środa, 21 lipca 2010

byleby troche popadało

....nie wspomne ,ze jest gorąco....i to,ze kupiłam sobie boski zapach ,który nie ma szans z upałem ....
......w pracy była jakaś nagła inspekcja...pani inspektorka spociła sie po trzech sekundach i machała sobie panicznie zeszycikiem,żeby sie nie udusić....
....ale jak szefem jest niemiec ,mozemy liczyć na niedużą ,acz zawsze-premię ,za ten upał ,że nie buntujemy sie i robimy....płaci też niezle....a szef Polak ma to w dupie,jak ci sie nie podoba to na twoje miejsce jest sześć innych i o premi nie ma co liczyć....lato ma swoje prawa,nieprawdaż.....
....po pracy padam jak kawka ,wstaje mokra jak kaczka....i biorę ożezwiający prysznic z super płynem tym razem z Oriflejma...a co sie będe...tyle mojego....
potem ruszam między regały tesco,sprzątam ,gotuje ,i padam na ryj juz po 22....
a zycie leci szlag by to....a ja jeszcze młoda no....
wczoraj na dobitke ,miałam rocznice ślubu....nie dostałam nic....zabrał mnie do pizzy hat......gdzie zaszalałam i kupiłam sobie kawe za 7zł....chociaż młody skorzystał,bo się obżarł....
....żalu nie miałam,bo ta fajtłapa,jak zwykle czeka na pracę....on wiecznie czeka....
żal wziął mnie wieczorem ,jak mi kumpela powiedziala,że jej ją na rocznice do Egiptu zabiera....
i nie chodzi kurwa o ten Egipt...bo tam ponoć gorąc jak u nas tylko bardziej śmierdzi....chodzi o gest....o domyślenie się,o coś romantycznego...
a potem płaczą jak sie dowiedzą,że mamy kochanka...nieprawdaż....
.....jestem spokojna ,nic mu nie wyrzuciłam....ale ostatecznie na dzien dzisiejszy mam go głęboko w pięcie....całokształt mu nie wyszedł i już nie nadrobi niestety....
....gwozdziem do trumienki było okłamanie dziewczyn z pracy,że bukiet róż był,ajakże....i to czerwonych.....juz nie bajerowałam,o złotych kolczykach czy wisiorku....
zresztą zlota nie cierpie,uważam,że to wieś na kółkach sie tak obwiesić....za to kocham świecidełka Sffarowskiego i on o tym wie....a dobra olewam to,sama se kupie....no ale dziewczyny okłamałam....
..... niestety wczoraj pękło coś ,co wprowadzi w nasz związek nudę do upadłego.....bo ja nie zamierzam....
popisałam bym więcej ,ale upał mnie przytłacza....młody z kumplem grają Metalice na gitarze uporczywie w kółko ten sam kawałek,już setny raz.......a szuranie laczkami mojego po kuchni rozwala mnie całkowicie....
....a i jeszcze przygarnęlismy do naszej grupki Datte...bo ją nasza kumpela babochłop,zmiażdzyła swoją władzą....a takie były papużki....
....ciekawy obiekt ten babochłop...wszystko musi być jak ona chce...to wprost kurwa niebywałe,że są takie typy....wszyscy mają robić co ona chce....a juz najbardziej dziwi mnie fakt,że swoje dzieci traktuje jak powietrze,co ona opowiada,to sie nóż otwiera....
ja jako typowa matka-polka-kwoka nie mogę tego ogarnąć,tym bardziej ,ze ona żadnej matczynej milości i czułosci nie dostała,czemu powiela te błędy?
....wkurzyla sie na nas kiedy nie wykonalismy w pracy kilku jej poleceń,a ona żadna nasza szefowa taka jak my zwykła :-)nie odzywała sie,foch na całej lini ,dzis wzięła urlop,a jutro pewnie myśli,ze sobie przemyślałyśmy i że ona jest królową i może nawet uklękniemy na jedno kolanko ....będzie ubaw...ale obiecałam sobie nie komentować ....
byleby troche popadało....
...