środa, 25 marca 2020

Na bezdechu

.... Robię zakupy na bezdechu,

mijając ludzi nabieram powietrza... Jakbym nurkowała...

Jest jakoś cicho, w sklepach, na ulicach....
Rano do kawy, serwuje sobie zestaw, ile ludzi dopadło te choróbsko....

Chciałabym zamknąć się z rodziną w naszym domu, zaryglować drzwi i wyjść dopiero wtedy, kiedy choróbsko zdechnie całkiem....


Niestety codzienne chodzę do pracy, co dwa dni do sklepu... Muszę pracować.. Nasze szefostwo ma gdzieś czy zachorujemy

.. Komfort zostania w domu jak zwykle dla nauczycieli, dla tych, którzy muszą zostać z dziećmi w domu i dla tych, którzy boją się, że kiedy to się skończy nie będzie do czego wracać....

Jak zaczynam to analizować bardziej... To wygląda to strasznie... Więc nie analizuje, żyje...

Bardzo współczuję Włochom... Zresztą u nas będzie podobnie....

Coraz bardziej zastanawiam się nad tym, czy to nie jest hamulec dla nas wszystkich....

bo przecież już nam się w dupach poprzewracało... Kupowanie, marnowanie jedzenia, wszystkiego, aż pszesyt, domy, meble, auta, ciuchy, buty... Podróże, spa, wymyślanie, żeby bardziej, lepiej od innych... Na nic czasu, tylko pęd za tym przesytem, modą, trendami...
Może to taki hamulec....

Wzruszyła mnie wiadomość  że do
Wenecji wróciły 🐬 delfiny... Bo nie wpływają tam teraz te olbrzymie statki, z tymi wygłodniałymi turystami... Woda czysta, w końcu... Powietrze też... Bo stanęły te rozszalałe fabryki, pracujące na trzy zmiany....

Odetchnęly zwierzęta, drzewa, rzeki, bo człowiek nie ma czasu teraz niszczyć... Teraz choruje...


Wszystko nakręca się teraz wokół człowieka, jego zdrowia... Reszta teraz jest w odstawce..... Na długo....

Na bezdechu cały dzień... Jestem zmęczona... Jutro obudzi mnie piękne słońce, na chwilę uśmiechnę się do nieba, drzew w moim ogrodzie i wiosny, która gdzieś za rogiem.... A potem włączę telewizor i nabiorę dużo powietrza......