środa, 30 września 2015

kredyt...

jestem po przeprowadzce .....miało być inaczej ,a wyszło jeszcze inaczej....

dziwie się ludziom ,szczególnie tym młodym ,że tak bardzo chcą się pokazać....i to na samym starcie....czyli....biorą olbrzymie kredyty ,budują duży dom( większy od sąsiada) kupują dwa auta (nowsze niż ma szwagier) ...to takie typowe polskie ,zastaw się itd...

pokazówa .....dom okazały ,ale na meble już kasy nie zostało....

w salonie stoi stara szafka po teściowej....

Majka jest zadowolona ,że pokazała światu ,że dała radę się wybudować.....przeszła te wszystkie procedury,sterty papierów i pozwoleń.....olbrzymi kredyt ,starczył na wiele ,ale nie na wszystko.....

moja przeprowadzka była skromna i taka na którą było mnie stać....nawet jeszcze trochę zostało....

zamieszkałam na wielkim blokowisku....czystym ,zielonym ,pełnym ludzi ,rowerów ,psów ,sklepów ....pełnym życia....a jak będę chciała oglądać jelenie na rykowisku ,pola ,lasy i sarenki to sobie pojadę w plener....

Majka mówi,że będzie wstawać rano i z kubkiem kawy,na tarasie będzie  podziwiać widoki ....z jeleniami i sarnami w tle....

tak na prawdę długo podziwiać nie będzie ,bo zaraz  trzeba pędzić do miasta ,żeby zawieść małego do szkoły....przywieść zakupy ......szybko obiad ,szybko sprzątanie  ,bo znów trzeba wracać do miasta do pracy....

w weekendy ,też nie zwolni ,znowu szybko łyknie kawę w biegu,zerknie na jelenia i popędzi do pracy do miasta ....po drodze minie się z mężem,który będzie wracał z nocki z dodatkowej "fuchy" .....

 Majka  zgłosiła się do pracy na nadgodziny ,bo wiadomo kredyt....każda sobota pracująca....niedziela jeśli można też przyjdzie....zero czasu dla siebie....


a ja wsiadam sobie na rower ,jadę rano na rynek ,kupuje świeże warzywa,ryby ,gotuje obiad...pije kawę na dużym balkonie ,z którego mam mega widok....i święty spokój.....



a potem znowu wskakuje na rower i pedzę do pracy....wszędzie blisko ,wygodnie .....

u Majki na początku była ekscytacja...zbierała rózne projekty jak będzie wyglądać jej kuchnia....mamy podobny gust....rustykalna ,vintage...jasna ,wygodna ,no piękna po prostu....

moja kuchnia tak wygląda,chociaż nie jest tak duża jak jej.....i nie można wprost z kuchni wyjść na taras....ale mam te meble co sobie obie upatrzyłyśmy w jednym sklepie.....

Majka mówi ,że kupi je sobie  jak odłoży trochę kasy....tylko jak to zrobi ,jak właśnie bank zabrał jej  pierwszą całą wypłatę na ratę? a z pensji męża muszą żyć? paliwo ,dwa auta i syn który chce chodzić na karate,na grę na skrzypcach i na coś jeszcze......

  zapytałam ją  tylko raz czy warto ,od razu tak się rzucać.....akurat znajoma sprzedawała piękne dwupokojowe mieszkanie,w mieście ,blisko szkoła ,sklepy ,park....niedrogo,zadbane....ale Majka stwierdziła ,że woli się wybudować pod lasem....

wszyscy budują się pod lasem ,ona też.....

no i dom pod lasem...stoi ,
okazały,ocieplony....fajnie tam pojechać posiedzieć....nie piszę tego z zazdrości....zazdroszcze jej odwagi i determinacji....tego domu też.....

ale nie zazdroszcze jej tego cholernego kredytu....i uważam ,że rzuciła się na zbyt wiele....

pokazała teściowej ,że nie potrzebuje jej łaski ,że nie będzie u niej wiecznie mieszkać kontem...chociaż teściowa mogłaby oddać jej śmiało pół swojego domu......

a teraz przyjęła od niej starą szafkę ,żeby móc tam trzymać naczynia....


a ja mam cztery duże pokoje....przytulną kuchnie.....fajnych sąsiadów z którymi czasem przysiąde przed blokiem na pogaduchy.....

owszem zawsze będę marzyć o domku z ogródkiem....ale nie w imię takiej pętli na szyi w postaci tak dużego kredytu......


dzisiaj jadąc do Majki w okolicy naliczyłam pięć nowych domów na sprzedaż....nawet je znalazłam na olx -kie.....ceny kosmos ,w środku pięknie i ten opis: dom w malowniczej okolicy,blisko las ,tu znajdziesz spokój ,ciszę i odpoczynek ......



więc dlaczego sprzedajecie?