czwartek, 1 stycznia 2015

nie mieć kaca

od jakiegoś czasu (czyt.od zgonu na imieninach u Anki) pije tak ,żeby nie mieć kaca....

po co się męczyć na drugi dzień z rana?


pobawiłam się na domówce blokowej....nasz blok jest bardzo zgrany ,

w trakcie zabawy dołączyli do nas sąsiedzi z pierwszego ,którzy przybyli do nas prosto w wielkiego balu na mieście w nowym lokalu typu :ĄĘ........zwyczajnie nie było tam co jeść ,co pić i przy czym tańczyć....cztery stówy poszły się bujać.....



a u nas prostota....jedzenia ,picia i disco pola dostatek.....

lubie bawić się na domówkach u Beci ,bo czuje sie u niej świetnie....ona uwielbia gości ,uwielbia się bawić,gotować ,szykować.....kurcze chciałabym chociaż w połowie tak to  uwielbiać...



Becia na każdym kto od niej wychodził ,domagała się słownej deklaracji ,że za rok znów do niej wpadnie na noworoczną domówkę...
Krzysiek nawet chciał podpisać to własną krwią....bardzo rozrzedzoną  przez alkohol....


lubie się bawić u Beci ,bo jak jej mówie ,że już chce mi się do domu...ona mówi ok....i tyle...

zresztą wszystkie moje blokowe psiapsióły  ,nie są upierdliwe....wpadają na szybką kawę ,nie narzucają się....jak trzeba to gadamy dłużej ,jak trzeba to gadamy całą noc....

każda z nich szanuje swój i mój czas....

i cieszę się ,że takie osoby mieszkają w moim bloku....

szanujmy swój i innych czas....

nowy rok przywitałam aktywnie...wbiłam się w dres równo o 7.15 i pobiegłam do parku....

myślałam,że będę sama ,a było nas sporo....w czwartej alejce spotkałam moją córkę ,wracającą z wesołą ekipą z chyba udanego sylwestra.....fajnie wyglądali w tych kolorowych czapeczkach ,z balonami....pokładali się z czegoś ze śmiechu.....moja córcia śmiała się najdonośniej....


 przemknęłam obok nich jak torpeda ,ale i tak mnie rozpoznała....
i krzyknęła tylko : --mamuś ja jeszcze do domu nie wracam....

 ...