piątek, 14 maja 2010

bytr

także...wczoraj okazało sie ,że Danka jest jednak hujem... ale wiadomo ,każy orze jak może,a ona to wogóle orze i odrazu podorywka....tak do konca jej rozszyforwać nie mogę,ale taka smierdząca mazia z niej powoli wychodzi....życze sobie być takim hujem jak Danka...bo w zyciu własnie tak trzeba...a ja dupa wołowa...
...doła załapalam jak nic...dzisiaj mi przeszło...obiecuje sie wogóle nie odzywać w tych owych sprawach ,miedzy nowymi pracownicami...i tak sobie do oczu skoczą.....stare mówią,ze to nie uniknione...szambo jak nic....
lepiej bede z dala,acz wew środku....
pan kontroler zwany Małyszem...(ode wąsa) jest kompletnym idiotą,z którym musze dojeżdzac do pracy...nienawidze ludzi ,którzy próbują być smieszni i zabawni na siłę...są gorzej obrzydliwi od dziewczyny mojego brata....
....a mój brat ma okrutnie obrzydliwą narzeczoną..praktycznie w konkursie na najbrzydszą dziewczynę ,brat zgarnia całą pulę ,łacznie z bonusem....nosz tradżedia...tyle lat byl sam i raczej nie warto było czekać...miłość jest ślepa...jednak....
byli u ginekologa bo ją cos w tym wielkim brzucholu strzykało....naprawde z całego serca współczuje temu lekarzowi...takie widoki ,że japierdu,tej kasy bym nie chciała....az mi sie salatki mojego bezrobotnego małże odechciało....a ona zeżarła ,z dokładką i wsunęła schaboszczaka wielkiego jak patelnia...zajarała trzy szlugi na balkonie ,gdzie ją zamknęłam ,bo smród papierochów mnie dobija...pewnie popierdziała sobie przy tym ,rozmyślając jak tu usidlić mojego przystojnego brata...
liczę że bratu w koncu klapki z oczu spadną....licze ,też że wyjde z twarzą z tego wyscigu szczurów w pracy....licze ze jutro po pracy w koncu sie zdrzemnę...cały tydzien na obrotach ,z pracy do roboty..zero czasu dla siebie....i ponoć zaczynam chrapać....