piątek, 15 października 2010

luzik

wolny piątek to jest to....oczywiście zamiast tyrać w pracy....natyrałam się w domu...ale mam czysto ,czuje się cudnie kiedy podłogi błyszczą ,kiedy przesunę parę mebli to tu to tam...kocham moje odkurzone pierdółki,świeczuszki i dzbanuszki i nową łazienkę....kocham swoje mieszkano i juz....i co z tego ,że w bloku.....lubie ten gwar ,ten ruch ,wydaje mi się,ze te ludziska co w tych wypasionych domkach za miastem mieszkają,z kredytem na karku i brakiem pobliskich sklepów ,nie są tak wcale szczęsliwi....zresztą połowa z nich nie ma czasu nawet sie tym domem nacieszyć....bo musi tyrać na kolejną ratę ,od rana do nocki....
odpoczęłam tez ode bab...pracować z tyloma kobitami to ekstrema...każda ma ciekawą historię życiową...jedne otwierają się mniej ,a drugie to -aż czasem wstyd słuchać ,i sama sobie tego nie powtórze....naprawde,żeby tak o wszystkim klepać.....
....głowa odpoczęła....wyduldałysmy z młodą redsa jabłkowego spoglądając z zadowoleniem na wypucowaną chate....i stwierdziłysmy,że trzeba się jutro odhamić....
na sam poczatek ma wpaśc ciotka...lubie ją bardzo...ale strasznie dużo pali... z roku na rok drażni mnie to coraz bardziej....
na poczatku kulturalnie pali na balkonie...a jak sobie już popijemy ,jara centralnie w salonie ,bo mnie i tak wtedy to zwisa...
niestety potem ten papierochowy smród wietrze cztery dni....
...pomijając te jaranie...zapewne wyskoczymy na tańce...szczególnie ,że na osiedlu otworzyli taki pub czy dysko...musze przyznać,że super sprawa,całe osiedle się tam schodzi niby tylko luknąć....a tańczą ino szum...ludzie potrzebują chociąz trzy godzinnego powyginania swojego ciała ,wypicia dobrego trunku -raz w tygodniu najlepiej w sobotę....mam nadzieje,że gówniarzernia nie rozwali tej atmosfery ,po pub pod kasztanem -spoko....coś tam się pleban pluł w niedziele z ambony ,że to będzie przybytek rozpusty....niech on lepiej tej swojej kochanicy pilnuje ,żeby mu merola nie porysowała tymi swoimi tipsami za tacową kasę,jak będzie ją na masce w lesie brał....
pozatym ciotka ma luz totalny ,bo jej ślubny pojechal z pielgrzymką zwiedzać włochy....ponoć sa piękne,ale przypuszczam ciotka i tak nie zamieniłaby ich na te dziesięc dni wolności ,bezjęczenia i gotowania dwu daniowych obiadków plus kompot....
czemu kobieta musi uslugiwac facetowi? i miec szereg zakazów przez niego wyznaczonych....cholera wie co on w tych Włochach robi...ale wiadomo facetowi wolno więcej....