wtorek, 4 grudnia 2018

noc w dzień

jakoś to wszystko mnie odcięło.....
bo wszystko można mieć ,na wszystko można zarobić ,ale zdrowia nie.....

pojechaliśmy do mojej koleżanki....zaprosiła całą naszą paczkę z podstawówki.....nie wszyscy mogli przyjechać....a niektórzy po prostu się bali.....


Ewela mieszka na wsi ,gdzie pięć domów ....jej nowy ,obok dom teściów ,stary ,dostojny.....kawałek dalej szwagier teścia i jego wielka gospodara i  dwa domy w których mieszkali miastuchy ,którym się zamarzyło na wsi.....
a miasto całkiem niedaleko....

Ewela w dzień funkcjonowała  całkiem dzielnie... nie marudziła....wszyscy się krzątaliśmy ,było gotowanie ,gadanie ,na podwórku coś tam się robiło....ale te noce...

wszyscy spać ,a ona wyła z bólu ,,,,dosłownie...wyła....nikt z nas nie spał....wszyscy słuchaliśmy jej cierpienia ,płacząc z bezsilności....

tak dwie noce....
powiedziała rano ,że nie lubi nocy ,że nie chce jej się spać ,że najchętniej grabiłaby liście ....bo jak się rusza ,działa ,gada to tak nie boli...

i kiedy trzeciej nocy ,zaczęła walczyć z tym bólem ...wstaliśmy wszyscy ,wzięliśmy grabie ,Ewelinę i grabiliśmy liście....

ze wszystkich czterech domów ,też powychodzili i też całą noc ,grzebaliśmy coś ,ognisko rozpaliliśmy....i traktor oświetlał nam trochę....
Ewela słaba ,przygaszona ,ale noc nie była taka straszna....

wszyscy czuliśmy ,że to coś wielkiego....że to dla niej....to niesamowite....coś mistycznego....noc zamieniliśmy w dzień....
nad ranem Ewelina zasnęła na ganku ,skulona na małej kanapie....a my siedzieliśmy ,wszyscy prawie 30 osób na murku ,obok wielkiej stodoły ....mając poczucie ,że jej chociaż tak pomogliśmy....

i tak każdej nocy....może nie wszyscy ,bo dwóch sąsiadów do pracy rano....ale ile mogli to byli....
....
wróciłam do domu ,tylko po to ,żeby iść do lekarza po zwolnienie.....dostałam....
powiedziałam mu prawdę....


jestem tu na wsi jeszcze kilka dni....potem się wymienimy....
Ewelina śpi w dzień....a nocy się nie boi....

bo nocą sobie łazimy po tej małej wsi....ostatnio malowaliśmy szarą ścianę wielkiej stodoły....wesoło było....

piekliśmy kiełbaski i wino piliśmy....w dzień trochę odsypiamy....

Ewela bierze leki....jest pełna nadziei .....ale lekarze nie dają jej dużo czasu...

łapiemy każdy dzień....kiedy skończy mi się zwolnienie ...przyjadą inne dziewczyny z naszej paczki....jednak przyjadą i będziemy się tak zmieniać....chłopaki zresztą też....nawet ci nie z naszej paczki,a tylko z naszej klasy....tu na wsi dużo miejsca....ta społeczność ,pół rodzina ,pół nie ,bardzo zwarta i gotowa ....
 ......noc jest teraz dniem ....a dzień nieco spokojniejszy....dla niej....

będziemy się tak zmieniać ,jakoś organizować...bo to jej bardzo pomaga...
będziemy dopóki ona ma siłę żyć....


......teraz siedzę na ławce przed domem ,jest nawet ciepło....przyjechał sołtys ,przywiózł kiełbasę z własnej roboty....Pani Hania upiekła chleb....planujemy spacer ,aż po horyzont....niebo piękne....Ewelina miała dobry dzień....a nocy nie musi się bać....bo razem  z nią ją przetrwamy.....bierzemy wałówę i idziemy.....jest nas 15 osób....gdyby ktoś nas tak z boku obserwował ,albo z kosmosu ,zastanawiałby się ,co my robimy....łazimy jak zombie ,po nocach ,po polach.....

a my po prostu łapiemy dla Eweliny te chwile bez bólu....bo ona boi się nocy ,ciszy i wyczekiwania .....więc nocy nie ma....jest....ale inna....idziemy sobie ,chociaż trochę wieje....a może nawet to lepiej..... 



p.s. dzisiaj przyjechał do nas też Arek ...z naszej klasy....nie wiem jak się dowiedział ....bo mieszka w Szwecji....wszystkie się w nim kochałyśmy....
przyjechał z córką....przywiózł mnóstwo smakołyków ......i jakieś zioła....pijemy je wszyscy ,żeby Ewelina się nie wkurzała.....bo ona ma już dosyć tego ratowania...wszystko zostało zrobione....
Arek ma świetną córkę....wprowadziła fajną energię....potrzebowaliśmy jej ....

też wiedzą ,że w nocy nie ma spania....bo szkoda ,życia na spanie ...szkoda każdej godziny życia Eweliny.....