piątek, 6 lipca 2012

zyj wolniej

dzisiaj mogłam sobie pozwolić na wolny dzień....
tyle sie słyszy o tym"wolniejszym"tempie, a to w Norwegii, a to w Holandii ,tam to się zyje wolniej....
zawsze sie zastanawiam jak wolniej? dlaczego wolniej?
dlaczego u nas tak szybko?
chociaż zazdroszcze włochom pory sjesty to idealny wynalazek
....w niemieckich miastach też da się to odczuć ,
te popołudniowe letnie lenistwo,szczególnie w małych miasteczkach....czasem ani żywej duszy...za to kawiarnie leniwie parzą kawę dla ludzi siedziących przy małych stolikach w chlodnym cieniu pod parasolem.....
....niestety poranek musialam zacząć normalnym trybem....
czyli zus i inne urzędy.....jechałam do nich na swoim holenderskim rowerze z cudnym wiklinowym koszykiem ,cała "nabuzowana"......z radością mijając korki gigant ,korki o 9 rano! rozkopali całe miasto!!
i tu mile zaskoczenie ,bo w zusie pani była miła ,w innych urzędach też ,
ba jedna to mnie nawet odprowadziła do drzwi...
oczywiscie jest jedno ale, nie zalatwili od ręki mam przyjechać w środę....no ale dobra nie czepiam się....
od 11 zaczęłam te wolniejsze życie....
chociaz jeszcze musiałam biec do krawcowej po odbiór spodni ,po drodze wystałam się w sloncu w dlugiej kolejce po tanie pomidory...fakt pyszne....
w lumpeksie wygrzebałam cudną zasłonkę,więc trzeba było umyc okno,obiad gotowałam oglądając cudny film na "ale kino".....zryszałam się jak pies....cudny....
mlody sie czepił mnie ,ze ja sie czepiam ze siedzi w domu....
mlodzież siedzi teraz w domach ....ja  w jego wieku rano wychodziłam,wieczorem wracałam ,matka nie miała bladego pojęcia co sie ze mną działo.....a on mógłby siedzieć w swoim azylu cale dnie....
na naszym placu zabaw wszystko zarosło ,nie ma wogóle dzieci....
kolezanka mowi ze w  mieście to "przeczekuje " upał, rolety pospuszczane i czeka ,chce mieć dom na wsi....
a na wsi tez się przeczekuje upał ,no może gdzieś pod dębem w ogrodzie ,ale też upał daje w kość...
chociaż w obórce jest całkiem całkiem ,tylko,ze pewnieby koleżance śmierdziało
 ...albo zapierdziela się w szczerym polu bo żniwa....przypuszczam ,ze marudziłaby po dwoch dniach ,że na wsi to nuda....
......umyłam okno zalożyłam tą zasłonkę....cudo ,dobrze zobaczyłam swoją wyobraznią,ze będzie pasować....
podałam dzieciom obiad pod sam dziób ,bezstresowo zerkając ,że młody bierze z szafki juz szóstą szklankę
bo przecież mam zmywarkę....niech bierze i ósmą.....
jeszcze poodkurzać ,powiesić pranie ,podlać kwiaty na spalonym słoncem balkonie....
no i w trakcie pisania wrócił mój mąż....że też musiał mnie zastać przy kompie ...fak!
obok stoi drabina i miska z woda a ja siedze i pisze.....
będzie zaraz gadał...
a w dupie to mam....
ogarnę ,może pogadam z młodym....ale wogóle nie odczuwam ze dzisiaj zyłam wolniej....
jest wogole cos takiego????