poniedziałek, 3 stycznia 2011

it

jak zwykle nie spie a juz powinnam leżeć w łożku  ,po upojnym prysznicu ,świeżutka ,pachnąca w tej pięknej koszuli od św. Mikołaja....powinnam.....
dzien męczący ,jak żaden ,dół poświętowy....i tylko wolny czwartek ,może  i piątek trzymie mnie przy życiu....
człowiek powinien wstawać jak się wyśpi,pracować ile będzie miał chęci i ochoty....a potem delektować się chwilami....przecież życie jest takie krótkie.....
...psiapsółka znów u mnie nocuje...tym razem wywaliła ją sis...dzieci warczą na mnie ,bo wiadomo obcy w domu ,to krępacja ,i inny tryb się załancza....
....nie wiem gdzie ona się podzieje.... moze rodzona matka ją przygarnie....
....kobiety zawsze mają ciężko i pod górkę...współczuje jej szczerze,ale jak glupia to ma....
....jedyne co dobre....to robi dobre sałatki i wysprzątała mi dzisiaj z nudów mieszkanie ,a ja ze szczęscia rozebrałam tą cholerną choinkę zwaną chochołem....co nie było jej gdzie wcisnąć i zastanawiam się,czy wogóle wykreślić ten dziwny ceremoniał z listy ,jeszcze dziwniejszych obyczajów....
.....mam podniesione ciśnienie przez księdza,który dzisiaj groził dzieciom ,miedzy innymi mojemu ,że do bierzmowania nie dospuści....bo tak....
a niech nie dopuszcza...niech tak dalej robią....jak te mohery wymrą,to już nikt im na tace nie da....
księża są dla ludzi czy na odwrót? i dlaczego tak zniechęcają młodych ?
lece....regenerować siły.....