czwartek, 9 lutego 2012

jestem na tzw. szkoleniu....
hotel jest boski ,obserwuje u siebie coś w rodzaju odprężenia......najpierw obserwowano u mnie syndrom"przelania po kokardy" i chyba dlatego mogłam pojechać....mogłam-jak to brzmi....dorosły człowiek a musi się o zgodę pytać....znaczy dorosła kobieta....
o 6 rano pływałam w podgrzewanym basenie,wstałam bez budzika -wyspana! potem masaż w jazzuzi z panią nieznajomą....uwielbiam takich ludzi ,kobitka wyjechała z Polski zaraz po wojnie ,cos czuła ,że się wszystko spiepszy....teraz odwiedza rodzinne strony ,ale mieszka w tym hotelu...
fajny taki gość co nie uprzyksza ci twojego rewiru mieszkaniowego,ba nawet zaprasza  na obiad do eksluzywnej restauracji tych co pozostali w kraju....
opowiadała i opowiadała a ja sluchałam z zaciekawieniem i pławiłam sie w luksusie....
potem kawa ,łosoś i inne rarytasy....z panią L. umówiłysmy się na odnowę na 16....
niestety moje kolezanki wydelegowane też....zachowują sie jak typowe psy spuszczone ze smyczy....w sumie puszczone....
mało przebywają na terenie hotelu ,bo wczesniej umówiły sie z jakims tam...
wczesniej tzn. poznaly go na necie ....jakis czas temu....
narazie zapewniam im alibi ,ale zaczyna mnie to wkurzać....
 tyle atrakcji w tym hotelu , szkolenie naprawde ciekawe ,prowadzi go przystojny szpakowaty pan ,ktorego tez mogłabym słuchac godzinami....a one....
nie wiem ale nie mam potrzeby latania z dziewczynami po mieście stołecznym i hlania z nieznajomymi....
delektuje się tym co mam pod nosem....