sobota, 19 sierpnia 2017

jeden ślub ,ostatni zlot

wiecie rozumiecie....nawałnice w kraju....najgorzej ,że prądu brak ....

czas urlopów wyczerpuje się nieubłaganie...szczerze mówiąc mam już dosyć tej letniej nagonki....podróże ,plaże ,kawiarnie...ileż można...

na sam koniec zdecydowałam się uczestniczyćw dwóch wydarzeniach.... w ślubie (no na to zdecydowałam się dużo wcześniej ) i w zlocie klasowym  ( czego nie znoszę ,nie cierpię ,brrr)

ślub okazał się przereklamowany (chociaż sraczka przygotowawcza trwała cały rok...cały rok gadki jak to będzie)

już te atrakcje balonowe ,petardowe ,łącznie z podziękowaniami dla rodziców są tak wymyślne ,że aż śmieszne....i przewidywalne...banalne ...po prostu za każdym razem wyrywał mi się z ust ironiczny parsk....phhh....

ksiądz silił się na jakieś mądre kazanie ,bo przyjaciel rodziny ,a tak smęcił ,że miałam chęć buczeć buuuuu buuuu

 


na weselu...rodzina (jej część) podniosła mi tak ciśnienie ,że nie chce ich oglądać czas jakiś....
 przypomniało mi się powiedzenie : że jestem już za stara ,żeby tracić czas z ludzmi ,którzy mnie wkurwiają....


potańczyłam z ulubionym wujkiem ,pogadałam z ulubionymi kuzynami i ich żonami ,wypiłam dosłownie dwa drinki(jebutne)...
zjadłam przepieprzoną gulaszową.......i o 3 wymknęłam się po angielsku....
...

a teraz o zlocie klasowym...

na prawdę nie wiem po co to jest organizowane...ale ugięłam się poszłam...

aż się dziwiłam ,bo zlot jak zawsze organizowała znienawidzona przez wszystkich (no przez niektórych tolerowana) -miss Gocha...na początku podano pyszne spaghetti...(boskie)potem zimne wino (wyborne) 

gadka szmatka...Piotrek oczywiście musiał pochwalić jak mu się powodzi ( a powodzi mu się)  ,nie wiem jakim cudem był typowym głąbem ....
.....
słówka ,półsówka...i kiedy prawie już dopadała mnie myśl : co ja tu robię?

Gocha walnęła coś o swoim idealnym życiu ,idealnym mężu( a tajemnicą Poliszynela jest ,że to ściema) i kiedy walnęła coś w stronę Beaty....ta nie wytrzymała....

było warto przyjść...

polałam wszystkim wina...a Beata pięknie ,konkretnie ,płynnie i mądrze "wyrzygała " Gośce wszystko to co każdy z nas "wyrzygać " jej powinien...

ale to było słodkie....

Gochy też nie chce oglądać przez najbliższy miesiąc...będzie trudno ,bo pracujemy w jednej mordowni....ale udam ,że durnej nie znam....
oby do jesieni....może wydarzy się coś fajnego...