sobota, 17 lipca 2010

wyjechały na wakacje ....

z racji tego ,że :WYJECHAŁY NA WAKACJE WSZYSTKIE MOJE PODOPIECZNE....
skorzystalam z zaproszenia ogniskowego mojej kumpeli co się buduje nad jeziorem....
dom boski,kuchnia ogromna ,salon....ale ten ogród po lewej ,a po prawej wlasna plaża i jezioro...to dopiero bajka....osobisty jako ,że jest czlowiekiem zazdrosnym o wszelkie powodzenia ludzkie,nie powiedział nic ,bo jak mu się cos podoba to nic nie mowi....
ja jej powiedzialam odrazu....Ulka masz zajebisty dom....bo ma...
a ze ma tez kredyt na 30lat to juz szczegół....
zjechało nas sie sporo ,każdy z flaszką ,z kielbachą i chlebem ....
....popilismy na tym ognichu strasznie....to poprostu byla rozpierucha...nawet gitara i harmonia była .....tylko po 24-tej zaczął wkurzać nas facet z domku naprzeciw ,normalnie przez jezioro sie darł przez jakiś głosnik....żebysmy sie uciszyli bo noc....może i byśmy sie uspokoili...ale na koniec dodał ,że jestesmy swołocz i hołota....po tych słowach chlopaki rzucili się wpław przez jezioro,zeby mu sprać ryja....a my zamiast działać i chłopaków połapać- rozlożyłysmy się na cieplym piasku ,sącząc drinki,nawet tak sie spokojnie zrobiło bez nich można było poplotkować...tym bardziej ,że Ulka ma romans z jednym takim murarzem i chciałysmy znac szczegóły....kobieta idzie na całość ...kredyt ,mąż i kochanek...ze slodkiego plotkowania wyrwali nas te nasze glupie chłopy...o dziwo dopłynęli i zaczęli wydzierać się przez ten glosnik,ze nas kochają i wogóle jestesmy zajebiste....Ulka zaczeła płakać ,że suka z niej ,mąz ją tak kocha ,a ona się puszcza z tym murarzem.......co ma boskie ciało i jej tak mruczy do ucha......i wogóle to jej Łukasz to chyba niepłodny ,bo się badał i nawet do słoika zbierał te pleminiki z dwa razy ,albo z trzy ,a murarz to ma małego slicznego bobasa...(czyli płodny)....Aśka zaczęła ją pocieszać,że jedno zycie ,że robi coś dla siebie i w koncu wyznała ,że ona tez romans ma....i to z kim ! z nowym szefem........który niedlugo ma zostać ojcem...pierwszy raz był w biurze,a teraz to w motelu pod miastem.....nie zna go zbyt dobrze,ale sex z nim to magia różowa....(jak to ona mówi)
rozmowa się rozwinęła....nikt nie martwił się czy wszystkie chłopaki dopłynęli,czy się nie potopili i wogóle im sie tam najwyrazniej spodobało...bo zrobiło się tam glosniej niz tu bylo przedtem....
.....te romanse dobiły nas na tyle ,że żadnej nie chciało się iśc po jakiś napój i zaczęlysmy pić wódkę z gwinta....
nie wiem czy widzielismy Kac Vegas....mniej więcej tak wyglądał nasz poranek....chłopaki nocowali u sąsiada po drugiej stronie jeziora...Aśka spała na piachu na plazy,przykryta dziurawym materacem,my doczłapałysmy się do tarasu....
...o dziwo powietrze tam tak fajne,czy jakoś,że kac nie byl taki nieznośny....i po przebudzeniu ,nie było tak zle....
....po 8-smej z głosnika dobiegł przepity ,ochrypnięty głos ,któregoś z naszych z pytaniem czy wszystkie my som....
.....a że chłopaki narazie wracać nie chcieli zza brzegu....stwierdziłysmy,ze strzelimy sobie kompiel nago o poranku....
niesamowite uczucie...tym bardziej ,że burza zaczęła szaleć w najlepsze (idiotki z nas).....
.....
....popołudniu kiedy znów słonce zaczęło jarać....na jeziorze pojawiła się łodka....a w niej chłopcy i ten sąsiad....
szybko sie pozbierałysmy, bo po nagiej kąpieli ,nagie opalanko i obowiązkowo piwo....
....

o tu wyszły jaja jak berety....kiedy wyczekiwałysmy ,aż dopłyną stojąc rzędem na brzegu ,Aska wycedziła nam przez zęby,kiedy byli całkiem blisko....że : kurwa ten sąsiad to ten jej nowy szef czyli jej kochanek...otworzyłysmy wszystkie japy z wrażenia...bo on z Aski chlopem za szyje sie trzymali w tej łódce owinięci szalikiem z napisem jakiejś drużyny roześmiani od ucha do ucha...chociaż im byli bliżej tym usmiech tego sąsiada,czyli nowego szefa,czyli kochanka tez jakby przygasał,na widok Aśki.....
oczywiscie mozna zachowac pozory,udawać i teges ,ale ja z Pauliną nagle zapragnęlismy sie przejść......normalnie hoduuuu...moze i nic sie nie wydarzy ,ale my przy tym nie chcemy być....po parunastu szybkich krokach ... w trzcinach znalezlismy piekny kajak...bez dziury ,normalny....
wsiadłysmy z lekkimi przebojami ,bo jak mozna spokojnie wsiąśc do kajaka jak się czlowiek słania od śmiania ,alkoholu i wrażeń....i zaczęłysmy wiosłować....bo wiosła też były....
dopłynęlismy do jakiego zwężenia ,gdzie było pełno kajaków....ktos dał nam kapoki,ustawili nas w kolejce i normalnie ktos strzelił z kapiszona na start!
nie wierzyłysmy własnym kurde wiosłom....uczestniczyłysmy w wyścigu....
....nie był to typowy wyścig ,raczej spacerowy,wycieczkowy....
gdzies przed nami jakiś piąty kajak dalej....płynął mój kolega z pracy! zauwazył mnie ,drząc się ,że nie poznaje koleżanki,ze aktywny tryb zycia,a jakże....
ale on to on ,ale przed nim w kajaku siedzial mąż Ulki! który widząc,że go zauważyłyśmy ,rozłożył ręce w geście pt.: nie wiem skąd tu się wziąłem ,no ale płynę....
....ja to juz się śmiać nie miałam sił.....mąz Ulki z komórki towarzysza kajakowego zadzwonil do niej ,ze w trójkę bierzemy udział w spływie ,znaczy w wyścigu....zeby piwa dowiezła ,bo trzezwiejemy ....
a w tym czasie w domu Ulki mąz Aski rozczulał się nad poznanym sąsiadem znad przeciwka ,bo ten im wyznał w nocy,że żona ma ponoć dowody,że on ją zdradza z taką rudą....przejęty bidulek strasznie...za to...
....sąsiad juz się nie żalił, Aśka-rudzielec stwierdziła,ze chętnie pokosi trawnik przed domem....ona kosiła ,oni pili....a my wiosłowaliśmy...
....kiedy wrócilismy.......Aska nawet miala focha,że jej do druzyny nie wzięłysmy,ze świnie jestesmy....a kto kurde wiedział?.....
tym znalezionym kajakiem Ulka osobiście odwiozła sąsiada-kochanka na drugą stronę,śpiewając przy tym harcerską piosenkę o stokrotce......
cud ,ze nikt sie nie utopił,że romans sie nie wydał.....chociaż mąz Aśki długo stał wypatrując się jak Ulka wraca w tym kołyszącym się kajaku...
........

....a teraz mi Aśka dzwoni ,że ta jego zona to ponoć detektywa wynajęła...kto wie ,może ten znaleziony w trzcinach kajak to jego był?
....