niedziela, 20 marca 2011

wekeendowi

w tygodniu sypialnia jest moja....ksiązki na łozku razem z laptokiem ,notatki i pamiętnik na wierzchu...moja ulubiona piżama...pilot dla mnie ...to jest moja oaza spokoju ....w wekeend chowam to z żalem i przemieniam to miejsce w inspirującą jaskinie do uprawiania seksu....zapach perfum unosi sie w powietrzu...laptop smutno  na półce stoi ze spuszczoną klapą...ksiązki zerkają razem  z zakładką...a o pilocie zapomnij...
takich slubnych są tysiące....wekeendowi,albo nawet gorzej miesięcznicy ,albo zupełne dno-marynarze...a kobieta potrzebuje codziennie jego obecności...jak go ma to chce by był...
...a oni się potem dziwią...że nagle coś sie psuje...że juz nie mają o czym gadać...a jak rozmawiają ona nie ma juz ochoty opowiadać mu co tam slychać....
moja kumpela z dnia na dzien odeszła od wekeendowego męża...do faceta poznanego na czacie....zupełny przeciętniak...ale codziennie był w okienku,był...pisał esemesy ,interesował się....wiedział,że dzisiaj ma zły dzien,jutro zakupy ,a pojutrze przyjeżdza jej mama...tysiące miłych słów i zainteresowanie...
można powiedzieć ale ślubny jedzie zarabiać na dom...
owszem....
ale gubi po drodze coś czego juz nie znajdzie...
trzeba się zastanowić czy warto...
mam dziś ochotę zajrzeć na jakiś czat......