poniedziałek, 14 grudnia 2015

gwiazda....

w pracy była dziś wigilia ,lekko z zaskoczenia....

ale przygotowana z pompą....na szczęście ominięto dość sprytnie inwidualne dzielenie się opłatkiem....szef zrobił to sprytnie ,ogólnie i po ptokach....wszyscy odetchnęli....

wredna Berta ,nagle stała się potulnym barankiem ,każdej z nas kupiła dużą gwiazdę betlejemską....przez chwilę nie wiedziałyśmy co powiedzieć....

najadłyśmy się pysznych uszek i opiliśmy gorącego barszczu ,tuńczyk ze szpinakiem i serem był tak dobry i syty ,że do teraz jestem najedzona ,ale jutro chętnie bym zjadła raz jeszcze....

jak wróciłyśmy do naszego powiedzmy biura ,każda trzymając w reku doniczkę z gwiazdą betlejemską ,jakiś instynkt ,jakiś impuls ,niemal jednocześnie kazał nam przestawić biurka szafki ,wszystko....

biurko naszej tragiczniej zmarłej koleżanki postawiłyśmy w rogu ,położyłyśmy tam jej ulubiony notes w stokrotki i kubek też w stokrotki.....i zapaliłyśmy dużą świeczkę ......i zrobiło się nam jakoś spokojniej.....jej by się to podobało....

a nam było to potrzebne....życie niestety toczy się dalej....przed nami nie jedna radosna i smutna chwila....

chociaż jej śmierć była bezsensowna ,niepotrzebna i może dlatego tak nas to boli.....

wredna Berta wpadła na chwilę i też była zaskoczona przemeblowaniem.....wydaje mi się nawet ,że wzruszyła się widząc biurko M. i świece na nim....

a potem dała nam wytyczne,bo ni stąd ni z owąt  dostała urlop i wróci ,po świętach ...

wiadomo pisiory mogą teraz wszystko ,nawet mogą sobie wziąć urlop w gorącym okresie....

ja ,jak znam życie będę jeszcze w wigilię do południa objeżdżać punkty ....

ale nie napinam się na święta....

posprzątałam mieszkanie ,wystroiłam okna ,jeszcze nie mam choinki....





mam zamiar jak najmniej się narobić ,jak najmniej zjeść i jak najwięcej wypocząć....

w zeszłym roku wyprawiłam extra święta ,wydałam na to extra kasę....

zjechali się wszyscy,nie wiem co mnie pokusiło ,żeby zaprosić wszystkich.....
ten nie chciał siedzieć obok ciotki ,bo jej nie znosi, tamten się spóznił żeby jak najkrócej słuchać opowieści wujka,w kuchni obgadywali jedni drugich ,jedzenie im smakowało ,ale jedli lepsze ,siedzieli bardzooo długo ....

marzyłam o spokojnej karciance u Marcinków  ,lampce wina i zaśmiewania się do łez z tych naszych głupich tekstów...

rodzinne święta są przereklamowane .....a jak już to w najbliższym gronie i nie spraszać wszystkich naraz ,najlepiej każdego dnia inna grupa...

w tym roku to ja jestem zaproszona ....i jak można się było spodziewać zaprasza nas moja kuzynka ,która ma wielki nowy dom i wielką nową kuchnie ,wszystko ma wielkie ,łącznie z dupą....
 .......będzie ten sam skład plus jeszcze rodzinka jej męża ,to będzie mieszanka wybuchowa .....ale niech zobaczy jak to smakuje....


dzisiaj marzyłyśmy sobie z sąsiadką ,żeby zrobić wigilię na naszym blokowym dachu....bez tych rodzinnych koligacji i napinki....




......