niedziela, 16 maja 2010

Czasem trzeba okres między przeszłością a przyszłością przeżyć w jakimś zastępczym czasie gramatycznym

ale mundry tytuł dałam ,znalazłam go u bardzo mundrej kolezanki ,którą podziwiam całą sobą...bo miała odwagę sie rozwieść,w sumie ją zdradził (ale to szczegół)...i miała odwagę dobudować piętro kamienicy,którą wywalczyła własnymi ręcyma ,wziąśc na nią kredyt i urządza te piętro tak ,ze mmmm...
a ja wracając z pracy czuje zapach czosnku...małze dodaje go do wszystkiego...po obiedzie zaczynam wietrzenie,bo wydaje mi sie ze wszystko tym czosnkiem wali....chociaż jedzonko jest mmmm....
pozatym jestem zmęczona jego wiecznym szukaniem pracy....niby ją szuka,gdzieś tam jezdzi,a cały czas nie pracuje.... mam chęć wygarnąć mu tak ,ze spakuje swoje trzy ulubione ,a przezemnie znienawidzone koszulki i pójdzie w pizdooo...
a ja wtedy zaznam świętego spokoju mmmm.....
naprawde chłop w domu to ropiejący wrzód na dupie....taki 24 godzinny...
....jestem pod wrażeniem opowiesci mojej nowej kolezanki zez pracy....mieszka z matką tyranką ,gniezdzi sie ze swoimi prawie dorosłymi córkami w jednym pokoju, a jej matka wyniszcza ich psychicznie ,fizycznie i finansowo....moze kiedys napisze o tym więcej...ale jest mi jej tak żal...że aż kurwa wstyd ze narzekam ,ze przydałby mi sie piąty pokój, i kuchnia moglaby byc większa i znudził mi wystrój łazienki....
po jej opowiesciach poszlam poklepiać moją matkę po plecach(bo pracuje na drugiej hali)....kocham ją i mogę na nią liczyć...chociaż nigdy sie do niej nie tuliłam...jakoś tak wyszło,ze oschłe my som ....ale jedna druga szanuje ...jak matka córkę....i współczuje tej mojej kolezance,ze jej własna matka zgotowała jej taki los....
pocieszające jest to ze jej stara jest naprawde stara i długo nie pociągnie....i moze kiedys przyjdzie taka chwila,że poprosi córkę,zeby jej pampersa zmieniła i szklankę wody....ehh zycie...
ja tam bym jej coś do kawy zawsze dosypała....pamietam jak dosypywałam rózne swiństwa do kawusi mojego głupiego teścia,bo mialam takową okazyję...chociaz nadal żyje ma sie dobrze,to sama satysfakcja ze wypijał tą kawusie-bezcenna...ehhh to były czasy....
to juz prawie pięc lat jak nie zamieniłam z nim słowa...i zajebiscie mi z tym :-)
.....apropos zajebistości....moja zajebista kumpelo-sąsiadka ,a trzeba nadmienić ,ze mieszkam w bloku z samymi zajebistymi-osobliwościami...w tygodniu poleciała do samej wawy po sukienkę dla swojej córci ,bo przeciez komunia...
dała za nią trzy moje wypłaty...a na miejscu okazało sie ,ze lekko przymała...ale wcisła tą bidulę co sie objadła niepotrzebnie tych chipsów...przed tym wysmarowała samoopalaczem i zrobiła prawie pełny makijaż! dziewczyna wyglądała jak ladacznica,wyprostowana jak struna ,bo nawet najmniejszy ruch mógl by spodowodać ze kiecka walnie wew szwach....na dodatek padał deszcz i wiał wiatr...a kolezanka nie miała zamiaru zasłaniać sweterkiem albo pelerynką ,sukienki projektowanej przez jakomś znaną tufte...co mała zapamieta z pierwszej komunii świętej?
....