poniedziałek, 8 sierpnia 2011

i po urlopie


nadejszła wiekopomna chwiła....znaczy sie urlop się skonczył....
nie wierze ze to powiem ,ale ciesze się ,ze wracam do pracy....
urlop był pt.: nigdzie mi się nie śpieszy....
wysprzątałam najbardziej zakamarkowe zakamarki w domu,dogadzałam kulinarnie moim dzieciom,spacerowałam,czytałam.....i postanowiłam nie kontaktowac się z dziewczynami z pracy....
chciałam odpocząć od tych plotek,nowinek i spisków....no i teraz będe miala dużo do nadrobienia....
wyłaczyłam komórkę i sączyłam ten wolny czas ,jak dobry drink przez słomkę.....na moim ukwieconym tarasie....
.....moje piesy znów będa musiały zadowolić się krótkimi spacerami ....z synem to nawet szybkimi "przeciągnięciami" wokół bloku,bo on nigdy czasu nie ma....
tu musze nadmienić ,że mój syn  wykonał pierwsze w zyciu golenie wąsów i brody....miał spory meszek i dziwnie sie na niego patrzy po tym zgoleniu....
.....historyczny moment nieprawdaż z tej okazji też wysączyłam sobie drinaaa na tarasie....
sączyłam patrząc z ubolewaniem ,jak piekne mieszkanie naprzeciwko ,dewastują nowi lokatorzy....piękny balkon zamienił się  w jedna wielką pralnie...(nienawidze prania na balkonie,jak już to dyskretnie z boku)....w oknach gdzie zawsze wisiały misternie upięte firany ,a dekoracja zmieniała się do czwarty dzien ,teraz wisi niedopięta kwiaciata ,wiesniacka firana ,wisi na dwóch żabkach ,widać baba fleja ,ze jej nie przeszkadza ,że tak firana dynda....
.....rowerowych wycieczek mam juz az nadmiar ,zwiedziłam z dzieciami wszystkie piekne zakątki okolicy....i naprawde jesli ktoś nie ma kasy ,żeby wyjechać ,jesli chce może mieć całkiem fajne atrakcje na miejscu....
nie mówie tu o mojej sąsiadce ,która zamiast zabrać te swoje dzieci na jezioro,a mamy cudne ....woli siedzieć w parnej kuchni i robić słoiki....gotować ,odcedzać ,a te dzieci umierają z nudów.....
nigdy nie zmarnowałam czasu na robienie durnych słoików...
bo czasu wolnego w nadmiarze nie mam.....
.....mój domowy wpadnie na wekeend....pyta czy tesknie czemu nie pisze esów,mruczy mi przez ten telefon miau i chau.....chyba mi sie nudzi juz ta rozłąka....nauczyłam sie bez niego...
wszystko na mojej włochatej głowie,a on sobie wpadnie na wekendzik....
tęsknie za seksem ,to tak....śni mi się po nocach dziki seks z mega orgazmami,ale nigdy nie uprawiam go z domowym (dziwne) ....
na gazie dochodzi ryż ,będzie chinszczyzna ,a po 13-tej wybywam do pracy...coby zarobić na chleb tostowy....
....stwierdzam ze kazdy człowiek powinien pracować....cztery godziny ,sześć czy osiem dziennie ale powinien...
bo taka moja niepracująca nigdy sąsiadka nie wie co to radość wolności od pracy....nie rozumie ,ze biorę dzieci ,rowery,kanapki i termos z herbatą i jadę w siną dal....
ona musi przecież 100 słoików dżemu zrobić,z tego połowa się popsuje .....
.....i jeszcze stwierdzam ,że moja mama się konczy ,nie w sensie ,że umiera ,nie nie ,będzie żyć sto lat....
ale w tym sezonie ona wielka organizatorka i zwoleniczka jednoczenia rodziny,zrobila tylko jednego grilla ....w dodatku z jakims fochem ,dobrze ze kupiłam węgiel i mięcho na grilla,bo o tym zapomniała i wogóle coś tam jej jest....
zawsze działała na mnie lekko irytująco....ale nigdy nie spodziewałam sie ze ta bogini ogniska domowego ,będzie miała to w dupie....
a może i dobrze....
.....chowam do barku moja ulubioną lampkę na drinki....i wypasioną słomkę ,narazie koniec z drinkami i leniuchowaniem na tarasie....
zawsze sobie obiecuje ze w nastepnym roku pojadę na urlop gdzieś daleko....w tym roku też obiecuje sobie ,że nastepny urlop spędze hm..... Kraków?