przyzwyczajenia,bo przecież dzieci juz duze ....ugotuje im cos dobrego ,wysłucham żalów i małych zachwytów.....
a narazie nastawiam budzik....