wtorek, 21 czerwca 2011

pod górkę

nic tak nie psuje humoru jak popsuty sprzęt....nadal walcze ,lekko nie ogarniam ,ale walcze...
mlody konczy jutro gimnazjum ,ciesze się,bo zmiany,bo nastepny etap i koniec współpracy z paniami ,ktore pomyliły się z powołaniem....
nie uważam wogole dawania prezentów....przecież mają płacone ,prace wykonują marnie ,a jakies trzy matki stwierdziły ,że pierdzielną im zestawy biżuterii srebrnej i to z wyższej półki....czyli składka niemała....same sobie ustaliły,reszta rodziców z "prawie pustymi portfelami" i się "drapie"odejmie sobie z tej marnej pensji ,ale da dla tych"""biednych nauczycieli"(ah jacy oni biedni i spracowani ,ah)....
ja nie mam nawet cienia wyrzutu nie daje ,to bezsens....czy mi ktoś w pracy kupuje prezenty jak koncze kolejny rok tyrania....a jak dostanę premię ,to sama tymi ręcyma wypracowaną....
te trzy matki mają do mnie focha...który zwisa mi koło doopy niskim zwiędłym kalafiorem.....jesli one chcą kupować ,twierdzą ,że nauczycielki zasłużyły(tylko nie wiem czym?) to czy ja im bronie....niech kupują....
kupie im róże (nieduże) niech bierze te świadectwo i koniec przygody z tą szkołą.....mam jej dosyć....
......wzięłam sobie z tej okazji urlop,mam zamiar pójśc z mlodym na lody,najpierw zanieśc papiery do nowej szkoły....posiedzieć w uroczym parku...a potem wrócić powalczyć ze szpecem od kompa,ktory mnie zaczyna wnerwiać....i naprawić szyby od kabiny ,które jakimś cudem się poluzowały i wypadają,szlag by to....wszystko na mojej głowie....czasem mam chęć wsiąśc w pociąg i uciec w pizdooo....
.....jak to mowi moja koleżanka....widziałam szczęście,spierdalało na mój widok ile się da.....