piątek, 9 kwietnia 2010

samotność

jestem dziwną osobą....lubie ludzi...ale nie chce się z nimi zaprzyjazniać...nie chce zażyłości ....kiedyś lubiłam....teraz mnie to przytłacza....dla mnie kolacja z przyjaciółmi to jakaś abstrakcja...nie chce mi sie organizować imienin ,urodzin....nie chce mi się pić kawki z koleżanką....i nie chce mi sie chodzić na klasowe zloty...kiedyś tak nie było....ale uleciała ze mnie jakaś energia....
czuje się czasem bardzo samotna....moje zycie mnie przytłacza....nikt nie wie co czuje....bo i tak by nie zrozumiał....a przy tym zawsze jestem uśmiechnięta...sprawiam wrażenie szczęsliwej....ale nigdy nie będę szczęsliwa...mam chore dziecko...tysiąc niespełnionych pragnień....i tak mało mozliwości ,zeby spełnić choć parę.....zagubiłam się w tym wszystkim okrutnie...zapadam się,duszę i mam chęć krzyczeć....i mam świadomośc,że jesli sama nie wezme się w garść ,nikt inny mi nie pomoże....
.....znalazłam dziś krzepiący cytat na poczatku ksiązki COCO ,którą zaczynam własnie czytać....
....."To bowiem,czym kazdy jest dla siebie,co towarzyszy mu w chwilach samotności i czego nikt nie moze mu ani dać,ani zabrać,jest oczywiście dla niego wazniejsze niz wszystko,co mógłby posiadać lub czym mógłby być w oczach innych".....A.Sch...

jestem dla siebie wazna....i dobrze ze mam się w tej mojej samotności....