sobota, 15 listopada 2014

deprecha

pisałam już kiedyś o Aśce....dwie śliczne córeczki,fajny mąż,duży dom ....i ona z depresją....właściwie nie wiem kiedy sie zaczęła....




mąż idealny....niedawno zaprosił nas na lampkę szampana ,bo właśnie spłacił kredyt.....



ja kredytu nie mam ,ale reszta moich koleżanek ,aż wzdychała z zazdrości.....ich ostatnia rata za dom to lata świetlne....



i ta jego żona....w sumie nasza koleżanka z klasy....

popadła w depresję.....te jej małe córeczki ledwo mówią ,a już wiedzą ,że mama jest smutna i nie można wchodzić do jej pokoju...



w wychowaniu dzieci pomagają mu rodzice....bo teściowa szaleje po świecie ,ma już chyba z piątego męża....

teściu zagląda czasem ,ale córka go nie lubi.....własna córka....




tak kiedyś wpadłam do nich znienacka....weszłam po cichu....
on naprawiał coś w ogródku....dziewczynki oglądały oczarowane jakąś bajkę....



pokazały mi tylko ,żebym nie wchodziła do pokoju mamy ,bo ona jest smutna...



a ja poszłam....drzwi miała zastawione  ciężką pufą ,powoli odsunęłam ,słysząc jak mówi umierającym głosem : nie wolno,mama jest chora ,nie wolno...w końcu zaczęła wzywać Tomka ,żeby je zabrał.....




widok mnie lekko zaskoczył jak już się dostałam do jej pokoju.....myślałam ,że zobaczę owiniętą szczelnie w koc ,bladą z nieobecnym wzrokiem kobietę...





a ona zwyczajnie siedziała na łóżku ,oparta o poduchy ,na kolanach trzymała laptopa....
na szafce stała szklanką z napojem ,obok czekolada....





próbowała schować laptopa ,w ogóle schować się pod koc ,ale nie zdążyła...



wtedy mnie olśniło....stanął mi przed oczami obraz z jej domu,jak przychodziłam do niej jak byłyśmy małe....




w domu nieporządek ,w kuchni puchy ,a jej mama paliła majestatycznie papierosa stojąc na balkonie....a potem wyszła ,w ogóle nie mówiąc gdzie....zostałyśmy same siedząc przy wielkim stole....



jej mama wtedy nie wróciła na noc....bała się zostać sama...



przypomniało mi się jak moja mama powiedziała wtedy coś w stylu :dziecko i mąż przeszkadza jej w życiu....




i olśniło mnie...

Aśka powiedziała ,że musi jechać do sanatorium....że jest chora i chce się wyleczyć...

wyjeżdżała do tego sanatorium chyba czwarty raz....nie interesowało ją ,że dziewczynki będą tęsknić,że mężowi jest ciężko....nic ją nie interesowało....




olśniło mnie .............

i wtedy jak opijałyśmy spłatę tego kredytu....powiedziałam ,odważyłam się.....że może Aśka mogłaby po tym sanatorium zamieszkać w ich kawalerce....

to była jego kawalerka ,kupił ją za grosze i wynajmował....aktualnie stała pusta....


jego mama ,aż przyszła do nas,aż przysiadła przy stole....myślałam ,że może mnie opierniczy.....


miałam im powiedzieć ,że dostałam olśnienia....że Aśka jest takim samym leniem jak jej matka....ona zwyczajnie nie miała ochoty być żoną i matką.....




w sumie po kolejnej lampce smacznego szampana ,powiedziałam im....

i poczułam z ich strony pewną ulgę....


opracowaliśmy plan i to ja pojechałam po nią do tego sanatorium....

po nią trzeba było jechać ,odebrać,zadbać...ona miała wszystko podane pod nos....




była zaskoczona.....gdzieś w połowie drogi powiedziała mi ,że chyba nic jej te sanatorium nie pomogło ,że jest gorzej niż jest.....deprecha i tyle....



swoją drogą jak na deprechę to wyglądała kwitnąco....

chwile musiałam ochłonąć....i z wielką satysfakcją powiedziałam jej : Aśka ,wiesz co to może na razie zamieszkasz sama ,w tej kawalerce Tomka....



zawiozłam ją tam....

Tomek jak zawsze o wszystko zadbał....pełna lodówka ,czysto ,wywietrzone ,kwiaty w wazonie...


myśle ,że lekko ją zatkało....od razu pozasłaniała okna......



chciało mi się z niej śmiać....udawała roztrzęsioną...

przyszły dziewczyny....nie mogły odpuścić....trochę im się to nie mieściło w głowie ,bo przecież miała dobrego ,zaradnego męża ,piękne dzieci ,cudny dom.....



każda przygotowała sobie podchwytliwe pytanie....Aśka próbowała wybrnąć....prawie już mdlała z tej niemocy...



widziałam uśmieszki dziewczyn i wiedziałam ,że to był dobry ruch ....

zostawiłyśmy ją leżącą na kanapie....niby była senna...




zamówiłyśmy sobie w naszej ulubionej knajpie ,ulubione wino i zaczęłyśmy wspominać jej matkę i wszystko nam się zgrywało....



ojciec Aśki to wrak ,jej matka wyniszczyła i wykorzystała go ile tylko mogła.....a facet był inteligentny i zaradny....ona miała wszystko co chciała....tak jak Aśka....




od powrotu Aśki minął drugi miesiąc....Tomek musiał stoczyć ze sobą walkę ,że nie jezdzić do niej ....

od powrotu Aśka nigdy nie wybrała się do domu,twierdząc ,że nie ma sił,że deprecha zabiera jej władze w nogach....


zadzwoniła do domu dwa razy...raz niby do dzieci ,ale jakoś nie kleiła jej się gadka z dziewczynkami....

jej teściowa nagrała nam tą rozmowę....ubaw ,aż przykro....

drugi raz zadzwoniła ,tylko po to żeby jej Tomek internet opłacił....bo chyba zapomniał ,bo nie ma.....




....no i raz go pokusiło pojechać do niej....wieczorem...

może dobrze ,że pojechał....jego zdesperowana żona zrobiła sobie w kawalerce imprezę....i to z przytupem....odzyskała władze w nogach...normalnie cud.....



nie wiem czy nakrył ją z facetem czy nie....

ale postanowił podarować jej tą kawalerkę...w ogóle życie...

mam nadzieje ,że nie będzie wypruwać sobie znów flaków ,żeby ona miała wszystko....


u dziewczynek nie była do tej pory....

Tomek pewnie wysyła jej kasę ,bo za coś żyć musi...

dzisiaj spotkała moją mamę....mieszkają prawie po sąsiedzku......powiedziała jej ,że depresja to straszna choroba ,że ma dosyć....


nie wiem jak to mam skomentować....



kiedyś ktoś powiedział ,że na depresję to trzeba mieć czas,pieniądze i oddanych ludzi....