niedziela, 3 października 2010

kredyty i rozwody

na dodatek remontu....małżenstwo moich znajomych niestety dobiega konca....i nigdy nie mieli problemów z leniwymi fachowcami,nie użerali się z remontami....zawsze byli zgrani...Madzia dobrze gotowała jeszcze lepiej piekła....Juras umiał zrobić piękną szafką i z dziecmi pograć w piłkę i romantyczną kolacje tez przygotować umiał....sielanka....i zazdrosciłam im czasem ,że tak mają wszystko poukładane ,nie szarpią się z czasem ,brakiem kasy i całym tym haosem....ale niestety to co z wierzchu wyglądało na sielankę w środku było gnijącym jabłkiem....tak mi Madzia powiedziała.....
.....zanim wprowadzili się do pieknego ,niedużego domku ,mieszkali sobie w M-3 i doglądali tylko jak tam się im dom buduje...tego im zazdroszcze najbardziej patrząc na moją rozgrzebaną łazienkę....
wprowadzili się nie w dwojkę ,ale w czworkę bo Madzia powiła sliczne blizniaki....jak mówiłam sielanka...
Juras kupił jej piekny samochod....zabrał na tropikalną wyspę...no sielanka....czasem pod ich nieobecność ,jak sobie gdzies podróżowali ,podlewając kwiaty w ich pieknym domku ,sobie tak wzdychałam z zazdroscia ahhh....
....a co się stało????
....ja zyje na bieżąco....czasem z ołowkiem w reku jak to się mówi,czasem pozwolę sobie na caly kilogram ciuchów w lumpeksie i jakiś gadzet do mieszkania...na dzieciach nie oszczędzam ,chociaż one nie sa wymagające....
Madzia zyła nie patrząc na stan konta....ciuchów,perfumów,butów,dzieciaki tylko gwiazdki z nieba potrzebowali do kompletu....a jej Jaro to nawet bilarda i winiarnie i pokój dla facetow miał w piwnicy....mój tam czasem przesiadywał ,chociaz twierdzil,że w piwnicy blokowej weselej jest....
i zawsze mialam wyrzuty ,ze nie jestem gospodarna,że ona taka odpindolona i wczasy i pełna lodówa ,imprezy,urodziny ,sylwek i wystawne świeta........a co się okazało.....co ich zżarło???
kredyt....
okazało sie ,że juz dwa kredyty....
nie wiem jak mozna kupować i żyć ponad stan,jesli nie ma się za co oddać....bo to trzeba oddać.....
okazalo się ,ze cały czas nas oklamywali....bo niby na wszystko starczyło ze spadku babci...bo ich babcia miała cudowny ,cudny taki z duszą piekny wiejski dom...i w zyciu bym go nie sprzedała...tym bardziej,ze stał w pieknej dzielnicy juz miejskiej....bo ja niecierpie wsi....
oni sprzedali,ponoc za kolosalne pieniądze,więc im starczylo na domek...na luksusy i przeciez mieszkanko w bloku sprzedali też....czyli start mieli wymarzony
ale kasa szybko się rozchodzi...niestety....
moze i jestem blokersem...i winda czasem się psuje...ale mam widok na cale miasto...wesołych sąsiadów i zero zadłużenia w banku...no może lekkie ,ale to sie spłaci...groszowe tam....
....Madzia chce rozwodu ....bo nie ma już na chleb...ale przecież ona tez wydawała tą kasę....w sumie to głównie ona ją wydawała....
i co ucieknie do mamy ,a on w tym domu sam ?
rozwód nie spłaci kredytu....ponoc tak duzego ,ze domowy twierdzi,ze ja takiej sumy nie ogarne więc nawet nie wnikam......
a niedawno widzialam u niej na półce wielką butle perfum ,które czasem idę sobie wąchnąc do daglasa ,bo nigdy nie będzie mnie na nie stać....
ale nie ubolewam ....myslałam ze Madzia jest rozsądniejsza....
szkoda mi ich ,a jednoczesnie nie mam pojęcia czemu nie pomysleli wczesniej....czemu Juras pozwolił?
po co te wczasy dwa razy w roku? po co ta pokazówka?....
i smutne jest to,ze kredyt rozwalił juz niejedno malzenstwo....trzeba umieć zyć z kredytem ....ja bym chyba nie umiała...
raczej nie....