poniedziałek, 12 marca 2012

popołudnie spędzone na niczym,przedpołudnie oczywiście w pracy....taki zajebisty oto poniedziałek....
Aśka w ramach rozwodu i zaczynania  nowego zycia założyła sobie na zęby aparacik,wogóle jakas moda z tymi aparacikami....jej jest jakiś rózowy i bardzo się pluje mówiąc ,na sniadaniu napluła mi do serka...udałam,że nie chce mi sie jeść....sluchalam jej opowiadań i zwisało mi,ze pluła do niego dalej....
Kacha ma ten kredyt ,wszystko sie kreci wokól kredytu,my zreszta też ,każda wie że pierwszenstwo ma Kacha,a ze teraz kryzys ,Kacha opracowuje nowe metody oszczędzania... ,szczególnie oszczędzanie na wodzie,jak można wchodzic do wanny po kimś? ona wchodzi po "swoim",przecież on tam napierdział,nalał i na koniec smarknął,dlaczego on nie może po niej?samce jebane
zaprosiła mnie dzisiaj na kawe,w tym wymuskanym salonie,pieknie ,ładnie ,ale głupio mi bylo tą kawę poslodzić,czułam się jakbym ją okradała,nie zjadłam ciastka ,bo może nie maja co jeść i zastanawialam się czy spłukać wode po zwykłym siku,oni chyba spłukuja po porządnej kupie ,zastosowalam tez wlasne chusteczki ....chciałam się kropnąć jej perfumami ,bo uwielbiam ,ale mialam opory....mysląc o Kasce nabrałam dzisiaj jak głupia reklamówek z tesco ,żeby uzywac zamiast worków na smieci,kasjerka omal nie zabiła mnie wzrokiem,nażarłam się winogronu w netto ,tam zawsze sajgon,przekleiłam mniejszą cenę na droższy towar i ukradłam dwie pinezki z tablicy w urzędzie ,ale nie dałam rady wejśc do wanny po moim ....