sobota, 19 stycznia 2013

czar

wydaje mi się ,ze jest sobota ,a jest piątek!
cudowne uczucie!!!! jeden dzień do przodu....

odzyskalismy mieszkanie ,bo nasz gość wyprowadził sie gościnnie dalej ,mówiąc ,że bardzo się z nami zżył ,bo to taki ciepły dom jest....

dobra,dobra wyjadł nam wszystko z lodówki,z komody ze słodyczami i z koszyka z kiślami i budyniami ,szperał ,zaglądał ,jednym słowem zajmował nam nasz wolny czas dokładnie....

ciekawym człowiekiem jest owszem ,ale zdecydowanie za dużo uwagi trzeba mu poświęcić ,nawet jak się nie chce....

jednak jestem mu za parę rzeczy wdzięczna ,dzieci moje też...
no i miałam wobec niego dług wdzięczności....mam nadzieje ,że już go spłaciłam....

na "dowidzenia" podarował nam trzy bilety do  Filharmonii "Dziadek do orzechów" ,bo wie ,że my lubimy takie smaczki....
niedawno wróciliśmy.... oczarowani.....

nawet juz zapomniałam ,że troche nam przeszkadzał....przesadził mi kwiatka ,który zdecydowanie jęczał ze zduszenia w zaciasnej doniczce ,kupił  przepiękną donice ,
na półce wszystkie nasze książki ,a mamy ich masę ,są poukładane równo ,dokładnie ,przeraża mnie tylko ,że alfabetycznie.....



......nie chciałam po takiej uczcie doznań zajeżdzać po chamburgera do McDonalda ,bo wydawało mi się,że to takie prostackie ...
zaprosiłam więc dzieci do włoskiej knajpki,gdzie akurat panu właścicielowi urodził sie syn,więc wszyscy dostali po lampce wina z małą dolewką ,niepijący zaś sorbuś pomarańczowy ,nigdy tak dobrego nie piłam....

urocze ,pięknie urządzone miejsce,wypiliśmy trunki ,patrząc na  radość posiadacza syna ,na jego śpiewy i pląsy z grubym kucharzem w śmiesznej czapce....

po czym pani kelnerka ,ładna nie powiem ,młody nawet na nią zerknął z błyskiem w zrenicach ,
przyniosla nam kartę menu....
przeglądaliśmy jakiś czas z niedowierzaniem ,że może być tak drogo....
po stwierdzeniu młodej : te ceny są z dupy....

równym krokiem wyszliśmy....

troche czar prysł....więc zajechałam po tego wieśmiaka.....