sobota, 22 listopada 2014

wewe

miałam pracowity piątek....więc bez wyrzutów urządziłam sobie leniwy wieczór ,taki samotny ,z winem ,filmem ,książką i warzywami z kurczakiem....

i ciszą....

dobrze ,że mam przy sobie Halinę....jestem przeciwniczką przyjazni w pracy ....ale coraz bardziej  wiem ,że mogę na nią liczyć....

nie jestem nauczona liczyć na czyjąś pomoc...
....

jechałyśmy przez pewną wieś ,ciemnica i zimnica  i pełno rowerzystów...jedynym ich oświetleniem był żarzący się papieros.....niby nie śmiesznie ,a uahahałyśmy się z Haliną po pachy....

rodzina ,której doglądamy wychodzi na prostą.....bardzo mnie to cieszy....bo tam nie ma wódki i awantur....jest tylko bieda....

na szczęście coraz mniejsza.....

chce mi się cholernie wyspać....żeby nikt mnie rano nie nachodził....