sobota, 24 kwietnia 2010

małe podsumowanie

lamka wina ,pół butelki na dolewkę ,moze zrobię sobie małe podsumowanie....
tym bardziej ,ze zostałam dziś starą rurą....facet dzielący ze mną zimne łoze, stojąc w progu kuchni w rozciągniętej koszulce ,w spodniach podciągniętych pod same cyce...tak własnie stwierdził,bo coś mu znowu nie wyjszło ...a ja swiezo odhamiona ,bo wróciłam z córką z koncertu...obie odpiepszone w kiecki ,zrobione na bóstwa z włosami na podwójny pusz ap w tym progu na niego spozieramy ....
nawet mu nic nie odpowiedziałam ,gdyż szkoda mi moich dzieci...nie muszą patrzeć na ojca prostaka w fazie nadczynności swojej burakowatości....chronie moje dzieci przed hamstwem ,prostactwem i wszelakim syfem zyciowym,i gdyby nie one, pewnie odpowiedziałabym mu konkretnie....
.....ale czy to ma jakies znaczenie? czuje sie dzis świetnie ,dobrze wyglądam ,co mi to da ,że odpowiem buraczanemu....
śmieszne jest to ,że po jakimś czasie będzie nawiązywał normalną rozmowę....jak gdyby nigdy nic...i to mnie ,az mdli.........

a bo to tak jest (zawsze mówi moja sąsiadka) siedzisz na siłę z hamem ,to albo się hamem tez staniesz ,albo cię dopadnie znieczulica....i nawet od czasu do czasu przezywciężysz odraze do hama i mu coś miłego powiesz....a hamy mają to do siebie ,że za duzo sobie dopowiedzą i myślą,ze jest git,no bo to hamy są...i zamiast hama wypierdolić na sto kilometrów ,bedziesz mu potakiwać ,boś głupia.....( moja sąsiadka ma już piątego męża to wie).......
...moze kiedys sie odważe z tymi stoma kilometrami...narazie chce ,żeby dzieci miały spokój....bo to są bardzo fajne dzieci ....
.......i warte są kazdego mojego poświęcenia........

a znieczulica mnie dopadła fakt, a dokładniej stan odrętwienia społecznego....(nazwa własna)

stan odrętwienia społecznego jaki u siebie obserwuje od paru lat wynika z wielu spraw ....jedną z nich było totalne ,ale to totalne"przejechanie się" na własnej przyjaciółce....narobiła mi ,nie wiem czy świadomie czy nie (powiedziala,ze nieświadomie) totalnego smrodu w życiu....moje tajemnice ,moje błędy ,powierzyła komuś ,kto wykorzystał te informacje maksymalnie....i fuksem udało mi się nie dopuścić do całkowitego kataklizmu mojego życia....
.
próbowałyśmy reanimować tą naszą przyjazn,kiedy juz trochę ochłonęłam....bo była fajna ...bo tyle lat,
niestety rozkładająca się przyjazn smierdzi okrutnie i jesli raz coś pęknie i to tak konkretnie ,jak w naszym przypadku,to to juz koniec....wybawieniem było to,że się wyprowadziła...często pisała,dzwoniła,wiem,ze tęskniła...ale nie dbałam o to....wykreśliłam ją tak ,jak wykreślam przypuszczalną kolejną przyjazn w moim zyciu......nigdy więcej....
druga sprawa ,która bardzo zmieniła mnie samą...zmieniła nieodwracalnie...to znajomość internetowa trwająca jakiś czas....nigdy nie było reala ,nigdy nie dotknęłam jego dłoni ,a i tak było zajebiście....facet nawet nie zdawał sobie sprawy ile radości ,powera i chęci do zycia dawały mi jego telefony ,jego głos,zdjęcia.....był bardzo inteligentny ,a ja naiwna, odpowiedzialny ,a ja spontaniczna warjatka....i jak w ckliwych filmach o miłości,musiało coś "walnąć"....choroba ujawniła się nagle,rozwinęła szybko i pewnego wieczoru ,chciałam zadzwonić ,sygnał był ,ale już nie odbierał....i nie odebrał do dzis chociaż dzwonie prawie codzien...od prawie czterech lat....
......nie wiem co sie stało ,jak to poszło,nic juz nie wiem....
żegnałam sie z nim każdego dnia ,bo wiedziałam,że ma guza i ,że w kazdej chwili moze pęknąć....
......do konca zycia bedę pielęgnować jego głos w swojej głowie ...było niesamowicie i ciekawie...szkoda ,że mi umarł....
.. od czasu do czasu popłacze sobie za nim do poduchy...był moim najlepszym przyjacielem i nie tylko....wyrwa jaka została po nim i po mojej przyjaciółce sprawiła ,że jestem już inna....bardziej wycofana...ale napewno nie jestem starą rurą....
......
...co ciekawe pisząc tą notkę ,dostałam meila od kolezanki netowej ,z ktora klikam chyba ze sześc lat....żali mi się,ze facet którego poznała tez na necie ma cos w mózgu....nigdy jej nie opowiadłam o mojej smutnej przygodzie....ale jesli ten guz to jakiś patent na zakoczenie netowego romansu ,bez zbędnych ceregieli to nic tylko polać sobie kolejną lampkę.........

coś nie kleją mi się te mysli z wyrazami -idę spać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:-)