środa, 18 maja 2016

dobry czas.....śpiączka......

przy okazji operacji ludzi w śpiączce,o których dzisiaj bardzo dużo mówiono w TV....
zaczęłam wracać do tego co stało się w rodzinie Iwony...rodziny rozbieganej ......pędzili ,mieli plany ,rozmijali się....nie mieli dla siebie czasu ....nie mieli czasu dla swojego syna,on zawsze jakiś taki sam ,w tych półinternatach ,na stancjach ,nie było między nim więzi....
.....i nagle miał wypadek ,zapadł w prawie roczną śpiączkę....

przed wypadkiem nigdy nie można było zastać Iwony w domu ,zresztą oni do tego domu wpadali tylko wyspać się ,umyć i przebrać...nie mieli czasu na nic...
ich małżeństwo też nie miało czasu....

Grzesiek zapadł w śpiączkę....przywieziono go do domu....
zaczął się etap życia,w którym nagle wszyscy zwolnili ....Iwona wzięła urlop ....

zaczęła się walka...

podziwiałam ich ,bo zaczęli ją bez rozpaczy ,paniki....wymieniali się przy Grześku 
cały czas ktoś koło niego był ,cały czas ktoś mu coś czytał ,mówił do niego...

często do nich wpadałam ,już nie musiałam zapowiadać się telefonami ,chociaż nawet jak się zapowiadałam Iwonie zawsze coś wypadło w ostatniej chwili...a teraz była w domu...

ich dom zaczął być domem ,takim ciepłym ,pełnym....na gazie gotowała się zupa...na tarasie było mnóstwo kwiatów i spały psy,które zaraz po wypadku Grześka przybłąkały się pod ich dom i stały się jego  mieszkańcami....

bardzo ładne ,fajne i bardzo zatroskane stanem młodego....

czasem zastanawiałam się czy to nie anioły jakieś....

Iwona robiła kawę ,kroiła ciasto ,a ja siadałam w tym czasie obok łóżka Grześka i zaczynałam mu czytać..on bardzo lubił fantastykę,kryminały....

często wymieniałam kogoś ,kto czytał i już musiał iść ,często byli to koledzy Grześka ,jego babcia ,która wyglądała słodko czytając kryminał ,albo coś o ufo (bo to też była pasja Grześka).....babcia ,która krążyła między serialami w tv ,a wieczornymi mszami w kościele ....czytała z zapartym tchem :Władce pierścieni......

Grzesiek wybierał sobie co chciał ,żeby mu czytano,Iwona odczytywała to z jego oczu........
więc wybierał coś ze swojej kolekcji.....o ile ktoś nie kupił mu nowej książki....
dostał wtedy wiele książek ,wiele było podpisanych przez samych autorów...

bardzo lubiłam mu czytać.....wyciszało mnie to ,czułam się dobrze....z czasem zanim zaczynałam mu czytać ,opowiadałam mu co słychać i takie tam....

często siedzieliśmy obok niego większą grupą....nasze rozmowy były jakieś takie wyższych lotów ,mimo ,że przyziemne jak rzodkiewka....przyświecał nam cel....i to było wspaniałe...młodzi ,starzy ,dzieliła nas przepaść ,a mimo to gadało nam się świetnie....



obserwowałam jak Iwona z Pawłem mimo tej tragedii ,bardzo zbliżyli się do siebie....Paweł zaczął bardzo dbać o ogród ,Grzesiek często leżał na tarasie ,albo w salonie z widokiem na ogród.......więc Paweł dwoił się i troił ,żeby było pięknie....


były grille i ogniska i wieczory filmowe....wszystko toczyło się wokół łóżka Grześka...

ludzie wchodzili do ich domu....i nikt nie zadawał zbędnych pytań....przychodzili ,żeby poczytać Grześkowi ,coś mu przynieś .....takie niezobowiązujące ,takie normalne....

powstała taka przystań ,przy łóżku Grześka.....jakaś siła gromadziła przy nim ludzi...
przychodzili nawet ci co nie byli ,aż tak z nim blisko...
stawali w drzwiach pytając się czy mogą poczytać Grześkowi ,albo coś mu powiedzieć....a może pomóc,w czymś....

Iwona zawsze cieszyła się z takich gestów....nie było jej tak ciężko....

moje dzieci też tam przesiadywały....młody grał Grześkowi swoje nowe utwory ....raz nawet zaciągnął tam swój zespół....

drzwi domu Iwony były szeroko otwarte dla wszystkich ,którzy chcieli coś dla Grześka zrobić...

po pracy zawsze zachodziłam do nich ,chociaż na 15 minut....

wymieniałam Iwonę w czytaniu ,ona  w tym czasie mogła zrobić coś innego....zazwyczaj w połowie czytania ,ktoś wpadał w odwiedziny i wymienialiśmy się przy Grześka łóżku.....nigdy nie był sam...jego dzień wypełniony był ludzmi....

ten dom tętnił ....ale nie było to męczące....wszyscy starali się nie być ciężarem ,wszyscy chcieli zrobić coś dla Grześka....

po roku Grzesiek wybudził się ze śpiączki....to było przeżycie

....płakaliśmy wszyscy ,tym bardziej ,że jego pierwsze słowa to :dziękuje wam ,że tu byliście...

z tego co opowiadał ,słyszał jak mu czytamy ,opowiadamy .....że nie bał się ,bo cały czas ktoś było obok....


Grzesiu pojechał do sanatorium ,

nagle nie było kogo odwiedzać....kilka razy zachodziłam do nich do domu ,chyba już z przyzwyczajenia....

na tarasie kwiaty zwiędły.....psy przeniosły się do domu babci....

Iwona wróciła do pracy ,brała pojedyńcze zlecenia ,między czasie jezdziła do Grzesia....Paweł pojechał na kontrakt ,firma i tak "poszła " mu na rękę,gdy Grzesiu chorował....

kilka razy pod drzwiami ich domu  spotkałam  znajomych Grześka,którzy kiedyś przychodzili mu czytać.....spędzić tu czas....

wydawało mi się ,że czuli taką samą pustkę jaką ja poczułam...


  cieszyliśmy się ,ze Grzesiek wyzdrowiał ....

ale ta przystań jaką on nam stworzył ,nagle przestała istnieć....nie było już miejsca stałego w którym on był ,w którym byliśmy mu potrzebni.....do którego przychodziliśmy o każdej porze....i witano nas z otwartymi ramionami....



Grzesiu z jednego sanatorium pojechał do następnego ,załatwił  mu to jego chrzestny....właściciel kilku uzdrowisk....

Iwona znowu zaczęła dużo palić,do domu wracała tylko ,żeby spać....

.....rodzina ,znajomi ,którzy przybywali tłumnie do ich domu....nagle nie byli potrzebni....chociaż wielokrotnie odwiedzali jeszcze ich dom....całując przysłowiowo klamkę...


Grzesiu wrócił do pełni sprawności,ale chyba nie chce wrócić do domu....ostatnio był w sanatorium ,aż w Portugalii i tam też został ,żeby kontynuować naukę....bardzo mu w tym pomaga jego chrzestny....brat Iwony......



dzięki chorobie Grzesia ,śpiączce....na chwilę wszyscy zatrzymaliśmy się w tym biegu....nagle potrafiliśmy znaleśc czas  żeby usiąść ,poczytać ,pogadać....

głupio to zabrzmi ,ale to było fajny czas.....

Grzesiek zafundował nam reset ,który może czegoś nas nauczył....

szkoda ,że jego rodzice ,znów nie potrafią ze sobą być....

dom stoi pusty....

babcia wróciła do seriali i mszy w kościele...
....te dwa psy ,które przeniosły się do niej...z dnia na dzień zniknęły....poszukiwania ,ogłoszenia...nic....


kto wie może to był faktycznie anioły....