sobota, 21 maja 2011

i az do smierci

naszej pani Krysi umarł mąż....chorował na sm od 37 lat....praktycznie od poczatku ich małżenstwa,po dwóch latach dostał takiego rzutu,ze odrazu stał się roślinką....jego rodzicie nigdy nie jej pomogli  ,nie odciążyli ,chociaż miała małe dzieci i pracowała,całe zycie pracowała cięzko....
jego rodzicie umyli ręce....a przecież na poczatku byli przeciwni jego małżenstwu ,bo nie podobała im się ta dziewczyna...
gdyby ich posłuchał ,zostałby sam i po dwóch latach dopadłaby go choroba i to na nich spadłaby opieka  nad nim....
.....ale on ją bardzo kochał....
kochał do konca...ona zresztą też,chociaż była czasami taka zmęczona....opowiadała o nim z taką czułością...gotowała mu rózne frykasy,myła ,tuliła....
miedzy czasie wychowując dzieci,martwiąc się o wszystko....
on tracił władzę w ręcach ,nogach ,w koncu przestał widzieć....
....z czasem dzieci poszły na swoje....oni zostali sami....z pracy biegła szybko do domu...opiekowała się nim jak najlepiej i cięzko pracowała....
kiedy zachorował na zapalenie płuc zabrali go do szpitala,po pracy pędziła prosto do szpitala,niedosypiała,niedojadała....
we wtorek wsiadając do pociagu ,dostała wiadomosc ,że umarł....
....w czwartek pochowała jego schorowane cialo....bardzo płakała...mieli ciężkie zycie ,oboje...
w piątek przyszła do pracy....
troche nas przymurowało....ale ona nie chciała sama siedziec w domu....przez 37 lat 24h na dobę zajmowała się ukochaną osobą....pranie ,sprzatanie,pampersy,ćwiczenia i nagle cisza,nagle nie ma czym zająć rąk....nawet spała dłużej ,bo zawsze wstawała o świcie.....nie musi juz pędzić co tchu do domu,żeby go przekręcić na drugi bok i posmarować odleżyny maścią....
...pierwszy raz wiedziała ją jakomś wypoczetą....mówiła że po stypie jak wróciła spała, aż do rana....że pierwszy raz od tylu lat wzięła leniwą kompiel i wymodelowała sobie włosy....na twarzy wygląda jakby młodziej....oczy są smutne,owszem....ale spokojny sen ,bez zrywania i czuwania zdziałał cuda...
....teskni za nim....
ale chyba już dosyć mu oddała swojego życia....
......te dalsze może nie bedzie szczególne,ale jej....
szkoda mi tego pana tyle lat choroby i to takiej,która go powaliła i upokorzyła....chciał jej ofiarować tyle szczęscia ....
....mówili ze jeszcze mógł żyć....a może juz chciał odejśc,żeby ona mogła też pożyć ....
szkoda mi ich