poniedziałek, 30 kwietnia 2012

nostalgia

usunęłam Monię delikatnie z zasięgu mojej prywatności,nie wiem czemu rościła sobie jakieś prawa do przyjazni ze mną.....mam przyjazni po dziurki w nosie ,nie ufam nikomu ,kobiety są wredne i fałszywe ,wystarczy mi znajomośc z nimi ,żadnej przyjazni....wystarczy.....
Monia jest prymitywna ,acz bardzo ją lubie ,ale nie lubie jak ktoś mi coś narzuca....nie nawidzę się komuś napraszać,nie lubie być ciężarem itd.....
......tęsknie za normalnym trybem zycia to znaczy chłop w domu,mam dosyć tego życia tu i tam,mam dosyc ze wszystk jest na mojej głowie,ze wszystkim jestem sama...on zarabia na rodzinę owszem ,ale ja tez pracuję i te wszystkie inne sprawy...jestem z tym sama....czuje się samotna....a nawet jak jest to mnie nie zrozumie....
i tak się nauczyłam żyć....
podchodząc do bankomatu mówie sobie wolisz jego czy jego pieniądze....jak chcesz go na miejscu- bedzie marnie z kasą....i tak sie koło zatacza ze smiechu....
finansowe zabezpiczenie ,chociaż nie zyjemy bóg wie jak,zwyczajne ,żadnych ekstrawagancji,ale nie martwie sie ze przed 10-tym będe mieć 5 zł w porteflu jak Monia....
żal mi tych lat ,które upłynęły on tu ja tam...żal mi siebie ,bo walcze z tym wszystkim sama....nagradzam sie za to roznymi pierdołami.....
ale wiadomo....
zrobie wszystko dla moich dzieci....więc musze tak żyć.....
.......żal mi siebie ,bo jestem w tym wszystkim taka"pozamykana" popłacze sobie czasem w poduchę i to wszystko....nikomu za cholerę nie pokaże ,że czasem czegoś nie ograniam....
i mam wyrzuty ,ze mogłam lepiej ,mądrzej ,bardziej.....ale bylam z tym wszystkim sama....przeszłam horror i byłam taka młoda....czasem wspominając to nie mogę wyjśc z podziwu jak ja to wytrzymałam i nie zwarjowałam....skąd tyle sił....
teraz jest spokojniej ,wiem na ile mnie stać ile mam sił ,zeby podołać.....i ze zrobiłam to jak umiałam najlepiej....
ale tych lat które spędziłam sama juz nie cofnę.....
.....jest we mnie tyle żalu ......do siebie ,do niego....ale jak mówi pani K. wszystko jest po coś....ja tez mam swoją misję.....
żałuje ze tak szybko skonczyla się moja młodość,tak szybko musiałam dorosnąć,jestem zawsze usmiechnięta ,więc nikt nie pomysli nawet ,jak było i jest mi ciężko.....ale chcialabym kiedyś usłyszeć chociaż trochę pochwały....
....teraz siedze sobie w moim ukochanym mieszkanku ,w dopieszczonej do granic mozliwości kuchni ,popijam wino i przyglądam sie usypiającemu miastu....na gorze na tarasie siedzi młoda para i rozmawiają o kredycie ,zeby wziąśc i w koncu kupić sobie domek,on jej mówi jaki ma być....bo mają dosyć mieszkania z teściami....ciekawe na ile się pogubią i na ile ona odczuje jak jest samotna bo on będzie musial cięzko pracowac na to wszystko
ja to wszystko mam,kocham swój domek,uwielbiam każdą w nim rzecz,ale jakim to kosztem jest okupione...ja nie musiałam bebłać się w kredycie ,ale rozłąka musiała być i te nerwy....
a teraz juz inaczej nie potrafimy....
......taka nostalgia bierze mnie przy każdych ...długich wekeendach...a przecież jak wraca to mam nerwa ,że "wchodzi" w naszą domową nieżalezność w nasze rytuały i musimy uczyć sie zyć razem na te pare dni....on jakiś nieobecny ,te telefony kiedy wyjazd,atmosfera nerwowa ....do dupy  z tym wszystkim....
jutro mi przejdzie mam zmiar odreagować na świezym powietrzu,jestem zwyczajnie przemęczona i ostanio przytlacza mnie ta praca....tyle jeszcze nierozwiązanych spraw ,tyle problemów do przemyślenia ......mogę liczyć tylko na siebie....matka potrafi mi powiedzieć tylko,że nie gotuje dwu daniowych obiadów i zup prawie wcale nie jemy,umie mi wytknąć wszystkie moje potknięcia ,ale nigdy nie potrafi mnie chociaż troche pochwalić....
....przecież ona nie zrobiła nic ,nie ochronila mnie kiedy bylam taka młoda i głupia ......
.....ale te moje żale teraz można rozbić o ścianę ,po ktorej spłyną i tyle....
....potrzebuje jakieś zmiany i odskoczni....nie mogę skupiać się ciągle na tych problemach...