sobota, 11 grudnia 2010

rodzinka...

jak juz mam troche czasu dla siebie....to nagle robią sobie filmową sobotę....stoje w kolejce po popcorn i sok...w marketach juz szał,ludzie z wypchanymi koszykami ,a ja w reku sześć rzeczy....
.... kino domowe huczy...nie moge się skupić ,a mój pan kontroluje moje reakcje...bron bosz,żebym sie uśmiechnęła do monitora....odrazu stwierdzi ,że mam romans....
chciałam przelać coś na klawiaturę ale nie mam szans się skupić...oczywiscie przez całą trójkę i tak będzie odnotowane ,że zamiast z nimi usiadłam przed kompem....
pies patrzy na mnie błagalnym wzrokiem....gupie stworzenie nie wie ,że na dworze trwają roztopy....ledwo wyciągam go z klatki,gdyż stwierdza,że rezygnuje ......obrażonego ciągne przez osiedle....
chyba jako pierwsza ustroiłam okno....w tym roku na niebiesko....ale i tak sąsiad spod piątki przebije wszystkich....na jego balkonie zawsze istny festyn jak w Las Vegas....
....nie mialam siły umyć okien...czy przez to świąt w tym roku nie będzie?...a pani mądra z parteru w taki deszcz trzepała dywan juz o siódmej rano,w wolną sobotę.....debilka...
pomału wciąga mnie film ....w okienku na czacie wyświetlił mi się chętny dla dojrzałej....myslą jak kobieta dojrzała to kazdego chętnego się chwyci?......i chce mi sie kawy...nici z blogołażenia i podczatowywania....może jak wszyscy usną....